STRONA GŁÓWNA

Problem Rusi 

we wczesnym okresie dziejów Polski

 

Niniejszy tekst opiera się  na wybranych fragmentach pracy prof. Henryka Paszkiewicza  pt. "Początki Rusi"

Jak wynika z położenia geograficznego wśród zachodnich sąsiadów Rusi na plan pierwszy wysuwa się Polska. Jak daleko na wschodzie sięgało osadnictwo polskie w pierwszym okresie swej historii?  Można wskazać na  bardzo stare związki z Polską ziem znad Bugu i górnego Dniestru. Świadczyć o tym może sama nazwa Lachów-Lędzan, oznaczająca Polaków, która tak mocno utrwaliła się wśród sąsiadów ludności Nadbuża i Naddniestrza, tj. Polan i Węgrów oraz bardzo liczne w tym rejonie zachodniosłowiańskie (prapolskie) nazwy miejscowe.  Ten wczesny związek znajduje też potwierdzenie w źródłach.  Cesarz bizantyjski Konstantyn Porfirogeneta (połowa X wieku) stwierdza, że Lenzaninowie (Lachowie)  ścinają i sporządzają swe czółna porą zimową , a następnie , gdy lody topnieją, spuszczają je do rzeki Dniepru , a następnie "tąż rzeką jadą do Kijowa i sprzedają je Rusom". Z powyższego opisu wynika, że wspomniani tu Lędzanie (Lachowie) musieli mieszkać między innymi nad rzekami będącymi dopływami Dniepru np. Turia, Styr, Horyń.  Potwierdza to kronikarz "Nestor"  wymieniając Lachów jako najbliższych chrześcijańskich sąsiadów kijowskich Polan. Co warto podkreślić używa on  tego terminu wyłącznie w znaczeniu ponadplemiennym,  rozumiejąc "Lachów" jako nazwę państwa, które ma określone terytorium, a oprócz tego  nadaje "Lachom" treść etniczną.  Pod rokiem 981  "Nestor" opowiada   o wyprawie Włodzimierza Wielkiego na Lachów, zakończonej zdobyciem  Przemyśla, Czerwienia i innych grodów.

"W roku 981 poszedł Włodzimierz ku Lachom i zajął grody ich, Przemyśl, Czerwień i inne grody, które są i do dziś dnia pod Rusią."

Na końcu tej zapiski autor dodaje  "które są i do dziś dnia pod Rusią" , a więc automatycznie przeciwstawia te  tereny "Rusi" i podkreśla, że "Rusią" one nie były.  Kronikarz wyraźnie stwierdza, że związek tych ziem z "Rusią" nastąpił jedynie wskutek dokonanego przez Włodzimierza podboju. Władca ten walczył z Lachami i "zajął ich grody". Grody te i cały teren zamieszkiwali Lachowie, dlatego kronikarz nie stwierdza, że te ziemie "były pod Lachami" , podczas gdy ich późniejszy status jest określony: "które są pod Rusią." Warto jeszcze zauważyć, że gdy w 1031 roku synowie Włodzimierza Wielkiego przedsięwzięli kolejną wyprawę na Polskę, by pomścić straty z 1018 roku, kronikarz kijowski powie:

"W roku 1031 Jarosław i Mścisław zebrali wojów mnogich , poszli na Lachów i zajęli Grody Czerwieńskie znowu i spustoszyli ziemię lacką , i mnóstwo Lachów przywiedli , i rozdzielili ich. Jarosław osadził swoich nad Rosią , i są do dziś dnia."

A więc używając słów  "i zajęli Grody Czerwieńskie znowu ..."  potrafił on jasno określić sytuację, gdy szło o odzyskanie utraconego terytorium. Tymczasem przy zapisce dotyczącej roku  981 niczego podobnego nie napisał. Gdyby -  jak twierdzą niektórzy -  ludność na omawianych terytoriach tylko podpadła pod polskie panowanie przed rokiem 981, wówczas kronikarz dodałby przysłówek opiat' (znowu) do tekstu z tegoż roku. Przez to słowo podkreśliłby ciągłość związków Rusi z ziemiami zachodnimi. Z powyższego rozumowania wynika więc jednoznacznie, że wystąpienie zbrojne Włodzimierza w 981 r. było pierwszym, na dużą skalę obliczonym i trwałym wyczynem władców kijowskich skierowanym przeciwko ziemiom polskim, mimo to  później Grody Czerwieńskie jeszcze kilkukrotnie wracały do Polski  - odzyskiwali je między innymi Bolesław Chrobry w 1018 r. i Bolesław Śmiały w 1069 r. Potwierdzenie  polskiego charakteru tych ziem można uzyskać także dzięki wiadomościom przekazanym przez rabina Jehudę ha-Kohena, żyjącego w Moguncji w latach 1028-1070. Donosi on   bowiem o najeździe nie wymienionych bliżej napastników na  miasto Primut, Primisz (Premisz), którą to nazwę badacze zgodnie odnoszą do Przemyśla. W swojej relacji autor ten nadmienia  o uprowadzeniu z tego miasta miejscowej ludności żydowskiej, zaznaczając, że wspomniany gród znajdował się w Polsce ("in Polonia").  Wspominając zaś o słowiańskiej ludności Przemyśla traktuje ją jako coś odrębnego od "greckich Słowian". Wynika stąd, iż skoro w XI wieku ludność ziemi przemyskiej nie wyznawała jeszcze wiary "ruskiej" i uważana był za przynależną do Polski, to tym bardziej ten stan rzeczy musiał istnieć w X wieku. Potwierdza to Ibrahim ibn Jakub (966), który pisze, że władztwo Mieszka sięgało na wschodzie do "Rusi". Gdyby ziemie nad Bugiem, Sanem i górnym Dniestrem należały do "Rusi", Polska, posiadająca Mazowsze, musiałaby mieć "Ruś" za swego południowego, a nie wschodniego sąsiada. Jak pokazała wcześniejsza analiza  terminu "Ruś" (Znaczenie terminu "Ruś"), miał on w tym okresie podwójne znaczenie. Jedno - starsze, węższe, geograficzno-polityczne - obejmujące ziemię Polan kijowskich i Siewierzan, oraz drugie - szersze - religijne. Jednak to ostatnie mogło powstać dopiero po chrzcie Włodzimierza Wielkiego , tj. po roku 988. Tak więc "Ruś" Ibrahima z roku 966  oznaczać może tylko ziemię kijowską, co  wskazuje na daleki zasięg państwa polskiego na wschodzie. Fakt ten potwierdza w pewnym stopniu także druga wiadomość Ibrahima mówiąca, iż terytorium podległe Mieszkowi było największe z krajów słowiańskich, a więc Polska Mieszkowa w sześćdziesiątych latach X wieku musiała wyraźnie górować nad swymi sąsiadami. Na taką możliwość wskazuje również pośrednio przywilej cesarza Henryka IV dla biskupstwa praskiego z 1086 roku. Wykreśla on wprawdzie jedynie granice państwa wielkomorawskiego i metropolii św. Metodego z IX wieku - według rzek Styru i górnego Bohu.  Jednak gdy w 906 roku pod naporem węgierskim padają Wielkie Morawy, źródła pozwalają wnioskować, iż chociaż  Kraków przypada czeskim przemyślidom, to ziemie rozciągające się dalej na wschód przeszły pod panowanie Piastów. Wspomina o tym pośrednio Kosmas, podając że Polacy brali udział w walkach o spuściznę wielkomorawską. Mogli to być przodkowie Mieszka. Gall zna ich imiona i podkreśla, że znacznie poszerzyli granice państwowe.  

Ustalony w powyższych rozważaniach zasięg osadnictwa polskiego i polskich granic państwowych na wschodzie wydaje się  być w sprzeczności ze świadectwem źródeł późniejszych, które ziemie nad Bugiem i górnym Dniestrem nazywają powszechnie "Rusią". Jednak jak już  wspomniano wcześniej  (Znaczenie terminu "Ruś"), termin "Ruś" miał w owym okresie  dwa znaczenia: jedno - starsze, węższe, geograficzno-polityczne, obejmujące ziemię  kijowską, czernihowską i perejasławską , oraz drugie - szersze - religijne, oznaczające wszystkich słowiańskich i niesłowiańskich wyznawców wiary reprezentowanej przez metropolitę kijowskiego. Źródła zawierają długi szereg dowodów, które wskazują, że ani Halicz, ani Wołyń nie uważały siebie za "Ruś" w znaczeniu pierwszym. Były natomiast "Rusią" w sensie nie etnicznym, ale religijnym. Skoro istnieli ruscy Finowie znad Wołgi, ruscy Waregowie, ruscy Grecy, ruscy Litwini itd., byli również ruscy Lachowie (Polacy). W ciągu dziejów  pojęcie terytorialne "Lachów" ulegało zmianom na skutek rozwoju wiary "ruskiej" i konsekwencji politycznych, które ten stan rzeczy wytwarzał, na co istnieją świadectwa źródłowe. Podczas gdy terytorium Bużan w ogóle, a Grodów Czerwieńskich w szczególności, uważał "Nestor" w X-XI wieku za ziemię polską, w opinii wieku XII teren między Wieprzem a Bugiem znajdował się między Polską a "Rusią". Ale już w  XIII wieku, kronikarz halicko-wołyński traktuje ziemię chełmską (dawne Grody Czerwieńskie) jako "ruską". Takie samo posuwanie się "Rusi" w kierunku zachodnim widać również na południu.  Miało na to również wpływ  zagrożenie ze strony koczowników stepowych, które spowodowało imigrację ludności z "ruskiego" Wschodu. Religijne rozumienie terminu "Ruś" widać także na przykładzie informacji podanej przez geografa arabskiego z połowy XII wieku al-Idrisiego, który w ciekawy sposób traktuje  Przemyśl. Z jednej strony pisze, że to gród polski, wymieniając go obok Gniezna, Wrocławia, Krakowa i innych, a z drugiej uważa go za "Ruś". Z pozoru wydawać by się mogło, że autor sam sobie przeczy, ale w gruncie rzeczy wiernie odtwarzał on ówczesną rzeczywistość. Te same bowiem ziemie nazywały się i polskimi (w znaczeniu etnicznym) i "ruskimi" (w sensie religijnym). Z kolei mistrz Wincenty podaje, że Kazimierz Sprawiedliwy, książę krakowski (1177-1194) poddał swemu zwierzchnictwu Śląsk, Wielkopolskę, Pomorze, Kujawy z Mazowszem oraz ziemie ruskie: przemyską, włodzimierską, brzeską i drohiczyńską. Po zjednoczeniu całego tego terytorium "został Kazimierz jedynowładcą Lechii".  Źródła powyższe stwierdzają więc, że  owe "ruskie" ziemie stanowiły w ówczesnej opinii składową część Polski. Podobny stan rzeczy można zauważyć w źródłach jeszcze  późniejszych. Kronika wielkopolska wspomina o Odonie, którego syn Roman był "księciem ruskim", a więc zdaniem ówczesnego kronikarza Piastowie (Oddon-Otton był synem Bolesława Chrobrego, a Roman - wnukiem) mogli być "Rusinami". Podobnie rzecz ujmuje Kronika węgiersko-polska, gdy innego syna Bolesława Chrobrego nazywa "księciem ruskim". Jak silna była w Polsce tradycja jedności z ziemiami wschodnimi, świadczą też fakty z XIV wieku. Gdy Kazimierz Wielki (1333-1370) wszedł w posiadanie dorzecza górnego Dniestru i Bugu, stwierdził z jednej strony, że ziemie te należały do Rusi (w wierze), ale z drugiej uważał je za etniczną część Polski, na równi z Krakowem, Sandomierzem itd. Widoczne jest to w tytulaturze  używanej przez króla:  " rex Poloniae necnon terrarum Cracoviae, Sandomiriae, Siradiae, Lanciciae, Cuiaviae, Pomoraniae, Russiaeque dominus et haeres."  O istnieniu tej silnej tradycji  świadczyć może również charakter organizacji społeczeństwa na omawianych ziemiach. Jak stwierdza Feliks Koneczny:  

"Jest w tym coś wybitnie nieruskiego. Żywioł rolniczy stanowił wówczas na całej Rusi, od Kijowa po Nowogród, a również na Rusi Nowej, na Zalesiu, warstwę podrzędną, pozbawioną wpływu politycznego, który przypadł w udziale tylko mieszczaństwu. Na Rusi Czerwonej jest wręcz przeciwnie; o wpływie miast na sprawy publiczne w źródłach całkiem głucho, a bojarowie ziemscy występują wcześnie na pierwszy plan, a z końcem XII wieku  trzęsą już księstwem halickim. Cała w ogóle organizacja społeczeństwa jest rażąco odmienna; nie ma tu ani 'werwi' , ani też systemu miast głównych, 'stariejszych' i 'prigorodów'. A tyczy się to nie tylko księstwa halickiego, lecz  również północnej części Grodów Czerwieńskich, zachodniego Wołynia. Prócz drużyn książęcych i nielicznych cerkwi - nie ma tam żadnych instytucji ruskich. Ziemia Lachów utrzymała piętno społeczne polskie. Była ona 'Rusią' tylko dynastycznie, o tyle, że podlegała władzy Rurykowiczów. Osadnictwo rolnicze składało się po dawnemu tylko z Lachów; nie było jeszcze imigracji rolniczej z Pińszczyzny ani Kijowszczyzny, co nastąpiło dopiero po najazdach tatarskich."

W innym zaś miejscu ten sam autor podkreśla dobitnie:

"Tzw. Ruś Czerwona jest ziemią osadniczą dla Rusinów, którzy osiedlać się w niej poczęli dopiero w drugiej połowie XIII wieku (po pierwszym najeździe mongolskim); dla Polaków jest zaś krajem rodzinnym. Świadczy kronika Nestora. A zatem województwo lwowskie jest ziemią "staropiastowską". Ziemia ta była na przemian pod Piastami i Rurykowiczami. Nieprawdą jest , żeby na stałe wróciła była pod Piastów ostatecznie w r. 1340. Poprzednik Kazimierza Wielkiego na grodach Halicza i Lwowa, od 1324 r., Bolesław Trojdenowicz był także Piastem ( z książąt mazowieckich, na Sochaczewie) ."

Mimo przedstawionych wyżej faktów niektórzy historycy uważają, że pierwotnie tereny nad Sanem, górnym Dniestrem i Bugiem zamieszkiwała "głównie ukraińska, wiejska ludność kraju",  natomiast ludność polska była elementem napływowym gdyż "absolutnie nie widać aby tam przed Ukraińcami żyli Polacy."  Jednak tego typu  twierdzenia nie mają żadnego uzasadnienia. Po pierwsze ludność omawianych terenów nigdy, przez cały ciąg dziejów (aż do końca XIX w.) nie nazywała się, ani nie była określana mianem  "ukraińskiej". Źródła uważają ją stale za "Ruś", albo określają nazwami grodów (Haliczanie, Włodzimiercy itp.) Po drugie  nie może być mowy o wyparciu ludności "ukraińskiej", czy napływie polskiej, ponieważ była to jedna i ta sama ludność, którą źródła nazywają Lachami. Jak  przypuszczają niektórzy badacze  należała ona początkowo do "języka słowiańskiego" czyli obrządku Cyryla i Metodego. Kiedy jednak na przeważającej części państwa Piastów utrwalił się ostatecznie obrządek łaciński, doszło do rozłamu wśród Lachów. Tak więc  genezy rozbicia Polaków w XI-XII wieku oraz zmian w terytorialnym znaczeniu pojęcia "Lachy" można się doszukiwać w chrześcijaństwie Cyryla i Metodego, ugruntowanym w południowej i wschodniej części kraju. Kościół wschodni utrzymał mowę Słowian w liturgii co dało klerowi "ruskiemu" znaczną przewagę nad duchowieństwem łacińskim.  Tym można w pewnym stopniu tłumaczyć fakt, że z czasem Przemyśl , Halicz, Włodzimierz Wołyński stały się "Rusią". Również Długosz, opierając się na starej tradycji, stawia powstały wśród ludności polskiej rozłam na płaszczyźnie religijnej. Pisze on bowiem iż: "Ziemie ruskie, słusznym  prawem od dawna posiadane ... oderwały się od Polski, gdy im Polaków panowanie nie tak dla zdzierstwa i niesprawiedliwości rządów, jako raczej dla różnicy wiary wielce było nieznośne."  Tak więc dla prawidłowego nazwania późniejszej ludności znad Sanu, Dniestru i Bugu należałoby  wykorzystać termin, którego użył "Nestor" pisząc o Radymiczach: "ot roda Lachow", czyli lackiego (polskiego) pochodzenia. O słuszności powyższych wniosków może  świadczyć także stanowisko jakie zajmować będzie w XIII wieku ludność omawianych terenów wobec zachodniego sąsiada. Szczególnie ważnym źródłem dla  poznania tego zagadnienia jest "Kronika halicko-wołyńska". Wiadomości zawarte w tym źródle nabiorą szczególnej wyrazistości, gdy zostanie najpierw  pokrótce omówione nastawienie wobec katolików ze strony głównych ośrodków wiary "ruskiej" - Kijowa i Wielkiego Nowogrodu. Jak wiadomo dla wytworzenia wspomnianego rozłamu na płaszczyźnie religijnej potrzeba było wielkiego wysiłku i znacznego odstępu czasu.  Grunt pod ten podział przygotował kler kościoła wschodniego (greckiego), bowiem akcję przeciwko "łacinnikom" prowadzili w Kijowie duchowni, głównie greckiego pochodzenia i to często na najwyższych stanowiskach. Mnich Teodozy w swoim utworze "Słowo o wierze chrześcijańskiej i łacińskiej" stwierdza, że ta ostatnia jest gorsza od żydowskiej, że trzeba się wystrzegać wszelkich kontaktów z łacinnikami, a gdyby nawet dało im się w potrzebie jeść lub pić z własnego naczynia, to należy je potem wymyć i modlitwą oczyścić.  Metropolita kijowski Jan II potępiał w 1080 r. tych Rurykowiczów, którzy wydawali swoje córki za władców zachodnich, zaś Metropolita Nikifor (1104-1121) pouczał księcia Włodzimierza Monomacha jak wielkim przewinieniem jest utrzymywanie stosunków z łacinnikami. Metropolita ów skierował specjalne pismo do księcia wołyńskiego Jarosława, "ponieważ książę sąsiaduje z ziemią lacką, a ci, co na niej żyją, przyjęli naukę łacińską i odstąpili od Apostolskiej Cerkwi."  Arcybiskup nowogrodzki Nifont (1129-1156) dokładnie nauczał wiernych jak mają postępować wobec "łacinnika", gdyby ten chciał stać się wyznawcą Kościoła wschodniego. Przepisany przez arcybiskupa ceremoniał wskazuje, że uważano go za nowochrzczeńca. Książę nowogrodzki Włodzimierz  został wypędzony przez mieszkańców Pskowa, ponieważ wydał swą córkę za katolika, zaś Kronika pskowska nieustannie operuje takimi epitetami jak "pogańscy łacinnicy". Podczas gdy w Kijowie wyobrażano sobie diabła w postaci Polaka (Pateryk kijowsko-pieczerski), kronikarze "ruscy" na Wołyniu dają takie oto charakterystyki polskich  Piastów (katolików): 

"1251 r.  -  Zmarł wielki książę lacki Konrad, który był sławny i przedobry. Żałowali go Daniło i Wasylko (książęta halicko-włodzimierscy)"

"1279 r.  - Tegoż roku zmarł wielki książę krakowski Bolesław, dobry, cichy, łagodny, pokorny i łaskawy."

"1286 r. - Tegoż roku zmarł wielki książę krakowski Leszek ... bardzo opłakiwali go wszyscy - i rycerstwo i lud prosty."   

Gdy zaś książę wołyński Włodzimierz dowiedział się o zgonie Leszka, "żałował i opłakiwał go"

Tak więc faktem pozostaje, że Kronika halicko-wołyńska, w przeciwieństwie do analogicznych utworów kijowskich czy nowogrodzkich, nie zdradza poczucia antagonizmu religijnego z stosunku do katolików. Trudno  jest też mówić o istnieniu w owym okresie jakiegoś antagonizmu etnicznego czy narodowego. Wprawdzie ważnym czynnikiem nad Dniestrem i Bugiem pod koniec XI i w XII wieku byli książęta z dynastii Rurykowiczów, którzy osiadali na wspomnianych terenach w charakterze władców dzielnicowych, ale trudno ich wszystkich uważać za wyrazicieli interesów i opinii miejscowej ludności. Przychodzili oni często z zewnątrz, ze wschodu  za poparciem Kijowa i różnymi środkami - siłą lub podstępem - starali się pochwycić rządy w poszczególnych ziemiach.  Dla przykładu można wymienić kilku o wyraźnie wrogim nastawieniu wobec Polski: Wołodar, który zmontował całą koalicję antypolską, Włodzimierz halicki, który najeżdżał ziemię polską, a uprowadzoną ludność sprzedawał na Wschodzie jako niewolników czy też Wasylko trembowelski występujący ze szczególną zaciekłością przeciw Polsce.  Mimo to patrząc na wzajemne stosunki panujące w XII - XIII wieku między książętami halicko-wołyńskimi a Polską trudno się w nich dopatrzeć jakiejś ustawicznej wrogości czy zaciekłości. Były wprawdzie wojny, ale były też sojusze.  Zdarzało się nieraz, że skłóceni Piastowie wzywali przeciw sobie na pomoc wschodnich sąsiadów. I odwrotnie: Rurykowicze szukali u Polaków pomocy przeciw swym bliższym i dalszym krewniakom. Jak stwierdza M.Korduba "Prowadzono między sobą wojny, lecz wojny te miały charakter wyłącznie rodzinny, dynastyczny. Żadnego antagonizmu państwowego ... (czy) narodowościowego nie spostrzegamy wcale." Powodem takiego stanu rzeczy były przede wszystkim osobiste kontakty i przyjaźnie, a zwłaszcza częste wzajemne małżeństwa. Miały one nie tylko znaczenie kulturalno obyczajowe ale przede wszystkim polityczne. Żenili się nie tylko książęta , ale i rycerze. Wśród bojarów halickich często można spotkać takie imiona jak: Stanisław, Wit czy Wracisław, co  dowodzi że ich matki były Polkami. Tak więc różnice religijne nie zdołały powstrzymać pędu do wzajemnego współżycia, mimo że ze strony metropolitów kijowskich  czynione były wysiłki aby takim małżeństwom zapobiegać. Z podobną akcją występowali i papieże. Grzegorz IX zabraniał Polkom wychodzić za Rusinów, ponieważ uważano, iż mężowie odwodzą żony od katolicyzmu. Nakazywał on też klerowi polskiemu wpływać na swoich książąt, by ci we  wzajemnych walkach  nie szukali sprzymierzeńców na "Rusi". 

Reasumując można stwierdzić, że w XII  i XIII wieku na ziemiach nad Dniestrem i Bugiem przeważała tendencja ciążenia ku Polsce niż ku "ruskiemu" Wschodowi. Dwaj badacze, którzy z tego punktu widzenia analizowali zachowany materiał źródłowy doszli do podobnych konkluzji. N.Firsow stwierdza:

"Kronika halicko-wołyńska wywołuje ogólne wrażenie na czytelniku, że stary Halicz i Wołyń pozostawały w o wiele bliższych politycznych stosunkach z Polską ... aniżeli z (całym) pozostałym plemieniem ruskim ... Przeszkód do połączenia się ze wspomnianym sąsiadem nie było żadnych, ani społecznych, ani narodowych ..." 

Podobnego zdania jest M.Korduba:

"... z końcem XII i początkiem XIII wieku związki ziemi halicko-wołyńskiej z dzielnicami polskimi są pod pewnymi względami ściślejsze niż z resztą Rusi."

Mimo różnic religijnych i mimo wysiłków i metropolitów kijowskich i papieży oraz mimo odrębności dynastii książęcych trudno było rozerwać więź etniczną ziem znad górnego Dniestru i Bugu z resztą Polski. Materiał źródłowy z wieku XII i XIII dostarcza bardzo wielu dowodów i faktów na istnienie na omawianych terenach starych lackich tradycji i poczucia związku z Polską, a równocześnie powstałego - pod wpływem zmienionych warunków religijnych i politycznych - procesu wyodrębnienia.

 

Źródła tekstu:

1. H.Paszkiewicz  - "Początki Rusi"  - Kraków 1996.

2. H.Paszkiewicz  - "Powstanie  narodu ruskiego"  - Kraków 1998.

3. F.Koneczny - "Dzieje Rosji", tom I  -  Warszawa 1917.

 

Opracowanie strony:  © P.Jaroszczak - Przemyśl 2003