Przemyśl buduje cmentarz UPA
http://mercurius.myslpolska.pl/2011/02/przemysl-buduje-cmentarz-dla-upa/
W lutym br.(2011 - P.J.) Prezydent Robert Choma przedstawił „Lokalny Program Rewitalizacji Miasta Przemyśla na lata 2010 -2015”. Na 164 stronie wspomnianego dokumentu widnieje pod pozycją 23. plan inwestycyjny na kwotę 900 000 zł Adaptacja, ochrona i konserwacja obiektu – Ukraiński Cmentarz Wojskowy w Przemyślu. Dla postronnego czytelnika jest to zwykły cmentarz wojenny, dla wtajemniczonych wiadomo, iż na tym cmentarzu leżą zmarli na gruźlicę żołnierze ukraińscy z 1920 r., a przede wszystkim pochowani kilka lat temu członkowie UPA, którzy zginęli atakując ludność cywilną i Wojsko Polskie w styczniu 1946 r. w Birczy. Społeczeństwo gminy Bircza nie zgodziło się aby mordercy mieli upamiętnienie na terenie ich gminy. Teraz władze Przemyśla za pieniądze niedoszłych ofiar budują nekropolię mordercom! Druga sprawa, to co ma być wykonane aż za 900 000 zł? Odpowiedz znajdziemy w dokumencie: „Oczyszczenie z otaczających zakrzaczeń na działce nr 973,
stworzenie zaplecza sanitarnego, doprowadzenie wody oraz energii elektrycznej”.
Warto tu wspomnieć, iż cmentarze żołnierzy polskich, którzy zginęli za Ojczyznę są od lat nieremontowane.
Na tym nie koniec! Kolejną inwestycją jest (pozycja nr 20 na str. 164) Renowacja i adaptacja zabytkowego budynku przy ul. T. Kościuszki 5 – z przeznaczeniem na cele kulturalne na kwotę 3 000 000 zł. Oczywiście chodzi o remont budynku, który niedawno otrzymał Związek Ukraińców w Polsce na własną działalność. Warto przypomnieć, iż państwo polskie przekazało obiekt znajdujący się na przemyskim Rynku warty kilka milionów złotych, a teraz jeszcze społeczeństwo Przemyśla będzie płaciło za jego remont. Sprawa Domu Polskiego we Lwowie nie istnieje!
Inną inwestycją jest remont budynku w którym się mieści siedziba grekokatolickiego arcybiskupa w Przemyślu na kwotę 7 850 000 zł. Oczywiście nikt się nie pyta gdzie mieszka arcybiskup rzymskokatolicki we Lwowie oraz co z kościołem św. Marii Magdaleny oraz kilkudziesięcioma kościołami i obiektami, które są prawną własnością kościoła na zachodniej Ukrainie!
Andrzej Zapałowski Przemyśl
* * *
Zdemontowali pomnik, bo nie był poprawny politycznie
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik nr 244 - 17 października 2008
Na wniosek mniejszości ukraińskiej w Przemyślu z monumentu poświęconego ofiarom mordów OUN-UPA
usunięto motyw dzieci uduszonych drutem kolczastym
Z pomnika na przemyskim
cmentarzu upamiętniającego ofiary mordów ukraińskich nacjonalistów
na Wołyniu i Podolu usunięto rzeźbę przedstawiającą zamordowane
dzieci przywiązane do pnia drzewa drutem kolczastym. Powód
kuriozalny: rzekoma samowola budowlana, choć w 2003 r., kiedy
oddawano monument w pełnej celebrze, nikt nie kwestionował jego
"legalności". Rzeźba trafiła do magazynu, a decyzja o jej usunięciu
wywołała burzę wśród środowisk kresowych, które domagają się jej
powrotu na dawne miejsce.
W 2003 roku na cmentarzu
Wojskowym w Przemyślu stanął pomnik upamiętniający ofiary mordów
dokonanych przez ukraińskich nacjonalistów OUN-UPA na Wołyniu.
Pierwotnie składał się z krzyża i pamiątkowej tablicy. Rok później
umieszczono na nim sylwetki zamordowanych dzieci przywiązanych do
pnia drzewa kolczastym drutem. Z ustaleń służb wojewody
podkarpackiego, Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz władz
miasta Przemyśla wynika, że rzeźba została umieszczona nielegalnie.
Wcześniej sprawa na wniosek przedstawicieli mniejszości ukraińskiej
w Przemyślu była badana przez prokuraturę. Argumentem miał być fakt,
że rzeźba, która miała obrazować mordy na Wołyniu, była wzorowana na
fotografii z lat 20. ubiegłego stulecia, ukazującej cygańskie dzieci
powieszone przez zdesperowaną matkę, która w ten sposób chciała
uchronić je przed głodem. Sprawę wobec braku znamion przestępstwa
umorzono, jednak to nie wiarygodność zdjęcia była przyczyną
usunięcia rzeźby z cokołu. Zdaniem Andrzeja Przewoźnika, sekretarza
generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, zgodnie z ustawą
wszystkie upamiętnienia polsko-ukraińskie muszą być uzgadniane z
Radą. - Projekt przemyskiego pomnika przedstawiony i zatwierdzony
przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa nie obejmował żadnych
dodatkowych elementów. Pomniki są realizowane zgodnie z
obowiązującym w Polsce prawem. Natomiast to, co stało się później,
było już działaniem pozaprawnym. Polskie prawo może być kulawe, może
się nam nie podobać, ale obowiązuje wszystkich, także tych, którzy
podejmują tego typu działania. Odnosi się to również do ukraińskich
upamiętnień na terenie Polski - wyjaśnia minister Przewoźnik. Rzeźbę
uznano za nielegalną i - jak informuje Witold Wołczyk z kancelarii
prezydenta Przemyśla - władze miasta wydały polecenie usunięcia jej
z pomnika i umieszczenie w magazynach przedsiębiorstwa gospodarki
komunalnej. Fakt ten wywołał stanowczy sprzeciw środowisk kresowych,
m.in. przedstawicieli Światowego Kongresu Kresowian oraz
Stowarzyszenia Pamięci Orląt Przemyskich. Stanisław Żółkiewicz,
prezes Stowarzyszenia Pamięci Orląt Przemyskich, autor pomysłu i
upamiętnienia pomnika, uważa, że rzeźba została usunięta
nielegalnie, bezprawnie i dlatego stanowczo domaga się jej
przywrócenia. - Kilka lat temu sprawę na policję zgłosił Ukrainiec,
mieszkaniec Przemyśla, który argumentował, że monument rani uczucia
ukraińskie. Czytałem ten donos. Najpierw próbowano wytoczyć mi
proces. Byłem nawet przesłuchiwany przez policję, która umorzyła
postępowanie, i to nie z powodu - jak to napisała "Gazeta Wyborcza"
- nieznalezienia sprawcy, bo ja się przyznałem i przyznaję do
autorstwa, ale z powodu niedopatrzenia się przestępstwa. Podobnie
postąpił sąd - podkreśla Żółkiewicz.
Stanisław Żółkiewicz zaprzecza też, jakoby kształt rzeźby przedstawiający dzieci oplecione kolczastym drutem był zapożyczony ze zdjęcia z 1928 r. dotyczącego cygańskich dzieci. - Pomnik nie jest dokumentem, ale moją autorską wizją. Nie sugerowałem się żadnym zdjęciem, wzorowałem się natomiast na ustnych przekazach świadków mordów ukraińskich na Wołyniu, a głównie na Podolu, gdzie tzw. wianuszki dla niepodległej Ukrainy umieszczane na drzewach nie należały do rzadkości. Nie zaprzecza, że były też inne pomysły upamiętnień. - Zgodnie z prawdą zastanawiałem się, czy nie przedstawić dzieci zamordowanych przez Ukraińców, nadzianych na sztachety płotu, albo inne makabryczne obrazy, jak chociażby wyciąganie widłami nienarodzonego dziecka z brzucha matki. To przedstawienie, choć tragiczne w swej wymowie, wydawało mi się jednak mniej makabryczne - wyjaśnia Żółkiewicz. W sprawie usunięcia z pomnika rzeźby Żółkiewicz wystosował listy do wojewody podkarpackiego, a także do sekretarza generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzeja Przewoźnika. - Musi bulwersować fakt, że próbuje się uznać za nielegalne polskie upamiętnienia ofiar zbrodni ukraińskich, podczas gdy nikt nie reaguje na autentycznie nielegalne pomniki rozsiane po województwie i Polsce, gloryfikujące UPA. Z jednej strony, minister Przewoźnik umywa ręce, twierdząc, że jest to domena lokalnych władz czyli samorządów, a z drugiej, jakby odpowiadając na protesty środowisk ukraińskich, uaktywnia się i żąda - i to skutecznie - usunięcia rzeźby z pomnika w Przemyślu - uważa Żółkiewicz. Jego zdaniem, argumentacja, iż umieszczenie rzeźby na pomniku jest poza projektem, a co za tym idzie - nielegalne, jest kłamliwa. - W odsłonięciu pomnika w 2003 roku, w 60. rocznicę mordów na Wołyniu, i rzeźby w 2004 roku, w 60. rocznicę mordów na Podolu, brały udział władze miasta Przemyśla, przedstawiciele Sejmiku Województwa Podkarpackiego, poseł Marek Kuchciński, a także duchowni, którzy poświęcali pomnik. Wówczas nikt z przedstawicieli władz nie protestował - dodaje zbulwersowany.
Przemyski monument nie jest jeszcze dokończony. Na pomniku mają się znaleźć cztery krzyże z województw: tarnopolskiego, stanisławowskiego, wołyńskiego i lwowskiego, na których będą wypisane liczby zamordowanych tam Polaków. Minister Przewoźnik podkreśla, że jeżeli dodatkowe elementy zostaną zatwierdzone zgodnie z prawem, nie ma powodów, dla których nie mogłyby zostać umieszczone na pomniku. - Upamiętnienie to czeka na dokończenie realizacji, niestety nie mam środków na ten cel, a nikt nie kwapi się, by wspomóc tę ideę. Mam jednak nadzieję, że uda się to w przyszłym roku, na 65. rocznicę mordów na Podolu - informuje prezes Żółkiewicz. - Osobiście nie znam historycznego faktu identycznego z tym, który pokazuje rozebrany fragment pomnika w Przemyślu. Na pewno były podobne sytuacje uśmiercania polskich dzieci, równie makabryczne. Weźmy np. fakty przybijania dzieci do drzewa czy do ściany bądź obwiązywania drutem kolczastym i wrzucania do rzeki, nie były to jednak sytuacje identyczne z tą, którą przedstawiała rzeźba na cmentarzu w Przemyślu - komentuje Ewa Siemaszko, badacz zbrodni nacjonalistów ukraińskich na Kresach II Rzeczypospolitej. Jej zdaniem, w tym przypadku na pewno nie było to działanie celowe, zamierzone przez autorów, ale w poczynaniach Polaków wszystko musi być zgodnie z faktami, po to, by niczego nam nie zarzucano. Siemaszko uważa natomiast, że trudno się zgodzić z protestującymi środowiskami ukraińskimi, które uważają tę rzeźbę za obrazę ukraińskiego narodu. - Trzeba powiedzieć wyraźnie, że symbolika rzeźby nie uderza w godność ukraińskiego narodu, bowiem oprawcy, którzy dokonywali mordów na Polakach, stanowią zaledwie jego niewielką część. Stąd naród ukraiński nie ma powodu, by się czuć dotknięty - mówi Ewa Siemaszko. W jej ocenie, przemyski przypadek został świadomie podchwycony i wyeksponowany w celu storpedowania upamiętnienia ukraińskich zbrodni. - Środowiskom nacjonalistycznym przeszkadzają wszystkie upamiętnienia, jakie by one nie były, dlatego starają się je wyeliminować. W tym wypadku znaleźli punkt zaczepienia do protestu, zmierzający do likwidacji fragmentu pomnika, który nie był uzgodniony z pierwotnym projektem - dodaje Siemaszko.
Skandalem i brakiem konsekwencji w polityce polskich władz nazywa usunięcie fragmentu przemyskiego pomnika Andrzej Zapałowski, poseł do Parlamentu Europejskiego z Podkarpacia. - Skandalem jest to, że domniemany nielegalny pomnik został rozebrany w czasie, kiedy na Ukrainie, ale także - co warto podkreślić - na terenie Polski świętowano rocznicę powstania UPA - formacji, która dokonywała zbrodni - zauważa europoseł. Jego zdaniem, bulwersuje też fakt, że rozpoczęto usuwanie upamiętnień od ofiar, a nie od sprawców zbrodni. - W imieniu rodzin pomordowanych i środowisk kresowych żądam, aby w Przemyślu, Rzeszowie stanęły godne upamiętnienia ofiar UPA. Dlaczego mówi się głośno o ludobójstwie dokonanym przez Niemców, Sowietów, a dlaczego otwarcie i wprost nie mówi się o ludobójstwie dokonanym przez ukraińskich nacjonalistów na ponad 100 tysiącach Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Sprawiedliwość i uczciwa pamięć tych ofiar nie może być przedmiotem dalszych politycznych rozgrywek, z czym nie zgadzają się miliony Polaków - komentuje poseł Andrzej Zapałowski. Jest przekonany, że klimat znacząco poprawiłaby decyzja o usunięciu wszystkich nielegalnych upamiętnień. - Jeżeli ktoś reprezentuje powagę państwa polskiego, to decyzje powinny być jednoznaczne, natychmiastowe, które załatwią sprawę raz na zawsze.
Uległość i brak zdecydowania
tylko prowokuje nieprzyjaciół Polski do kolejnych wrogich działań -
dodaje. Przemyski przypadek nie jest odosobniony w skali kraju.
Kontrowersje budzi także projekt pomnika Ofiar Ludobójstwa
Dokonanego przez OUN-UPA na Ludności Polskiej Kresów Wschodnich w
Warszawie autorstwa prof. Mariana Koniecznego, gdzie motywem jest
owo słynne, wspomniane już zdjęcie. Jak powiedział nam Romuald
Niedzielko, redaktor w Wydziale Wydawnictw IPN w Warszawie, zostało
udowodnione, że fotografia funkcjonująca jako dokument z rzezi
kresowej pochodzi z lat 20. minionego stulecia, co nie przesądza
ostatecznie sprawy, bo fakty mordów ukraińskich rzeczywiście miały
miejsce. - Motyw jest do wykorzystania, natomiast ktoś, kto
dokładnie wzorowałby się na tym zdjęciu jako symbolu mordów
dokonywanych przez ukraińskich nacjonalistów, nieświadomie fałszuje
historię i może spotkać się z zarzutami tego typu. W przypadku
upamiętnienia w Warszawie, zdania w tej kwestii są podzielone. Jedni
chcą, by trwać przy tym motywie, który faktograficznie jest
weryfikowalny, inni uważają, że koncepcja wymaga zmiany - mówi
Romuald Niedzielko. Jego zdaniem, kwestia upamiętnień należy do Rady
Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, rola IPN ogranicza się tutaj do
konsultacji bądź wyrażenia opinii.
Po latach "błędów i
wypaczeń", kiedy wszyscy przyzwyczaili się, że wszystko jest już na
dobrej, "jedynie słusznej drodze", niekoniecznie zgodnej z polską
racją stanu, wszelkie zaszłości są trudne do wyjaśnienia. Klimat
wokół upamiętnień zmieniłoby jednoznaczne i zdecydowane stanowisko
polskich władz, które zbyt często ustępują wobec ukraińskich żądań.
Przyjaźń pomiędzy dwoma sąsiadującymi ze sobą narodami jest ważna i
potrzebna, ale powinna opierać się na prawdzie i sprawiedliwej
pamięci wobec przeszłości, która może być bolesna.
Przemyśl - cmentarz Wojskowy przy ul. Przemysława - pomnik upamiętniający Polaków z Kresów Wschodnich pomordowanych przez OUN-UPA, uroczyście odsłonięty w dniu 19 lipca 2003 r. - zdjęcie P.Jaroszczak.
Inskrypcja na pomniku brzmi:
... Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże ... zapomnij o mnie ...
W hołdzie Polakom pomordowanym w latach 1943-1945 na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej także tym, którzy opuścili rodzinne strony uchodząc przed terrorem i zagładą z rąk OUN-UPA w 60 rocznicę tej wielkiej tragedii - Rodacy, Przemyśl , lipiec 2003 r.
* * *
Zrobiono to na polecenie wiceprezydenta.
Chodzi o
pomnik czczący pamięć Polaków zamordowanych w latach 1943 - 45 przez OUN - UPA
na Wołyniu i w Małopolsce. Monument w 2003 r. stanął na cmentarzu wojskowym w
Przemyślu. Krzyż, kamień i pamiątkowa tablica. Wkrótce, ktoś ustawił na nim
kamienny posąg martwych dzieci przywiązanych do drzewa drutem kolczastym.
- Na początku 2008 roku
otrzymaliśmy w tej sprawie pismo podpisane przez wicewojewodę Małgorzatę
Chomycz. Tego elementu pomnika nie było w projekcie uzgodnionym z Radą Ochrony
Pamięci Walk i Męczeństwa.
W ub. tygodniu na polecenie wiceprezydenta
Przemyśla Dariusza Iwaneczko ten element został zdemontowany przez służby
komunalne i złożony w magazynie - mówi Witold Wołczyk z Kancelarii Prezydenta
Przemyśla.
Sprawa demontażu
pomnika oburzyła część przemyślan. Wyjaśnień od prezydenta miasta zażądał
wiceprzewodniczący Rady Miasta Rafał Oleszek. Zareagował również europoseł z
Przemyśla Andrzej Zapałowski.
- To skandal. Jest u nas wiele pomników ku
czci członków UPA, które postawiono bez jakichkolwiek pozwoleń. Nikt ich nie
rusza. Ten pomnik to symbol zbrodni UPA, które faktycznie, w takiej formie miały
miejsce - twierdzi Zapałowski, z wykształcenia historyk. Dodaje, że ta
sprawa może rozpętać nową walkę na pomniki.
* * *
Projekt: Mój dziadek był w UPA
Nasz Dziennik nr 280 - 1 grudnia 2008
Z dr. Andrzejem Zapałowskim, posłem do Parlamentu Europejskiego, rozmawia Jacek Dytkowski
Na stronach internetowych przemyskiego koła Związku Ukraińców w
Polsce widniały do niedawna fotografie "kombatantów" z UPA.
- To dla mnie rzecz skandaliczna, że oficjalna
organizacja ZUwP, która jest dotowana przez rząd polski, po
prostu wychwala szowinizm, nienawiść, gloryfikuje organizację
faszyzującą w czasie wojny. To jedno wielkie nieporozumienie. Zresztą w
tej samej uroczystości uczestniczył oficer straży granicznej -
wprawdzie nie w mundurze - co uważam za swoisty skandal, ponieważ
upowcy mordowali gremialnie Wojska Ochrony Pogranicza. Nie wiem, czy
jest państwo, które toleruje udział swoich oficerów w
uroczystościach na cześć terrorystycznej formacji mordującej ich
starszych kolegów. Zginęło ich wielu, a ta osoba uczestniczyła w
jubileuszu powstania UPA.
Ten incydent miał swoją, nazwijmy to, oprawę artystyczną?
- W spotkaniu brała również udział młodzież ze szkoły
publicznej z ukraińskim językiem wykładowym, która recytowała
wiersze, śpiewała piosenki i wygłaszała referaty na cześć UPA (program
"Mój dziadek był w UPA"). Czyli mamy tu do czynienia z
wychowywaniem młodzieży w duchu szowinizmu narodowego. A przecież od
lat zwraca się uwagę na to, że tak nie powinno być, że jest to bardzo
niebezpieczna praktyka i żadne państwo na świecie by sobie na coś
takiego nie pozwoliło. Należy się tu zapytać, gdzie jest nadzór
pedagogiczny i czy wychowawcy tej szkoły w treściach wychowawczych
popierają wychowywanie młodzieży w takim duchu.
Interweniował Pan w tej sprawie u premiera Donalda Tuska. Jaka była reakcja?
- Kolejne rządy zbywają to wszystko milczeniem. Chciałbym jeszcze
podkreślić, że właśnie owi "kombatanci" z UPA przyznają, że wznoszą
nielegalne pomniki ku czci tej organizacji. Budowali, budują i
mówią, że będą dalej nielegalnie budować te monumenty,
które powstają przez cały czas na Podkarpaciu, a władze zajmują
się tylko ich spisywaniem bez żadnej odnośnej decyzji.
Od wielu lat służby mające stać na straży porządku prawnego w
Polsce nie mogą znaleźć sprawców, którzy masowo stawiają
nielegalne pomniki UPA w Polsce. Tymczasem sami członkowie Związku
Ukraińców w Polsce i Związku Więźniów Politycznych i
Represjonowanych (UPA) na łamach "Naszego Słowa" przyznają się, iż to
oni budują nielegalne pomniki, oraz zapowiadają, że będą budować
następne. Jeżeli ktoś dokonał samowoli budowlanej, to popełnił
wykroczenie, jeżeli zaś jakaś organizacja z premedytacją na przestrzeni
lat łamie prawo i oświadcza, iż je będzie nadal łamać, to jest to
organizacja o charakterze przestępczym.
Dziękuję za rozmowę.
przedruk ze strony Andrzeja Zapałowskiego
Poniżej
zamieszczam tekst z Nowin na temat prawdopodobieństwa nielegalnego
przejęcia mienia Skarbu Państwa. Dziesięć lat temu na moje monity o
bezprawnym przekazaniu budynku zainteresowani głosili, iz jestem
polskim nacjonalistą. Chcieli mi zamknąć usta, tak jak dzisiaj
próbuje się zamknąć usta osobom mówiącym o zagrozeniu ze
strony faszyzujacych organizacji ukrainskich. Na szczęście jest coraz
wiecej młodych ludzi widzących gdzie jest prawda.
Centralne Biuro Antykorupcyjne przesłało do Prokuratora Generalnego
kolejnych pięć wniosków dotyczących nieprawidłowości w działaniu
Komisji Majątkowej. Może chodzić o budynki Muzeum Narodowego Ziemi
Przemyskiej.
- Szef CBA przesłał do Prokuratora Generalnego zawiadomienie o
podejrzeniu popełnienia przestępstw w kolejnych pięciu postępowaniach
regulacyjnych Komisji Majątkowej – informuje rzecznik CBA Jacek
Dobrzyński.
Nie chce udzielić więcej informacji poza zawartymi w oficjalnym komunikacie. Nawet tego, jakich nieruchomości dotyczą wnioski.
- Nie możemy podawać takich informacji. Przesłaliśmy materiały do
Prokuratora Generalnego. Jeżeli podzieli nasze podejrzenia, to
rozdysponuje sprawy do odpowiednich prokuratur do wyjaśnienia –
mówi Nowinom Dobrzyński.
Reporterzy radia RMF ustalili, że zawiadomienia mogą dotyczyć
nieruchomości w Przemyślu. Byłego głównego budynku Muzeum
Narodowego Ziemi Przemyskiej przy pl. Czackiego i przyległej do niego
biblioteki.
Głównie ma chodzić o to, że kościół grecko-katolicki,
który otrzymał ten budynek, nigdy nie był jego właścicielem,
lecz jedynie użytkownikiem. Ponadto mogło dojść do zaniżenia wartości
nieruchomości.
Decyzję o przekazaniu kurii greckokatolickiej gmachu przy pl. Czackiego
Komisja Majątkowa podjęła w kwietniu 2000 r. Doszło wtedy do licznych
protestów mieszkańców, którzy m.in. wskazywali na to, że kościół greckokatolicki nie był właścicielem tego obiektu.
- Budynek należał do Funduszu Galicyjskiego, a nie kurii. Obecne
działania CBA mnie nie dziwią. Już wiele lat temu wskazywaliśmy na
nieprawidłowości, m.in. te, że kościół nie był właścicielem
pewnych nieruchomości. Myślę, że takich spraw w Przemyślu będzie
jeszcze więcej – mówi Andrzej Zapałowski.
W 2000 r. Zapałowski był pełnomocnikiem ówczesnego Zarządu
Miasta Przemyśla do reprezentowania jego interesów przed Komisją
Majątkową w sprawie budynku oświatowego przy ul. Basztowej. Wtedy ten
budynek, jako jedyny, nie został przez Komisję Majątkową przekazany
kościołowi greckokatolickiemu – mówi Zapałowski.
Na początku marca prokuratury w całym kraju dostały do zbadania 11
wniosków CBA dotyczących nieprawidłowości w działalności Komisji
Majątkowej. Jedna ze spraw dotyczyła przekazania kurii
greckokatolickiej cerkwi w Posadzie Rybotyckiej. Należący do gminy
Fredropol budynek był użytkowany przez MNZP.
Autor: Norbert Ziętal Nowiny 24.pl
Szkoła w Przemyślu świętuje rocznicę powstania UPA
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik nr 26 - 2 lutego 2011
Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 2 im. Markiana Szaszkewicza w Przemyślu to placówka publiczna z ukraińskim językiem nauczania, w której wykształcenie zdobywa młodzież pochodzenia ukraińskiego zamieszkała w Polsce. W kalendarzu uroczystości na oficjalnej stronie internetowej szkoły pod datą 14 października 2010 r. widnieje informacja: "Dzień Nauczyciela Święto Pokrowy - udział młodzieży we mszy w katedrze gr-kat. oraz wyjazd młodzieży na mogiły do Pikulic - Dzień Ukraińskiej Armii".
Warto w tym miejscu przypomnieć, że na cmentarzu w Pikulicach pod Przemyślem obok grobów żołnierzy Armii Ukraińskiej Republiki Ludowej, którzy byli sojusznikami Polski w wojnie z bolszewikami w 1920 r. i zmarli w obozie internowania w Pikulicach, są także groby banderowców z UPA, którzy wymordowali ludność miejscowości Bircza w 1946 roku. Jak powiedział nam dr Andrzej Zapałowski, prezes Podkarpackiej Ligi Samorządowej i poseł poprzedniej kadencji do Parlamentu Europejskiego, w latach 1945-1946 banderowcy sotni UPA, która brała udział w mordowaniu Polaków, mieszkańców Pikulic, spalili tam kilkadziesiąt domów i obiektów gospodarskich. Ponadto w nocy z 15 na 16 listopada 1945 r. znęcali się, zastrzelili, a następnie spalili ciała repatriantów ze wschodu, którzy miesiąc wcześniej osiedlili się właśnie w Pikulicach.
Z terminarza uroczystości Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 2 w Przemyślu wynika, że 14 października młodzież szkolna obchodzi święto Ukraińskiej Armii, które nie widnieje nawet w oficjalnym wykazie świąt państwowych czy religijnych Ukrainy. Owszem, są tam takie święta, jak chociażby: Dzień Zwycięstwa - 9 maja, czy Dzień Niepodległości - 24 sierpnia. Z kolei dniem święta dla Ukraińskiej Armii jest 6 grudnia - Dzień Sił Zbrojnych Ukrainy, a świętem wszystkich żołnierzy zarówno pełniących służbę, jak i weteranów jest 23 lutego - Dzień Obrońcy Ojczyzny. W tej sytuacji powstaje pytanie, jakie święto propaguje przemyska placówka.
Co kryje się pod terminem "Dzień Ukraińskiej Armii",
zapytaliśmy Piotra Pipkę, dyrektora Zespołu Szkół
Ogólnokształcących nr 2 w Przemyślu. - Jest to oficjalne święto
ukraińskiego wojska - przekonuje nas dyrektor Pipka. Na
uwagę, że 14 października zwolennicy Stepana Bandery obchodzą jako
dzień powstania zbrojnego ugrupowania UPA, dyrektor Pipka odparł, że
jest to czysty zbieg okoliczności.
Żadnych wątpliwości w tej kwestii nie mają organizacje kresowe zbulwersowane tym faktem. Jak powiedział "Naszemu Dziennikowi" Henryk Bajewicz, prezes Stowarzyszenia Kresowego "Podkamień" w Wołowie na Dolnym Śląsku, bez wątpienia chodzi tu o Organizację Ukraińskich Nacjonalistów zwaną Ukraińską Powstańczą Armią, która w barbarzyński, nigdy wcześniej niespotykany sposób, wymordowała ok. 130 tysięcy Polaków - kobiet, dzieci i starców, a ponadto dziesiątki tysięcy Ukraińców, Ormian, Żydów, Czechów, Rosjan czy Romów. Prezes Bajewicz w imieniu stowarzyszenia zaskoczonego faktem propagowania przez placówkę oświatową w Przemyślu ideałów nacjonalistycznych UPA skierował pismo do minister edukacji narodowej Katarzyny Hall. Stowarzyszenie, dopatrując się złamania prawa, rozważa też zawiadomienie prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. "Propagowanie ideologii faszystowskiej i komunistycznej, pochwalanie sprawców zbrodni ludobójstwa jest w Polsce prawnie zabronione. Uważam, że doszło zatem do popełnienia przestępstwa, lecz najpierw informuję o tym Panią Minister - choć inne działania również wchodzą w grę.
Jestem przekonany, że z faktu tego zostaną wyciągnięte odpowiednie konsekwencje" - czytamy w piśmie skierowanym do minister edukacji narodowej. W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Bajewicz podkreśla, że zamieszczanie tego typu wiadomości to rozpowszechnianie za pomocą internetu treści godzących w dobre imię Polski, które idą w świat. - Mamy do czynienia z propagowaniem ideologii nacjonalistycznej, a co za tym idzie - wrogiej działalności wobec Polski, i to za pieniądze polskiego podatnika. Odbieram to także osobiście jako potomek ofiar ukraińskiego nacjonalizmu. Ciekawi nas reakcja resortu edukacji, reakcja polskich władz - akcentuje Bajewicz. - To nieprawdopodobne, że grono nauczycielskie doprowadza do sytuacji, że ukraińska młodzież szkolna - obywatele polskiego państwa - oddaje hołd członkom ludobójczej organizacji, która wyrokiem polskiego sądu została uznana za zbrodniczą i których zbrodnie potępione zostały specjalną uchwałą Sejmu z 15 lipca 2009 r. - dodaje prezes Stowarzyszenia Kresowego "Podkamień". Zaskoczenia faktem propagowania UPA na oficjalnej stronie - jakby nie było - polskiej szkoły, nie kryje też dr Andrzej Zapałowski. - To szokujące, że w oficjalny program uroczystości szkolnych wpisuje się coś takiego - dziwi się poseł poprzedniej kadencji do Parlamentu Europejskiego.
Tymczasem 14 października to
dzień ustanowiony przez ukraińskich nacjonalistów jako data
powstania zbrojnego ugrupowania UPA, co nastąpiło 14 października 1942
roku. - Jeżeli wbrew deklaracjom najwyższych władz państwowych,
organów ustawodawczych w Polsce, w woj. podkarpackim ktoś
publikuje takie informacje na stronie szkoły publicznej, bo jest to
szkoła państwowa tylko z ukraińskim językiem nauczania, jeżeli tak się
wychowuje młodzież za polskie pieniądze, to jest to skandal -
mówi Zapałowski. Jego zdaniem, podobna sytuacja dotycząca
Polaków na Ukrainie byłaby nie do pomyślenia.