POPRZEDNIA
STRONA
Współpraca amerykańsko-sowiecka
Romuald Gładkowski
"Kandydatom na polityków" Toronto 1986.
/fragmenty/
Nie jest dziełem przypadku, że w szkolnych podręcznikach do
historii, analizujących wojny i rewolucje, skrzętnie się omija sprawę
ich finansowania. Każdy ruch rewolucyjny potrzebuje pieniędzy, bardzo
dużo pieniędzy. Począwszy od 1917 roku, źródło pieniężne dla
wszystkich rewolucyjnych zamieszek wypływa z Wall Street
w Nowym Jorku. Manipulowane środki masowego przekazu tumanią opinię
publiczna historyjkami o walce "lewicy" z "prawicą" gdzie w
rzeczywistości toczy się walka pomiędzy obrońcami człowieka osobowego,
a siłami pragnącymi utworzyć ogólnoświatowe państwo absolutne.
Oczywiście, samozwańczy kandydaci na nadludzi popełniają błędy, w
sposób niezamierzony odsłaniają nieraz swoje prawdziwe intencje,
ale to wszystko bywa przemilczane, "nie zauważone", traktowane jako
mało istotne i z rozmysłem trzymane w zapomnieniu. Jednak, tak
przystrzyżona prawda ma bardzo krótkie nogi. W latach
osiemdziesiątych naszego stulecia żaden poważnie myślący historyk nie
jest w stanie przyjąć bezkrytycznie tego rodzaju retuszu w nauce. To by
uwłaszczało godności zawodowej. Co więcej, w międzyczasie pojawiło się
sporo opracowań historycznych, wprawdzie o skromnym nakładzie, ale
dostępnych dla poszukujących prawdy, które nazwały
rzeczy po imieniu. Są to publikacje tym bardziej cenne, iż przygotowali
je ludzie nie dla pieniędzy, ale z umiłowania prawdy historycznej,
którą postanowili przekazać potomnym.
W każdej działalności politycznej konieczna jest propaganda. Tym
bardziej wymagały jej warunki geopolityczne stworzone po drugiej wojnie
światowej. Zatem, w 1949 roku, w Nowym Jorku, były dyrektor UNRAA
Herbert H. Lehman, widząc, że "nowy porządek" zadomowił się w Europie
Wschodniej na dobre, ze spokojem zajął się przygotowaniami do "Krucjaty
w Obronie Wolności". Zakłada Komitet Wolnej Europy
(Free Europe Committee, Inc.). Bowiem spodziewano się, że w
ujarzmionych narodach nastąpią odruchy antykomunistyczne. Należało je
ukierunkować, ująć w wodze, aby antykomunistyczna działalność nie była
w stanie przybrać groźnych rozmiarów. Główny nacisk
położono na działalność radiową i wydawniczą. Komitet Wolnej Europy
podaje się jako antykomunistyczny, jako prowadzący krucjatę obrony
wolności w Europie Wschodniej. A jak to wygląda w praktyce? Cóż,
nie może być lepszej jaczejki propagandowej dla idei internacjonalizmu,
dla dzieła budowy ogólnoświatowego skolektywizowanego imperium,
dla "Die Weltrevolution”. (...) Dzięki
wieloletniej propagandzie sekcji polskiej RWE doszło do tego, że ludzie
w Polsce wydają się nie widzieć innej możliwości życia, innej
przyszłości dla narodu polskiego, jak gnicie w systemie
socjalistycznym. Wprawdzie tuby RWE sprzeciwiają się "Der
Weltoktober”, ale z premedytacja popierają „Die
Weltrevolution”. Przecież to jest nic innego, jak.
właśnie trockizm! Pod wpływem prosocjalistycznej propagandy, ludziom
się zaczyna wydawać, że ustaną wszelkie cierpienia i niedostatki, gdy
socjalizm zapanuje nad całym światem. Czyli, gdy dojdzie do tego, do
czego zmierza CFR. Istotnie, kto żywi się z ręki obcej agentury, służy
jej celom. Pod wpływem szeroko rozbudowanej prosocjalistycznej
propagandy tak trudno jest ludziom pamiętać, że etap socjalizmu poprzedza etap komunizmu, a więc, etap totalnej kolektywizacji.
Zawodowi rewolucjoniści zawsze nawołują, że po zainicjowanej przez nich
rewolucji, czy wojnie, nastanie "wieczysty pokój". Stało się też
tradycją ONZ, że w imię pokoju błogosławi wszystkim wojnom i
rewolucjom. Pod osłoną "pokojowych poczynań" ONZ z roku na rok rozrasta
się strefa wpływów międzynarodowego komunizmu. Nic w tym
dziwnego, skoro Radą Bezpieczeństwa ONZ kolejno przewodzili: Arkady A.
Sobolew, Konstantin E. Zinczenko, Ilia S. Czernyszew, Anatoli F.
Dobrynin, Georgi P. Arkadiew, E.D. Kisielew, czy Władimir P.
Susłow wszyscy pochodzą z ZSRR. Mając taką opiekę, można było bez
większych przeszkód realizować plany komunistycznej
Międzynarodówki z 1936 roku. Co więcej, socjalizuje się systemy
ekonomiczne wszystkich krajów. Kraje te usiłuje się łączyć w
federacje, by ostatecznie móc je połączyć w jeden Światowy
Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Zwolennicy
ogólnoświatowego zbratania lubują się w wyjaśnieniach, że skoro
nie będzie państw, to nie będzie wojen, a w szczególności wojny
nuklearnej. Usiłują tworzyć nowe prawdy życiowe. Przecież już w
starożytnym Rzymie wiedziano jak zapobiegać wojnom. Żadnych nowych
odkryć nie ma potrzeby robić. Po prostu, chcąc mieć pokój,
należy przygotować się do wojny. Innego wyjścia nie było i nie będzie.
Załóżmy jednak, że stanie się tak, jak to mówią
zwolennicy świata bez granic państwowych. Że ustaną wojny. Dziwne, iż
żaden z działaczy na rzecz ogólnoświatowego rządu nie
raczy wspomnieć, ile krwi zostanie przelanej w tłumieniu buntowniczych
powstań? Przecież, na dłuższy okres czasu, niewola nie może być do
zaakceptowania dla człowieka, istoty stworzonej przez Boga,
posiadającej charakter osobowy, a nie zbiorowy, mechaniczny. Musi
więc dojść do buntów (...) Po zakończeniu drugiej wojny
światowej, organizacji działających na rzecz ogólnoświatowego
rządu, z ogólnoświatowym wojskiem, policją, administracją, itp.,
powstało więcej. I tak, dla przykładu, w lutym 1947 roku, na terenie
Północnej Karoliny, Jakub P. Warburg i Norman Cousins, obaj
członkowie CFR, utworzyli organizację o nazwie Federaliści
Zjednoczonego Świata (United World Federalists). Czołowymi
osobistościami w tej organizacji byli: A.H. Bunker, C. Canfield, M.F.
Ethridge, D. Fairbanks, Jr., H.K. Ginzburg, Isador Lubin, C. Meyer,
Levis Mumford, H. Scherman, R. Gram Swing, Jakub D. Zellerbach. Jednym
słowem, i tutaj jest widoczny kwiat Syjonu. Tak, jak w każdej
organizacji wspierającej "Die Weltrevolution".
Stosunkowo wcześnie, bo w 1916 roku, w Nowym Jorku utworzono
Stowarzyszenie Polityki Zagranicznej (Foreign Policy Association).
czołówkę stowarzyszenia stanowili interbankierzy: Felix
Frankfurter i Paul Warburg. Celem tej organizacji było lansować na
terenie USA "planowy" system ekonomiczny czyli,
socjalistyczny aby tym samym przygotować je do udziału w
przyszłym ogólnoświatowym systemie socjalistycznym. Oczywiście,
stowarzyszenie to ściśle współpracowało z brytyjską grupą
"Okrągłego Stołu" oraz z amerykańską CFR. Było
ono filarem dla Światowej Rady Kościołów.
Warto też wspomnieć o innym pupilku komunistycznego świata: Instytut
Stosunków Oceanu Spokojnego (Institute of Pacific
Relations IPR). Instytut ten powstał w USA, w 1925 roku,
jako wolna od podatków organizacja szkoleniowa. Komuniści
traktowali TPR jako narzędzie pozwalające im prowadzić propagandę,
wywiad i działalność polityczną na forum międzynarodowym. Członkowie
kierownictwa IPR o ile nie byli komunistami, to sympatyzowali z
komunizmem. Pod koniec drugiej wojny światowej było już powszechnie
wiadomo, że IPR jest tubą dla komunistycznej propagandy. IPR stał się
główną instytucją, która urabiała opinię publiczną
odnośnie wydarzeń politycznych w Azji. Po oddaniu komunistom Europy
Wschodniej, pracownicy CFR i IPR przekazali komunistom Chiny. Dean
Acheson i Owen Lattimore zdradzili CzangKaisheka. Z kolei, oddanie Chin
w ręce komunistów doprowadziło do wojny w Korei. Gdy wojna w
Korei nabrała rozmachu, Dean Acheson, D. Rusk i Ernest Gross
spowodowali, że walczące w Korei wojska amerykańskie oddano pod
kontrole ONZ, co sprawiło, iż komuniści pozostali w Chinach, a Korea
została podzielona. Pracownicy IPR, jak Owen Lattimore, byli
najwierniejszymi szpiegami pracującymi dla Kremla. A ile pomocy
Stalinowi wyświadczył Algier Hiss? To samo można powiedzieć o Lauchlin
Currie i Harym D. White. Byli oni najbliższymi współpracownikami
prezydenta USA, a jednocześnie szpiegami na usługach władzy
radzieckiej. Dzięki informacjom uzyskiwanym od członków CFR, czy
pracowników IPR, Moskwa mogła swobodniej i bez większych pomyłek
prowadzić w Azji politykę "Der Weltoktober".
To IPR szerzył na Zachodzie opinię, że komuniści chińscy nie są
komunistami, a jedynie "reformatorami rolnymi", uwielbianymi przez
naród chiński. Tym samym, usprawiedliwiano w oczach opinii
publicznej fakt niesienia pomocy dla chińskich komunistów. W
rezultacie, doprowadzono do dyplomatycznego uznania Chin i przyjęcia
ich do ONZ. W 1971 roku, prezydent USA R. Nixon powołał George Busha na
ambasadora przy ONZ. Za czasów ambasadorowania Busha, Tajwan
usunięto z ONZ, a przyjęto Chiny komunistyczne. Po tym wydarzeniu, Bush
przestał być ambasadorem. Zrobił przecież swoje. Obecnie
interAmerykanie zajmują się udoskonalaniem Chin komunistycznych. Budują
Chińczykom fabryki, kopalnie, dają najnowocześniejszą technologię itp.
W 1928 roku Albert Kahnf z Detroit, opracował i wdrożył w Związku
Radzieckim pierwszą pięciolatkę. Teraz, podobne plany są opracowywane
dla Chin Ludowych. Zajmuje się tym szczególnie Bechtel
Corporation. Z tą firmą są związane najmocniejsze figury na politycznej
szachownicy USA: sekretarz Stanu George Shultz, minister Obrony Caspar
Weinberger, czy Richard Helms, były dyrektor CIA. Wiceprezydent George
Bush też jako "ekspert" od Chin. Czyżby miało dojść do otwartej
konfrontacji pomiędzy "Der Weltoktober" a "Die
Weltrevolution”? Czyżby pomoc dla Chin była
próbą okiełzania odradzającego się rosyjskiego nacjonalizmu?
Nie jest dziełem przypadku, że Wiston Lord, prezydent CFR w latach
197785, w tej chwili jest ambasadorem USA w Pekinie. Przecież w
przeszłości, wespół z Henry Kissingerem, też członkiem CFR, tak
gorliwie opiekował się Chinami Ludowymi. Po takim stażu, również
jest "ekspertem" od spraw chińskich. Od czasu zakończenia drugiej wojny
światowej, najbardziej znaczące stanowisko w USA sekretarza
Stanu jest okupowane przez członków CFR: Acheson, Dulles,
Herter, Rusk, Rogers, Kissinger, Vance, Muskie, Haig oraz Shultz. Nic
więc dziwnego, że CFR może manipulować polityką Stanów
Zjednoczonych. I tak, Dean Rusk, Henry Cabot Lodge i Robert McNamara
wciągnęli USA do wojny w Wietnamie, a następnie uniemożliwili
Amerykanom zwycięstwo. Dzięki temu, cały Wietnam dostał się w ręce
czerwonych, a pijaństwo stało się główną plagą
Wietnamczyków. Podobnie Cyrus Vance i Warren Christopher
rozpętali kampanię prowadzącą do rewolucji w Iranie i Nikaragui.
Wcześniej, John Foster Dulles, D.D. Eisenhower i Christian
Herter z premedytacją przyczynili się do osadzenia Fidela Castro na
Kubie. Obecnie, CFR trzyma w rękach środki masowego przekazu,
uniwersytety, wszelkie znaczące fundacje, wojsko, a nawet panuje nad
sektami i Kościołami Stanów Zjednoczonych. W pierwszych latach
istnienia, CFR opiekował się J.P. Morgan. Po nim opiekę przejęła
rodzina Rockefellerów. Ona też roztoczyła opiekę nad Związkiem
Radzieckim. Dla Moskwy CFR stała się najlepszym źródłem
informacji o mających nastąpić wydarzeniach na politycznej arenie
międzynarodowej. Dzięki CFR Związek Radziecki uzyskał tajemnicę
produkcji bomby atomowej, rakiet kosmicznych i komputerów. Co
najważniejsze, to dzięki CFR Rosja radziecka uzyskała w 1933 roku
amerykańskie uznanie dyplomatyczne. Spotkanie Davida Rockefellera z
Nikitą Chruszczowem, w lipcu 1964 roku, w Moskwie, dało podstawy
do intensywnej pomocy dla ZSRR ze strony USA. Dzięki zabiegom
CFR, 11 miliardowy dług ZSRR wobec USA, zaciągnięty w ramach LendLease
z okresu drugiej wojny światowej, został zredukowany do 722
milionów dolarów, a porty amerykańskie stanęły otworem
dla radzieckich statków. W kwietniu 1974 roku David Rockefeller
udziela ZSRR kredytu w wysokości 150 milionów dolarów na
budowę wielkiej fabryki samochodów ciężarowych nad rzeką Kamą.
Fabryka ta zaopatrzyła Armię Radziecką w najnowocześniejszy sprzęt
transportowy, który użyto w czasie inwazji na Afganistan, na
przełomie lat 1979-80.
Fama głosi , że za wspomnianą powyżej fabrykę samochodów
ciężarowych, produkującą rocznie 300 tysięcy samochodów, władze
radzieckie przyrzekły Rockefellerowi, że rocznie będą wypuszczać na
Zachód 30 tysięcy Żydów. Zatem, na dziesięć
samochodów przypada jeden Żyd. Niezbyt duża szczodrość, Adolf
Hitler złożył aliantom korzystniejszą ofertę. Obiecał wypuścić jeden
milion Żydów w zamian za dziesięć tysięcy samochodów
ciężarowych. A więc, dawał stu Żydów za jeden samochód.
Alianci nie zgodzili się na taką wymianę. Przed inwazją na Rosję
radziecką, Hitler zaproponował Stalinowi przesiedlenie Żydów na
teren ZSRR. Stalin na to się nie zgodził. Po tej odmowie, Hitler zaczął
wysyłać Żydów do obozów zagłady.
Każdy polityk o zdrowych zmysłach zastanawia się, w jaki sposób
ekonomiczna i technologiczna ponoć dla rządów komunistycznych
może uchronić narody od epidemii komunizmu? Taką bowiem rzecz
usiłują ludziom wmówić opanowane przez CFR środki masowego
przekazu. Często słyszy się wypowiedzi, że dzięki takowej
pomocy łagodzi się cierpienie ludziom pod komunistycznym
jarzmem. Tego rodzaju argument jest wielce naiwny, a jego fałszywość
została udowodniona historycznie, moralnie, politycznie i
ekonomicznie. Naród polski może na ten temat powiedzieć
bardzo dużo. Jakakolwiek pomoc dla rządów komunistycznych nie
prowadzi do rozwoju wolności człowieka, do przywrócenia mu praw,
ale przyczynia się do umocnienia tyranii, do przedłużania okresu
niewoli. Przecież nie powszechna wolność narodów była celem
pułkownika E.M. House. Zatem, utworzona przez niego CFR z założenia nie
może służyć tej wolności. Ci, co oczekują od niej wyzwolenia, marzą o
rzeczy niemożliwej; a jest dla narodu tragedią, gdy jego
przywódcy polityczni znajdą się w kręgach marzycieli.
Często nie zauważa się, że najwięcej pożytku dla ”Die
Weltrevolution” przynoszą nie ci,
którzy oficjalnie zapełniają komitety partyjne, ale ludzie
dobrej woli, działający w organizacjach niekomunistycznych, czy
komunistom wrogich, przesiąknięci ideami internacjonalizmu, włącznie z
mesjanistyczną ideą budowy na ziemi Królestwa
Niebieskiego. Tak szeroko rozbudowana CFR, z jej licznymi
przybudówkami, z ludźmi działającymi nieraz w głęboki
przekonaniu, że służą dla dobra ludzkości, z ludźmi wahającymi się i
odważnie stawiającymi sprzeciw otwarcie nieuczciwym przedsięwzięciom
politycznym, a więc, tego rodzaju organizacja nie byłaby w stanie z
takim sukcesem realizować ideę budowy Imperium Globu, jak to widzimy na
przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat, gdyby w jej łonie nie było
wąskiego kręgu ludzi, którzy, będąc głęboko zakonspirowani,
pociągają za sznurki międzynarodowej polityki, by krok po kroku zbliżać
się do celu. CFR nie można nazwać konspiracją, skoro jej członkostwo
jest jawne. CFR musi być prowadzona przez ludzi tajnie zaprzysiężonych,
którzy kontrolują wszelkie jej poczynania. Być może, iż to
zadanie spełnia jakiś odłam masonerii, jak dla przykładu istniejąca w
USA od stu pięćdziesięciu lat tajna organizacja "Zakon"
(The Order).
Założona została w 1833 roku na Uniwersytecie w Yale, przez gen CW.H.
Russella i Alphonso Tafta ojca 27go prezydenta USA, Williama H. Tafta.
Prawdopodobnie była to filia nr. 322 tajnego stowarzyszenia w
Niemczech. Czyżby Zakonu Iluminatów? Nazywano je też
”braterstwem śmierci” czy też "czaszka i piszczele".
śmierci" . Hm, czyż hitlerowska SS nie wywodzi
się przypadkiem z tego samego gniazda? "Zakon" jest owiany
głęboką tajemnicą, a jego członkowie przysięgają., że będą milczeć. Na
członkostwo się nie kandyduje, członkowie są wyselekcjonowani
spośród absolwentów Uniwersytetu Yale. Każdego roku
dobiera się jedynie piętnastu nowych członków nie mniej,
nie więcej. Stało się to żelazną tradycją. Jednak aktywne członkostwo
sprowadza się do 2030 klanów rodzinnych. Pozostali, mimo że nie
działają, biorą tajemnicę do grobu. Wśród aktywnych politycznie
znajdują się rodziny Harrimanów i Rockefellerów. Aktywną
jest również rodzina Lordów, z której Winston Lord
był prezydentem CFR (1977-85) a obecnie jest ambasadorem USA w Chinach
Ludowych. Członkowie "Zakonu" świat zewnętrzny nazywają
gojami, czy też wandalami, a więc odnoszą się do niego z pogardą. Trąci
to Talmudem. Obecnie "Zakon" posiada prawną nazwę The
Russell Trust. W zasadzie członkami "Zakonu" zostają
mężczyźni ze starych protestanckich rodów anglosaskich. Wyjątek
stanowią ci, co wywodzą się ze związków małżeńskich
członków owych rodów z interbankierami i przemysłowcami;
jak powiedzmy Rockefellerowie (ropa naftowa), czy Harrimanowie
(kolejnictwo). Cóż, nawet narodowi socjaliści w Niemczech nie
byli w stanie utrzymać aryjskości w stanie nieskażonym. U nich
również pieniądz zrobił swoje i aby zachować twarz musiano
nadawać tytuły honorowego aryjczyka, co miało miejsce w przypadku
Oppenheima. Anglicy mieli szczególnie trudną sytuację,
gdyż gniazdem konspiracji były Prusy, a nie Anglia; a żydostwo
odgrywało w nim wiodącą rolę, jako że międzynarodowe braterstwo
przeszło do jego rąk. I tak angielska grupa "Okrągłego
Stołu" była związana z Rothschildami, a amerykański
"Zakon" z Warburgami, Schiffem i Guggenheimem. Trudno jest
marzyć o władaniu światem bez pieniędzy międzynarodowego żydostwa.
W swoim postępowaniu "Zakon" trzyma się zaleceń Adama Weishaupta (1748-1830) , założyciela Zakonu Iluminatów. A więc, chcąc panować nad światem, należy wpierw opanować:
szkolnictwo (modelowanie społeczeństwa);
finanse (kto ma pieniądze, ten dyktuje prawo);
ustawodawstwo (przygotować ogólnoświatowy kodeks prawny i sądownictwo);
prowadzenie polityki i gospodarki (ustalenie linii postępowania dla federacji państw);
działy nauki, a w szczególności historię (co ludzie powinni wiedzieć i sądzić o wydarzeniach z przeszłości),
psychologię (jak ludzie powinni myśleć),
medycynę (kontrola nad życiem i śmiercią człowieka);
filantropię (nastawić ludzi przychylnie do kandydatów na superwładców) ;
religię (w co ludzie powinni wierzyć);
środki masowego przekazu (co ludzie mają wiedzieć o aktualnych wydarzeniach w kwiecie i jak je interpretować);
a także, opracować metodę doboru następców, aby zachować ciągłość przedsięwzięcia.
Zachodzi więc konieczność tworzenia wielu instytucji, które
zajmą się "dowodami”, że Boga nie ma, że człowiek pochodzi od
małpy, że humanizm jest najlepszą religią, że życie ludzkie jest warte
jedynie wówczas, gdy człowiek jest produktywny, a życie
człowieka nienarodzonego nie jest życiem, że komunista jest tylko
agrarnym reformatorem, że jednocześnie można pragnąć pokoju i wojny, że
można służyć jednocześnie obu walczącym ze sobą stronom, że
jednocześnie można popierać socjalizm narodowy Hitlera i socjalizm
państwowy Stalina jak to robiła rodzina Harrimanów
itd., itd.
Pogląd, że cel uświęca środki, sięga korzeniami do teorii Hegla. Z
kolei, heglizm wprowadza nas w świat iluminatów. A tam właśnie
głoszono, że człowiek odnajduje wolność w posłuszeństwie państwu, tj.
samozwańczej elicie. Wystarczy przypomnieć sobie myśli Johanna G.
Fichte (1762-1814). Uniwersalne braterstwo odrzuca indywidualność i
umieszcza człowieka w mechanicznym kolektywie. Człowiek staje się
niczym. Od Hegla swoje światopoglądy wywiedli zarówno Marks, jak
i Hitler. Usiłowano budować świat, w którym Państwo przedstawia
się jako Boga. W konsekwencji, dla biura politycznego w ZSRR, czy nawet
w PRL, a także dla "Zakonu" w USA, państwo jest tworem najwyższym,
nieomylnym i wszechobecnym, najlepiej znającym się na wszystkim, jest w
ich mniemaniu doskonałością absolutną, czyli ziemskim bóstwem.
Trudno byłoby wąskiemu gronu członków "Zakonu"
prowadzić działalność inwigilacyjną na tak dużą skale. Zatem, w
praktyce, "Zakon" zakłada organizacje, którym
powierza określone zadania i mianuje pierwszych prezydentów. W
ich obowiązku jest owe organizacje ożywić i ukierunkować.
Później, sprawy same układają się po zamierzonej myśli.
Wystarczy powołanym dyrektorom, z dobrze płatnymi pensjami, w pierwszym
dniu pracy dać do podpisania zawczasu przygotowaną "dobrowolną
rezygnacje ze stanowiska; oczywiście bez wpisanej daty. Dyrektor,
podpisujący tego rodzaju cyrograf, raczej wiernie będzie wykonywać
polecenia. W 1910 roku, "Zakon" powołał do życia
Stowarzyszenie do Spraw Prawnego rozwiązywania Sporów
Międzynarodowych. Szefem jego został mianowany W.H. Taft, członek
"Zakonu" od 1878 roku. Było ono poprzednikiem Ligi do
Utrwalania Pokoju (League to Enforce the Peace), a następnie, w wyniku
wydarzeń międzynarodowych, przekształciło się w Lice Narodów, i
dalej, w ONZ. Dla przykładu, iż w ramach ONZ działają członkowie
"Zakonu", warto wspomnieć o Archibaldzie McLeash członek
"Zakonu" od 1915 roku. Czuwał on nad opracowywaniem
Konstytucji dla UNESCO. Nic dziwnego, że UNESCO stało się tak
skutecznym krzewicielem na świecie idei internacjonalizmu.
Doskonałym przykładem aktywnego działacza może być William Averell
Harriman. Do "Zakonu" przyjęto go w 1913 roku. Jego ojciec,
Edward H. Harriman, słynął z bezwzględności i był nazywany w USA
"baronem rabusiów". Dzięki małżeństwu z Mary Averell, wszedł w
kręgi bankierskie, stał się współzałożycielem firmy kolejowej
Union Pacific Railroad. Był mistrzem w finansowych machlojkach. Szacuje
się, że na początku tego stulecia przywłaszczył sobie około 60
milionów dolarów. W. Averell Harriman
(wśród rodzin związanych z
"Zakonem" jest w modzie dawać nazwisko panieńskie
matki jako drugie imię dla
syna stąd Averell) rozpoczął karierę w firmie
kolejowej ojca. Pod koniec pierwszej
wojny światowej organizuje firmę budowy
statków, której się pozbywa w
1925 roku. W międzyczasie, związał
się z kręgami bankierskimi i zbudował
własne imperium barkowe: Brown Brothers Harriman
& Co. Jako bankier i przemysłowiec
mógł zacząć uprawiać wielką politykę. "Zakon" nie tylko
uznał rząd bolszewicki od pierwszych dni jego
istnienia, rząd, który jeszcze w
1916 roku kontrolował
znikome skrawki Rosji, ale także udzielił
wojskowej pomocy, trzymając Japonię z dala od
Syberii, aż do czasu, gdy bolszewicy byli w
stanie ją zająć.
Leiva BronsteinTrocki uzyskał od
interAmerykanów pełną pomoc w organizowaniu
ochotniczej armii rewolucyjnej. Pomoc dla
Trockiego szła również od
grupy "Okrągłego Stolu"
Milnera z Anglii. Wdzięczność bolszewików, za
skuteczną pomoc w dziele rewolucji, wyraźnie jest
widoczna w notatce prasowej "New York
Times", z dnia 15
lutego, 1920 roku, zatytułowanej:
"Władywostok proamerykański". Podtytuł
jest następujący: "Kierownicy Rewolucji dziękują Gravesowi za utrzymanie neutralności". A dalej : "Władywostok, 1 lutego (Associated Press) Dzisiejszy,
drugi dzień od chwili całkowitego wyswobodzenia miasta spod
władzy Kołczaka, akcentowały manifestacje, uliczne wiece i
przemówienia. Czerwone flagi powiewają nad każdym rządowym
budynkiem, nad wieloma zakładami i domami. Akcentowany jest
niezaprzeczalnie proamarykański nastrój. Przed
kwaterą amerykańskiego sztabu rewolucyjni przywódcy
wznieśli trybuny, a przemawiając nazywali Amerykanów
prawdziwymi przyjaciółmi, którzy w krytycznej
chwili uratowali obecny ruch (rewolucyjny). Lud domaga się
od sprzymierzeńców, by nie ingerowali międzynarodowo w sprawy
polityczne. Władze naczelne nowego rządu w Nikolsku wystały
telegram do amerykańskiego dowódcy, majora gen. Gravesa, w
którym wyraziły słowa uznania dla wysiłków podjętych w
kierunku zachowania polityki nieingerencji, gdy okupował to miasto, a
także za udzieloną pomoc w zaprowadzeniu pokoju, w zaistniałej
miejscowej sytuacji".
Ile hipokryzji zawiera się w tej niewielkiej notatce
prasowej. Najpierw jest postawiony akcent na nieingerencję,
a dalej, nawet w tym samym zdaniu, dziękuje się za
udzieloną pomoc w rozwiązaniu miejscowej sytuacji
politycznej. Co więcej, oddziały amerykańskie trzymały
pod nadzorem kolej transsyberyjską, aż do
czasu, gdy bolszewicy byli w stanie obsadzić ją własnymi
oddziałami. A więc, w 1919 roku, gdy
Trocki wygłaszał hałaśliwe przemówienia
antyamerykańskie, po cichu otrzymywał od tychże
Amerykanów broń i amunicję. Czy nie jest
podobnie w dzisiejszych czasach? W roku 1919 rosyjskie
fabryki i transport były w rozsypce.
Brakowało surowców, brakowało
fachowców, by móc zaistniały bałagan gospodarczy
przywrócić do życia. Oczywiście, z
pomocą przyszli interAmerykanie. Jak tylko
Kaukaz został zajęty przez
bolszewików, zaopiekowano się kaukaskimi
złożami ropy naftowej. Pamiętano bowiem, że
w 1900 roku Rosja była największym na świecie
wydobywcą ropy naftowej. Mimo, iż bolszewicy
doprowadzili ten sektor przemysłu do ruiny, przy
pomocy Amerykanów sytuacja poprawiła się już
po roku 1923. International Barnsdall
Corporation przywiozła sprzęt i fachowców,
poczęła wiercić, i ropa, tym razem "radziecka"
, popłynęła na nowo. Kierownikiem
International Barnsdall Corp. był mason 32°
M.C. Brush, gorliwy współpracownik W.A.
Harrimana.
W 1923 roku, W.A. Harriman
zakupuje u bolszewików gruzińskie kopalnie
manganu. Wespół z Guaranty Trust
otoczył je kredytową opieką. Tym
samym, bolszewicy uzyskali od Stanów Zjednoczonych
pierwsze kredyty. Mimo, iż było to
sprzeczne z prawem USA. Przecież był to okres,
w którym każdy polityk w Stanach Zjednoczonych
nazywał bolszewików mordercami i oficjalnie deklarował
się, że nie chce mieć z nimi nic
wspólnego. W rzeczywistości, po
cichu, szły do Rosji kredyty i technologia, a wojska
amerykańskie były przez tychże bolszewików wychwalane pod
niebiosa, za pomoc w zachowaniu przy życiu "wielkiej rewolucji". W
mechanizację kopalń manganu zainwestowano cztery miliony
dolarów. Kopalnie wyposażono w najnowocześniejszy sprzęt. W 1925
roku, W.A. Harriman podpisał z rządem radzieckim umowę.
Kierownikiem Georgian Manganere Company został nie kto inny, jak
Matthew C. Brush. Harriman miał do niego wielkie zaufanie. Takim
sposobem trup bolszewickiej gospodarki zaczął nabierać
rumieńców.W. Averell Harriman, owładnięty ideą superwładzy, nie
mógł nie interesować się losem pierwszej federacji republik
socjalistycznych: ZSRR. Rozpoczął od inwestycji w kopalnie manganu. Nic
w tyra dziwnego, bowiem mangan był mu potrzebny do produkcji stali,
gdyż rozbudowa sieci kolejowej wymaga olbrzymiej ilości stali. W tym
czasie Gruzja była głównym dostawcą manganu. Harriman postanowił
pomóc bolszewikom w rozbudowie sieci kolejowej. Zanosiło się na
obopólny interes. Jednak, odkrycia bogatych złóż manganu
w Afryce i w Brazylii pokrzyżowały ambitne plany W.A. Harrimana.
Manganowym baronem nigdy nie został. Fiasko w manganowym interesie,
gdyż cena manganu nie była tak wysoka, jak tego spodziewał się
Harriman, nie zraziło go do Rosji radzieckiej. Jako świadomy członek
"Zakonu", miał w obowiązku robić wszystko, aby przybliżyć dzień
nastania Światowej Federacji Republik Radzieckich, czy Stanów
Zjednoczonych Świata. Szczególnie zależało mu, aby Rosja
radziecka jak najszybciej uzyskała w świecie uznanie dyplomatyczne.
Pierwszy krok w tym kierunku zrobiły Stany Zjednoczone, w 1933 roku, za
prezydentury Roosevelta. W roku 1934 Harriman zostaje mianowany
specjalnym doradcą prezydenta do spraw ekonomicznych. Pomoc dla Rosji
bolszewickiej mogła iść w sposób jawny.
Warto również nadmienić, że W.A. Harriman, przed drugą wojną
światową, miał swój udział w polskich kopalniach cynku i węgla
na Górnym Śląsku, a polski Bank powierzył mu stanowisko
dyrektora. Więc, tym samym, "Zakon" miał oko i na polską
sanację. Nic dziwnego, gdyż w przedwojennym rządzie mieliśmy tylu
"wybitnych" i "zdolnych" dyplomatów. Dla
przykładu, Józef Beck był "...czynny w zorganizowaniu swego
rodzaju lokalnego zakonu masońskiego... zawsze bardzo przyjazny w swym
nastawieniu do Stanów Zjednoczonych, wybitnie zdolny
człowiek" . Tak go scharakteryzował pracownik ambasady
amerykańskiej w Warszawie, w latach trzydziestych, John C. Wiley.
Finałem tych zdolności był wrzesień 1939 roku i jego konsekwencje. Czy
należy się dziwić, że to właśnie Harriman tak usilnie przekonywał
prezydenta Roosevelta, w okresie rozmów w Teheranie i w Jałcie,
że ZSRR nie zamierza wprowadzić w Polsce komunistycznych rządów,
że Polskę można powierzyć opiece Stalina? Nie. Przecież te
konferencje były poprzedzone ponad dwudziestoletnimi przygotowaniami do
nowego podziału świata, a W.A. Harriman odgrywał w nich kluczową
rolę.
W 1941 roku, W.A. Harriman ministruje przedsięwzięciu Lend Lease, jako
formie udzielania wojskowej pomocy dla Wielkiej Brytanii i Związku
Radzieckiego. Dzięki Harrimanowi szeroką falą popłynęła do ZSRR
najnowocześniejsza technologia i najnowocześniejsze produkty. Dostawy
objęły nie tylko sprzęt wojskowy, ale wszystko co było niezbędne do
funkcjonowania życia państwowego, a nawet... dolarowe matryce z
Ministerstwa Skarbu USA(!). Mogli więc sowieci, bez większych
trudności, drukować amerykańskie dolary. Co więcej, przygotowano
zawczasu matryce do drukowania banknotów dla przyszłych
"Krajów Demokracji Ludowej". Był to dopiero przełom lat 1941-42.
W. Averell Harriman zostaje mianowany ambasadorem USA w Moskwie. Przez
cały czas pracuje niezmordowanie nad ratowaniem ZSRR przed zagładą.
Około dwie trzecie przemysłu ciężkiego w Związku Radzieckim, przed i w
czasie drugiej wojny światowej, zostało zbudowane dzięki pomocy
kredytowej i technicznej Stanów Zjednoczonych.
Mając na uwadze czołową rolę ZSRR w nawracaniu świata na socjalizm,
należało kraj ten uzbroić i dać mu druzgocącą przewagę nad
pozostałymi państwami. Zatem, po zakończeniu drugiej wojny światowej,
gdy Związek Radziecki obłowił się łupami wojennymi, gdy postanowienia z
Teheranu i Jałty weszły w życie, gdy władza w Polsce i w Niemczech
Wschodnich "przeszła w ręce ludu", W.A. Harriman przybiera pozę
antykomunisty. Oczywiście, pomaga mu w tym radzieckie pismo satyryczne
"Krokodyl", częstogęsto publikując jego karykatury. Dawało to opinii
publicznej kojące złudzenie, że Harriman jest antykomunistą.
"Antykomunistyczny" Harriman popycha USA w kierunku nieuzasadnionych
zbrojeń, do gwałtownego rozwoju technologii związanej z przemysłem
wojennym. Gdy doszło w USA do rozbudowania broni nuklearnej,
rakietnictwa itp., zaczęto przemycać do ZSRR owe osiągnięcia techniki
wojennej, w imię pokojowej koegzystencji, w imię handlu. Należy
pamiętać, że po zakończeniu drugiej wojny światowej Związek Radziecki
był kolosem na glinianych nogach; bez technologii, bez możliwości
samodzielnego rozwoju. Dopiero dzięki zabiegom Harrimana,
Rosenbergów itd., ZSRR otrzymał tajemnicę produkcji bomby
atomowej, rozwinął rakietnictwo, wszedł w przestrzeń kosmiczną. O
ironio, teraz, gdy Związek Radziecki został uzbrojony, usiłuje się
rozbroić USA. Internacjonaliści nie szczędzą pieniędzy na tzw. antynuki
i wszelkiej odmiany ruchy pokojowe, wymierzone głównie w
potencjał obronny Zachodu.
Wojna W.A. Harrimana z komunizmem trwała bardzo krótko. Już w
1958 roku, w oczach władzy radzieckiej Harriman znowu stał się
"finansowym magnatem, mężem stanu USA" , a nie, jak za
czasów dogorywającego Stalina, Al Capone, czy wojennym
handlarzem.
W 1959 roku był już witany w Moskwie przez Chruszczowa. Następnie stał
się pośrednikiem w rozmowach pomiędzy Chruszczowem a prezydentem
Kennedym. Właśnie w 1959 roku, na przyjęciu w domu Harrimana,
na które zaproszono kwiat CFR, Nikita Chruszczow, mający zwyczaj
mówić w sposób otwarty, sądząc widocznie , iż przebywa
wśród swoich, w wywodach, kto naprawdę rządzi państwami,
podkreślił pojednawczo: „Przecież grupa rządząca jest owiana
tajemnicą nieprawdaż?” Wprawiło to Harrimana w
stan zażenowania, który usiłował zatuszować sztucznym uśmiechem.
Bez wątpienia, Chruszczow trafił w dziesiątkę. Pół żartem,
pół serio Chruszczow zaproponował Harrimanowi stanowisko
ekonomicznego doradcy dla rządu radzieckiego. W tym czasie, Harriman
był gubernatorem stanu Nowy Jork. Lata sześćdziesiąte naszego stulecia
zeszły Harrimanowi nad sprawami Dalekiego Wschodu, których
ukoronowaniem były "rozmowy pokojowe" w Paryżu, w sprawie Wietnamu. Gdy
Wietnam w całości przeszedł pod rządy komunistów, Harriman zajął
się polityką zagraniczną partii demokratycznej USA, która
sprawowała rządy. Po śmierci Breżniewa, w czerwcu 1983 roku, pierwszym
człowiekiem, z którym nowowybrany pierwszy sekretarz KPZR, Jurij
Andropow, MUSIAŁ się spotkać, był nie kto inny, jak W.A. Harriman.
Widać tutaj najwyraźniej, kto kogo trzyma.
W 1982 roku, W. Averell Harriman ofiarował jedenaście i pół
miliona dolarów dla Rosyjskiego Instytutu przy Kolumbijskim
Uniwersytecie. Instytut przemianowano na: Instytut W. Averella
Harrimana dla Zaawansowanych Studiów nad Związkiem Radzieckim.
Ma on popularyzować Związek Radziecki wśród Amerykanów.
Nic więc dziwnego, że w latach osiemdziesiątych naszego stulecia w
oczach władców na Kremlu Harriman pozostał najbardziej ulubionym
kapitalistą. Świadomi, kto ich żywi, władcy Związku Radzieckiego, a
także "Krajów Demokracji Ludowej”, odnoszą się do
kapitalistycznych multimilionerów z taką adoracją, jaką
przeciętny kinoman obdarza filmowych aktorów. W obliczu wydarzeń
historycznych, nic nie może być bardziej fałszywego, jak
przeświadczenie, że komunista jest śmiertelnym wrogiem kapitalisty.
Najtwardszymi rewolucjonistami byli międzynarodowi bankierzy,
stanowiący czołówkę świata kapitalistycznego. Wystarczy wymienić
Jakuba Schiffa, J.P. Morgana, braci Warburgów, Davida
Rockefellera, W.A. Harrimana, czy przemysłowców, jak Armand
Hammer, Cyrus Eaton oraz Donald Kendall . Trudno jest sądzić, że tacy
ludzie, jak powiedzmy W. Averell Hurriman, byli prawicowi lub lewicowi,
czy też byli kapitalistami lub marksistamileninistami, czy w
ogóle wieli jakieś barwy. Znajdują się ponad standardowymi
podziałami. Tworzą planowane wydarzenia historyczne, dążąc
niezmordowanie do wypracowania "nowej etyki".
Przykładem opiekuna komunizmu, który dorobił sie fortuny dzięki
wrodzonej przebiegłości i podziałowi świata na
Wschód-Zachód, może być Armand Hammer.