STRONA GŁÓWNA

Metropolita Andrzej Szeptycki

/wybrane teksty krytyczne/

"Szeptycki był zmienny w swych poglądach
gotów jak bluszcz owinąć się wokół kogokolwiek:
Austrii, Rosji carskiej, Niemiec hitlerowskich,
Rosji sowieckiej, ale nigdy Polski"
- ks. Władysław  Piętowski 



"Milczenie Metropolity" - Agnieszka Rybak  - "Do Rzeczy" nr 13/164.  29 marca- 3 kwietnia 2016.

"Arcybiskup Andrzej Szeptycki ma szansę zostać wkrótce błogosławionym. Środowiska kresowe już nazywają go „patronem niezgody" między Polakami a Ukraińcami. Decyzja Watykanu prowokuje pytanie o to, ile wolno świętemu.  Od kiedy papież Franciszek zaaprobował dekret o uznaniu heroiczności cnót abp. Szeptyckiego, środowiska kresowe protestują. „Wielu z nas wzdryga się na myśl, że miałoby się modlić do takiego świętego"- piszą. Greckokatolicki metropolita Lwowa był bodaj jedynym człowiekiem, który mógł, jeśli nie powstrzymać, to ograniczyć rzeź wołyńską. On jednak milczał w swym pałacu. Próby wyniesienia apb. Szeptyckiego na ołtarze podejmowano od dawna, jednak skutecznie blokował je polski Kościół. Dwa razy protestował w sprawie planów tej beatyfikacji kard. Stefan Wyszyński. Co się zmieniło? - Sytuacja polityczna na Ukrainie i chęć pokazania wiernym, że Watykan dostrzega aspiracje narodu ukraińskiego - mówi osoba duchowna dobrze znająca kulisy tej sprawy. Nie bez znaczenia są też relacje osobiste. Papież Franciszek dobrze zna Światosława Szewczuka, arcybiskupa greckokatolickiego z Kijowa, który na początku lat 90. studiował w Centrum Studiów Filozoficzno-Teologicznych „Don Bosco" w Argentynie. - W Watykanie wiedzą tyle, ile powiedzą im Ukraińcy. Polscy biskupi się tym nie zajmują. A materiały dostarczone kiedyś przez kard. Wyszyńskiego ktoś usunął jako niewygodne dla procesu. Beatyfikacja Szeptyckiego przejdzie - przewiduje mój rozmówca...."


*  *  *

ks. prof. Józef Wołczański


Wstęp do ksiazki ks. prof. Józefa Wołczańskiego

“Eksterminacja narodu polskiego i Kościoła Rzymskokatolickiego przez ukraińskich nacjonalistów
w Małopolsce Wschodniej w latach 1939 – 1945″.
Materiały zródlowe, cz. I.


Druga wojna światowa zapoczątkowała proces całkowitej zmiany w układzie sił społeczno-politycznych, narodowych i kościelno-religijnych na południowo-wschodnich Kresach II Rzeczypospolitej. Początkowo zjawisko to uzewnętrzniało się w formie kolejnych okupacji niemieckiej i sowieckiej oraz ich faz, aby osiągnąć swe apogeum w postaci eksterminacji polskiego społeczeństwa z rąk ukraińskich nacjonalistów. Ostatecznym dopełnieniem była ekspatriacja ludności z ówczesnej sowieckiej Ukrainy Zachodniej na tzw. Ziemie Odzyskane. W ramach postępujących zmian, należy również odnotować zainicjowaną wówczas – a trwającą kilkadziesiąt lat do chwili rozpadu Związku Sowieckiego erę zaniku struktur organizacyjnych lokalnego Kościoła rzymskokatolickiego, martyrologię duchowieństwa i wiernych oraz świadomą dewastację świątyń ze strony zmieniających się okupantów. Bez obawy błędu wolno wyrazić pogląd o bezprzykładnej w skali sześciowiekowej historii archidiecezji lwowskiej eskalacji zbrodni, prześladowań, zniszczeń a zwłaszcza niemal totalnej likwidacji społeczeństwa polskiego, wywołanych 1 IX 1939 r., a trwających do późnych lat 80-tych XX stulecia.

Według paktu Ribbetrop – Mołotow z 23 VIII 1939 r. granica wpływów okupantów Niemiec i Związku Sowieckiego miała przebiegać wzdłuż linii Narew – Wisła – San. Ustalenia te uległy zmianie wskutek nowej rzeczywistości wywołanej sowiecką inwazją 17 IX 1939 r. na Polskę. Na mocy nowego niemiecko-sowieckiego traktatu „o granicach i przyjaźni” zawartego w Moskwie 28 IX 1939 r. linia demarkacyjna pomiędzy obu państwami biegła odtąd wzdłuż rzek: Pisy – Narwi – Bugu – Sanu. Wskutek tego aktu prawnego, m.in. cała Małopolska Wschodnia, a więc tym samym archidiecezja lwowska obrządku łacińskiego, weszła w skład Związku Sowieckiego. Fakt ten przypieczętowały fikcyjne, przeprowadzone w atmosferze terroru, wybory 22 X 1939 r. do lokalnego Zgromadzenia Ludowego. Dnia 27 października tego roku Zgromadzenie Ludowe Zachodniej Ukrainy ogłosiło włączenie obszaru Małopolski Wschodniej zwanej wówczas Zachodnią Ukrainą w skład Ukraińskiej SSR, a 1 listopada tego roku Prezydium Rady Najwyższej ZSRR wcieliło Zachodnią Ukrainę do Związku Sowieckiego.

Niebawem, bo 29 XI 1939 r. dekretem Prezydium Rady Najwyższej ZSRR nadano polskim obywatelom z terenu Zachodniej Ukrainy sowieckie obywatelstwo. Okres tzw. pierwszej okupacji sowieckiej trwał od 17 IX 1939 r. do 22 VI 1941 r., czyli do decyzji hitlerowskich Niemiec o wejściu w stan wojny ze Związkiem Sowieckim. Niemiecki Drang nach Osten pociągnął za sobą okupację wojskową nieprzyjaciela w Małopolsce Wschodniej do początków stycznia 1944 r. Obszar ten na mocy rozporządzenia Adolfa Hitlera z 17 VII 1941 r. został włączony do Generalnego Gubernatorstwa jako Distrikt Galizien. W tym samym okresie z Niemcami współdziałali ukraińscy nacjonaliści prowadząc na szeroką skalę eksterminację polskiego narodu. Załamanie hitlerowskiej ofensywy na Wschodzie pociągnęło za sobą nawrót wojsk i władzy sowieckiej na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej; od stycznia 1944r, rozpoczęła się druga okupacja sowiecka, uwieńczona definitywnym wcieleniem Kresów Wschodnich do Związku Sowieckiego.

W zmieniającej się jak w kalejdoskopie mapie stref okupacyjnych archidiecezja lwowska doświadczyła tragicznego w skutkach zjawiska jakim był ukraiński ruch nacjonalistyczny, korzystający z protektoratu Niemiec hitlerowskich. Jego przywódcy zmierzali do utworzenia struktur samoistnej ukraińskiej państwowości. Ale w realizacji tych planów istniała zasadnicza przeszkoda, a mianowicie obecność polskiego społeczeństwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.

W celu wymuszenia na nim opuszczenia tych terenów, ukraińscy nacjonaliści podjęli zakrojoną na szeroką skalę akcję czystek etnicznych prowadzoną również na obszarze archidiecezji lwowskiej. Pojedyncze ekscesy przeradzające się z upływem czasu w eksterminację narodu polskiego rozpoczęły się właściwie od jesieni 1939 r., aby osiągnąć swe apogeum w latach 1943-1945. Cele i zamiary ukraińskich nacjonalistów w całej pełni oddaje tajna dyrektywa terytorialnego dowództwa Ukraińskiej Powstańczej Armii – Piwnicz z czerwca 1943 r.

[...]
 Powinniśmy przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu. Przy odejściu wojsk niemieckich należy wykorzystać ten dogodny moment dla zlikwidowania całej ludności męskiej w wieku od 16 do 60 lat (….) Tej walki nie możemy przegrać i za każdą cenę trzeba osłabić polskie siły. Leśne wsie oraz wioski położone obok leśnych masywów powinny zniknąć z powierzchni ziemi [...].

W ślad za eksterminacją ludności polskiej szła akcja usuwania materialnych przejawów jej obecności w myśl rozkazu OUN z 9 II 1944r:

[...] Likwidować ślady polskości. a) Zniszczyć wszystkie ściany kościołów i innych polskich budynków kultowych, b) Zniszczyć drzewa przy zabudowaniach tak, aby nie pozostały nawet ślady, że tam kiedykolwiek ktoś żył (ale nie niszczyć drzew owocowych przy drogach), c) do 21 XI 1944 roku zniszczyć wszystkie polskie chaty, w których poprzednio mieszkali Polacy. Zwraca się uwagę raz jeszcze na to, że jeżeli cokolwiek polskiego pozostanie, to Polacy będą mieli pretensje do naszych ziem.

W hierarchii planów eksterminacyjnych na jednym z czołowych miejsc znajdowało się duchowieństwo rzymskokatolickie, jako ostoja życia religijno-narodowego polskiego społeczeństwa w zróżnicowanej etnicznie populacji ówczesnego Dystryktu Galicji. W przekonaniu nie pozbawionym zresztą słuszności ukraińskich nacjonalistów, likwidacja polskich kapłanów i zniszczenie świątyń obrządku łacińskiego obliczona była na złamanie ducha oporu Polaków, identyfikujących zwłaszcza na Kresach II Rzeczypospolitej wartości religijne z narodowo-patriotycznymi.

Tak więc ofiarą masowych mordów padło w latach 1939 -1945 łącznie 35 kapłanów archidiecezji lwowskiej, a 16 innych doświadczyło różnorodnych szykan i cierpień. Szacunki liczbowe strat ludności cywilnej z rąk ukraińskich nacjonalistów dla obszaru Distrikt Galizien nie zostały dotąd rzetelnie ustalone, ale wolno je sytuować w wysokości kilkudziesięciu tysięcy ofiar.

Przedmiotem niniejszej publikacji jest zagadnienie eksterminacji ludności polskiej i Kościoła katolickiego archidiecezji lwowskiej obrządku łacińskiego przez ukraińskich nacjonalistów podczas II wojny światowej. Problem faktyczne ten nie doczekał się w polskiej historiografii do tej pory solidnych badań naukowych, bowiem pozostaje on w cieniu zagłady Wołynia. Chociaż ukazywały się sporadycznie informacje na ten temat w literaturze historycznej, miały one charakter wyłącznie przyczynkarski bądź wspomnieniowy; dopiero ostatnio zaczęły pojawiać się pierwsze rezultaty zaplanowanej na szerszą skalę prac badawczych. Archidiecezja lwowska obrządku łacińskiego terytorialnie mieściła w granicach Małopolski Wschodniej złożonej z trzech województw: lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego na południowo-wschodnich rubieżach II Rzeczypospolitej.

Według danych statystycznych z 1939 r. do Kościoła rzymskokatolickiego należało 1 079 108 wiernych, w przeważającej większości narodowości polskiej. Pod względem administracji kościelnej, archidiecezja obejmowała 28 dekanatów i 416 parafii. Skład personalny duchowieństwa na dzień 5 XI 1939 r. zamykał się wielkością rzędu 805 kapłanów. W latach II wojny światowej zarówno liczba wiernych jak i duchowieństwa ulegała zmianie już to wskutek napływu uciekinierów do centralnej Polski, już to wskutek eksterminacji.

Na czele lokalnego Kościoła stał od 1923 r. arcybiskup metropolita dr Bolesław Twardowski (1864-1944), wspomagany od 1933 r. przez biskupa pomocniczego – dr Eugeniusza Baziaka (1890-1962). Podeszły wiekiem i schorowany metropolita zmarł 22 XI 1944 r. we Lwowie jeszcze przed zakończeniem działań wojennych, ale zanim to nastąpiło, wystarał się u Piusa XII o koadiutora z prawem następstwa. Nominacja ta miała miejsce 1 III 1944 r. dla bp. Baziaka. Faktyczne rządy w archidiecezji lwowskiej objął on 22 XI 1944 r., czyli w dniu śmierci metropolity. W rządach archidiecezją uczestniczyła również Kapituła Metropolitalna, licząca w 1939 r. dziewięciu kanoników gremialnych.

W dotychczasowej literaturze przedmiotu przyjęto za początek eskalacji mordów ludności polskiej na omawianym obszarze – w tym duchownych rzymskokatolickich – przełom lat 1943/1944. Jednak przypadki zabójstw Polaków ze strony ukraińskich nacjonalistów zdarzały się już wcześniej. I tak jedną z pierwszych ofiar ukraińskich nacjonalistów był Józef Janas (1919 -1939), alumn Seminarium Duchownego we Lwowie, a równocześnie student III roku teologii Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Zamordowany został we wrześniu 1939r Z biegiem czasu pojedyncze zrazu zabójstwa większości przeistoczyły się w masowe mordy, obejmując z jednakowym okrucieństwem zarówno polską ludność cywilną, jak też funkcjonariuszy państwowych i duchowieństwo rzymskokatolickie.

W świetle badań źródłowych nie ulega wątpliwości, iż nasilenie krwawych porachunków Ukraińców z Polakami nabrało tempa po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej w czerwcu 1941 r. W tym kontekście już w sierpniu tegoż roku doszło do spotkania lwowskiego metropolity łacińskiego abp. Bolesława Twardowskiego z metropolitą greckokatolickim abp. Andrzejem Szeptyckim.

Arcybiskup rzymskokatolicki prosił swego rozmówcę o interwencję na rzecz położenia kresu fali masowych mordów ukraińskich nacjonalistów popełnianych na ludności polskiej. Ten jednak wyraził wówczas swoją bezradność, gdyż sprawcy owych ekscesów nie okazywali posłuszeństwa pasterzowi cerkwi greckokatolickiej. Poruszony wówczas problem powrócił z nową siłą w 1943 r.

Wówczas to abp Twardowski, 30 VII 1943 r. skierował pierwszy list do. metropolity Szeptyckiego w nadziei na jego pomoc w zażegnaniu krwawych wydarzeń na terenie archidiecezji lwowskiej Pismo to zapoczątkowało dłuższą wymianę listów trwającą między obu hierarchami do 8 III 1944 r. Charakterystyczny jest ton, a nade wszystko poziom argumentacji, używany we wspomnianych pismach. Abp Szeptycki odpowiadając 18 VII 1943r. metropolicie Twardowskiemu przesłał mu dwa listy pasterskie traktujące o jego reakcji na ówczesne wydarzenia; prawdopodobnie były to: Nie zabijaj z 21 XI 1942 r. oraz posłanie do duchowieństwa i wiernych greckokatolickiej archidiecezji lwowskiej z 10 VIII 1943 r.

Domagał się zarazem od metropolity lwowskiej rzymskokatolickiego Lwowa bądź innych polskich biskupów analogicznych dokumentów, [...] które osądzały i łacińskiej archidiecezji lwowskiej w duchu kultywowania i pogłębiania zasad wiary oraz moralności katolickiej. Tego typu taktyka przyniosła nader pozytywne owoce; był zatem pewien, że wierni należący do lwowskiego Kościoła lokalnego nie mogą być obarczani winą za rzekome zbrodnie względem Ukraińców, tak duchownych, a tym bardziej świeckich. Głosem pełnym bólu dodawał :[...] Jakże więc w takich warunkach wyglądałby mój apel do prześladowanych, wylękłych moich diecezjan o zaprzestanie mordów na wiernych obrządku greckokatolickiego, gdy jednocześnie nie kto inny, ale właśnie oni sami niepewni dnia ani godziny są tępieni i mordowani. Wasza Ekscelencja razem ze mną widzi równie dobrze zło i grozę obecnej chwili i nie wątpię, że widzi także różnicę w położeniu bratnich narodów zamieszkujących tę ziemię [...].

Nie omieszkał zapewnić Szeptyckiego o podjęciu wszelkich dostępnych środków w religijnym oddziaływaniu na wiernych, aby ci mimo wydarzeń wojennych nadal kierowali się ewangelicznym przykazaniem miłości Boga i bliźniego. Tym razem abp Szeptycki nie krył irytacji. W liście z 15 XI 1943 r. zawarł swego rodzaju summarium dotychczasowych wątków poruszanych w korespondencji z abp. Twardowskim. Przede wszystkim zaprzeczył jakoby w rozmowie z metropolitą łacińskim Lwowa w 1941 r. ten apelował doń o zaangażowanie na rzecz zahamowania mordów ukraińskich na Polakach. Odnosząc się z kolei do masowej eksterminacji Polaków na Wołyniu, jakkolwiek nad nią ubolewał, to zaraz dodawał, iż poprzedziły ją [...] bardzo liczne zabójstwa ukraińców [sicl] tylko dlatego, że byli ukraińcami [sicl] na Wołyniu, Lubelszczyźnie, Chełmszczyźnie i w okolicach Leżajska.

Ta zdumiewająca wypowiedź poprzedzała kolejny wywód o charakterze polemicznym w stosunku do poruszonych dotąd kwestii przez abp. Twardowskiego. Mianowicie abp Szeptycki zakwestionował skojarzenie, jakoby mimo wydania listu pasterskiego Nie zabijaj, jego przesłanie nie dotarło jak wykazały do wszystkich adresatów, bowiem nie identyfikują się oni z systemem wartości wyznawanych przez unickiego metropolitę.

Z tego, jego zdaniem wypływał wniosek, jakoby uznawał on za sprawców masowych mordów polskiego społeczeństwa właśnie Ukraińców, grzeszących nieposłuszeństwem względem swego pasterza. Z nieskrywaną pełną irytacji pasją, ale również przestrzegały przed nienawiścią względem ukraińskiej ludności. Żądał również zamieszczenia wspomnianych wyżej swoich wypowiedzi w polskim tłumaczeniu na łamach “Gazety Lwowskiej”.

Zanim abp. Twardowski zdążył zareagować otrzymał kolejny list podpisany przez abp. Szeptyckiego z 13 IX 1943 r. Tym razem władyka niejako odbijając piłkę przystąpił do kontrataku, oskarżając Polaków o zamiary popełnienia szeregu morderstw politycznych na gruncie lwowskim z polecenia podziemnych organizacji warszawskich. Co więcej przytaczał przykłady z chełmszczyzny i Podlasia mówiących o rzekomych kilkuset ofiarach po stronie ukraińskiej, jakie padły z rąk polskich. Na koniec stawiał retoryczne a zarazem ironiczne pytanie o tryb postępowania Ukraińców zagrożonych eksterminacją oraz apelował o [...] publiczne ostrzeżenie i osądzenie polityki nienawiści, z której wypływają tak liczne i głośne zbrodnie [...].

Na tego typu swoistą impertynencję, metropolita Twardowski zareagował w swym długim wywodzie dnia 15 X 1943r. Nie omieszkał na wstępie przypomnieć interlokutorowi pierwszej swojej interwencji z sierpnia 1941r. i ówczesnej jego zdawkowej reakcji, a potem kolejnego pisma z 30 VII 1943 r. Dodawał, iż aktualnie mordy dokonywane na kapłanach i katolikach świeckich, jakich widownią stała się archidiecezja lwowska obrządku łacińskiego, [...] przekroczyły już granice jednostkowej zemsty czy też osobistych prywatnych lub politycznych porachunków [....], a ich skala była przerażająca. Autor listu przytoczył nazwiska kilkudziesięciu kapłanów zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów oraz tyleż samo pośpiesznych ewakuacji z parafii zagrożonych zbrojnymi napadami.

Zdementował jednocześnie jako kłamliwe wyjaśnienia ze strony ukraińskiej, jakoby sprawcami były „obce bandy”, gdyż jak wykazały nawet dochodzenia nieprzyjaźnie nastawionych względem Polaków władz niemieckich, winą za masowe mordy należy obarczyć miejscową ludność ukraińską. Jednocześnie abp Twardowski przypomniał metropolicie Szeptyckiemu naczelne zasady jakimi się kierował przez dwadzieścia lat swojego pontyfikatu, a mianowicie oddziaływanie na kapłanów i wiernych sarkazmem pisał: Nie przeczę, że między grekokatolikami są i tacy, którzy nie słuchają głosu swego biskupa. Ale czy Ekscelencja sądzi, że wszyscy łacinnicy są tak dobrzy, ze już nie potrzebują publicznego ostrzeżenia ze strony ich arcypasterza? Czy tak niewinnymi i idealnie dobrymi mieliby być i członkowie partii rewolucyjnej Drobnera i Wasilewskiej, albo ci katolicy łacińskiego obrządku, którzy tak licznie zapisywali się jako Volksdeutsche? Muszę bardzo stanowczo zastrzec się przed przypuszczeniem, którym tchnie cały list waszej Ekscelencji, że zabójstwa polaków [sic!] to dzieło ukraińców [sic!]. To przypuszczenie równie nieprawdziwe i niesłuszne jak byłoby przypuszczenie, że wszystkie zabójstwa ukraińców [sic!] są dziełem polaków [sic!]. W kompletnym chaosie obecnej chwili wszystkie najgorsze elementa wysuwają się na wierzch i hulają. W statystyce zabójstw sądzę, że bardzo poważne miejsce zajmują zabójstwa rabunkowe, a księża łacińscy mają w ogóle reputację ludzi zamożnych, Napad na plebanię dla bandytów wydaje się korzystniejszym i lżejszym niż na inne domy. Bezkarnie działają w kraju partyzani [sic!] bolszewiccy, bandy żydowskie, agitatorzy rewolucyjnych polskich organizacji z Warszawy, którzy się w swoich organach chwalą nawet zabójstwem polaków [sic!]. Prawdopodobnie w wielu wypadkach działają porachunki osobiste, może najczęściej w sferze leśniczych. Od długiego szeregu lat jest nienacjonalna, ale socjalna nienawiść między tymi, którzy za kradzież karzą, a drzewa nawet sprzedawać nie chcą. Są w kraju bandy różnych dezerterów i wszędzie mnóstwo zwyrodniałych jednostek sadystów, którym potrzeba ludzkiej krwi. Cały , ponury kalejdoskop zabójstw. W zakończeniu listu abp Szeptycki podważał przekonanie met. Twardowskiego o braku winnych wśród łacinników za rzekome mordy na Ukraińcach, ponownie przywołując [...] długie szeregi zabitych ukraińców [sic!], obciążając także, odpowiedzialnością Volksdeutschów i podziemne polskie organizacje za działania antyukraińskie. Zaapelował wreszcie do adresata listu o wysiłek na rzecz napominania katolików obrządku łacińskiego ozaprzestanie przelewu krwi.

Nieprzejednana, pełna uprzedzeń, sarkazmu a nawet oportunizmu postawa Szeptyckiego, musiała zniechęcić met. Twardowskiego do kontynuacji wymiany listów. W tej sytuacji zdobył się on na jedno jeszcze pismo, datowane 8 III 1944r. Po zamieszczeniu w nim katalogu ofiar spośród duchowieństwa i wiernych oraz rejestru opuszczonych parafii a nawet całych dekanatów pozbawionych pieczy duszpasterskiej, autor ograniczył się jedynie do prośby o nakazanie greckokatolickim księżom spożycia Najświętszego Sakramentu zdewastowanych na skutek napadów kościołach rzymskokatolickich.

Korespondencja arcybiskupa rzymskokatolickiego Bolesława Twardowskiego z Szeptyckim

Została ona opublikowana w „Przeglądzie Wschodnim”, tom II, zeszyt 2/6/-1992/93, str. 471-478.



*  *  *

Patriarcha Galicyjski
Rzecz o arcybiskupie Andrzeju Szeptyckim metropolicie grekokatolickim 1865-1944


prof. Edward Prus

Wrocław 1999.
/fragmenty/

(...)
 W końcu Szeptycki decyduje się na głośny list pasterski Ne ubyj! bardzo dobrze przyjęty przez polskie podziemie — choć wydaje się zupełnie niesłusznie

Nie tyczył on przecież spraw polskich, które dopiero zaczynały nabierać niedobrych dla Polaków konsekwencji, lecz walk bratobójczych w samym obozie ukraińskich faszystów. Data napisania tego listu jest czasami fałszowana, przesuwa się ją o jeden rok — choć faktycznie list został zredagowany 21 listopada 1942 roku, kiedy UPA jeszcze nie rozwinęła w pełni antypolskiej czystki etnicznej .

Nie wszyscy też, którzy ów list eksponują, wiedzą (albo wiedzą lecz celowo zatajają), że został on napisany na kategoryczne żądanie władz niemieckich (osobiście Wachtera), a nie z potrzeby sumienia Kyr Andreja. Chodziło w nim o niezabijanie przez Ukraińców żołnierzy niemieckich, a także o zaprzestanie rewolwerowych porachunków między banderowcami i melnykowcami.

(...) 

1 lipca 1941 w katedrze św. Jura odbyło się nabożeństwo dziękczynne za „oswobodzenie” Lwowa [przez Niemców- P.J.] . Na zakończenie, po odśpiewaniu nakazanej przez-metropolitę pieśni „Ciebie Boże chwalimy”, zebrany tłum, zaczadzony złudną nadzieją, odśpiewał Mnohaja lita. W licznych cerkwiach duchowieństwo odprawiało modły za pomyślność niemieckiego oręża. W czasie tych nabożeństw odczytywano list pasterski Szeptyckiego, z datą 1 lipca, w którym witał powstałe, w jego mniemaniu, do życia „niepodległe państwo ukraińskie” oraz armię niemiecką, którą nazywał „wyzwolicielką”.

„Z woli Najpotężniejszego i Najmiłosierniejszego Boga w Trójcy Jedynego — pisał metropolita — rozpoczyna się nowa era w życiu państwowym sobornej, samostijnej Ukrainy. Zgromadzenie narodowe, które zebrało się w dniu wczorajszym, utworzyło i ogłosiło historyczny akt. Powiadamiam ciebie narodzie ukraiński o tym wysłuchaniu błagalnych modłów, wzywam ciebie do przejawiania wdzięczności dla Najwyższego, wierności dla Jego Cerkwi i posłuszeństwa dla władzy. Czasy wojny wymagają jeszcze liczniejszych ofiar, ale dzieło rozpoczęte w imię Boże… zostanie doprowadzone do szczęśliwego końca. … Niezwyciężoną armię niemiecką witamy jako wyzwolicielkę… Utworzorzonej władzy gwarantujemy bezwzględne posłuszeństwo. Uznajemy zwierzchnikiem władzy krajowej zachodnich obwodów Ukrainy pana Jarosława Stećkę”.

W ten sposób głowa cerkwi grekokatolickiej realizował daną obietnicę, poprze „koalicyjną władzę ukraińską”. Koalicyjną? Owszem, można tak mówić — choć pozory tej koalicyjności miały kamuflować rzeczywisty dyktat OUN. Ale to nie wszystko. Angażując się w tę antypolską przecież awanturę, metropolita złamał przysięgę złożoną na ręce Prezydenta RP, a także Konkordat, który rotę przysięgi zatwierdził.

Przysięga brzmiała:

„Przed Bogiem i na świętą Ewangelię przysięgam i obiecuję, jak przystoi Biskupowi, wierność Rzeczypospolitej Polskiej. Przysięgam i obiecuję, iż z pełną lojalnością szanować będę Rząd, ustanowiony Konstytucją i że sprawię aby go szanowało moje duchowieństwo. Przysięgam i obiecuję poza tym, że nie będę uczestniczył w żadnych porozumieniach, ani nie będę obecny przy żadnych naradach, które by mogły przynieść szkodę Państwu Polskiemu lub porządkowi publicznemu. Nie pozwolę memu duchowieństwu uczestniczyć w takich poczynaniach. Dbając o dobro i interes Państwa będę się starał o uchylenie od niego wszelkich niebezpieczeństw, o których wiedziałbym, że mu grożą”.

Kolejny list pasterski Szeptyckiego z 5 lipca zaczynał się od słów:

„Z woli Wszechmogącego i Najmiłosierniejszego Boga zaczyna się nowa epoka w życiu naszej ojczyzny. Zwycięską armię niemiecką, która zajęła już niemal cały kraj, witamy z radością i wdzięcznością za oswobodzenie od wroga”.

Szczerze o tym przekonany metropolita pisał, że właśnie ta armia, jak w pierwszej wojnie światowej, pomoże Ukraińcom odbudować samostijną Ukrainę. Chyba nie by jeszcze wówczas, urzeczony „aktem odbudowy państwowości ukraińskiej”, świadomy prawdziwych zamiarów okupanta. Łudził się, że oto spełnia się akt woli Bożej — wymodlonej przez całe pokolenia. Przeto w dalszej części pisał:

„W tej ważnej, historycznej chwili, wzywam was do wdzięczności Bogu, wierności dla Jego Cerkwi, posłuszeństwa dla władzy, usilnej pracy dla dobra ojczyzny”.

Arcywładyka apelował:

„Wszyscy, którzy czują się Ukraińcami i chcą pracować dla dobra Ukrainy, niechaj zapomną o partyjnych różnicach, niechaj pracują w jedności i zgodzie nad odbudową tak bardzo zniszczonego przez bolszewików naszego życia ekonomicznego, oświatowego i kulturalnego. W Bogu nadzieja, że na podwalinach solidarności i usilnej pracy wszystkich Ukraińców powstanie soborowa Ukraina nie tylko jako wielkie słowo oraz idea, ale jako żywy, zdolny do istnienia, zdrowy, potężny organizm państwowy, zbudowany ofiarą życia jednych i mrówczą pracą, żelaznym wysiłkiem i trudem —drugich”.

Nie zapomniał też metropolita o tym: komu Ukraińcy to wszystko zawdzięczają:
 „Żeby Najwyższemu podziękować za wszystko, co nam dał — pisał — i uprosić potrzebnych łask na przyszłość, każdy duszpasterz odprawi w najbliższą niedzielę… dziękczynną Mszę Świętą, a po pieśni »Ciebie Boże chwalimy« zaintonuje mnoholitije zwycięskiej armii niemieckiej…”.

Działając na rzecz jedności narodowej, którą należało (o czym przekonał się arcywładyka wysłuchawszy relacji bp. Slipyja z pobytu w Proświcie) montować, poczynając od OUN, metropolita skierował 2 lipca 1941 roku list do Melnyka. Sądził, jak się wydaje, że swoim autorytetem będzie w stanie zgalwanizować OUN, której już nigdy zjednoczyć się nie udało.

„Wielce Szanowny Panie Pułkowniku —pisał. —Cała społeczność ukraińska domaga się Pańskiego porozumienia z Banderą oraz zlikwidowania tak bardzo szkodliwego dla sprawy ukraińskiej rozdarcia”.

Rozdarcie na dwie zwalczające się nożami i rewolwerami organizacji Ukraińców wschodniomałopolskich uzna-wał za główne niebezpieczeństwo chwili, które może doprowadzić nawet do wojny domowej. Czy jest w tym logika i sens:

„aby OUN przyniosła nam — pisał dalej — po niewoli bolszewickiej wojnę domową i wszystkie nieszczęścia, które wojna ta ze sobą niesie”.

Postanawia więc autokratycznie i jak surowy ojciec, który godzi poróżnione dzieci, sam zawyrokować. Przeto pisze:

„Uznajemy p. Jarosława Stećkę jako Pańskiego i p. Bandery podwładnego —nie wnikając w wasze wewnętrzne spory. Proszę przyjąć to do wiadomości. Oczekujemy odpowiedzi o waszym wspólnym porozumieniu”.

Metropolita nie zakończył myśli, nie użył żadnej groźby, ale oponenci mogli się domyślać, mogli się spodziewać, że Kyr Andrej cofnie któremuś swoje poparcie, a to mogło oznaczać najgorsze. Mimo tej groźby sprawa jedności OUN nie posunęła się ani o krok. Nigdy przedtem ani później nie zredagował tylu listów pasterskich w ciągu dziesięciu dni. Ta wielka płodność świadczyła o ogromnym podnieceniu i napięciu, w jakim żył arcywładyka uznający potrzebę sięgania po pióro

(…)

W taki sposób niejako automatycznie Szeptycki znalazł się po stronie melnykowców. Na ten fakt wskazuje również, zaskakujacy w swej treści, adres gratulacyjny wysłany do Hitlera 23 września 1941 roku z okazji zajęcia przez Wehrmacht Kijowa.


„Jego Wysokość Fuhrer Wielkiej Rzeszy Niemieckiej Adolf Hitler.
 Berlin. Kancelaria Rzeszy”.

Tak list został zatytułowany. A oto jego treść:

Wasza Ekscelencjo!
 Jako zwierzchnik grekokatolickiej Cerkwi, przekazuję Waszej Ekscelencji serdeczne poważania z okazji zajęcia stolicy Ukrainy, złotowierzchniego miasta nad Dnieprem — Kijowa… Widzimy w Panu niezwyciężonego wodza niezrównanej i sławnej Armii Niemieckiej. Sprawa zniszczenia i wykorzenia bolszewizmu, jaką Pan, jako Fuhrer Wielkiej Rzeszy Niemieckiej przyjął za w tym pochodzie, zaskarbia Waszej Ekscelencji wdzięczność całego chrześcijańskiego świata. Ukraińska Cerkiew grekokatolicka wie o historycznym znaczeniu potężnego ruchu Narodu Niemieckiego pod Pańskim kierownictwem. Będę się modlił do Boga o błogosławieństwo zwycięstwa, które stanie się rękojmią trwałego pokoju dla Waszej Ekscelencji, Armii Niemieckiej i Niemieckiego Narodu.

Z osobistym szacunkiem
 Andrzej hrabia Szeptycki — metropolita”


Jest to dokument kompromitujący — choć apologeci Szeptyckiego uważają inaczej. Metropolita był antykomunistą i życzył klęski Związkowi Sowieckiemu liczył też na niemiecką życzliwość względem Ukraińców. Listem swoim chciał zwrócić uwagę Hitlera na „problem ukraiński” i przychylnie go do niego nastroić. W bardzo podobnym tonie był też zredagowany list kijowskiej URN podpisany m.in. przez Szeptyckiego i wysłany na ręce Hitlera w listopadzie 1941 r. Gdy kardynał Tisserant otrzymał kopię tego listu (dokładnie 23 marca 1942) przekonany, że jest to fałszywka zmajstrowana aby pogrążyć metropolitę. Nie wiedział jeszcze, że Szeptycki podpisze jeszcze jedno pismo URN do Hitlera z dnia 14 stycznia 1942 roku — co oznaczało także jego podpis pod wyrokiem śmierci na ten organ. List bowiem mówił o niepodległości Ukrainy, gdy tym czasem Hitler już widział tę krainę jako kolonię niemiecką.

 (...)


Z Szeptyckim rozmawiał także gen. Kazimierz Sawicki-„Prut” — komendant Obszaru Lwowskiego AK, ale ta rozmowa go rozczarowała. Sekretarka szefa sztabu AK tego obszaru Zofia Szwabowicz-„Klaudia” notuje w opracowaniu Wspomnienia z pracy AK: „Delegatura rządu polskiego w Londynie zleciła »Dziadkowi« (gen. Sawickiemu — E.P.) doprowadzić do porozumienia i ugody z Ukraińcami. W tym celu miał on spotkanie z abp. Andrzejem Szeptyckim. Po rozmowie jednak oświadczył, że nie będzie (więcej) pertraktował z człowiekiem, trzymającym nóż w ręku”. I dalej: „Gdy z dnia na dzień zwiększała się liczba zamordowanych… wówczas Niemcy, obawiając się zamieszek na tyłach frontu, spowodowali, że abp Szeptycki wezwał na kazaniu rodaków, by nie mordowali «braci w Chrystusie«. Ukraińcy po wyjściu z cerkwi św. Jura komentowali, że „Lach to nie brat”.

Relację uzupełnia ppłk dypl. Henryk Pohowski — szef kontrwywiadu Obszaru Lwowskiego AK w opracowaniu Wspomnienia z pracy konspiracyjnej w Sztabie Obszaru Południowo-Wschodniego Armii Krajowej (1941-1944). „Ponieważ dość często zdarzały się napady na kościoły katolickie — pisze — w czasie niedzielnej sumy, przy czym podpalano kościoły, mordowano wiernych z kobietami i dziećmi oraz księżmi, podejmowaliśmy szereg interwencji u metropolity Szeptyckiego, dla uzyskania listu pasterskiego w tej sprawie. Nie uzyskaliśmy jednak niczego”.

 (...)

 Jednocześnie metropolita przypomniał sobie zakonnicę-bazyliankę, która go zapewniała o zwycięstwie Hitlera — bo miał jej o tym „powiedzieć sam Bóg Ojciec”. Starzec uczepił się tej iluzji i napisał list do Hitlera. List jest pełen pocieszenia dla przegrywającego fuhrera i być może w ten oryginalny sposób również i sobie władyka dodawał otuchy.


„Wasza Ekscelencjo! — pisze w nim. — Niżej podpisany ukraiński arcybiskup obrządku bizantyjskiego we Lwowie, od wielu lat zna pewną kobietę, która też już wiele lat entuzjazmuje się Fuhrerem i zawsze za Niego się modli. Ta kobieta jest prorokinią mającą często tajemne widzenia, które według zasad mistycznej teologii mogą być uważane za słowa Najwyższego. Kobieta ta prosi mnie o napisanie pisma. Czynię to z ochotą w nadziei, że tym samym spełniam swój obowiązek wobec Waszej Ekscelencji. Prorokini tej powiedziano wiele: Hitler w pokorze prosił mnie o zwycięstwo. Będzie on wysłuchany i zdobędzie największą na świecie sławę, jeżeli wypełni to, czego od niego wymagam. Powinien on w pełnej jednomyślności z głową chrześcijań-stwa, Jego Świątobliwością papieżem rzymskim, pomóc chrześcijaństwu w uzyskaniu zwycięstwa… Jeżeli Wasza Ekscelencja zechce uzyskać więcej danych, tedy jestem do usług.

Waszej Ekscelencji oddany sługa Andrzej Szeptycki, arcybiskup”.

Odpowiedź, jak tego należało się spodziewać, nie nadeszła.



Biskup grekokatolicki Josyf Slipyj /pierwszy z lewej/, następca metropolity A.Szeptyckiego, w otoczeniu dygnitarzy i oficerów niemieckich - 1941 r
zdjęcie ze zbiorów Instytutu Kresów Wschodnich  w Przemyślu.


Biskup grekokatolicki Josyf Slipyj i inni przedstawiciele ukraińskiego grekokatolickiego
duchowieństwa witają Generalnego Gubernatora Hansa Franka - 1941 r.
W kwietniu 1943 r. z okazji powołania dywizji SS-Galizien roku katedrze greckokatolickiej  pod
wezwaniem  św. Jura we Lwowie odbyło się uroczyste nabożeństwo, z udziałem władz niemieckich,
celebrowane przez tegoż biskupa J.Slipyja.

zdjęcie ze zbiorów Instytutu Kresów Wschodnich  w Przemyślu.


Artykuł z banderowskiej gazety "Samostijna Ukraina" z opublikowanym listem metropolity
A.Szeptyckiego "witającego z radością i wdzięcznością" niemiecką armię - 1941 r.

zdjęcie ze zbiorów Instytutu Kresów Wschodnich  w Przemyślu.




*  *  *
"Wokół postaci Andrzeja Szeptyckiego"

Jan Selwa

 czasopismo historyczno-publicystyczne „Na Rubieży” nr 2/1994



Różne sprawy postawy i działalności Andrzeja Szeptyckiego, metropolity grekokatolickiego we Lwowie (1865-1944), pozostają ciągle wątpliwe, niejasne czy wręcz zagadkowe. Dla wielu przekonanych, że Szeptycki pochodził z wybitnej polskiej rodziny już sam wybór drogi życiowej, zapoczątkowany wstąpieniem do grekokatolickiego zakonu Bazylianów, wydaje się czymś intrygującym. Można zaryzykować twierdzenie, że chodzi o osobę bardzo kontrowersyjną. Stało się to szczególnie widoczne, kiedy przed kilku laty wszczęto jego proces beatyfikacyjny, którego rezultatem będzie zapewne wyniesienie przez papieża na ołtarze. Dla wielu Polaków już sam fakt wszczęcia procesu jest czymś oburzającym.

Trzeba stwierdzić, że Szeptycki czeka na swego rzetelnego badacza. Nie będzie miał łatwego zadania wobec trudności ustalenia wielu faktów. Nie pretendując do tej roli, chcę sprostować kilka rozpowszechnionych błędów, dotyczących przodków i rodziny. Trzeba zacząć od tego, że całkowicie błędne jest przekonanie, że Szeptycki to Polak, który stał się Ukraińcem. Prawdziwe natomiast jest twierdzenie, że był Rusinem, który został znanym Ukraińcem.

Ród Szeptyckich wcale nie był rodem polskim. Był tylko skoligacony z wielu polskimi rodami. Oddziaływanie polskiej kultury szlacheckiej było tak silne, że niektórzy członkowie tego rodu czuli się Polakami. Z drugiej strony pielęgnowane były także tradycje ruskiej przeszłości i wybitnej roli, jaką odegrali niektórzy przodkowie, zwłaszcza w życiu kościelnym obrządku wschodniego. W Przyłbicach, wsi położonej około 12 km na południowy wschód od Jaworowa, gdzie urodził się Roman Szeptycki (Andrzej to imię, jakie przyjął wstąpiwszy do zakonu i chyba nieprzypadkowo to właśnie imię, zważywszy na rolę, do jakiej się sposobił) – nie było kościoła, tylko cerkiew ufundowana przez biskupa przemyskiego obrządku grekokatolickiego Atanazego, Andrzeja Szeptyckiego (1735-1800), który był bratem pradziadka Romana. Nie był to zresztą jedyny biskup obrządku wschodniego z rodu Szeptyckich.

Często podkreśla się, że Szeptycki był synem córki Aleksandra Fredry i bratem Stanisława, polskiego generała. Na Wschodzie małżeństwa polsko-ruskie były powszechne nie tylko wśród chłopów. Trzeba też pamiętać, że tzw. warstwy wyższe są zawsze bardziej kosmopo-lityczne, a w XIX w. zasadnicze znaczenie miały nie względy narodowościowe, a stanowe, klasowe. Przypomina się brata Stanisława, a pomija drugiego brata Kazimierza (imię zakonne Klemens), który był ihumenem (przeorem) w ruskim klasztorze Bazylianów Studytów. Stanisław zanim przeszedł do wojska polskiego był generałem c.k. Austrii. Kto zna stosunki na wschodzie nie dziwi się faktom, że jeden brat czuł się Polakiem, a drugi Ukraińcem. Piszącemu są osobiście znane takie wypadki.

Rozważając sprawy świadomości narodowej, warto wspomnieć o Janie Kantym Szeptyckim, ojcu Andrzeja. Jest faktem, że w domu Szeptyckich w Przyłbicach posługiwano się wyłącznie językiem polskim, chociaż większość służby była pochodzenia ruskiego. Jan Szeptycki nie umiał mówić po rusku, ale na krótko przed swoją śmiercią w 1912 r. ze łzami w oczach mówił do swego ruskiego otoczenia: „Panowie wybaczcie, że nie mówię do was po rusku, ale zapewniam was, że ja jestem Rusin”.

Jest to przekaz źródła ukraińskiego. Osobiście jestem przekonany o jego prawdziwości. Jak podaje w pamiętniku matka Andrzeja, swój zamiar zostania duchownym wyjawił on już w dziewiątym roku życia (zob. Zofia z Fredrów Szeptycka „Młodość i powołanie Romana Andrzeja Szeptyckiego zakonu św. Bazylego Wielkiego”, Wrocław 1993 r., opr. Bogdan Zakrzewski, str. 24). W czasie uczęszczania do gimnazjum w Krakowie pozostawał pod opieką i wpływem wy-bitnych jezuitów. Toteż kiedy wyjawił zamiar wstąpienia do zakonu Bazylianów, ojciec, który był temu przeciwny, uważał, że jest to rezultat „spisku jezuitów”. Trzeba pamiętać, że w tym czasie z polecenia papieża Leona XIII jezuici prowadzili reformę zakonu Bazylianów, poprzez który miała się dokonać odnowa duchowa kościoła grekokatolickiego, przygotowująca ekspansję na wschód przeciwko prawosławiu. Szeptycki był bardzo przejęty misją walki ze schizmą.

Monarchia Habsburgów czuła się coraz bardziej zagrożona przez carską prawosławną Rosję. W Galicji szerzył się ruch tzw. Moskalofilów, którzy uważali Rusinów za część narodu rosyjskiego i przeciwstawiali się budzeniu świadomości ukraińskiej. Stąd też Austria popierała narodowe dążenia Ukraińców, wiążących losy narodu z monarchią Habsburgów.

Po krótkiej służbie wojskowej, rozpoczętej w 1883 r. (ojciec uważał, że w wojsku Roman- zmieni zamiary), przerwanej ciężką chorobą, studiował prawo. W 1887 r. odbył wielką podróż po Rosji. Na wiosnę 1888 r. z matką i bratem Leonem został przyjęty na specjalnej audiencji przez papieża Leona XIII, który pochwalił chęć wstąpienia do Bazylianów, a Roman prosił o specjalne błogosławieństwo dla tego zakonu. W tym czasie ojciec pogodził się z planami syna, który w maju 1888 r. był już w klasztorze w Dobromilu.

Szeptycki zdawał sobie sprawę z trudności swojej sytuacji. Do matki mówił, że Polacy będą go uważać za Rusina, a Rusini za Polaka. Wydaje się, że głównym szerzycielem niechęci do niego było duchowieństwo świeckie. Powstały rody popów, bo parafię zwykle obejmował syn po ojcu. Popi byli głównymi budzicielami świadomości ukraińskiej, bo szlachta ruska spolonizowała się.

Kardynał Mychajło Łewyćkyj już wcześniej mówił: „My jesteśmy narodem popów i chłopów, a szlachty nie potrzebujemy”. W 1892 r. bazylianin Andrzej został wyświęcony na księdza. Już w 1896 r. był ihumenem klasztoru św. Onufrego we Lwowie, a w 1899 r. obiął diecezję stanisławowską. Rok później papież Leon XIII mianuje go grekokatolickim metropolitą lwowskim. Ta błyskotliwa kariera była niewątpliwie związana z potrzebami politycznymi monarchii Habsburgów.

Przechodząc do spraw wydarzeń II wojny światowej, najlepszą odpowiedzią na pytanie, jaki był stosunek Szeptyckiego do eksterminacji ludności polskiej, prowadzonej przez nacjonalistyczne ugrupowania ukraińskie, będzie zamieszczona niżej:

Korespondencja arcybiskupa rzymskokatolickiego Bolesława Twardowskiego z Szeptyckim

Została ona opublikowana w „Przeglądzie Wschodnim”, tom II, zeszyt 2/6/-1992/93, str. 471-478.


                                                                   
Eksterminacja polskiej ludności na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej, prowadzona przez szowinistyczne ugrupowania ukraińskie spod znaku OUN-UPA w okresie II wojny światowej nie mogła pozostać poza polem widzenia hierarchii Kościoła rzymskokatolickiego i Cerkwi grekokatolickiej. Dowodem tego jest częściowa korespondencja z okresu II wojny światowej, prowadzona pomiędzy arcybiskupem metropolitą lwowskim obrządku łacińskiego Bolesławem Twardowskim, a jego równorzędnym odpowiednikiem w Archidiecezji Lwowskiej obrządku grekokatolickiego – Andrzejem Szeptyckim. Według zebranych dowodów, prowadzonych przez Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów, nasilenie masowej eksterminacji polskiej ludności na Kresach Wschodnich II RP przez bandy OUN-UPA przybrało na sile w 1943 r. Organizacje te dla narodu polskiego to synonim ludobójstwa, grabieży i pożogi.

W tym okresie abp Twardowski podjął interwencję u metropolity Szeptyckiego drogą korespondencyjną. Zachowana korespondencja jest świadectwem dra-matycznych zmagań abp Twardowskiego rządcy Archidiecezji Lwowskiej obrządku łacińskiego z najwyższym autorytetem religijno-moralnym Cerkwi grekokatolickiej metropolitą Szeptyckim. Charakterystyczne jest, że w listach kierowanych do metropolity Twardowskiego, abp Szeptycki nie zgadzał się z jego interpretacją faktów o mordach Polaków z rąk Ukraińców, upatrując właściwych sprawców tych wydarzeń wśród band dezerterów, Żydów, partyzantów bolszewickich, członków polskich organizacji rewolucyjnych i zwyrodniałych jednostek – sadystów. Jednocześnie wzywał abp Twardowskiego do wystosowania apelu do swoich diecezjan o zaprzestanie zbrodniczych rzekomo wystąpień przeciw ludności ukraińskiej. My żyjący jeszcze świadkowie tych dramatycznych wydarzeń z tamtych lat, dokładnie pamiętamy kim była i co wyczyniała ludobójcza organizacja OUN-UPA, której jedynym celem była całkowita eksterminacja ludności polskiej na Kresach Wschodnich II RP.

Ileż cynizmu i fałszu zawierają listy abp Szeptyckiego. Dla wierzącego katolika mającego Pana Boga w sercu, nie mieści się w zdrowym rozsądku, że tak wysoka osobistość Cerkwi grekokatolickiej była zaślepiona w swoim postępowaniu.


*  *  *

„W XX wieku w Europie torturowano za wyznanie rzymskokatolickie”
 praca zbiorowa pod redakcją Jana Młotkowskiego
 /fragmenty/

Na wniosek postulatów ukraińskiego redemptorysty, ojca dra Mychajła Hryncyszyna z Kanady, dotyczących beatyfikowania JE ks. abpa Andreja Szeptyckiego -lwowskiego metropolity obrządku greckokatolickiego we Lwowie, został otwarty przez Watykan 5 grudnia 1958 roku informacyjny proces beatyfikacyjny – Congregatione per le Cause Dei Santi Romo SCV. Postać metropolity jest niezwykle kontrowersyjna i złożona, może stanowić również zagadkę psychologiczną.

Niewątpliwie był postacią wybitną i ambitną. Dla jednych był autorytetem, uwielbiany przez rusińsko-ukraińskie środowiska szowinistyczne i nazywany „Wielkim metropolitą”, „Ojcem”, dla drugich ukraińskich historyków przeciwnego obozu był „kolaborantem”. W polskich środowiskach nie posiadał autorytetu i był nazywany pogardliwie przez niektórych „Szepetiuch” lub „Perekińczyk”, względnie „Renegat”.

Metropolita Szeptycki uważany był za współodpowiedzialnego za śmierć setek tysięcy zarówno Polaków, Żydów, Ormian, Rosjan, jak i swoich rodaków -Ukraińców, którzy nie zgadzali się z zasadami ideowymi, i zbrodniczą praktyką OUN i UPA. Wydaje się, że metropolita Szeptycki ponosi moralną odpowiedzialność za ludobójstwo popełniane przez OUN-UPA, przede wszystkim na polskich obywatelach.

W tej sytuacji zrozumiałe jest, że otwarcie informacyjnego procesu beatyfikacyjnego spotkało się z licznymi protestami w myśl K. 1446 Kodeksu Prawa Kanonicznego w związku z zarzutem, iż JE abp A. Szeptycki, jako lwowski metropolita obrządku greckokatolickiego nie dopełnił obowiązków na nim ciążących w świetle K. 436 1 , K. 1717 1, K. 1446 1, a także zaniedbał stosowanie postanowień K. 1311 i K. 1337, przy czym osobowość JE może być w ostrej sprzeczności z wymogami K. 276 1, a zatem nie może być w imię PRAWDY, MIŁOŚCI i SPRAWIEDLIWOŚCI wyniesiony na ołtarze.

Jednym z protestujących był Prymas Polski, kardynał Wyszyński, który pierwszy protest złożył jeszcze w roku 1958, drugi natomiast w roku 1962. Protestowali przeciwko beatyfikacji metropolity Szeptyckiego zarówno świeccy , jak i duchowni, np. ks. kanonik Władysław Żak, proboszcz parafii rzymskokatolickiej w Lwowie-Skniłowie, sąsiadujący z posiadłościami metropolity i znający z tego tytułu wiele istotnych szczegółów z jego osobowości i działalności. Za pośrednictwem kardynała bpa Bolesława Kominka z Wrocławia, ks. W. Żak otrzymał pisemne podziękowanie od Papieża Pawła VI z nadaniem mu tytułu szambelana wraz z obietnicą, że Szeptycki nigdy nie będzie beatyfikowany.

Głównym czynnikiem sprawczym zbrodni ludobójstwa, popełnionej przez OUN i UPA, była nienawiść zrodzona w duszach naszych pobratymców z inspiracji ounowskiego szowinizmu ksenofobicznego a realizowana przez Cerkiew greckokatolicką, na czele której stał właśnie lwowski metropolita Szeptycki. Mitem zaś są rzekome krzywdy – jako główny czynnik sprawczy – czy niewłaściwa polityka władz II RP w stosunku do mniejszości narodowych.

*  *  *



 „Gorzka prawda- cień Bandery nad zbrodnią ludobójstwa”

dr Wiktor Poliszczuk

 2006 r.
/fragmenty/

(....)

Cerkiew greckokatolicka na tle 60. rocznicy mordów wołyńskich

Truizmem jest twierdzenie, że Kościoły ze swej natury mają być instytucjami apolitycznymi, a czy są, Czytelnik niech sam udzieli na to pytanie odpowiedzi.  Nie będę tutaj przeprowadzać analizy roli kościołów wobec mordów wołyńskich w czasie ich trwania; uczyniłem to w poprzedniej edycji Gorzkiej prawdy. Powtórzę tylko, że nie powstrzymały one swych wiernych od dokonywania mordów na ludności polskiej i ukraińskiej, a w nie-których przypadkach popi prawosławni i grekokatoliccy sprzyjali im, usprawiedliwiali je, a były też przypadki nawoływania do mordów. Powiem tylko, że gdyby wierni prawosławni i grekokatolicy przestrzegali nauk Chrystusa zawartych w Nowym Testamencie, nie doszłoby do tragedii w postaci zbrodni ludobójstwa.

Wobec tego, że szereg publikacji wskazuje na rolę „Listów Pasterskich” arcybiskupa A. Szeptyckiego, sprzeciwiającego się mordom masowym, wskażę, że pierwszy taki „List” Ne ubyj! pochodzi z 21 listopada 1942 r. i dotyczy udziału ukraińskiej policji w mordowaniu ludności żydowskiej. Drugi „List Pasterski” metropolity A. Szeptyckiego pochodzi z dnia 10 sierpnia 1943 r. W nim metropolita prosi starszych o powstrzymywanie młodzieży od zabójstw i rabunków, apeluje też do młodzieży ukraińskiej, aby przestrzegała przykazań Bożych.

W liście nie ma jednak ani słowa o OUN jako organizatorce mordów masowych, nie ma ani słowa o działającej na Wołyniu UPA, nie ma ani słowa o mordowanej ludności polskiej. Nawet pobieżna analiza tego „Listu” pozwala na wniosek, że metropolita A. Szeptycki nie ustosunkowywał się do planowych, doktrynalnych mordów masowych, które były dziełem OUN-UPA na Wołyniu w czasie pisania listu; metropolita nie potępił tych mordów ani ich sprawców.

Na uwagę zasługuje też to, że w 1943 r. mordy masowe miały miejsce na Wołyniu, gdzie nie było parafii greckokatolickich, a więc „List” A. Szeptyckiego, który miał być odczytywany po nabożeństwie w cerkwiach, więc nie docierał nawet do mordujących ludność polską na Wołyniu grekokatolików – upowców, banderowców, esbistów, a to oni właśnie byli trzonem OUN-UPA-SB.

Nie było więc jasnego, zdecydowanego, wyraźnego sprzeciwu Cerkwi prawosławnej ani Cerkwi greckokatolickiej w stosunku do mordowania ludności polskiej Wołynia, a w 1944 r. w Halicji. Ten grzech obojętności wobec mordów obciąża obie Cerkwie – zarówno prawosławną, jak i greckokatolicką, obciąża arcybiskupa A. Szeptyckiego osobiście. W 60. rocznicę mordów wołyńskich Cerkiew greckokatolicka nie potępiła ich sprawców, za to przyjęła ona postawę zakłamywacza prawdy historycznej i działa ona nie z pozycji moralności chrześcijańskiej, a z pozycji politycznej.


Cerkwie prawosławne wobec 60. rocznicy mordów wołyńskich

Na początku trzeba wyjaśnić, że Cerkiew prawosławna na Ukrainie nie jest jednolita strukturalnie. Istnieją tam trzy odłamy tej Cerkwi: tradycyjna Cerkiew Prawosławna nazywana obecnie z dodatkiem „Moskiewskiego Patriarchatu” w nazwie, Ukraińska Autokefaliczna Cerkiew Prawosławna (niekanoniczna) i Ukraińska Cerkiew Prawosławna Kijowskiego Patriarchatu (niekanoniczna).

Cerkiew Prawosławna Moskiewskiego Patriarchatu nie zabiera głosu w sprawie mordu wołyńskiego, chociaż jej hierarchia nie ma wątpliwości, że organizatorem tych zbrodni była OUN Bandery, a ich wykonawcą były powołane przez nią struktury.

O stanowisku Ukraińskiej Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej niech świadczy fakt, że przedostatnim jej „patriarchą” był były uczestnik UPA, banderowiec Wołodymyr. Na czele Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Kijowskiego Patriarchatu po upadku ZSRR stanął założyciel wspom-nianego wyżej tygodnika „Wołyń” Stepan Skrypnyk, po wyświęceniu za sprawą Niemców – „Mstysław”, a po jego śmierci – suspendowany przez moskiewskiego patriarchę – „patriarcha” Fiłaret, ten sam, który bierze udział we wszelkich banderowskich uroczystościach, np. poświęceniu pomnika „Kłymowi Sawurowi”, w organizowanych ku czci OUN-UPA akademiach itp., co czyni jasnym stanowisko tej Cerkwi wobec mordów wołyńskich.

(…..)

Znając tę chociażby zasadę ideologii nacjonalizmu ukraińskiego, ze zdziwieniem należy obserwować bliskie stosunki między ukraińskim ruchem nacjonalistycznym a Kościołem greckokatolickim i częścią Kościoła prawosławnego. Nie można powiedzieć, że Kościół greckokatolicki, w tym jego hierachia z arcybiskupem Andrijem Szeptyckim na czele, nie znała zasad ideologicznych nacjonalizmu ukraińskiego, pierwsze wydanie Nacjonalizmu D. Doncowa, stanowiącego sformułowanie doktryny, a więc ideologii nacjonalizmu ukraińskiego, drukowane było w Złoczowie w drukarni oo. bazylianów, jednym z czołowych przywódców OUN był doktor teologii, ksiądz greckokatolicki Iwan Hrynioch. Ale wystarczy prześledzić wypowiedzi ojca Stepana Bandery, popa greckokatolickiego, aby przekonać się, że jego i jemu podobnych poglądy były amoralne, w żadnym miejscu nie były zgodne z etyką chrześcijańską. Od tej zasady w Kościele greckokatolickim były nieliczne tylko wyjątki, byli księża, którzy swe życie oddali w obronie życia chrześcijan i byli oni mordowani przez banderowców.


* * *
Sprawa Szeptyckiego, kandydata na świętego

Wiesław Tokarczuk


 Jego Eminencja
 Ksiądz Kardynał Stanisław Dziwisz
 Metropolita Krakowski

Wasza Eminencjo !
 Dostojny Księże Kardynale !

Ośmielam się napisać do Waszej Eminencji, ponieważ zapoznałem się z treścią listu pani prof. dr hab. Marii H. Szeptyckiej, w którym to liście pani profesor zwraca się do Waszej Eminencji z prośbą “o przekonanie księdza Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego, że jego wystąpienia na tematy polsko – ukraińskich stosunków w czasie II wojny światowej są szkodliwe, nie służą prawdzie oraz boleśnie ranią naszą rodzinę”.

W zaistniałej sytuacji zwracam się do Waszej Eminencji z prośbą, aby sprawiedliwie ocenił działalność księdza Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego w zakresie poruszanym przez panią profesor Szeptycką i stosownie do tej oceny stanął w Jego obronie.

Nie jest bowiem prawdą, że wystąpienia księdza Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego “są szkodliwe” dla stosunków polsko – ukraińskich. Zapewne są szkodliwe dla stosunków z niegodnymi miana ludzi ludobójcami, którzy mordowali m. in. moje siostrzane rodzeństwo w sierpniu 1943 roku we wsi Mohylno ( Dyzio, Boguś i Tereska Gaczyńscy, wiek odpowiednio 10, 8 i 6 lat oraz niemowlę nieznanego imienia w wieku 6 dni). Zapewne Juchym Orluk, syn Prochora, urodzony w 1907 roku w Mohylnie, który własnymi rękami zamordował sześcioletnią Tereskę Gaczyńską, sześciodniowe niemowlę i matkę niemowlęcia Marcelinę Gaczyńską oraz Fiszczuk Mychajło, syn Archypa, urodzony w 1907 roku w Mohylnie, który w czasie mordowania pilnował, aby żadna z ofiar nie uratowała się ucieczką przez okna oraz Łuciuk Wołodymyr, syn Wasyla z Marcelówki, który z ramienia tzw. UPA organizował i kierował ludobójczą akcją w Mohylnie – podpisaliby się pod podobnego typu apelem.

Oni na pewno żądaliby, aby Wasza Eminencja zabronił księdzu Isakowiczowi mówić prawdę, a ich rodziny być może czują się “boleśnie zranione” przypominaniem haniebnych czynów swych ojców i dziadków. Oni woleliby być uznani za kombatantów i godnych szacunku bohaterów. Ja osobiście nie chcę mieć żadnych stosunków z ludźmi takiej kategorii. Ja wolę mieć dobre stosunki z tym Ukraińcem, który w Mohylnie po wydaniu przez Łuciuka Wołodymyra, dowódcy tzw. UPA, rozkazu mordowania polskich rodzin – pod pretekstem zaopatrzenia się w narzędzie mordu – pobiegł i w ostatniej chwili ostrzeżeniem “uciekajcie natychmiast, już do was idą” uratował życie rodzinom Bernackich i Szewczuków, z ukraińskimi sąsiadami rodziny mojej Mamy w Marcelówce Tolkiem i Ziuńką Giergielami, którzy dwukrotnie uratowali rodzinę Zarembów, z tymi wszystkimi Ukraińcami, którzy są prawdziwymi bohaterami i o których pisze historyk Romuald Niedzielko w książce “Kresowa Księga Sprawiedliwych”.

Jak Wasza Eminencja zechce zauważyć, nie postrzegam narodu ukraińskiego jako monolitu, który można by określić jednoznacznie mianem zbrodniczego lub nie, co sugeruje de facto pani profesor Szeptycka, używając na określenie zorganizowanej przez OUN i UPA ludobójczej akcji eufemizmu “konflikt polsko-ukraiński”. Z mojej rodzinnej perspektywy nie było żadnej wojny polsko – ukraińskiej, byli Ukraińcy mordercy, byli Ukraińcy zbawcy, Wasza Eminencja lepiej niż ja wie, którzy podążali drogą Chrystusa. Jest wysoce prawdopodobne, że wspomniani wyżej Orluk Juchym i Fiszczuk Mychajło zeszli ze ścieżki chrześcijańskiego miłosierdzia i złamali boskie przykazanie, ponieważ ich pasterze – duchowni grekokatoliccy i prawosławni – głosili w cerkwiach nienawiść i wmawiali swoim owieczkom, że zabicie “Lacha” grzechem nie jest ?

Z drugiej strony lokalny watażka tzw. UPA Łuciuk Wołodymyr groźbą użycia siły zmobilizował ich do tzw. UPA i za nie wykonanie rozkazu mordowania Lachów groził śmiercią ?

Tutaj dotykam kwestii moralnej odpowiedzialności Metropolity Andrzeja Szeptyckiego. Nie piszę o kolaboracji z okupantami, bo ta kwestia jest oczywista. Nie jestem historykiem, napiszę więc tylko to, co zostało zauważone i przekazane przez moją rodzinę. Otóż w kwietniu 1943 roku ukraiński duchowny podczas symbolicznego pogrzebu państwa polskiego przemawiając do zgromadzonych ukraińskich mieszkańców wsi Mohylno powiedział: “jednej nacji (żydowskiej) już na naszej ukraińskiej ziemi nie ma, jeszcze pozostała druga !” Świadkiem tego była pani Szewczuk, mieszkająca obok cerkwi. Natomiast Adolf Mizerski z Marcelówki latem 1943 roku został wyznaczony jako furman do zawiezienia Ukraińców z swojej wsi na zebranie do cerkwi w Mohylnie. Piszę “zebranie”, ponieważ – przypuszczam, że Wasza Eminencja zgodzi się ze mną – trudno nazwać nabożeństwem ceremonię poświęcenia narzędzi mordu, noży i siekier. Dlatego ośmielę się napisać, że w cerkwi w Mohilnie w 1943 roku odbyło się “bezbożeństwo” prowadzone przez chrześcijańskiego kapłana.

Tak pokrzepieni “duchowo” uczestnicy “bezbożeństwa” chcieli natychmiast zamordować furmana Adolfa Mizerskiego, jednak znowu z rzekomego frontu “konfliktu polsko – ukraińskiego” wyłamał się Ukrainiec Bołwach, który nie mogąc otwarcie wystąpić przeciwko słowom “kapłana” i przeciwko terrorowi UPA – użył podstępu, twierdząc, że owszem, należy “Lacha” zamordować, ale nie teraz, później….

Naiwna pani Bernacka z Mohilna zbierała po wsi kurze jaja, aby zanieść je “batiuszce” i prosić o odprawienie mszy w intencji powstrzymania mordowania ludzi, co wobec faktu odprawiania “bezbożeństwa” było nierealne.

Tak więc morderca Juchym Orluk, który ukończył trzy klasy szkoły powszechnej, z drogi Chrystusa został sprowadzony przez swego duszpasterza zachętą i “rozgrzeszeniem”, a przez władzę świecką – watażków z UPA – groźbą śmierci za nieposłuszeństwo.

Należy przypuszczać, że Metropolita Andrzej Szeptycki był w tym okresie najlepiej wykształconym człowiekiem. Powinien był przewidzieć, że analfabecie Fiszczukowi Mychajło i absolwentowi trzech klas Orlukowi Juchymowi należało w liście pasterskim “Nie zabijaj” wyraźnie powiedzieć – “Pamiętaj – Lach, Żyd, Czech, Ormianin, Ukrainiec – to Twoi bracia w Chrystusie”. Tego niestety nie napisał. Chociaż napisał tak wiele. Pamiętam z lekcji religii zalecenie Chrystusa – “niech mowa wasza będzie – tak, tak – nie, nie – wszystko co ponadto, od diabła pochodzi”.

Doświadczenia tych strasznych czasów uczy nas, że należy pilnie strzec się, by nie zejść z drogi Chrystusa, bo może zdarzyć się, że nawet osoby duchowne będą próbowały wieść nas całkiem inną drogą, tak jak przydarzyło się Orlukowi i Fiszczukowi. Wydaje się, że poznać tych fałszywych proroków zupełnie łatwo, poprzez ich rozmijanie się z nauką Chrystusa.

Po pierwsze prawda. Ja, Tokarczuk, będę starał się trzymać tego kryterium, tacy kapłani jak ksiądz Isakowicz – Zaleski z Radwanowic lub ksiądz Puzon z Hrubieszowa będą zawsze moimi przewodnikami. Fiszczuk i Orluk musieli wybierać pomiędzy "nie zabijaj" i "zabijaj", a ja, Tokarczuk, mogę mówić prawdę lub kłamać, mogę dać posłuch prawdzie lub kłamstwu.

W tej konkretnej sprawie ksiądz Isakowicz – Zaleski mówi:
 Ofiarom – pamięć i cześć,
 Polsce i Ukrainie – przyjażń i zgoda,
 OUN, UPA i SS “Galizien” – hańba i potępienie.

Dlatego uważam, że pani Szeptycka pomyliła się bardzo, pisząc swój list mający de facto zakneblować usta księdzu Isakowiczowi – Zaleskiemu. Gdyby tak się stało, dla licznej rzeszy ludzi z rodzin dotkniętych strasznym doświadczeniem ludobójstwa zorganizowanego przez OUN i UPA będzie to kolejny cios, wzmagający poczucie krzywdy spowodowane wieloletnią zmową milczenia. Ta zmowa milczenia dla mnie osobiście skutkuje tym, że Państwo Polskie nie jest w stanie wyegzekwować od Państwa Ukraińskiego prawa do chrześcijańskiego pogrzebu dla doczesnych szczątków mojego siostrzanego rodzeństwa.

A Rzymsko-Katolicki Kościół Powszechny – mój Kościół – w tej sprawie milczy. Czy te kosteczki, te dzieci są nadal stroną “konfliktu polsko-ukraińskiego”, tak jak wtedy, gdy 36-letni Juchym Orluk zabijał 6-letnią Tereskę Gaczyńską oraz sześciodniowe niemowlę ?

Jeśli się mylę, jeśli błądzę – to czy Wasza Eminencja znajdzie czas, aby mnie wesprzeć w rozterkach, doradzić, w ogóle odpowiedzieć ?
 Proszę przyjąć wyrazy czci i szacunku

Wiesław Tokarczuk
 Kraków


Do wiadomości:
 1.Maria H. Szeptycka
 prof. dr hab.  Warszawa

 2.ksiądz Tadeusz Isakowicz – Zaleski
 Fundacja im. Brata Alberta

 3.o.Ireneusz Kondrów
 Fundacja Metropolity Andrzeja Szeptyckiego -  Hruszowice 62

 4. Mirosław Murynowicz
 profesor Katolickiego Uniwersytetu Ukraińskiego
 Lwów 79005 Ukraina

* * *
Honory dla kolaboranta

Ks. Tadeusz  Isakowicz–Zaleski

„Nie zapomnij o Kresach” – Kraków 2011
/fragmenty/


Nie można kuchennymi drzwiami wprowadzać do grona bohaterów narodowych ludzi tego niegodnych

Ze świecą szukać w naszej ojczyźnie ulic lub pomników upamiętniających gen. Stanisława Szeptyckiego, dowódcę III Brygady Legionów, który w 1922 r. w imieniu odradzającej się Rzeczpospolitej przejmował Górny Śląsk. Próżno też szukać miejsc upamiętnienia dwóch braci generała: Leona, zastrzelonego wraz z żoną Jadwigą we wrześniu 1939 r. przez sowieckich agresorów, oraz Aleksandra, zamęczonego rok później przez nazistów niemieckich w Rotundzie w Zamościu, a także wielu innych polskich ziemian, którzy za swój patriotyzm byli mordowani w okrutny sposób tak przez wojennych okupantów, jak i przez powojenne władze komunistyczne. Próżno też szukać miejsca upamiętnienia bratanka generała, Andrzeja Szeptyckiego, który jako młody kleryk seminarium rzymskokatolickiego we Lwowie wstąpił na ochotnika do wojska, ponosząc śmierć męczeńską w Katyniu. Choć na Wschodzie powstały wreszcie cmentarze pomordowanych jeńców wojennych, to w ich rodzinnych wioskach czy miastach nie zawsze o nich się pamięta.

W tym kontekście niezrozumiałe jest nadanie jednej z ulic w Iławie imienia Andrzeja Szeptyckiego, arcybiskupa greckokatolickiego, byłego obywatela II Rzeczpospolitej, który szczerze jej nienawidził, brata wspomnianego generała, który swego czasu odprawiał msze Św. za pomyślność wojsk Adolfa Hitlera, błogosławił zbrodniarzy z Dywizji SS „Galizien" i dziękował Józefowi Stalinowi za przyłączenie Lwowa i Kresów do ZSRR. (Jest to tym bardziej zaskakujące, że regionem Warmii i Mazur ów „bohater" nie miał nigdy nic wspólnego).

O jego niechęci do Polaków niech świadczy fragment z naukowego opracowania ks. prof. dr. hab. Józefa Mareckiego z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie:

„Warto zaznaczyć, że metropolita Szeptycki, dotychczas doskonale mówiący i piszący po polsku, wnuk pisarza Aleksandra Fredry i absolwent polskich szkół, w liście z 15 listopada 1943 r. słowo «Polacy» pisał zawsze małą literą".

Inne negatywne postawy metropolity unickiego ukazuje ks. prof. dr hab. Józef Wołczański, z tego samego uniwersytetu, w swojej monografii pt. Eksterminacja narodu polskiego i Kościoła Rzymskokatolickiego przez ukraińskich nacjonalistów w Małopolsce Wschodniej w latach 1939-1945. Z kolei ks. dr Adam Kubasik w swojej pracy naukowej udowadnia, że arcybiskup, będąc przywódcą bardziej politycznym niż duchowym, powierzoną sobie owczarnię przekształci w „Cerkiew o orientacji narodowej".

Opracowania trzech księży profesorów powinni przeczytać wszyscy, którzy „kuchennymi drzwiami" chcą Szeptyckiego bądź wprowadzić do katalogu bohaterów narodowych, bądź nawet wynieść na ołtarze. Powinni także przeczytać publikacje kanadyjskiego naukowca pochodzenia ukraińskiego, dr. hab. Wiktora Poliszczuka, rodem z Dubna na Wołyniu, wykształconego we Wrocławiu, który wykazuje jednoznacznie, że działania polityczne arcybiskupa obok niewątpliwych zasług na niwie religijnej - były błędami, za które Cerkiew musiała zapłacić wysoką cenę.

Niezależnie więc od intencji, jakimi kierowali się samorządowcy z Iławy (ciągle chcę wierzyć, że intencje te były dobre), takie uczczenie oseby o antypolskich poglądach urąga niewinnie pomordowanym Kresowianom, dla których III RP wciąż jest macochą. Czy ktoś może wskazać miasta polskie, w których są ulice na przykład Męczenników Wołyńskich czy Pomordowanych Dzieci Kresowych? Podczas gdy na Ukrainie pełno jest ulic i pomników ku czci morderców tych ofiar. Zaznaczam, że napisałem list w tej sprawie zarówno do Kancelarii Prezydenta RP, jak i do Instytutu Pamięci Narodowej, który w ostatnim czasie słusznie domagał się usunięcia z polskich ulic nazwisk komunistycznych działaczy. Obie ważne instytucje, które mają stać na straży patriotycznych wartości, powinny jednoznacznie reagować na takie zjawisko, jakie nastąpiło w Iławie. Milczenie bowiem może zostać odczytane jako przyzwolenie dla podobnych inicjatyw.


* * *

Każdy naród ma takich bohaterów, na jakich zasługuje

Stanisław Woczeja 

przedruk ze strony 

TOWARZYSTWA MIŁOŚNIKÓW LWOWA i KRESÓW POŁUDNIOWO - WSCHODNICH

Oddział KĘDZIERZYN-KOŻLE ul.Skarbowa 10


Komentarz do filmu dokumentalnego produkcji polskiej pod tytułem „Niewygodny” zrealizowanego przez Grzegorza Linkowskiego, wyświetlonego w niedzielę, 22.08.2010r w programie TVP1  o godz. 10:55.

            Film ten był typowym przykładem w TVP do lansowania za pieniądze Polaków „jedynej słusznej wersji historii” Andrieja Szeptyckiego w wydaniu nacjonalistów ukraińskich. Główną sentencją filmu, jest ukazanie bezzasadności działania przeciwników beatyfikacji metropolity A. Szeptyckiego, czemu w sposób doskonały służy treść i forma filmu. Bo czego się jego czepiają, przecież jemu się to wręcz należy! Trzeba podkreślić, że tylko niewielka część narodu ukraińskiego, wyznania bizantyjsko- ukraińskiego, szczególnie na dzisiejszej Ukrainie zachodniej potrzebuje „bohaterów”, bo takie jest tam zapotrzebowanie. Andriej Szeptycki (1865-1944), metropolita lwowski i halicki obrządku bizantyjsko-ukraińskiego (dawniej nazywany grecko-katolickim) został Ukraińcem z wyboru, bo tak to kiedyś wyglądało w Galicji Wschodniej (a w II RP Małopolsce Wschodniej), że w rodzinie część osób poczuwało się lub było Ukraińcami, część Polakami. A. Szeptycki jest cały czas osobą kontrowersyjną ze względu na swoją działalność i poglądy, znane z okresu, w którym był metropolitą. A beatyfikacja A. Szeptyckiego byłaby swego rodzaju policzkiem wymierzonym Polakom, szczególnie tym,  którzy doświadczyli skutków jego polityki oraz tym, którzy znają jaką działalność prowadził metropolita, takim jak np. Kresowianie, ich potomkowie oraz części historyków polskich zajmującym się historią Kresów. Jest rzeczą niesamowitą, wręcz kpiną z Polaków, że w TVP za polskie pieniądze promuje się metropolitę A. Szeptyckiego (Ukraińca), potencjalnego kandydata do beatyfikacji, osobę, która przez cały okres bycia metropolitą podejmowała działania „niezbyt przyjazne” Polakom i państwu polskiemu. Czuł się Ukraińcem, reprezentował interesy Ukraińców i był wierny „swojej wizji Ukrainy”. W filmie, moim zdaniem celowo pominięto podanie przyczyn sprzeciwu kardynała Stefana Wyszyńskiego, dotyczących procesu beatyfikacyjnego Andrzeja Szeptyckiego oraz pominięto sprzeciw części społeczeństwa polskiego skupiając się w sposób wybiórczy na niektórych zagadnieniach. Pominięto ukazanie w sposób rzetelny stosunku metropolity do Polaków i państwa polskiego. Dokumenty przedstawione i cytowane w filmie, jako wręcz potwierdzające pozytywną rolę A. Szeptyckiego były nieliczne i  dyskusyjnej wartości np. w brudnopisie tekst bez podpisu. Dlaczego autor filmu nie skorzystał z dokumentów będących w zasobach archiwów niemieckich, radzieckich, polskich i watykańskich, dotyczących działalności metropolity A. Szeptyckiego? Może nie był tym zainteresowany? Pominięto też ukazanie stosunku metropolity do Sowietów. Cały prawie godzinny film był zaprezentowany przez TVP  w porze największej oglądalności, pod względem dokumentalnym jest nader ubogi, a w pamięci utkwiły mi w zasadzie tylko ulice miast, w których znajduje się główny „tropiciel historii” grecko-katolicki ksiądz Stefan Batruch oraz obraz wyjątkowo nielicznych osób świadczących o zasługach metropolity „mocno dyskusyjnych”, oraz jedna opinia odbiegająca od celu wyznaczonego przez twórców filmu. W filmie przedstawiciel Instytutu Yad  Vashem w Izraelu jednoznacznie wyraził pogląd, dlaczego  A. Szeptycki nie ma tytułu „sprawiedliwego wśród narodów świata” . Poza tym przykładem nie podano w zasadzie niezależnej opinii osoby, która by inaczej, nawet krytycznie oceniała działalność metropolity i podała co faktycznie było przyczyną protestów związanych z jego procesem beatyfikacyjnym.

            Film ten jest typowym przykładem, jak za polskie pieniądze promować przedstawiciela części narodu ukraińskiego wyznania bizantyjsko- ukraińskiego „któremu do świętości brakuje tylko cudu” . Jest to szczególnie rażące dla szeregu Polaków gdy uniemożliwia się, czasem ogranicza możliwość korzystania ze środków masowego przekazu, w tym TVP możliwości ukazania tragicznych losów Polaków zamieszkujących dawne tereny II RP. Czasem, kiedy już szczęśliwie film lub program zostaje dopuszczony do emisji w TVP są to godziny nocne o małej oglądalności. Wg. mojej wiedzy część filmów i programów nie została dopuszczona do emisji. Dlaczego? Tajemnicza sprawa, co się dzieje z filmem angielskim, będącym w zasobach TVP, a dotyczącym SS „Galizien”? Może TVP pokazałaby nakręcony niedawno film rosyjski o OUN-UPA, który może by wniósł nowe spojrzenie na działalność nacjonalistów ukraińskich. Metropolita A. Szeptycki jest cały czas oskarżany o wspomaganie skrajnego nacjonalizmu oraz kolaborację z Niemcami w czasie II wojny światowej. Do dnia dzisiejszego postawa części duchowieństwa obrządku bizantyjsko- ukraińskiego budzi niechęć  i jest obciążana winą za mordy na obywatelach II RP różnych narodowości np.: Polakach, Żydach, Ukraińcach,  Czechach, Ormianach. Oczywiście wśród duchowieństwa bizantyjsko- ukraińskiego znajdowali się co prawda nieliczni duchowni, którzy sprzeciwiali się niekiedy czynnie chroniąc, ostrzegając, pomagając osobom zagrożonym  mordami z rąk nacjonalistów ukraińskich. Często płacili najwyższą cenę- byli w sposób okrutny mordowani. W filmie zwrócono uwagę na osoby ocalałe, narodowości  żydowskiej. Historycy polscy oraz Kresowianie opisali wszystkie znane im fakty odnośnie przedstawicieli kościoła bizantyjsko- ukraińskiego, których obciążają winą za mordy na Polakach jak również tych, dzięki którym Polacy ocaleli.
A oto tylko niektóre z cytatów autorów książek i artykułów , które opisują działalność A. Szeptyckiego:

A. Bolianowśki  (dotyczy 14 ochotniczej dywizji SS „Galizjen”):  „do wiadomości o tworzeniu ukraińskiej jednostki ze zrozumieniem odniósł się metropolita Andrzej Szeptycki. Dzięki temu dywizja, jako jedna z nielicznych jednostek SS, otrzymała opiekę duszpasterską. Posługę kapłańską pełniło w niej 12 kapelanów wojskowych.”

Grzegorz Motyka:  „ Na początku lipca banderowcy nakazali zorganizowanie licznych manifestacji, mających na celu poparcie rządu Stećki. Tymczasem z niezręczności sytuacji zdał sobie sprawę metropolita Szeptycki. W liście do Melnyka wyraźnie zaznaczył, iż poparł OUN kierowaną przez niego i banderę oraz wezwał ich do porozumienia.”

Norman Daves:  „ Nie był niczym wyjątkowym fakt że najwybitniejszy patron ukraińskiego ruchu narodowego w Galicji, hrabia Andrzej Szeptycki (Andrij Szeptyćkyj, 1865-1944), od r.1900 unicki arcybiskup Lwowa, był kochającym starszym bratem polskiego nacjonalisty, gen. Stanisława Szeptyckiego (1867-1946).”

Witalij Masłowśki : „Hierarchowie Greko-katolickiej cerkwi, na czele z metropolitą Andrzejem Szeptyckim  aprobują działalność OUN- banderowców, witają zwycięską armię niemiecką.”

„Ton całej tej bufonadzie następnie milczenie spowodowało posłanie metropolity Andreja Szeptyckiego z  pierwszego lipca 1941r, początkowo opublikowane w Ukrajińśkych Szczadiennych Wistiach” a następnie przedrukowane we wszystkich okupacyjnych gazetach. Tu metropolita „Posztywo” witał „Akt  30 czerwca” i wychwalał działania hitlerowskiej okupacji.”

Kolf dał mi do przeczytania list metropolity do Himmlera…

„Metropolita prosił, ażeby ukraińskiej policji, która bez wyjątku składała się z jego wiernych nie używać do akcji przeciwko Żydom”. Otóż ukraińska policja w dystrykcie „Galicję” już od pół roku wyłapywała i zabijała Żydów (pisano już o tym w poprzednich rozdziałach), a o tym milczały wszystkie ogniwa społeczności od nacjonalistów po klerykałów. Nie ma żadnego dowodu na to, ażeby ktoś złożył protest ustnie czy pisemnie w obronie ludności żydowskiej, którą straszliwie mordowali tysiącami”

Czesław Partacz: „Raporty krajowe oceniały pozytywnie działania metropolity Szeptyćkiego z lat 1942- 1944. Jego listy pasterskie odczytywano jako potępienie mordów na Polakach.  Ale po przeszło 50-ciu latach rodzi się wątpliwość. Obecna ich analiza wykazuje, iż nie było tam w ogóle mowy o Polakach. Listy te potępiały mordy nacjonalistów ukraińskich na inaczej myślących Ukraińcach czy mordach banderowców swoich polskich żon, matek, czy sióstr.”

Zdzisław Konieczny: „ Również biskup przemyski, Franciszek Barda zwrócił się do rzymsko- katolickiego arcybiskupa lwowskiego Bolesława Twardowskiego z prośbą o podjęcie rozmów z metropolitą Andrzejem Szeptyckim, aby ten wystąpił przeciwko mordowaniu Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Interwencje abp. B. Twardowskiego u metropolity A. Szeptyckiego nie dały rezultatu.”

 „W odpowiedzi na protesty i manifestacje polskie, skierowane przeciwko postanowieniom traktatu brzeskiego, metropolita A. Szeptycki stanął w jego obronie, uznając go za sprawiedliwy i twierdząc, że „wszyscy Ukraińcy uważają Chełmszczyznę za starą ukraińską krainę, która nie tylko geograficznie jest ściśle powiązana z Ukrainą, ale także w dawnych wiekach należała do ukraińskiego państwa.”

W poglądach A. Szeptyckiego od 1904 do 1918 r. zaszły poważne zmiany. Z  jego listów pasterskich wynika, że stał się zwolennikiem uczynienia z cerkwi unickiej, cerkwi o charakterze narodowym- ukraińskim. List biskupów unickich z 21 lutego 1918r. określał wyraźnie obowiązki duchownych unickich mających reprezentować interesy narodu ukraińskiego. Oznaczało to zezwolenie na „ruszczenie” Polaków obrządku grecko- katolickiego, a także opowiedzenie się za polityką narodowców ukraińskich skierowaną przeciwko Polakom i ich dążeniom do stworzenia państwa, w skład którego weszłaby Galicja Wschodnia oraz Chełmszczyzna.” 

Ks. Tadeusz Isakowicz- Zalewski: „ Jednak przyszły arcybiskup jako młody człowiek przeszedł z kolei na obrządek grecko-katolicki (co jednoznaczne było z wyborem narodowości ukraińskiej), zostając zakonnikiem a później metropolitą lwowskim i zwierzchnikiem całego owego obrządku.”

„Metropolita lwowski obrządku grecko- katolickiego, Andrzej Szeptycki zarządził modły dziękczynne w e wszystkich cerkwiach archidiecezji w niedzielę 6 lipca 1941r. za wyzwolenie Ukrainy i w intencji zwycięskiej hitlerowskiej armii. Sam takie nabożeństwo odprawił w katedrze Św. Jura we Lwowie o godz. 10:00 (…) z kolei  gdy Niemcy zdobyli Kijów, wysłał nawet gratulacje do Hitlera. Błędem było też udzielenie poparcia dla zbrodniczej Dywizji SS „Galizien” która 23 kwietnia 1943 r. świętowała swoje powstanie we lwowskiej katedrze greckokatolickiej.”

„Wspomnieć trzeba też brata metropolity, o. Klemensa Szeptyckiego, który w swoim grecko- katolickim klasztorze uratował żydowskie dzieci w tym Daniela Rotfelda, późniejszego polskiego ministra spraw zagranicznych”.

„Z kolei rozdział pt. „Zabójstwo brata współobywatela” nacjonaliści ukraińscy, w tym także niektórzy duchowni, od razu tłumaczyli, że takim bratem, którego nie wolno zabijać, nie jest z pewnością ani Żyd, ani Lach. Morderstwa na tych ostatnich metropolita potępił dopiero w połowie 1944 r., a więc już po wkroczeniu Armii Czerwonej. Popełnił wtedy jednak jeszcze jeden błąd, wysyłając kolejny list hołdowniczy tym razem do Józefa Stalina, w którym dziękował mu za przyłączenie Lwowa i Kresów Wschodnich  do ZSRR.”

Aleksander Korman: „Jedną z zasadniczych przyczyn eskalacji ukraińskiego ludobójstwa kresowej ludności polskiej w czasie ostatniej wojny światowej, było stanowisko zajmowane przez Jego Ekscelencję Metropolitę greko- katolickiego we Lwowie ks. abpa. Andrjeja Szeptyckiego- inspirujące w zakamuflowanej formie antylechicką nienawiść . Po tragedii wrześniowej w 1939 R. Ks. abp. Szeptycki zalecał stawianie Kurchanów – mogił w każdej wsi wraz z przymówieniami i teatralnymi uroczystościami pogrzebowymi zmarłej Polski.”

            „W okresie IIRP OUN prowadziła akcje szpiegowskie, sabotażowe i dywersyjne. Warto nadmienić, że broń i amunicja była dostarczana nielegalnie z Niemiec do Polski, Szczególnie intensywnie na wiosnę 1939 roku, wykorzystując handlowe dostawy towarów dla ukraińskich organizacji. Ujawniono m.in. nielegalne składowanie znacznej ilości broni i amunicji pochodzenia niemieckiego w rozległych podziemiach katedry grecko- katolickiej pw. św. Jura we Lwowie, będącej pod zarządem metropolity J.E. abpa A. Szeptyckiego. Broń ta miała być użyta do uzbrojenia jednej dywizji rebeliantów ukraińskich – nielojalnych obywateli polskich- którzy mieli wywołać antypolskie powstanie na tyłach frontu, w przypadku niemieckiej agresji na Polskę”

            Wasyl Iwaniszyn pisze, że bezspornym faktem jest, iż „OUN była dzieckiem grecko- katolickiej cerkwi, ale dzieckiem któremu było za ciasno w ramach polityki metropolity”

            Józef Moskal z Dubowicy pow. Kałusz – przypadkowy świadek (więzień)rozmowy ,między Ukraińcami sprawie mordowania kresowej ludności polskiej.

            „Nasz arcybiskup metropolita Szeptycki na naradzie we Lwowie powiedział: „dzisiaj nadeszła ta chwila, że naród ukraiński może zdobyć swoją wolność i niezależność, dziś lub nigdy, tylko trzeba wziąć się mocno za ręce i trzeba oczyścić naszą ukraińską ziemię, ukraińska ziemia tylko dla Ukraińców nie może na niej stąpać na niej jedna noga wilków i obcokrajowców. Trzeba jak najszybciej wybrać kąkol z łanu pszenicy i spalić, aby nie niszczył dobrego ziarna.” (…)”

            Z rozprawy doktorskiej ks. Adama Kubasika

            „Szeptycki nie wydał żadnego listu pasterskiego piętnującego zbrodnie na Polakach.  W prawdzie na wniosek władz niemieckich wydał list pasterski z dnia 21.11.1942r. o nie zabijaniu, ale dotyczył nie zabijania Niemców i zabójstw pomiędzy rodakami Ukraińcami, walki bratobójczej pomiędzy banderowcami i melnykowcami.”

„W pałacu świętojurskim, metropolita Szeptycki udzielał audiencji wysokim funkcjonariuszom hitlerowskim, SS i Abwery. Już 30 lipca 1941 r. metropolita udzielił audiencji delegacji specjalnego batalionu „Nachtigall”- który wcześniej wkroczył do Lwowa na czele z Romanem Suchewyczem, Hansem Kochem i Teodorem Oberl Änderem oraz bojówkarzom OUN, którzy już zdążyli dokonać pierwszych pogromów Żydów we Lwowie.”

„Udzielał audiencji szefowi Abwery adm. W. Canarisowi w związku z formowaniem dywizji SS – Galizien płk.  Bisonza, wojskowemu referentowi OUN-b i zrazem głównemu komendantowi UPA Hautmannowi Romanowi  Suchewyczowi  ps. Taras Czuprynka, odznaczonemu niemieckim orderem… Eisenkreutz- Krzyżem Żelaznym , za zasługi dla hitlerowskich Niemiec”

„Lider OUN-m Adndrij  Melnyk nie zdążył opuścić Lwowa przed frontem wschodnim, wobec czego metropolita Szeptycki przechowywał go w swoim pałacu świętojurskim, a następnie ułatwił ucieczkę ze Lwowa w stroju duchownego.”

„W okresie apogeum totalnej rzezi Polaków w kościołach rzymsko-katolickich na Wołyniu i poza nim- na terenie wsi, a także niektórych miasteczek kresowych- metropolita wydaje list pasterski z dnia 10 sierpnia 1943r., w którym wyraża pogląd wstrząsający i bulwersujący czytelnika czy słuchacza polskiego, a mianowicie usprawiedliwia niejako mordy i rzezie popełniane w dobrych zamiarach.”

„Metropolita Szeptycki uważany był za współodpowiedzialnego za śmierć setek tysięcy zarówno Polaków, Żydów, Ormian, Rosjan, a także i swoich rodaków- Ukraińców, którzy się nie zgadzali z zasadami ideowymi i zbrodniczą praktyką OUN i UPA. Wydaje się- że metropolita Szeptycki ponosi moralną odpowiedzialność za ludobójstwo popełniane przez OUN i UPA, przede wszystkim na polskich obywatelach. W tej sytuacji, zrozumiałe jest, że otwarcie informacyjnego procesu beatyfikacyjnego spotkało się z licznymi protestami …    Jednym z protestujących był prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński, który złożył niezwłocznie protest jeszcze w roku 1958, a drugi w roku 1962. Protestowali przeciwko beatyfikacji metropolity Szeptyckiego również świeccy , a także i duchowni np. ks. Kanonik Władysław Żak, proboszcz potrafi rzymsko-katolickiej we Lwowie- Skniłowie, sąsiadujący z posiadłościami metropolity i znający z tego tytułu wiele istotnych szczegółów jego osobowości i działalności. Za pośrednictwem kardynała bpa Bolesław Kominka we Wrocławiu, ks. W. Żak otrzymał pisemne podziękowanie od Papieża Pawła VI z nadaniem mu tytułu szambelana, wraz z obietnicą, że Szeptycki nigdy nie będzie beatyfikowany.”

            Wiktor Poliszczuk: „ Udział policji ukraińskiej eksterminacji Żydów doprowadził do wystosowania przez arcybiskupa Andreja Szeptyckiego listu do Heinricha Himmlera, w którym prosił go o nie wykorzystywanie Ukraińców w procederze wyniszczania Żydów.”

Mieczysław Dobrzański:  „6 lipca (1941 r.- dop. S. W.) powstała tzw. Ukraińska Rada Narodowa a na jej czele  z tytułem prezydenta stanął metropolita Andrzej Szeptycki, następnego dni a Hitler rozpędził „władzę ukraińską” i przywołał banderowców do porządku.”


Kiedy w przedstawianiu swoich poglądów skończy się „embargo” nałożone przez TVP na niektóre tematy dotyczące bolesnej historii dawnych kresów II RP?

Czy TVP jest w tak dobrej kondycji finansowej, że stać ją za polskie pieniądze promować Ukraińca tak bardzo kontrowersyjnego dla szeregu Polaków?

Czy film ten nie powinien być finansowany ze środków finansowych zwolenników beatyfikacji A. Szeptyckiego?

Celem powyższego artykułu jest pokazanie w sposób bardziej wszechstronny A. Szeptyckiego i ocen jego działalności w opinii autorów publikacji, zarówno polskich jak i ukraińskich. Tekst tego artykułu może być wykorzystany przez czytelników do apelu do TVP o wszechstronne pokazywanie historii i postaci historycznych budzących kontrowersje oraz o jednakowe traktowanie  (odnośnie dostępu do czasu antenowego TVP)



 Opracowanie strony:  © P.Jaroszczak - Przemyśl 2012