STRONA
GŁÓWNA
Walki polityczne duchowieństwa
greckokatolickiego
o niepodległość Ukrainy w okresie II RP
Florentyna Rzemieniuk
"Walki polityczne greckokatolickiego duchowieństwa o niepodległość Ukrainy w okresie II RP (1918-1939)”
Siedlce 2003
(…)
Nazwy „Ukrainiec” zaczęto
używać dopiero w końcu XIX w. Ruch ukrainofilski zapoczątkowany został
w Austrii w połowie XIX w. i był celowo popierany przez rząd austriacki
(i masonerię – P.J.) , który
w ten sposób starał się osłabić polski ruch niepodległościowy i
zwalczał sympatie moskalofilskic wśród grekokatolików. W
ten sposób polityka Austrii rozbiła społeczeństwo ruskie na dwa
obozy: ukrainofilski i moskalolilski. Rozbieżności te trwały przez cały
czas istnienia II Rzeczypospolitej.
O ile nazwa „Rusin” obejmuje całe społeczeństwo ruskie i nie nasuwa żadnych wątpliwości, o tyle nazwa „Ukrainiec”
budzi poważne wątpliwości co do słuszności jej stosowania. W polskim
ustawodawstwie międzywojennym oficjalnie używano nazwy
„Rusin”, „ruski”, choć w powszechnym użyciu
posługiwano się pojęciami: „Ukrainiec”,
„ukraiński”. Tego ostatniego pojęcia używano jednak
wyłącznie w stosunku do obozu ukraińskiego, nie zaś dla określenia
szerokich rzesz ludności, która uważała się za Rusinów. W
1928 r. posłowie „Klubu Ukraińskiego” złożyli wniosek do
polskiego sejmu o zmianę terminu „Rusin” na
„Ukrainiec”, co wywołało silne protesty obozu przeciwnego.
Używana od początku państwowości polskiej po pierwszej wojnie światowej
nazwa „Rusin” opierała się nie tylko na tradycji
historycznej, ale też odpowiadała świadomości samej zainteresowanej
ludności. Warto też zaznaczyć, że ruch ukraiński w granicach państwa
rosyjskiego, aż do wybuchu pierwszej wojny światowej, nie objawił nigdy
odrębnych aspiracji państwowych, zaś ruch ukraiński w Galicji zawsze z
najwyższą lojalnością odnosił się do państwa austriackiego. Od początku
charakteryzował się on tendencjami anarchiczno-agrarnymi o dominującej
nienawiści do Polaków i do Cerkwi. Tylko na terenie Małopolski
Wschodniej istniała irredenta ukraińska, która mieszkańcom
Wołynia i Polesia była rzeczą zupełnie obcą.
Metropolita Andrzej Szeptycki
Tak zwana „ukrainizacja” w Małopolsce Wschodniej była
dziełem przede wszystkim wielce rozpolitykowanego kleru
greckokatolickiego. Duchowieństwo unickie w zasadzie nie zajmowało się
ani sprawą reorganizacji własnych diecezji, ani kwestią unormowania
stosunków Kościoła z państwem polskim po pierwszej wojnie
światowej, lecz ich jedynym celem aktywności było tworzenie własnego
państwa ukraińskiego z ośrodkiem we Lwowie. Zasadniczy ton życiu
narodowemu, politycznemu i cerkiewnemu Ukraińców nadawał
metropolita Andrzej Szeptycki, który wycisnął trwale i głębokie
piętno na życiu Cerkwi greckokatolickiej w Polsce. A. Szeptycki był
zawsze nieprzyjaźnie usposobiony do Polski, przez co przyczynił się do
powstania szowinistycznego, ukraińskiego nacjonalizmu oraz zaognienia
stosunków między Polakami a Ukraińcami.
(…)
Jak już wspomniano stosunek unickiego duchowieństwa do
postanowień układu brzeskiego był jednoznacznie pozytywny. Na zebraniu
duchowieństwa wszystkich trzech diecezji, które odbyło się w dn.
27 marca 1918 r. wyrażono radość z faktu powstania państwa ukraińskiego
nad Dnieprem i przyłączenia do niego, jak pisano „prastarych
ukraińskich ziem Chełmszczyzny i Podlasia”. Uznano to za akt
sprawiedliwości oparty na historycznych tradycjach i większości
rdzennie ukraińskiego elementu. W obronie postanowień brzeskich
wystąpił także metropolita A. Szeptycki twierdząc, że „wszyscy
Ukraińcy uważają Chełmszczyznę za starą ukraińską krainę, która
nie tylko geograficznie jest ściśle powiązana z Ukrainą, ale także w
dawnych wiekach należała do ukraińskiego państwa”.
Wiadomo, że, u podstaw wystąpienia A. Szeptyckiego w obronie układu
brzeskiego leżały dalekosiężne plany unijne. Nie ulegało wątpliwości,
że nowe państwo ukraińskie z punktu widzenia narodowego będzie musiało
popierać obrządek greckokatolicki na tych terenach. W tej sytuacji
metropolita A. Szeptycki zdecydował się wskrzesić diecezję chełmską,
aby w ten sposób wzmocnić ideę unii w ukraińskiej republice.
Odnowiona diecezja chełmska miała stać się ośrodkiem szerzenia rytu
unickiego na terenie całej Ukrainy. Rząd austriacki nie popierał jednak
inicjatywy A. Szeptyckiego co do powołania do życia unickiej diecezji
chełmskiej, odsyłając go ostatecznie w tej sprawie do odpowiednich
władz kościelnych, władnych zmienić porządek jurysdykcyjny na
Chełmszczyźnie.
Duchowieństwo unickie Galicji poparło także zamach wojskowy
Ukraińców na ziemie polskie dokonany w nocy z 31 października na
1 listopada 1918 r. Istniało powszechne przekonanie, że duchowym
sprawcą zrywu listopadowego był metropolita A. Szeptycki. Hasłem
Ukraińców było wówczas zawołanie: „Polacy za
San”. Po ogłoszeniu ZURL Cerkiew greckokatolicka stała się jej
obrońcą i reprezentantem w rozmowach z Ententą. Inspiratorem wszystkich
akcji dyplomatycznych i politycznych był A. Szeptycki. Nie ulegało
żadnej wątpliwości, że zamach dokonany przez Rusinów na ziemie
wschodnio-galicyjskie był gwałtem dokonanym na narodzie polskim.
Należało się spodziewać, że wobec tego gwałtu ruskie duchowieństwo
zajmie stanowisko co najmniej neutralne.
Tymczasem przeważna część tegoż duchowieństwa wszelkimi siłami, nie
tylko moralnie, poparła ten gwałt, co więcej, znalazło się wśród
kleru ruskiego wielu księży którzy wzięli w nim czynny
udział”. W czasopiśmie „Zołocziwsko Słowo” dn. 28
listopada 1918 r., czyli w pierwszych dniach po odbiciu przez ludność
polską Lwowa, ukazała się odezwa do narodu, napisana przez kapłana
unickiego. Autor wzywał w niej naród ukraiński do ponownego
zdobycia Lwowa, apelując do kapłanów unickich, aby organizowali
lud do walki. Pisano tam m.in. „Należy wysłać wszystkich zdolnych
do broni mężczyzn”, celem utworzenia silnej armii. Odezwa
kończyła się hasłem: „Głosimy świętą wojnę”. Druga odezwa
wydana w parę miesięcy później tj. po przybyciu do Polski armii
gen. Józefa Hallera, miała głównie na celu pouczenie ludu
w jaki sposób ma prowadzić tę świętą wojnę. Czytamy w niej:
„Kto w Boga wierzy, kto ma choćby tyle sił, aby unieść rusznicę,
albo nóż, idź przeciw lachom pijawkom, a Bóg odpuści ci
bracie twoje grzechy, jakbyś odbył pielgrzymkę do Ziemi Świętej…
Pamiętajcie bracia i siostry, że nieodpuszczalnym grzechem jest choćby
dać wody zranionemu lachowi… Zrywajcie drogi za nimi i przed
nimi, zabijajcie ich we śnie i na kwaterach i nie znajcie litości wobec
nich…Uczcie nawet małe dzieci, że wojna przeciw lachom, to
święta wojna”.
Bluźniercze słowa tej odezwy są świadectwem zaniku wszelkiej etyki u
przywódców duchowych Rusinów. Spośród
bardzo wielu duchownych unickich występujących aktywnie na arenie
politycznej w 1918 r. należy wymienić nazwiska przynajmniej kilkunastu,
którzy odznaczyli się zdolnościami organizatorskimi i wielkim
wpływem na ukraińskie społeczeństwo.
Pierwsze miejsce zajmuje ks. Dr Stefan Juryk – proboszcz
greckokatolicki w Złoczowie, najbardziej zaufany doradca metropolity A.
Szeptyckiego. Ambona i świeże mogiły żołnierzy ruskich były areną jego
agitacji antypolskiej. Z ambony zapowiedział o mającym odbyć się
zamachu na ziemie polskie. Na tę intencję urządził szereg procesji
religijnych. Po odbiciu Lwowa przez Polaków, ogłosił wojnę
świętą przeciwko Polsce i przyrzekł, że sam z krzyżem w ręku będzie
kroczył na czele ukraińskich krzyżowców. On był autorem
pierwszej wspomnianej wyżej odezwy do narodu. Nad grobami ruskich
żołnierzy poległych w wojnie z Polakami ciągle powtarzał te słowa
„Ranny na polu chwały, dobity został przez polskich
legionerów”. Treść tych mów pogrzebowych wyrażała
się w zdaniu: „Rżnąć i mordować Lachów”.
Na liście zbrodniarzy złoczowskich, poszukiwanych przez polskie władze
za morderstwa i współudział w zbrodniach dokonanych w czasie
napadu ruskiego na Złoczów widniało też nazwisko ks. Stafana
Juryka, który jednak uciekł przed wejściem wojsk polskich.
Ambona była trybuną agitacyjną także i innych duchownych Kościoła
unickiego: np. proboszcza – dziekana ks. Józefa
Cegielskiego z Kamionki Strumiłowej, liczącego już wówczas 70
lat. Młodzieży dawał zwykle taką naukę: „Młodzieńcze ukraiński
idź na pozycję, skoro ci tam zabraknie broni, to bij lachów
kułakami”. Urząd wikariusza generalnego i dziekana wysunęły go na
czoło roboty prowokatorskiej wśród duchowieństwa ruskiego,
przeciwko Polsce. A. Szeptycki nazywał go „kapłanem wielkich
zasług”. J. Cegielskiego naśladowali tacy księża jak: Zieliński
– proboszcz w Milalynie Starym, członek Ukraińskiej Komisji
Asenterunkowej, ks. Siweńki z Dernowa, który przeprowadzał
licytację koni wojskowych, ks. Jakubów – wikary ze
Strieptowa, który rozbrajał w powiecie kamioneckim wojska
austriackie, odbierał urzędy, zabierał kasy wojskowe.
Podobnie jak w Złoczowie i Kamionce Strumiłowej tak i w innych
miejscowościach główną rolę w wyrządzaniu szkód
latynizmowi i polskości odgrywali księża rusko- ukraińscy. Wszędzie
miejscem agitacji były domy Boże, gdzie głoszono nienawiść ku drugiemu
obrządkowi katolickiemu i bratniemu narodowi.
W Skalacie zwołano do cerkwi wiec proklamujący „wolną
Ukrainę”. Łacinników z drwinami przezwano tam
„łatkami”. Ksiądz Stecko głosił na odpuście w
Chmieliskach, że „łacinnicy to nasi najwięksi
wrogowie”, ksiądz Bałko – dziekan i proboszcz w
Turylczu stał na czele tych których hasłem było niszczyć
wszystko co polskie, ksiądz Romanyszyn – proboszcz z Olechowa w
święto Jordanu wygłosił podburzające kazanie. W Toporowie tenże
ksiądz stwierdził z ambony, że na Ukrainie muszą
zniknąć „łacińskie kościoły i kościółki”.
Ksiądz Ficałowicz – proboszcz ze Szwejkowa mówił
najczęściej na temat: „Ukraina i wrogie Lachy”. W celach
agitacji objeżdżał wiele wsi szerząc nienawiść do Polski i narodu
polskiego. Ksiądz Gurguła – proboszcz w Sokołówce głosił w
cerkwi, że „wiara rzymsko-katolicka i greckokatolicka, to nie ta
sama wiara, ale inna”.
Zapamiętałość duchowieństwa zakonnego była podobna do tej, którą
wykazali duchowni diecezjalni. Klasztor ojców bazylianów
w Żółkwi np. był kuźnią nienawiści, przeciwko Polsce, co
wyrażano w kazaniach i tekstach drukowanych. Wzywano nawet do
morderczych pogromów ludności polskiej. Tak więc agitacja
przeciwko polskości i obrządkowi łacińskiemu szła z Cerkwi.
Jak już wspomniano kapłani uniccy sprawowali niektóre urzędy
świeckie. Byli oni np. członkami rad narodowych, komisarzami
powiatowymi i gminnymi, do nich należały sprawy aprowizacyjne,
uczestniczyli w pracach komisji asenterunkowych. Na wszystkich
szczeblach władzy swej używali przeciwko Polsce. I tak np. ksiądz
Michał Dmyterko – administrator greckokatolickiej parafii w
Byczkowcach a jednocześnie wójt miejscowej gminy, potrafił przy
pomocy żandarmów ukraińskich wysyłać do wojska ruskiego
Polaków mimo ich sprzeciwu. Nakazywał bić nahajkami i
policzkować nie tylko mężczyzn ale i polskie kobiety. Głosił też
publicznie, że księża łacińscy muszą być usunięci z terenów
ruskich, a kościoły łacińskie zamienione na cerkwie. Księża uniccy
urządzali często wiece polityczne, podczas których wygłaszali
przemówienia nasycone nienawiścią do Polski.
Z księżmi greckokatolickimi wkraczały do miast i wsi bandy
chłopów uzbrojone w karabiny i proklamujących powstanie państwa
ukraińskiego. W Rawie Ruskiej np. ksiądz Kiprian z Niemirowa odbierał
przysięgę na wierność Ukrainie, w Uchnowie miejscowy wikary ksiądz Gil
obejmował w swe ręce władzę i własność państwową. To samo uczynił w
Dolinie kapelan wojskowy ks. Mikołaj Prytulak. Kapelani wojskowi byli
pierwszymi agitatorami wśród ruskich żołnierzy. I tak np. Teofil
Czajkowski, były katecheta w Samborze, podczas drugiej inwazji ruskiej
nawoływał, aby „wszystkich księży polskich wyrżnąć” i sam,
jak zapewniał „choć kapłan pierwszybym każdego zarżnął”.
Inny kapelan ks. Izydor Twardochlib, własnoręcznie rozbił biurka, a
siostrom felicjankom łacińskim z Uhnowa zrobił awanturę o to, że
konającemu oficerowi polskiemu podały kompot, na zlecenie komendanta
szpitala – Ukraińca. Znane są wypadki przechowywania rzeczy
zrabowanych lub dokonywania rabunków przez księży
greckokatolickich. Np. u ks. Tysa z Chlewczan, po ustąpieniu wojsk
ruskich, władze polskie znalazły wiele rzeczy skradzionych z cerkwi i
okolicznych dworów.
Ks. Bp. Józef Bilczewski w liście z dn. 31 marca 1920 r. pisał:
„Ze wszystkich stron archidiecezji lwowskiej dochodzili relacje
stwierdzające jednogłośnie, iż prawie cały kler ruski szedł jakby
zwartą ławą przeciwko ludności łacińsko-polskiej, stał na czele wrogiej
narodowi polskiemu i obrządkowi łacińskiemu akcji, kierował robolu
prowokatorską, skutkiem czego był moralnym sprawcą tych wszystkic hmąk,
jakie musiało znosić polskie duchowieństwo i polski lud wiemy”.
Podobną opinię wyraził także gen. Tadeusz Rozwadowski, dowódca
polskich wojsk w Małopolsce Wschodniej podczas walk z Ukraińcami. Pisał
on: „W czasie trwania walk zbrojnych duchowni greckokatoliccy
całkowicie solidaryzowali się zarówno z organizatorami życia
politycznego jak i z ludem dokonującym mordów na ludności i
mieniu polskim”. Ze strony duchownych unickich „nie padł
ani jeden głos protestu przeciwko gwałtom i okrucieństwom, ani jeden
nie został podjęty krok zmierzający do położenia kresu bezmyślnemu
pastwieniu się nad cywilną ludnością polską i jeńcami polskimi…
Odpowiedzialność za te gwałty ponieść musi między innymi i
duchowieństwo greckokatolickiego obrządku, pozostające w stałym
kontakcie i porozumieniu z kierującymi czynnikami ukraińskimi”.
Duchowieństwo unickie – pisał generał T. Rozwadowski, winno
hamować, a nie jak to kilkakrotnie stwierdzono „podjudzać
sztuczną nienawiść Ukraińców do Polaków”. O skali
tego zjawiska na terenie trzech województw
południowo-wschodnich, może świadczyć fakt, że podane wyżej przykłady
antypolskiej i antykościelnej działalności duchowieństwa unickiego
dotyczyło jedynie osiemnastu dekanatów łacińskiej archidiecezji
lwowskiej”.
Jak już wspomniano w maju 1919 r. wojska polskie opanowały Galicję
Wschodnią. Wtedy to wyszły na jaw okrucieństwa i zbrodnie dokonane na
Polakach przez Ukraińców podczas ich półrocznego
panowania w tym regionie. W celu zbadania okrucieństw ukraińskich
powołana została specjalna sejmowa komisja śledcza na czele z posłem
Janem Zamorskim ze Związku Ludowo-Narodowego. Należy przy tym
zaznaczyć, że wspomniana komisja sejmowa mogła działać jedynie na
terenach już wyzwolonych przez Polaków. Oto fragment mowy
sejmowej posła J. Zamorskiego na ten temat wygłoszonej na 66 sesji
Sejmu Rzeczypospolitej w dniu 9 lutego 1919 r.
„Wysoki Sejmie! Komisja wydelegowana przez Sejm do Galicji
Wschodniej dla zbadania okrucieństw popełnionych na ludności polskiej
przez Ukraińców zebrała się we Lwowie… i odbyła kilka
posiedzeń celem oznaczenie zakresu i sposobu przeprowadzenia swych
prac. Zgadzano się na to, że okrucieństw takich, które wołają o
pomstę do nieba jest bardzo wielka liczba, że poza tymi okrucieństwami
jest nieskończona liczba rabunków, podpaleń, morderstw
wynikających niby to z działań wojennych, których zapomnieć nie
można… Tragedia ludu polskiego zaczęła się z chwilą upadku
państwa austriackiego tzn. dn. 1 listopada 1918 r. Wiadomo, że rząd
austriacki zostawił w Galicji Wschodniej wiele pułków czysto
ruskich, ale wzmocnionych również żołnierzami z pułków
niemieckich i węgierskich, którzy w tej chwili oddali się pod
władzę tzw. Narodowej Rady Ukraińskiej i którzy w tej chwili
byli tą siłą zbrojną przy pomocy której Rada Ukraińska
obejmowała rządy w całej Galicji Wschodniej. Co prawda Rusini przy
obejmowaniu rządów ogłosili dla wszystkich
równouprawnienie, a więc i dla Polaków, ale natychmiast
po miastach kazano zdejmować napisy polskie i zastępować je ruskimi,
zamykać szkoły polskie i w niedługim czasie wystąpiono do
urzędników polskich z żądaniem, aby dokonali przysięgi na
wierność Rzeczypospolitej Zachodnio-Ukraińskiej, w przeciwnym razie
zostaną pozbawieni urzędów. W ten sposób we wszystkich
prawie miastach Galicji Wschodniej urzędnicy polscy zostali pozbawieni
swoich urzędów, swoich dochodów. Miasta oddano pod zarząd
komisarzom ukraińskim, powiaty również komisarzom ukraińskim.
Ludności polskiej odmawiano prawa do korzystania z aprowizacji
miejskiej. Wskutek tego ta aprowizacja Polaków spadła całą siłą
ciężaru na samą ludność.
Pomoc ludu polskiego:
Ludność wsi polskich starała się donosić żywność Polakom w miastach. W
Tarnopolu tego rodzaju zasilanie Polaków miejskich przez
wiejskich zabroniono i w skutek tego ludność takich wsi jak: Bajkowice,
Czernielów była narażona na prześladowania co nie przeszkadzało,
że chłopi w tajemnicy, nocą nosili żywność do miast narażając się na
aresztowanie i bicie. Sam osobiście widziałem gospodarza Markowicza z
Bajkowic, któremu żołnierze ukraińscy zabrali całą żywność, jaką
niósł dla Polaków w Tarnopolu, przy czym wybili mu kolbą
zęby. Ukraińcy wietrzyli spiski. Służyło to do tego, aby żołnierzom
pozwalano na rewizje z którymi były połączone rabunki. Przy
szukaniu broni już ci żołnierze nie tylko grabią ale i mordują. Tych
morderstw zliczyć dzisiaj nie można. My w tym czasie stwierdziliśmy, na
podstawie zeznań świadków, przeszło 90 morderstw dokonanych na
ludności niewinnej, zupełnie bezbronnej.
Zhańbienie kościołów:
Przede wszystkim rabowano w pierwszym rzędzie dwory i kościoły, przy
tym wiele kościołów zostało zhańbionych. Mamy dotąd zanotowane
kościoły: w Zbarażu, we Fradze, Samborze, Wieruszowie i inne. We Fradze
np. nie dość, że w kościele pootwierano i zabierano wszystkie naczynia
liturgiczne, nie dość, że w kościele zrobiono wychodek, ale poza tym
muzykalny jakiś podoficer siadł na chórze i zagrał na organach
tańce, a pijana dzicz zaczęła tańczyć w kościele. Tego rodzaju obrazy,
jak ciągnienie przez bawiących się, figury Matki Bożej lub Pana Jezusa
do studni, ażeby się napił wody i oświadczenie, że pić nie chce, żeby
sobie wąsów nie zamoczył itd. te dowcipy przy pohańbieniu
kościołów były częste.
Kradzież pieniędzy:
Prócz tego ściągano pieniądze. Gdy już zabrakło pieniędzy u
Polaków, wtedy ściągano pieniądze ze wszystkich i robiło się to
pod pozorem zamieniania monety austriackiej na ukraińską….
Obozy jeńców cywilnych:
Wietrząc spiski od razu zaczęto wywozić Polaków. Główne
obozy internowanych, któreśmy dotąd zwiedzili były z
Żółkwi, we Lwowie, w Złoczowie, w Tarnopolu, w Mikulińcach, w
Strusowie, w Jazłowcu, w Kołomyi na Kosaczu i inne. Spędzano tych
internowanych w zimie do nie opalanych baraków. Nie dawano im z
początku przez kilka dni nic jeść, a potem dawano rano jakąś kawę,
czasem raz na tydzień, albo na dwa tygodnie kawałek razowego chleba,
czasem kawałek koniny, czasem zamiast obiadu gotowane harbuzy. Mam
tutaj fotografię tego rodzaju internowanych, którzy poodmrażali
w obozach nogi. Główną chorobą, która tam się szerzyła
był tyfus. W samych Mikulińcach stwierdzono przeszło 600
wypadków śmierci na tyfus. Tego rodzaju wypadki śmierci
powtarzały się tak samo w Jazłowcu, Strusowie, Kołomyi, Tarnopolu.
Zawsze chorzy mieszczą się razem ze zdrowymi. Na przykład lekarz w
Mikulicach p. dr Szpor przychodzi i z dala stwierdza, że wszystko jest
w porządku, mimo, iż mu donoszą, że tutaj jest tyfus. W tych warunkach
tysiące ludzi wyginęło. Urządzenie tych obozów internowanych
było tego rodzaju, że stanowczo nasuwa się myśl, wniosek, iż umyślnie
chciano wygubić jak największą liczbę ludności polskiej. Chorych zawsze
trzymano ze zdrowymi, gdzie sztucznie mnożyły się choroby. Takie
wypadki są w Tarnopolu notowane w dwóch więzieniach: na
Półkowińkówce w trzech szkołach w więzieniu w Strusowie,
Mikulincu, Kołomyi… Internowanych wypędzano do robót. Na
przykład w Tarnopolu przy mrozie wypędzano boso przeszło 200 ludzi
(albo z nogami owiniętymi w słomę), do roboty niby przy kolei i
codziennie po kilku ludzi umierało na mrozie a inni chorowali.
Podpalanie polskich wsi i mordowanie ludzi:
I znowu świadectw na to jest moc. Gdy Ukraińcy zaczęli się cofać spod
Lwowa, wówczas przyszła ostatnia godzina na polską ludność
wiejską. Przede wszystkim podpalano wieś. Tak zrobiono w Sokolnikach, w
Biłce Szlacheckiej w Dawidowie, tak zrobiono zawsze w każdej wsi,
która miała opinię wsi polskiej. Podpalano zazwyczaj zachaty i
strzelano do ludzi. W ten sposób spalono ponad 500 gospodarstw,
czyli około 2000 budynków: w Sokolnikach 96 gospodarstw, w
Biłce, cośmy naocznie stwierdzili. Ktokolwiek wyszedł z chaty, padał
zabity albo ranny. W ten sposób zginęło w Sokolnikach ponad 50
osób i 28 w Biłce. Palono żywcem w domach i stodołach. Wiele
jest takich wypadków. W ten sposób obchodzono się z
polskimi wsiami. Przy pędzeniu do robót zwracano
szczególną uwagę na dziewczęta, które po robotach
oddawano żołnierzom do użytku. Klee ataman ukraiński – Niemiec,
założył w Żółkwi dom publiczny dla żołnierzy z dziewcząt
polskich. Podobnie postępowano z zakonnicami w trzech klasztorach
polskich. Zazwyczaj nasyciwszy swoje chuci żołnierze przeważnie
mordowali swoje ofiary. We wsi Chodaczkowie Wielkim k/Tarnopola np.
cztery dziewczęta zostały zamordowane w ogrodzie, lecz przedtem
oderżnięto im piersi a żołnierze ukraińscy podrzucali nimi jak piłką.
Znęcanie się nad ludnością w ogóle odbywało się w wielu
miejscowościach. Wiadomo, że niewiastom obrzynano piersi, zapuszczano
im papryki, stawiano granat we wstydliwe miejsce i rozrywano. Takie
wypadki powtarzają się dość często. Najokrutniej postępowali żołnierze
półinteligenci, oficerowie, synowie popów.
Rozstrzeliwano jeńców polskich:
Np. w Szkle i w lesie Grabnik k/Szkła, gdzie rozstrzelano 17 żołnierzy,
rannych Polaków. Jednemu udało się uciec. Zwłoki były odarte z
odzieży i nosiły ślady licznych ran postrzałowych, co stwierdzono w
protokole z dn. 27 kwietnia 1919 r. z ekshumacji zwłok. Podobnie stało
się z 26 jeńcami polskimi w Janowie. Księdza Rysia z Wiśniewa zakopano
żywcem do góry nogami. Drugiego księdza zamordowano i wrzucono
do jamy poprzednio przez niego wykopanej. Grzebanie żywcem powtarzało
się bardzo często, co stwierdzają protokoły sądowe. Wszystkie gminy
podmiejskie lwowskie: Brzuchowice, Biłki, Winniki, Dawidów,
Sokolniki, Dublany i Basiówka mogą wykazać podane wyżej
przykłady bestialstwa ukraińskiego. W Basiówce mordowali też
niemowlęta.
Sądy doraźne:
W Złoczowie było bardzo dużo ludzi aresztowanych w dawnym zamku
Sobieskiego. Ludziom tym a zwłaszcza kolejarzom, którzy zostali
pozbawieni pracy za odmówienie złożenia przysięgi na wierność
państwu ukraińskiemu, przysłano z Tarnopola zapomogę w wysokości 5000
koron. Pieniądze te przywiózł dr Nieć. Mimo, że pieniądze te
były oficjalnie wzięte z kasy Komitetu, za wiedzą władz ukraińskich w
Tarnopolu, mimo to pieniądze te uznano jako przysłane z organizacji
polskiej dla zrobienia spisku. W nocy z 26/27 marca 1919 r. aresztowano
od razu kilkunastu Polaków i wzięto ich do więzienia.
Przesłuchiwanie odbywało się w ten sposób, że bito ich do
nieprzytomności wmawiano w nich istnienie spisku przeciw Ukraińcom.
Rozprawa przeciw oskarżonym rozpoczęła się o godz. 7 rano, zaś wyrok
zapadł o 9-tej a o 16-tej już czekały dwa wozy, aby zabrać trupy
zabitych, czyli, że wyrok był z góry przesądzony. Od nocy były
już wykopane dwie jamy na cmentarzu i czekały gotowe na zabitych. Zaraz
po wykonaniu wyroku, przedmioty będące własnością zabitych jak:
tabakierki, papierośnice, łańcuszki znalazły się u oficerów sądu.
Odkopywanie grobów:
Komisja sądowa i lekarska przy udziale polskiej administracji odkryła
zwłoki w jednym grobie, gdzie było 5 osób pomordowanych
Polaków, bez trumien w nieładzie, półnagich, część
Wrzucona żywcem. Istniały ślady okrutnego znęcania się nad
nieboszczykami. Pomordowani to: Hercog, Jerzy Podgórski i inni.
Ofiary były najpierw katowane, potem obijane kolbami, znęcano się,
wyrywano języki, wyrywano palce. Tego rodzaju wypadków
stwierdzonych sądownie mamy z Jaworowa – 17, ze Złoczowa –
28. W innych miejscowościach po 1 lub po kilka. Jest to wytwór
tej szkoły, która zaprawiała młodzież na hąjdamaków w
pojęciu Tarasa Szewczenki. Hajdamak bierze święty nóż,
poświęcony we krwi lackiej i morduje wszystko lackie, nawet żony i
dzieci I łaszki urodzone. (Zob. T. Szewczenko, Hajdamaki).
Niektóre wsie Ukraińskie przechowywały Polaków a nawet
obszarników, dając im ubranie Chłopskie i biorąc za
członków rodziny. Ale są wsie ukraińskie w których
mieszkał jakiś nauczyciel, z których prawie wszyscy byli katami
Polaków. Są niektórzy i spośród nauczycieli i
księży unickich, co jest bardzo rzadkie, którzy nie tylko do
zbrodni ręki nie przyłożyli, ale ratowali ludność polską i odradzali
oficerom ukraińskim mordować Polaków. Ukraińskość nie jest
narodowością.”
Jak już wspomniano w dn. 17 kwietnia 1920 r. wojska polskie obsadziły
ostatecznie dawną granicę austriacko-rosyjską na rzece Zbrucz. Rząd
ZURL przeniósł się do Wiednia a następnie do Pragi czeskiej. Z
chwilą upadku ZURL nie zakończyły się walki Ukraińców o
niezawisłość Galicji Wschodniej. Prowadzono ją nadal przez różne
ośrodki i różnych ludzi w tym także i działaczy cerkiewnych. Po
1920 r. walka ta przeszła ze sfery bezpośredniej konfrontacji zbrojnej
do akcji dyplomatycznej i propagandowej, co uosabiała
szczególnie Cerkiew Greckokatolicka związana na początku z
ośrodkiem praskim kierowanym przez Ewhena Petruszewicza. Ze względu na
trudne uwarunkowania polityczne, władze polskie zastosowały wobec
księży unickich bardzo umiarkowane formy sankcji karnych za ich
oczywistą działalność antypaństwową i udział w zbrodniach. W drugiej
połowie listopada 1919 r. została utworzona międzyministerialna komisja
dla zbadania spraw związanych z internowaniem i szpiegowaniem
osób, bez względu na narodowość i wyznanie, które
organizowały i występowały czynnie w akcjach przeciw narodowi i państwu
polskiemu wiatach 1918-1919. W miesiąc później, czyli dn. 15
grudnia br. Rada Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej wydała
zarządzenie o zwolnieniu wszystkich osób internowanych i
śledzonych w Małopolsce Wschodniej a zatem także i duchownych
greckokatolickich. Do końca października 1920 r. pozostawało w
aresztach, na podstawie prawomocnych wyroków sądowych, siedmiu
księży unickich tj. Eugeniusz Kaczmarski – proboszcz ze Sławska,
Mikołaj Prytulak – proboszcz z Rakowa, oraz katecheci: Mikołaj
Konrad z Tarnopola, Mikołaj Galant ze Stryja, Mikołaj Chmielewski ze
Złoczowa, Bazyli Dubiecki z Brzeżan i Michał Łada ze Stryja.
Prezydium Namiestnictwa we Lwowie w piśmie do ministra Spraw
Zagranicznych z dn. 18 lutego 1921 r. informowało, że wszyscy
wymienieni wyżej księża greckokatoliccy zostali zwolnieni od odbywania
kary z wyjątkiem księdza M. Konrada, który oczekiwał wyniku
dochodzenia sadowego. W sprawie uwolnienia duchownych unickich od
odpowiedzialności karnej skutecznie interweniował nuncjusz apostolski w
Warszawie, który słusznie uważał, że wynikające z tej sprawy
skargi Ukraińców osłabiają międzynarodowe stanowisko Polski.
Mając głównie na uwadze polską rację stanu a nie kryterium
sprawiedliwości, rząd polski odstąpił od egzekwowania zasądzonych
wyroków sądowych wobec Ukraińców. Od tego czasu w
szkalowaniu Polski przez Ukraińców a głównie przez
hierarchię Kościoła unickiego nie było końca.
Rząd polski i naród jeszcze niejednokrotnie ustępowali ze swego
stanowiska na rzecz Ukraińców, jeśli wymagała tego polska racja
stanu i dobro narodu. Tak było również w głośnej wówczas
sprawie wyrażenia zgody przez rząd polski na powrót A.
Szeptyckiego do kraju po jego dwuletniej nieobecności.
(...)
Duchowieństwo greckokatolickie a państwo polskie w świetle wydarzeń z 1930 r
Przykre doświadczenia polityczne przywódców ukraińskich z
1918 r. stawiających na państwa niemieckie zostały szybko zapomniane.
Dwanaście lat po tamtych wydarzeniach przywódcy ukraińscy
przystąpili znowu do realizacji planów utworzenia niezależnej
Ukrainy z terenów należących do państwa polskiego. Wrogie akcje
Ukraińców przeciw Polsce w 1930 r. wywołała galicyjsko-ukraińska
inteligencja przebywająca wówczas w Wiedniu. Była to zwłaszcza
część ukraińskiej reprezentacji parlamentarnej działającej w
porozumieniu z rządem austriackim oraz za zgodą i poparciem
duchowieństwa greckokatolickiego.
Wiadomo, że na podstawie układów pokojowych po pierwszej wojnie
światowej, całość i bezpieczeństwo narodu ruskiego były najściślej
związane z całością i bezpieczeństwem Państwa Polskiego.
Wbrew powszechnie głoszonym przez Ukraińców opiniom o
dyskryminowaniu ich przez Polskę, zwłaszcza na polu ekonomicznym,
należy stwierdzić, że w okresie dziesięciu lat rządów polskich
zaznaczył się wybitny rozwój ukraińskiego ruchu
spółdzielczego.
Liczba spółdzielni ukraińskich rosła niemal lawinowo. W roku
1913 było 557 spółdzielni, w roku 1925 – 839, w roku
1927-1 509, a w roku 1929-2 393. Spółdzielnie te otrzymywały
znaczne subwencje finansowe od rządu polskiego. W okresie 1929 do 1931
r. Państwowy Bank Rolny udzielił spółdzielniom ukraińskim
kredytów: krótkoterminowych na sumę 1 895 754 zł oraz
długoterminowych na sumę 1 904 182 zł. Szczególną uwagę
zwrócił rząd polski na odbudowę zniszczonych wsi w Małopolsce
Wschodniej. Wydatki inwestycyjne na tych terenach były ogromne. Do
końca 1928 r. odbudowano 125 tys. domów mieszkalnych, oddano pod
uprawę 2 min 800 tys. hektarów ziemi leżącej dotąd odłogiem. W
dziedzinie oświaty nastąpił ogromny wzrost ukraińskich towarzystw i
instytucji kulturalnych. „Proświta”, główne
towarzystwo oświatowe liczyło w 1916 r. 2 955 kół i bibliotek.
Pierwsza wojna zniszczyła prawie całkowicie jej organizację. Jeszcze w
1925 r. „Proświta”, po założeniu licznych nowych
placówek miała zaledwie 1 600 kół i bibliotek. Jednak już
w 1929 r. było ich 3 020. Następujące cyfry obrazują udział ludności
ruskiej w samorządach.
Na terenie Małopolski Wschodniej ogólna liczba mandatów
do rad gminnych wiejskich wynosiła w 1930 r. 87 110, z tej liczby
Ukraińcy otrzymali 59 501 mandatów. W radach miejskich na
ogólną liczbę 5 161 mandatów, Ukraińcy mieli 973 mandaty,
a Żydzi 1 909 mandatów”. Widoczny i nie dający się
zaprzeczyć rozwój myśli państwowej polskiej wśród
społeczeństwa ruskiego w Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu miał swe
źródło w przekonaniu tegoż społeczeństwa, że jedynie w
demokratycznym państwie polskim, które gwarantowało obywatelom
swobodny rozwój kulturalny, językowy, religijny, narodowy i
polityczny należy upatrywać pomyślną przyszłość dla tzw. Zachodnich
ziem ukraińskich. Te przeświadczenia społeczne niepokoiły grupy
polityków z Ukraińskiej Wojskowej Organizacji (UWO) oraz z
Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) zarówno w
kraju jak i zagranicą. Wspomniane ośrodki świadomie dążyły do oderwania
południowo-wschodnich województw od Polski. UWO z centralą w
Berlinie posiadała w kraju liczne, nielegalne ekspozytury. Kierownicy
tej organizacji pozostawali w bliskim kontakcie z niektórymi
wpływowymi politykami niemieckimi.
Z Berlina też głównie przedostawały się do Polski usilne
starania o to, aby w stosunkach narodowościowych w Małopolsce
Wschodniej panował stan ciągłego wrzenia. Przywódcy OUN bowiem
hołdowali zasadzie, że ugoda z Polską, to pogrzeb myśli o wolności i
niepodległości i dlatego wybrali drogę rewolucji. UWO powstała w 1921
r. jako konspiracyjna organizacja rewolucyjna o charakterze wojskowym.
Jej głównym celem było oderwanie od Polski obszarów
południowo-wschodnich czyli województw: lwowskiego,
tarnopolskiego i stanisławowskiego.
W założeniach OUN z 1930 r. w skład państwa ukra-ińskiego czyli tzw.
„Wielkiej Ukrainy miały wchodzić ostatecznie tereny: Małopolska
Wschodnia, Ruś Czerwona, Białoruś, Wołyń, Chełmszczyzna, część
Podlasia, ponadto Ukraina sowiecka z Krymem, część Besarabii, Bukowiny
i Podkarpacia. Zachodnią granicę Wielkiej Ukrainy miały wyznaczać
miasta: Szczebrzeszyn, Biłgoraj, Tarnogród, Leżajsk, Łańcut,
Gorlice oraz Nowy Targ.
Przez kilka lat istnienia UWO było organizacją polityczną, niezależną,
nie reprezentującą żadnej skonkretyzowanej myśli politycznej: nie miała
również poparcia którejkolwiek z ukraińskich partii
politycznych. Aby uzyskać takie ideologiczne poparcie dla UWO, a
jednocześnie przewidując, że w samym kraju nie będzie to możliwe,
postanowiono utworzyć na emigracji grupę polityczną, której
program stanowiłby zarazem podstawę dla działalności UWO. Tak doszło do
zorganizowania Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) z
centrum w Pradze. OUN, która przyjęła program faszystowski stała
się odpowiednikiem politycznym i stanowiła poniekąd bazę ideologiczną
dla UWO.
Te dwie organizacje inicjowały szeroko zakrojoną i niezwykle nasiloną
akcję sabotażową w Małopolsce Wschodniej w drugiej połowie 1930 r.
Akcja ta miała za cel nagłaśnianie tzw. „kwestii
ukraińskiej” w Polsce i na terenie międzynarodowym i hamowanie
wzrastających w ukraińskim społeczeństwie nastrojów ugodowych w
stosunku do Polski. Usiłowano również podnosić w społeczeństwie
ukraińskim autorytet UWO i OUN, przez wykazanie żywotności i aktywności
tych organizacji, a także starano się obudzić wśród lojalnej
ludności ruskiej przekonania o słabości władz polskich. Akcje
sabotażowe służyły również kierownictwu UWO do okazania się
wobec emigracji ukraińskiej w Ameryce Północnej, skąd
organizacja czerpała znaczne środki materialne. Sprawy wewnętrzne
Polski nabierały w ten sposób wielkiego rozgłosu za granicą.
Zresztą działalność sabotażowa była kierowana z zagranicy
nieprzypadkowo, gdyż zbiegała się ona z rewizjonistyczną i antypolską
akcją państwa niemieckiego. Propaganda niemiecka, która chciała
kompromitować Polską w oczach zagranicy znalazła sojusznika popieranego
finansowo w ukraińskich irredentystach.
Z drugiej strony nie bez znaczenia był fakt, że propaganda
komunistyczna, dla której Polska stanowiła zaporę do
rewolucjonizowania Europy, starała się odwrócić uwagę świata od
położenia ludności ukraińskiej na terenie sowieckiej Ukrainy, gdzie
ruch narodowy tłumiono przy pomocy krwawego terroru. Nic dziwnego, że
za pośrednictwem doskonale zorganizowanego aparatu propagandowego
niemiecko-sowieckiego irredentyści ukraińscy potrafili wprowadzić w
błąd znaczną część opinii publicznej Europy i świata. Na związki akcji
terrorystycznej w Małopolsce z Sowietami wskazywał wyraźnie prezes
rządu emigracyjnego ZURL – Andrzej Lewicki twierdząc, że akcję
dywersyjną w Małopolsce inspirowały Sowiety. Pisał on: „Aby
odwrócić uwagę rozjątrzonych umysłów na Ukrainie
sowieckiej od rozpaczliwej sytuacji wewnątrz kraju, rząd sowiecki
ucieka się do wypróbowanego sposobi wywoływania zamętu
wśród ludności ukraińskiej w państwach sąsiednich a przede
wszystkim w Polsce” .
Władze polskie były dobrze zorientowane,! że Małopolska Wschodnia stała
się podatnym terenem, na którym Sowiety i Niemcy starali się
podniecać antagonizmy narodowościowe i utrudniał konsolidację
narodowości polskiej. Elementy ukraińskie zaś niezadowolone z nowego
układu stosunków powojennych znalazły przyjazne schronienie w
państwach ościennych i przy ich poparciu utworzyły ośrodki organizacji
rewolucyjnych.
Z licznych dochodzeń sądowych w sprawie sabotaży w Małopolsi e
Wschodniej wynika, że akcja ta nosiła charakter zorganizowanego
wystąpienia UWO. Jej celem było m.in. podtrzymywanie wrogości
wśród ludności ukraińskiej do państwa i narodu polskiego,
wreszcie przez, wywoływanie niepokoju i anarchii pogłębianie
przekonania polityków w świecie o niepewności granic państwa
polskiego oraz braku jego wewnętrznej konsolidacji, wreszcie
zamanifestowanie przeciwpolskich nastrojów ludności ukraińskiej.
Działalność sabotażowa UWO rozpoczęła się od oderwania napadów
na majątki znanych i zasłużonych polskich urzędników wojskowych
i cywilnych jak generałów, byłych wojewodów i
ministrów Akcja ta w szybkim czasie rozszerzyła się na
wszystkich ziemian | na kolonistów oraz częściowo i na obiekty
państwowe. We wspomnianym wyżej artykule wyjaśniono przyczyny dla
których w pierwszym rzędzie i niszczono majątki ziemian i
polskich kolonistów.
„ ..Kolonizacja na ziem przez
polskich zajdów podtrzymywana przez państwo polskie przedstawia
dla nas największe niebezpieczeństwo i dlatego trzeba odstraszyć
kolonistów polskich od osiedlania się na ziemiach ukraińskich a
po drugie, że przy akcji masowej jest to najlepszy sposób
psychicznego oddziaływania na masy ukraińskiej ludności włościańskiej.
Pożary, które naocznie widziane są przez kilka lub kilkanaście
wsi, pożogi majątku bezpośrednich wrogów naszego włościaństwa,
którzy zabierają, mu ziemię, więcej przekonują chłopa i mają na
niego większy wpływ aniżeli np. autentyczne organa władzy państwowej na
nieznanych im ludzi /”Ukraina” – Chicago 17.10.1930 /
Potwierdzeniem wywodów chicagowskiej „Ukrainy” był
fakt, że na 191 aktów sabotażowych, państwo bezpośrednio
ucierpiało tylko w 19 wypadkach a w pozostałych 172 zniszczono dobytek
ludności polskiej . W nielicznych tylko wypadkach akcja podpalaczy była
skierowane przeciwko Żydom prowadzącym interesy handlowe. Celem tych
działań było sterroryzowanie handlarzy żydowskich i usunięcie ich ze
wsi, aby uwolnić interesy miejscowych kooperatyw od niepożądanej
konkurencji. Nie ulega wątpliwości, że w niektórych przypadkach
do podpalających przyłączyły się elementy komunistyczne, co świadczy o
tym, że Sowiety usiłowały wykorzystać wypadki zaistniałe w Małopolsce
Wschodniej.
Największe nasilenie działań sabotażowych miało miejsce we wrześniu. Po
zarządzeniu akcji pacyfikacyjnej liczba dokonywanych aktów
sabotażowych spadła w październiku ze 101 do 22, a w listopadzie
obniżyła się do 8 wypadków. Akcja sabotażowa objęła tylko
niektóre powiaty. Najwięcej wypadków było w tych
powiatach, w których istniały gimnazja ukraińskie, bądź też
działały ukraińskie organizacje sportowe i kulturalne jak: Sokiły,
Płasty Łuhy i Proswity. W województwie lwowskim sabotaże objęły
10 spośród 27 powiatów. Były to: Bóbrka,
Drohobych, Gródek Jagielloński, Jaworów, Lwów,
Przemyśl, Rawa Ruska, Sokal, Stary Sambor, Żółkiew. Techniczna
strona akcji sabotażowej w województwie lwowskim była raczej
schematyczna. Poza napadem na ambulans pocztowy pod Bobrówką,
kilku uszkodzeniami majątku PKP oraz podpaleniami i zamachami na
majątek polskich towarzystw sportowych, działania sabotażowe we
wszystkich następnych 57 wypadkach ograniczały się do niszczenia
zebranych płodów rolnych oraz budynków gospodarczych
większych właścicieli ziemskich i rolników narodowości polskiej.
Do podpaleń używano często mieszaniny chloru i miałkiego cukru w
połączeniu z kwasem siarkowym. Sprawcami pożarów byli przede
wszystkim wychowankowie gimnazjów ruskich. W miarę mnożenia się
wypadków sabotażowych wzrastała zuchwałość zamachowców.
Uzbrojeni w broń palną ostrzeliwali, w kilku wypadkach, warty polskie,
które pilnowały dobytku. W województwie stanisławowskim
na 15 istniejących powiatów, sabotażu dokonano w 8 powiatach. Z
ogólnej liczby 34 wypadków sabotażowych 5 było
skierowanych przeciwko majątkowi państwowemu, reszta zaś przeciwko
mieniu prywatnemu. Większa liczba zamachów była dokonana w
miejscowościach w których istniały ekspozytury UWO lub
ukraińskie szkoły jak np. „Ridna Szkoła”
W województwie tarnopolskim dokonano sabotaży w 13 powiatach na
17 istniejących. W czterech wypadkach dotyczyły one majątku państwowego
a w 86 majątku prywatnego, własności Polaków lub
starorusinów.
Nasilenie wypadków sabotażowych oddziaływało deprymująco na
społeczeństwo polskie i wywoływało zrozumiały odruch w postaci licznych
wieców protestacyjnych i działalności komitetów
samoobrony. Pojawiły się również wezwania do odwetu.
Inteligencja ukraińska zajęła wobec akcji sabotażowych stanowisko
życzliwej neutralności, młodzież zdradzała sympatie dla
sabotażystów, chłopi ukraińscy na ogół nie brali udziału
w akcjach sabotażowych ale zaczęli lekceważyć zarządzenia władz
polskich. Prasa ukraińska nie zajęła w tej sprawie jasnego stanowiska.
Kierownicze koła ukraińskiego życia politycznego i społecznego
zachowywały się biernie. Prasa ukraińska milczała.
Kiedy rząd polski przystąpił z końcem sierpnia 1930 r. do likwidacji
UWO i zajął energiczne stanowisko wobec sabotażystów,
wówczas pojawił się pierwszy artykuł w czasopiśmie
„Diło” z dn. 11 września 1930 r. W artykule uznawano
wprawdzie akcję sabotażową za niecelową a nawet szkodliwą dla
interesów ukraińskich, pisano m.in. „Każdy czyn,
który jest dokonany nie z osobistych motywów, bez żadnych
osobistych materialnych korzyści a przeciwnie z narażeniem swego życia
i bezpieczeństwa i z wiarą, że przyniesie on korzyści wielkiej sprawie,
jaką w danym wypadku ma być idea narodowa, każdy taki czyn, jest czynem
ideowym. Tak mówi definicja tego pojęcia. I dlatego my nie
możemy w żaden sposób pogodzić się ze stanowiskiem tych polskich
czynników, które już z góry każdy gwałtowny czyn
UWO, bądź też młodych jednostek, które wprawdzie do UWO nie
należą, ale przejęły się hasłami rewolucyjnymi i na oślep rzucają się,
by zapał ten przejawić w jakichś czynach. Nie możemy pogodzić się, aby
z góry taki czyn określać jako bandytyzm a ich wykonawców
kamienować jako bandytów. Nie możemy w żaden sposób nie
dopatrzyć się momentu ideowości” .
Ukraińcy twierdzili, że artykuł ten rozpoczął planową kampanię prasową
przeciwko sabotażystom. Również zagranica zaczęła reagować na
akcję sabotażowe Ukraińców. Uporczywie szerzono pogłoski o
zbliżaniu się powstania ukraińskiego. Społeczeństwo polskie nie widząc
początkowo odpowiedniej reakcji ze strony rządu polskiego, posądzało
władze o brak zainteresowania a nawet o słabość. Prasa ukraińska
ograniczała się jedynie do roli rejestratora wypadków, co miało
na celu jeszcze bardziej pobudzić aktywność elementów
zgrupowanych w UWO. Władze polskie daremnie oczekiwały potępienia akcji
przez oficjalne czynniki życia politycznego i społecznego
Ukraińców. Według opinii MSZ akcja pacyfikacyjna przeprowadzona
przez rząd przy pomocy policji i wojska podjęta została dopiero
wówczas, gdy władze przekonały się, że polityczne siły
ukraińskie nie przeciwstawiają się działalności UWO.
Ludność ruska przyjęła akcję pacyfikacyjna ze zrozumieniem i
odseparowała się zdecydowanie od działalności UWO, niejednokrotnie
współdziałając z władzami przy wykrywaniu winnych.
Przywódcy ukraińscy z Małopolski oświadczyli, że nie mają nic
wspólnego z akcją terrorystyczną i potępiają ją. Władze polskie
uznały te oświadczenia Ukraińców za nieszczere i wykrętne.
Wśród terroryzowanego społeczeństwa polskiego nasilały się hasła
odwetowe. Dalsze wyczekiwanie mogło doprowadzić do pogorszenia
sytuacji. Rząd polski zastosował więc akcję represyjną i pacyfikacyjna
wobec części ludności ukraińskiej. Od strony technicznej
przeprowadzenie akcji represyjnej miało następujący przebieg: oddział
wojskowy po przybyciu do wskazanej miejscowości otaczał wieś
posterunkami, blokował dostęp i wyjście, wzywał wójta i radę
gminną, wyjaśniał cel przybycia, żądał wydania broni, materiałów
wybuchowych i łatwopalnych oraz wskazania osób podejrzanych o
udział w akcjach antypolskich. Wszyscy mieszkańcy musieli pozostać w
swoich zagrodach. Przeprowadzano dokładnie rewizje. Przeszukiwano domy,
obory, stajnie, stodoły, piwnice, stogi, przerzucano również
zmagazynowane zbiory. Gdy właściciele nie chcieli wydać kluczy lub
ukrywali się, aby utrudnić rewizję, dokonywano włamań. Rewizje ujawniły
dużą ilość broni oraz sprzętu wojskowego, materiałów
łatwopalnych oraz innych materiałów służących do podpaleń.
W akcji pacyfikacyjnej brało udział 17 oddziałów policji, z
których każdy liczył po 60 policjantów. W
niektórych powiatach przy pacyfikacji posługiwano się
również oddziałami wojskowymi. Akcja trwała od 20 do 29 września
1930 r. Ogółem od lipca do grudnia 1930 przeprowadzono 5 145
rewizji i aresztowano 1 739 osób, z czego 596 zwolniono podczas
śledztwa, zaś sprawy 1 143 osób oddano sądom. Wśród
aresztowanych było: 360 uczniów gimnazjalnych, 220
studentów, 45 robotników, 510 rolników, 120
rzemieślników, 90 urzędników, 20 nauczycieli, 13 księży,
361 innych, razem 1 739 osób.
Podczas rewizji przeprowadzonych w czasie trwania akcji pacyfikacyjnej
znaleziono: 1 287 karabinów wojskowych, 292 strzelby, 566
rewolwerów, 398 bagnetów, 31 granatów ręcznych,
99,80 kg prochu strzelniczego i dynamitu, 137 metrów lontu.
Wiele materiałów znaleziono w instytucjach np. w
spółdzielni „Nadija” w Brzeżanach, w Mleczarni
Spółdzielczej w Jurowie pow. Rohatyn, w Kooperatywie w
Zagwoździu i innych . Podczas przeprowadzonych rewizji w mieszkaniach
księży znajdowano nie tylko nielegalną literaturę UWO i inne
antypolskie wydawnictwa ale i broń oraz materiały wybuchowe. Dokonano
wówczas wielu aresztowań, a wykaz aresztowanych zamieszczamy w
aneksie.
W wyniku interwencji Watykanu do dnia 22 listopada 1930 r. zwolniono
ponad połowę aresztowanych księży unickich. Masowy udział w akcjach
sabotażowych wzięła młodzież szkolna i akademicka. Aktywnością
wyróżniały się zwłaszcza gimnazja ukraińskie w Tarnopolu i
prywatne gimnazjum „Ridna Szkoła” w Rahotyniu. Obie szkoły
zostały zamknięte.
Reakcja społeczeństwa ruskiego na działalność terrorystyczną
Ukraińców była niejednolita. Postawy ludności wobec wydarzeń
można podzielić na trzy kategorie: potępienie terroryzmu i żądanie
ukarania winnych, pozorna obojętność, w istocie pochwalanie i
popieranie działań terrorystycznych, wreszcie całkowite solidaryzowanie
się z terrorystami i agresywna propaganda antypolska w kraju i
zagranicą.
Do pierwszej j grupy zaliczyć należy większą część społeczeństwa
ruskiego, mieszkańców miast i wsi, którzy uznali
działalność terrorystyczną przeciwko Polsce za bezprawną, za zbrodnię
pospolitą zasługującą na surowy wymiar kary.
I tak np. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w piśmie z dn. 24 listopada
1930 r. informowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP, że ludność
wielu gmin Małopolski Wschodniej nie tylko dziękowała rządowi polskiemu
za pacyfikację ale także wyrażała całkowitą lojalność wobec władz i
deklarowała bezinteresowną pomoc w odbudowie zniszczonych
obiektów rządowych oraz ścigania głównych sprawców
terroryzmu.
We wspomnianym wyżej piśmie jest mowa o tym, że kilkadziesiąt gmin
województwa tarnopolskiego „wyraża protest przeciwko
narzucaniu Rusinom nazwy „Ukrainiec” oraz potępia
sabotażystów ukraińskich za ich czyny wywrotowe”. W
szeregu deklaracji wyrażało żądanie zastosowania wobec
sabotażystów sądów doraźnych i skazania winnych na karę
śmierci. W wielu deklaracjach dziękowano władzom polskim za
przeprowadzoną pacyfikację i wyrażano obietnicę wyłapywania i
odstawiania do najbliższych posterunków policji wszystkich
osób „włóczących się po wsiach bez określonego
celu”.
Deklarację tej treści nadesłano ze 111 gmin województwa
tarnopolskiego a między innymi z gmin: Myszkowice z 240 podpisami,
Iwaczów Górny – 46 podpisów, Dyczków
– 44, Wola Mazowiecka – 207, Dołżanka – 26,
Konopkówka – 122, Chodaczków Mały _ 28, Łuka Wielka
– 170, Smykowce – 28, Pleskowce – 84, Łuczki –
77, Grabowiec – 29 (samorzutnie rozwiązano tam miejscową
„Proswitę”, „Łuh” i spółdzielnię),
Kipaczka – 21 podpisów, Proniatyń – 96, Krzywki -57,
Nastasów – 13, Ładaczyn – 178, Zarudzie – 52,
Dobowce – 300, Budowiec – 115, Ludwikówka –
100, Stechnikowce – 179, Czartoria – 106, Zborów
– 130, Białkowce – 90, Kociubińczyki – 80,
Samołuskowce – 60 podpisów.
Bardzo wiele gmin zobowiązało się ponadto odbudować zniszczone krzyże,
kaplice, tablice pamiątkowe, jako emblematy religii katolickiej
wspólnej dla Polaków i Rusinów. Wreszcie na
ogólnych zebraniach ludności w kilkudziesięciu wsiach powzięto
uchwałę, by zwrócić się do miejscowych władz administracyjnych z
prośbą o rozwiązanie lokalnych stowarzyszeń jak np. Łuh, Proswita,
Ridna Szkoła oraz niektórych spółdzielni jako
ośrodków działań antypolskich.
Mieszkańcy gminy Słoboda Złota większością głosów podjęli
decyzję o rozwiązaniu miejscowej Proswity, Łuhu i Koła Towarzystwa
Ochrony Dzieci i Opieki nad Młodzieżą. W Zbarażu podziękowanie za
przeprowadzenie pacyfikacji podpisali przedstawiciele Rady Miejskiej,
Greckokatolicki Urząd Parafialny, „Ukraińska Besida”,
kooperatywy: „Syła”, „Premysłowiec”,
„Narodna Tarhowla”, czytelnia „Proswita”,
Powiatowy Sojuz Kooperatyw, Ukraiński Bank, Ukraiński Dom – filia
Proswity, Ridna Szkoła oraz Powiatowy Zarząd UNDO i USRP.
Zarząd gminy Bazarzyńca podarował miejscowemu Towarzystwu Szkoły
Ludowej grunt pod budowę Polskiego Domu Ludowego. Brak odpowiedniej
dokumentacji uniemożliwiała poznanie stosunku ludności ruskiej do
terroryzmu ukraińskiego i pacyfikacji w pozostałych dwóch
województwach tj. lwowskim i stanisławowskim. Można domniemywać,
że postawa ludności ruskiej była tam podobna do tej jaką, w oparciu o
źródła, stwierdziliśmy w województwie tarnopolskim.
Część społeczeństwa ruskiego, głównie duchowieństwo,
inteligencja i chłopi przyjęła wobec terroryzmu ukraińskiego i akcji
pacyfikacyjnej postawę pozornie obojętną, wyczekującą. W ukazujących
się od sierpnia do października 1930 r. ukraińskich czasopismach nie
pojawiła się jakakolwiek wzmianka o zaburzeniach w Małopolsce
Wschodniej. Pierwszy artykuł usprawiedliwiający terrorystów
ukazał się dopiero po akcji pacyfikacyjnej. Autor artykułu twierdził,
że walka prowadzona w imię słusznej sprawy jest usprawiedliwiona,
niezależnie od stosowanych metod działania, zgodnie z zasadą, że cel
uświęca środki. Faktycznie zaś zwolennicy tej postawy nie tylko nie
utrudniali terrorystom działań ale je pochwalali i popierali.
Trzecią grupę stanowili przywódcy ukraińscy organizatorzy akcji
terrorystycznych w Małopolsce Wschodniej, rekrutujący się
głównie z Ukraińskiej Organizacji Wojskowej oraz z Ukraińskiej
Organizacji Nacjonalistów. Uważali się sami za
reprezentantów Rusinów walczących o ich niepodległość, aż
do oderwania Małopolski Wschodniej od Polski. Arogancja i agresywność
przywódców ukraińskich z OUN i UWO wynikały nie tylko z
ideologii ich organizacji, która zakładała, że jakakolwiek ugoda
z Polską „to pogrzeb myśli o wolności i niepodległości
Ukrainy”, i dlatego wybrali drogę terroru, ale także z
przeświadczenia, że mają potężnych sprzymierzeńców zwłaszcza
Niemcy i Rosję . Wiadomo, że partia Hitlera utrzymywała ścisły kontakt
z Jarym i innymi przywódcami ukraińskimi jeszcze w okresie
przygotowawczym do akcji sabotażowej. Partia Hitlera interesowała się
przede wszystkim grupami zorganizowanymi na wzór wojskowy. Z
polecenia Hitlera rozmowy z wielkimi OUN prowadził Rosenberg, zwolennik
utworzenia federacji Litwy, Białorusi i Ukrainy, które zdaniem
Rosenberga były podatne na nastroje i działania antypolskie.
W dniu 16 września 1931 r. MSW ogłosiło dokumenty stwierdzające
jednoznacznie, że UWO było finansowane przez rząd niemiecki . Z
inicjatywy „Prowidu” i za poparciem Niemiec odbyła się w
Berlinie w dniach 10 i 11 czerwca 1932 r. decydująca narada
„Prowidu” na temat taktyki OUN w aktualnej sytuacji w
Małopolsce Wschodniej. Uznano, że „wznowienie terroru jest
konieczne, gdyż przerwa powoduje demoralizację wśród
członków krajowej organizacji OUN, którzy zarzucają
zagranicznemu OUN oportunizm polityczny”
Wznowione w 1931 r. akcje terrorystyczne Ukraińców w Małopolsce
Wschodniej, zamordowanie posła Hołówko w dn. 28 września 1931
r., napad Ukraińców na wóz pocztowy pod Birczą w dn. 31
sierpnia 1931 r. oraz na wóz pocztowy pod Peczyniżynem, zyskały
niejako aprobatę wymienionego wyżej zjazdu OUN. Jednocześnie z
prowadzeniem dalszej akcji terrorystycznej rozwijano szeroką akcję
propagandową na terenie międzynarodowym, której celem było
„wykorzystanie zdezorientowanej opinii zagranicy dla sprawy
ukraińskiej oraz opanowanie emigracji ukraińskiej zarówno w
Europie, jak i w Ameryce” .
Na obu terenach odnieśli Ukraińcy pewne sukcesy. Wydali w tym celu
wiele broszur, m. in. Na wiecznu hańbu Polszczi, o „polskim
terrorze podczas pacyfikacji w Galicji Wschodniej”. Książka
spowodowała faktycznie nasilenie pytań i uwag w prasie zagranicznej na
temat sprawy ukraińskiej. Notatki prasowe najczęściej inspirowali
przedstawiciele OUN. Na przykład w prasie kanadyjskiej i Stanów
Zjednoczonych ukazało się w 1931 r. aż 160 notatek prasowych, w
czeskiej 80, w niemieckiej ponad 400, we francuskiej i szwajcarskiej
około 20, we włoskiej 20. Ponadto w obu Amerykach urządzono ponad 227
wieców protestacyjnych, wygłoszono kilka przemówień przez
radio. Emigracja ukraińska przekazała wiele depesz i memoriałów,
m. in. do papieża, premiera Anglii i innych „żądających
zaprzestania polskich znęcań nad narodem ukraińskim i wysłania
międzynarodowej komisji do rozpatrzenia przyczyn terroru w
Galicji” .
W Europie najbardziej czynnymi były Organizacje Ukraińskich
Nacjonalistów w Czechosłowacji, w Belgii, Szwajcarii oraz na
terenie Litwy, Austrii, Francji i Anglii. Charakterystyczne były
memoriały OUN wysłane do 27 ministerstw spraw zagranicznych. Wyrażały
one „zastrzeżenia co do znaczenia międzynarodowych aktów,
jakie dotyczą Ukrainy, oraz jakie przeprowadzano bez zgody i wbrew woli
ukraińskiego narodu i domagają się: zwołania międzynarodowej komisji
dla rozpatrzenia polskich zezwierzęceń, dania odszkodowania ukraińskiej
ludności za zadanie jej szkody i przeprowadzenie zasadniczej zmiany
statutu politycznego „Zachodniej Ukrainy”. W dalszej części
memoriału wskazywano, że
„Jedynym rozwiązaniem
zagadnienia wschodnioeuropejskiego jest stworzenie silnego państwa
ukraińskiego, o które walczy naród ukraiński oraz, że
Polska utrudniając walkę narodowi ukraińskiemu o niezależność, tym
samym stoi na przeszkodzie usunięcia bolszewickiej władzy na wschodzie
Europy.”
Na szczególniejszą uwagę zasługuje także odezwa UWO adresowana
„do całego kulturalnego świata” w językach: angielskim,
francuskim i niemieckim. Zawarto w niej m. in. stwierdzenie, że
„Ziemie Zachodnie Ukrainy
dostały się pod władze polską wbrew narodowi ukraińskiemu, że wielkie
mocarstwa, które oddały ziemie ukraińskie Polsce, ponoszą
odpowiedzialność za groźną sytuację wytworzoną przez Polskę na tych
terenach, i że rozwiązanie zagadnienia wschodnioeuropejskiego bez
uwzględnienia narodowych zmagań Ukraińców spotka zawsze czynny
sprzeciw narodu ukraińskiego, a zwłaszcza aktywistów
ukraińskich, którzy walczyć będą do ostatniej kropli krwi o
niepodległość i zjednoczenie Ukrainy”.
Po w 1930 r. działalność Ukraińców szła w dwóch
kierunkach. Ukraińcy mieszkający w obrębie państwa polskiego nie
poruszali kwestii granic, żądając jedynie, aby Polska przestrzegała
traktatów o mniejszości narodowej. Za granicą zaś głoszono, że
ziemie ukraińskie zostały przyłączone do Polski wbrew woli ludności
ukraińskiej i, że państwa, które zgodziły się na ten akt są
odpowiedzialne za losy ludności ukraińskiej, powinny zatem wystąpić w
jej obronie przed „barbarzyństwem” rządu polskiego. Dla
koordynowania akcji zagranicznej ustanowiono szereg komitetów
protestacyjnych z centralnym komitetem protestacyjnym na czele, oraz
zorganizowano cztery agencje prasowe: w Pradze, Brukseli, Genewie i
Londynie, których zadaniem było wydawanie codziennych
biuletynów w różnych językach. Oprócz tego wydano
wiele książek i pism szkalujących Polskę” .
Czynniejsze i głębsze zainteresowanie sprawami ukraińskimi ujawniły
tylko nieliczne koła polityczne w świecie. Na uwagę zasługuje petycja
62 posłów angielskich wniesiona do sekretariatu Ligi
Narodów w sprawie prześladowania Ukraińców w Polsce oraz
podróż kilku dziennikarzy do Małopolski Wschodniej. Natomiast
znaczne zainteresowanie wywołała sprawa sabotaży i akcja pacyfikacyjna
w Galicji.
Antypolska działalność propagandowa episkopatu ruskiego wobec Stolicy
Apostolskiej miała na celu osłabienie więzi Polski z Watykanem i
podważenie wiarygodności działań i intencji rządu polskiego wobec
papieża. Nasilenie akcji propagandowej przypadło głównie na
okres od końca października 1930 do końca 1931 r. Pod koniec
października 1930 r. A. Szeptycki wysłał do Rzymu delegację,
której celem było przedstawienie papieżowi rzekomych
dowodów świadczących o gwałcie i terrorze władz polskich wobec
Ukraińców podczas akcji pacyfikacyjnej.
W memoriale podano m.in., że w czasie pacyfikacji było tysiące zabitych
i rannych a wśród nich wielu duchownych unickich oraz kobiet i
dzieci. Na dowód tego dołączono zdjęcia osób rzekomo
pokaleczonych przez policję i wojsko polskie, np. połamane kończyny,
kaleczone części ciała, pogniecione czaszki itd. W telegramie z dn. 3
listopada 1930 r. ambasador polski przy Watykanie Władysław Skrzyński
informował MSZ, że „W Watykanie panuje konsternacja wywołana
materiałami przysłanymi ostatnio z Małopolski przez episkopat ruski o
rzekomych okrucieństwach polskich”. Jednocześnie istniały silne
naciski na Watykan ze strony emigracji ukraińskiej, zwłaszcza
amerykańskiej i niemieckiej, poprzez wysyłanie licznych
telegramów protestacyjnych związanych z krzywdami doznawanymi
przez spokojną ludność ukraińską ze strony Polski”. W tej
sytuacji polski Charge d’Affaires przy Watykanie Stanisławowi
Janikowski wyraził w imieniu rządu „pretensje do Watykanu za
stanowisko episkopatu ruskiego.
Rozesłanie przez episkopat ruski wiadomości o rzekomym katowaniu
(fotografie dziur wybitych w ciałach itd.) i niszczeniu mienia
Rusinów obudziło antypolskie intrygi i naleganie o wystąpienie w
obronie „bezbronnych” od nikogo, oprócz Ojca
Świętego nie spodziewających się ratunku prześladowanych
unitów” . Przedstawiciel Watykanu oświadczył ambasadorowi
polskiemu, że „gdyby choć połowa była prawdą, to byłaby to rzecz
straszna, a przecież nie można przypuszczać, by biskupi kłamali. Dalsze
wyjaśnienia rządu polskiego w tej sprawie wykazały bezpodstawność
oskarżeń episkopatu ukraińskiego. Ministerstwo Spraw Zagranicznych
Polski stwierdzało: „Nie ulega wątpliwości, iż przy tego rodzaju
akcji organów policji i wojska, mogły się zdarzyć wypadki
niewłaściwych wystąpień. Nie mniej jednak całokształt akcji
przeprowadzony został w sposób nie budzący żadnych
zastrzeżeń”. Ambasador Polski przy Watykanie pisał, że
„obecny atak propagandowy na Polskę jest zrozumiały, gdyż wszyscy
nasi nieprzyjaciele wiedzą, iż teraz idzie się w Polsce ku trwałej
stabilizacji i zasilaniu autorytetu, co odbiera różne nadzieje i
budzi zrozumiałą irytację, że z tego punktu widzenia trzebaby na to
patrzeć … Polska zapamięta, kto dał się zbałamucić a kto
potrafił zrozumieć właściwe znacznie tej kampanii”‘ .
Stanowisko Watykanu przez cały czas trwania kampanii propagandowej
Ukraińców było bardzo powściągliwe. Oficjalnie Watykan nie wziął
udziału w tej kampanii. W jego organie prasowym
„L’Osserwatore Romano” nie ukazał się też ani jeden
artykuł o akcji pacyfikacyjnej, ponieważ papież postanowił sprawdzić
prawdziwość danych ukraińskich. Ostatecznie episkopat ruski został w
opinii Watykanu skompromitowany.
Działacze ukraińscy wnieśli też sprawę akcji pacyfikacyjnej pod obrady
Ligi Narodów, gdzie również nie uzyskali spodziewanego
poparcia. W obronie Polski wystąpił przedstawiciel Japonii dr Sato,
który w obszernym raporcie przedstawił prawdę dotyczącą akcji
pacyfikacyjnej w Małopolsce Wschodniej. Sprawozdawca dr Sato przychylił
się całkowicie do stanowiska władz polskich i zaproponował Radzie Ligi
Narodów, aby potwierdziła tezę rządu polskiego co do
niebezpieczeństwa, jakie mogłoby wyniknąć z faktu, gdyby Liga
Narodów dopuściła się tego, aby stosowany przez nią system
obrony mniejszości narodowych miał być nadużywany dla celów
propagandowych przeciw jakiemuś państwu, i to za pomocą tendencyjnych i
zmyślonych twierdzeń.
Sprawozdawca twierdził, że przedstawione przez Ukraińców
dokumenty były tendencyjne i nie opisywały stanu faktycznego.
„Jesteśmy przekonani – mówił ambasador Sato –
że nie ma w Europie państwa, któreby tolerować mogło szerzenie
się w swoich granicach masowych przestępstw, noszących cechy zbrodni
pospolitej” .
Ukraińcy nie chcieli ugody z Polską. Eugeniusz Onacki podczas odczytu
wygłoszonego w Londynie oświadczył, że sprawa ukraińska w Małopolsce
Wschodniej nie może być załatwiona drogą pokojową. Jego zdaniem UWO nie
złoży broni, aż do wyparcia „okupacji polskiej” z ziemi
ukraińskiej. W czasopiśmie ukraińskim pt. „Rozbudowa Nacji”
apelowano do ludności ukraińskiej o gotowość do wojny z Polską, ponieważ
„Zbliża się nowa wojna, do
której winniśmy się przygotować. Z chwilą kiedy dzień ten
nadejdzie, będziemy bez litości. Zobaczymy powstających
Żeleźniaków i Gontę (przywódców band ukraińskich
znanych z okrucieństw: przypis autora), i nikt nie znajdzie litości a
poeta będzie mógł zaśpiewać „ojciec zamordował własnego
syna”. Nie będziemy badali kto bez winy, tak jak bolszewicy,
będziemy najpierw rozstrzeliwali a potem dopiero sądzili i
przeprowadzali śledztwo” .
Wiadomo, że podczas drugiej wojny światowej Ukraińcy postępowali wobec Polaków tak jak im zasugerował E. Onacki.
Opracowanie strony:
© P.Jaroszczak - Przemyśl 2012