Kościół greckokatolicki w Galicji
Florentyna Rzemieniuk
Fragment książki "Unici polscy 1596-1946" - Siedlce 1998
Sytuacja w Cerkwi greckokatolickiej w Galicji w latach 1914-1918
Silne przemieszczenie ludności obu narodowości: polskiej i ruskiej, w Galicji Wschodniej miało ujemny wpływ na utrzymanie stanu posiadania Kościoła łacińskiego, który miał stosunkowo znacznie mniej świątyń niż Cerkiew greckokatolicka. Sama ówczesna rzymskokatolicka archidiecezja lwowska, rozciągająca się na terenie Galicji Wschodniej i Bukowiny. Liczyła 223 parafie, 312 kościołów i 495 księży. W granicach lwowskiej archidiecezji łacińskiej grekokatolicy posiadali dwie diecezje: lwowską i stanisławowską, a w nich 1983 cerkwie, 1184 parafie i 1478 księży. Gęstość zaludnienia Galicji Wschodniej przez ludność ruską była większa niż przez ludność polską. Jedna parafia rzymskokatolicka obsługiwała nieraz kilka lub kilkanaście gmin. W archidiecezji lwowskiej liczba wiernych wynosiła 831 tys. osób. Na jedną parafię przypadało wówczas 3726 dusz, na jeden kościół 2663 wiernych, a na jednego kapłana 1680 osób. W obu diecezjach greckokatolickich (Lwów i Stanisławów) łącznie liczba wiernych wynosiła l 896 237, Na jedną parafię przypadało 1601 osób, na jedną cerkiew - 956, a na jednego kapłana - 1283 osoby.
W okresie trwania zaboru austriackiego w Galicji duchowni uniccy mieli o wiele lepsze warunki do pracy niż kapłani łacińscy, Austria bowiem jednoznacznie popierała ludność ruską, pragnąć silniej złączyć ją ze sobą, Polakom zaś odbierała stopniowo wpływy i siły. Warto przy tym wspomnieć, że parafie i cerkwie greckokatolickie istniały w wioskach, w których ludność polska stanowiła niekiedy prawie połowę mieszkańców. Ludności polskiej władze austriackie nie dawały zgody na tworzenie nowych parafii czy budowę świątyń łacińskich, grekokatolicy otrzymywali ja bez trudu, co narażało ludność polską na niebezpieczeństwo rusyfikacji. Lud polski po wsiach, nie mając na miejscu własnego kościoła, udawał się np, w sprawie chrztów własnych dzieci do cerkwi unickich, które były blisko. Duchowni ruscy zaś wciągali nowo ochrzczone dzieci do ewidencji ruskich parafii obrządku greckokatolickiego. Nie odsyłali metryk ochrzczonych polskich dzieci do właściwych parafii łacińskich. W ten sposób od chwili zawarcia Konkordii do 1909 r. w 800 wsiach łacińskich w diecezji przemyskiej i lwowskiej ubytek łacinników na korzyść unitów wyniósł 45 360 osób. W tej sytuacji abp Bilczewski przystąpił energicznie do powiększania liczby obiektów sakralnych Kościoła łacińskiego. W wyniku tych starań przez okres ponad 10 lat powstało w archidiecezji lwowskiej 21 nowych parafii łacińskich, 96 ekspozytur, 328 kościołów filialnych i kaplic. Przed wybuchem pierwszej wojny światowej wśród ludności ruskiej w Galicji Wschodniej rozpoczęto się szerzyć prawosławie.
W 1911 r. metropolita A. Szeptycki wspomniał w rozmowie z abpem J. Bilczewskim, że schizma “zapuszcza sieci", “wciska się gwałtem", o czym wiedzieli wszyscy Rusini i obaj arcybiskupi, a mimo to ludność ruska niechętnie patrzyła na Polaków budujących kościółki, pomnażających parafie, chcąc w ten sposób uchronić ludność polską od utraty wiary katolickiej. Słabość Cerkwi unickiej w Małopolsce Wschodniej okazała się dopiero podczas inwazji rosyjskiej na tych terenach. W stosunkowo krótkim okresie stacjonowania wojsk rosyjskich na terenach unickich diecezji lwowskiej i przemyskiej (około roku) duchowni greckokatoliccy w znacznej liczbie okazali się rusofilami lub wprost zmienili religię na prawosławną. W aktach Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zachował się raport w tej sprawie (...) . Oceniając stanowisko duchowieństwa unickiego wobec władz rosyjskich i cerkiewnych w czasie inwazji rosyjskiej w Galicji, należy stwierdzić, że na ogólną liczbę 2483 kapłanów unickich było 30 apostatów, 61 dobrowolnych uciekinierów do Rosji, 350 internowanych przez Austrię, 350 “uciekinierów przed inwazją", 120 pozostałych, lecz współpracujących z duchowieństwem prawosławnym. Razem 911. Z pozostałych 1572 duchownych pasywistów było 1496, aktywistów - 76. Sytuacja wśród ludności greckokatolickiej była podobna do tej, jaka panowała wśród duchowieństwa tegoż obrządku. Prawosławny archiepiskop wołyński Eulogiusz - organizator Cerkwi prawosławnej w Małopolsce w czasie inwazji, nawoływał w swoim liście pasterskim z dn. 19 grudnia 1914 r., skierowanym do duchownych unickich i do wiernych, aby przechodzili na prawosławie. Wikariusz generalny lwowski wysiał do Eulogiusza protest, który pozostał bez skutku. Do lutego 1915 r. prawosławni zajęli wszystkie cerkwie unickie we Lwowie, Ruch w kierunku prawosławia w Galicji od razu przybrał szerokie rozmiary i szybko się rozwijał. Już 12 grudnia 1914 r. Eulogiusz pisał do Synodu, że powstało tam około 50 prawosławnych parafii w miejsce dotychczasowych unickich. W lutym 1915 r. liczba parafii prawosławnych wzrosła do 100, a w marcu tegoż roku były czynne 152 parafie prawosławne. Z końcem kwietnia 1915 r. istniało 200 nowo otwartych oficjalnie prawosławnych parafii na terenach objętych rosyjską inwazją. Według oficjalnych źródeł rosyjskich w końcu kwietnia 1915 r. na otwarcie oczekiwało dalszych 300 parafii. Niektóre parafie same usuwały unickiego duchownego, a wprowadzały popa. Źródła rosyjskie podają liczbę 500 parafii unickich, które przyjęły prawosławie, co stanowiło prawie 1/4 wszystkich parafii unickich- Według szczegółowych badań przeprowadzonych w 117 parafiach łacińskich w archidiecezji lwowskiej odnotowano 14 wypadków usunięcia unickich proboszczów i wprowadzenia popów przez samych wiernych unickich, W dziesięciu wypadkach ludność greckokatolicka przyjęła schizmę, mimo że ich proboszczowie uniccy pozostali wierni Kościołowi greckokatolickiemu.
Szczególnie rusofilsko była usposobiona inteligencja ruska - unicka. Wśród chłopów były rzadkie wypadki apostazji. Oblicza się, że w ponad 800 miejscowościach unici w większym lub mniejszym stopniu przeszli na prawosławie. Powszechnie Ukraińcy mówili, że Cerkiew unicka i Cerkiew prawosławna “to wse odno". Nie tylko rusofile, ale i Ukraińcy szybko oswoili się z prawosławiem, będąc przekonani, że unia i schizma to wszystko jedno, a z jednej do drugiej to jakby “czerez porich perejty" (to jakby przejść przez miedzę). Nie jest prawdą, co mówią ukraińscy historycy, że lud unicki pozostał wierny unii. Wiadomo, że do wyjątków należeli ci, którzy nie poszli do prawosławia. Kościół unicki w zaborze austriackim od dawna byt toczony chorobą wewnętrzną, która z okazji inwazji rozwinęła się i ujawniła w zastraszającym rozmiarze. Unicki Biskup stanisławowski Grzegorz Chomyszyn w dwóch listach pasterskich (z 15 lutego i z 10 kwietnia 1916 r,) wskazał niektóre z chorób unii. Jedną z nich był jakiś wrodzony wstręt do ściślejszego zespolenia z Kościołem katolickim. Pisał on, iż przyczyną tego byt “bizantynizm orientalny, który nas unitów wiąże ze wschodnim trupem rosyjskim".
Wypływ tego bizantynizmu orientalnego, który wsiąkł w nasze dusze, dotychczas jeszcze w naszych duszach pokutuje i opiera się każdemu nawet zewnętrznemu zbliżeniu się do Kościoła katolickiego - wyjaśniał biskup. - Ten bizantynizm orientalny zaszczepiony w duszę naszą w samym zarodku, kiedy przyjęliśmy wiarę z Bizancjum, zatruła już przedtem jadem schizmy Focjusza, Myśmy więc zrodzeni nie z ducha jasnej świadomej i żywej wiary katolickiej, ale i orientalizmu bizantyjskiego, który nie dał nam jasnego zrozumienia zasad żywej i prawdziwej wiary, a z drugiej strony odsunął nas od Kościoła katolickiego i nie pozwolił odżyć życiem katolickim i nabrać zmysłu i smaku katolickiego. I chociaż, teraz nie pozostajemy w schizmie, to jednak czujemy się niejako obcymi dla ducha katolickiego. Z tego powodu jakby odruchowo bronimy się przed wpływem katolickim, a każde zbliżenie się do Kościoła katolickiego, chociażby nawet zewnętrzne, wywołuje u nas wszelkiego rodzaju podejrzenia i trwogi.
Wypowiedź bpa G. Chomyszyna świadczy wyraźnie o tym, że unia nie złączyła faktycznie Rusinów z Kościołem katolickim, że unici stworzyli jakby osobną społeczność, stojącą między Kościołem katolickim a Cerkwią prawosławną, która zaczerpnąwszy coś z pierwszego i zachowawszy nieco z drugiego, nazywa się Cerkwią unicką. Słowo “Cerkiew" dla Ukraińców nie oznaczało tego samego, co Kościół rzymskokatolicki. Cerkiew u Rusinów to społeczeństwo religijne związane obrządkiem wschodnim. Używali oni bardzo rzadko pojęcia “Cerkiew Powszechna Chrystusowa". Określenie “Cerkiew" tkwiło w sposobie pojmowania natury Kościoła. Rusini większy nacisk kładli na odrębność obrzędową niż na łączność z Kościołem powszechnym, tak jakby ta ich Cerkiew była czymś w sobie skończonym i całkowitym, a tylko przypadkowo lub dla jakichś przyczyn czysto zewnętrznych została połączona z Kościołem katolickim, podobnie jak dwa państwa niezawisłe i równorzędne łączą się ze sobą przez unię personalną. W wypowiedziach przywódców unickich i ukraińskich często można spotkać sformułowania “nasza greckokatolicka Cerkiew" lub “nasza unicka wiara", a wiara unicka to specjalna Cerkiew u Rusinów, co też ma oznaczać Cerkiew ukraińską. Rusini rozumieli przez “Cerkiew unicką" federacyjne tylko złączenie z Kościołem rzymskokatolickim. W wielu wypowiedziach unitów można było spotkać określenie, że Cerkiew unicka styka się tylko z Kościołem zachodnim, podobnie jak styka się z Cerkwią prawosławną. Warto zaznaczyć, że z Cerkwią prawosławną stykał się Kościół unicki nawet częściej i ściślej niż z Kościołem łacińskim, bo i rytem, kalendarzem, prawie taką samą obojętnością religijną. Zewnętrznie Cerkiew unicka w omawianym okresie w Galicji stanowiła jedno z Cerkwią prawosławną rosyjską. Forma zewnętrzna zagłuszała powoli jej treść wewnętrzną, przez którą właśnie stykała się z Kościołem zachodnim. To przygłuszenie doszło do tego stopnia, że wielu Rusinów wraz z licznymi duchownymi, patrząc wciąż na formę, zapominało o treści, a kierując się zmysłami, doszli do tego, że Cerkiew unicka i Cerkiew prawosławna “to wse odno". Nastąpiło to tym łatwiej, że skłonność do schizmy wiecznie pokutuje w duszy rosyjskiej. Druga choroba unii - według bpa G. Chomyszyna - to podporządkowanie przez jego wyznawców spraw kościelnych sprawom narodowym.
Naród nasz - pisał biskup - we wszystkich swoich zmaganiach i w walce o swój był nie doceniał wpływu czynnika religijnego i nic dostosował się jak należało do praw i postulatów Kościoła i wiary. Z tej przyczyny wpływ Kościoła i wiary nie pogłębił się, a w ostatnich czasach liberalizm religijny z jednej strony, a moskalofilskie zapędy z drugiej strony do reszty przygłuszyły błogosławiony wpływ pochodzący z wiary i religii Kościoła, Kościół i wiara zostały u nas podporządkowane sprawom narodowym. Owe czynniki wyższe stały się środkiem do celów niższych. W ślad za tym sprawy wiary zajęły podrzędne miejsce.
Choroba ta przed pierwszą wojną toczyła głównie inteligencję i duchowieństwo ruskie. U ludzi świeckich polityka stanowczo była na pierwszym miejscu. Również i znaczna część duchowieństwa unickiego hołdowała zasadzie, że “religia jest głupstwem, jeśli nie służy celom politycznym". Posługiwali się religią do swych celów politycznych zarówno moskalofile, jak i Ukraińcy. Jednym i drugim wydawało się, że Cerkiew unicka ze swoim obrządkiem to jedyna twierdza, w której rusofile narodowości rosyjskiej mogli bronić swojej narodowości przed Polakami, zaś Ukraińcy swojej narodowości rusko-ukraińskiej. Rusofile widząc w Cerkwi unickiej, w jej obrzędowości, najlepszy środek do połączenia Rusi Halickiej z matiuszką Rosją, stali się gorliwymi propagatorami sprawy “oczyszczania" swojego obrządku z wszelkich naleciałości łacińskich, aby w ten sposób zrównać się pod względem obrzędowym z prawosławną Cerkwią rosyjską. Biskup słusznie zaznaczył, iż Rusini często zapominają o tym, że im więcej separatyzmu i odrębności w stosunku do Kościoła katolickiego, to tym mniej unii. Również Ukraińcy w swojej agitacji politycznej kładli główny nacisk na obrządek, gdyż kapłani uniccy w obrządku widzieli istotę unii. Unię uważano za ostoję nacjonalną narodu ukraińskiego. Według Ukraińców istota unii leżała w obrządku, dlatego też mówili często o odrębnej “wierze greckokatolickiej". Dla przywódców ukraińskich Cerkiew unicka była jednym ze środków agitacji politycznej. Agitacja ta winna iść przeciw Rosji i Polsce. W praktyce było jednak inaczej. Duchowieństwo unickie prawie nie poruszało różnic między wiarą katolicką a prawosławną, natomiast aż nadto wyraźnie podkreślało zagrożenia przeciw “ukrainizinowi" ze strony Kościoła katolickiego, łacińskiego. Ten wróg był groźniejszy od Rosji. W tej sytuacji lud ukraiński widział wielkie niebezpieczeństwo dla wiary greckokatolickiej ze strony rzymskokatolickich Polaków, a nie widział prawie zupełnie ze strony schizmatyckich Rosjan. Dlatego widząc, że nie ma prawie różnic między unią a prawosławiem, dał się wciągnąć tak licznie do schizmy w czasie inwazji rosyjskiej. Wymienione wyżej dwie choroby unii nie stanowiły wszystkich bolączek Cerkwi greckokatolickiej w Galicji. Wymienimy tylko jeszcze jedną z nich, która zaznaczyła się znacznie wcześniej, przed inwazją. Było nią świadome izolowanie się od wpływów Kościoła łacińskiego pod pretekstem zachowania czystości obrządku wschodniego. Główny filar tej izolacji tworzyli kapłani rusofile. Również wśród Ukraińców proces w kierunku izolacji postępował bardzo szybko. Z innych chorób unii bp G. Chomyszyn wymienił: rozpolitykowanie kleru ruskiego po inwazji i posługiwanie się rzeczami świętymi w celu osiągnięcia korzyści politycznych. Na zakończenie władyka stanisławowski pisał;
Dość tych krętych sposobów nawracania. Przez to zbliżanie się nasze do schizmatyków dojdziemy chyba do tego, że nawrócimy wprawdzie, Jednak nie schizmatyków do katolicyzmu, ale nas samych do schizmy .
Duchowieństwu unickiemu jednak nie chodziło o nawrócenie schizmy, lecz o jak najdalsze odsunięcie się od Kościoła łacińskiego. Jednym z przejawów antypolskiej działalności Rusinów-grekokatolików w omawianym okresie było oskarżanie Polaków przed władzami zaborczymi o nielojalność. Z chwilą powrotu wojsk austriackich w dn. 22 czerwca 1915 r. do Lwowa, po wyparciu wojsk rosyjskich, rozpoczął się okres denuncjowania Polaków, których oskarżano przed władzami austriackimi o brak lojalności państwowej, w czym miały się odznaczać w sposób szczególny wybitne polskie osobistości. Rozpoczął się wiec okres nowych aresztowań i prześladowań, głównie osób zaangażowanych w sprawy niepodległościowe Polski. W obronie prześladowanych stawał arcybiskup lwowski obrządku łacińskiego Józef Bilczewski, lecz były to działania mało efektywne.
Sprawa wznowienia działalności unickiej diecezji chełmskiej
W wyniku przełamania frontu rosyjskiego pod Gorlicami wojska państw centralnych opanowały prawie całą Galicję Wschodnią. Pod koniec października 1915 r, front ustalił się na linii wiodącej od Zatoki Ryskiej poprzez Pińsk do Tarnopola. W tej sytuacji otwarty się dla Rusinów z Galicji możliwości pracy narodowej i kościelnej na uwolnionych od Rosjan terenach Chełmszczyzny i Wołynia. Podjęcie starań w tym kierunku ułatwiał fakt, że w 1915 r Austriacy ogłosili tolerancję wyznaniową na okupowanych terenach. Jak wiadomo, po ukazie tolerancyjnym z 1905 r. ponad 200 tys. unitów z Królestwa Polskiego i Rosji porzuciło prawosławie i przyjęło katolicyzm. Przywódcy ukraińskiego ruchu narodowego w Galicji sądzili, że było to jednoznaczne z utratą tych ludzi dla sprawy narodowej ruskiej. Część unitów Jednak pozostała nadal przy prawosławiu. W związku z powyższym metropolita A. Szeptycki już w 1905 r. wystąpił w Rzymie z projektem odnowienia unickiego biskupstwa w Chełmie, założenia tam dwóch klasztorów bazyliańskich i wprowadzenia języka ukraińskiego do nabożeństw . Starania te nie przyniosły pozytywnych rezultatów, głównie dlatego, że carski ukaz tolerancyjny z 1905 r. nie przewidywał reaktywowania obrządku unickiego. Dopiero po zajęciu Chełmszczyzny w 1915 r. przez wojska państw centralnych zaistniała szansa realizacji planów A. Szeptyckiego. W tej sprawie wszystkie trzy ordynariaty greckokatolickie w Galicji przesłały prośbę do Rzymu, a bp G. Chomyszyn w specjalnym piśmie przypominał o dawnych prawach Cerkwi greckokatolickiej do Chełmszczyzny. W gruncie rzeczy jedynym celem dążenia do odnowienia unickiej diecezji chełmskiej były interesy narodowe ukraińskie oraz chęć wzmocnienia Cerkwi greckokatolickiej. O interesach ogólnokościelnych nie było tu mowy.
W tym samym czasie (29 października 1915 r.) Główna Rada Ukraińska przekazała podobny dokument rządowi austriackiemu, domagając się w nim reaktywowania unickiej diecezji chełmskiej, powrotu wszystkich dawnych unitów do obrządku greckokatolickiego, a dla byłych unitów, którzy by chcieli pozostać w obrządku łacińskim, przetłumaczenia ksiąg liturgicznych na język ukraiński. Stanowisko rządu austriackiego było przychylne dla Ukraińców. Władze austriackie opowiedziały się za natychmiastowym odnowieniem greckokatolickiej diecezji chełmskiej. Wiadomo, że żądanie restytucji unickiej diecezji chełmskiej było równoznaczne z oderwaniem od Kościoła katolickiego w Polsce ponad 200 tys. wyznawców, a więc godziło w interesy tegoż Kościoła. Jest rzeczą oczywistą, iż musiało dojść w tej sprawie do konfrontacji z episkopatem polskim. Tymczasem byli unici chełmscy jednoznacznie i zdecydowanie opowiedzieli się za pozostaniem w obrządku łacińskim, którego nie mieli zamiaru zamieniać na greckokatolicki. Również nieliczni prawosławni, którzy po ustąpieniu wojsk rosyjskich pozostali nadal na tych terenach, nie zamierzali zmieniać wyznania. Z tych racji zaplanowane przez przywódców Kościoła unickiego z Galicji wysłanie własnych księży na teren Chełmszczyzny stało się nierealne. W wyniku energicznej kontrakcji episkopatu polskiego w połowie 1916 r. sprawa reaktywowania unickiej diecezji chełmskiej nieco przycichła. Austria bowiem od połowy 1916 r., zaczęła ubiegać się o pozyskanie Polaków dla swoich celów politycznych i militarnych. Ostatecznie Ukraińcy nie uzyskali prawa do wysyłania swoich kapłanów na tereny Wołynia i Chełmszczyzny. Pewnym sukcesem Ukraińców było zezwolenie wydane w 1916 r. przez Kongregację Rozkrzewiania Wiary dla ukraińskich kapelanów wojskowych w sprawie udzielania posług religijnych byłym unitom z Chełmszczyzny.
Cerkiew unicka w Galicji nie ustawała jednak w staraniach o rozciągnięcie swojej władzy na Chełmszczyznę. Na początku 1917 r. Towarzystwo św. Apostoła Pawła we Lwowie, grupujące wybitnych działaczy Cerkwi unickiej w Galicji, łącznie z metropolitą i biskupami wystosowało nowy memoriał do cesarza austriackiego Karola. W memoriale stwierdzono, że w ostatnich czasach zrodził się na Chełmszczyźnie i Wołyniu żywy ruch zmierzający do odnowienia unii, wobec czego domagano się rewizji dotychczasowego stosunku Watykanu wobec Cerkwi unickiej, a zwłaszcza relacji Kościoła polskiego do Cerkwi unickiej. Jednocześnie wskazywano na wielkie krzywdy, jakie ukraińska Cerkiew i naród ukraiński cierpieli w ciągu wieków ze strony Polski. Celem wynagrodzenia tych krzywd żądali przyznania Kościołowi greckokatolickiemu całkowitej dominacji na zajętych terenach. Domagano się powrotu do unii greckokatolickiej wszystkich katolików-łacinników, którzy przyjęli obrządek łaciński po 1905 r. Starania te miały na celu jedynie wzmocnienie Cerkwi unickiej, przez którą zamierzano ukrainizować ludność Chełmszczyzny i Wołynia, podobnie jak od połowy XIX w. działo się to w Galicji, gdzie Cerkiew unicka spełniała funkcję ukrainotwórczą. Idea wysunięta przez ukraińskie duchowieństwo nie znalazła uznania ani w Wiedniu, ani też w Rzymie. Metropolita A. Szeptycki zaraz po powrocie z zesłania w dn, 9 września 1917 r. i rozpoczęciu urzędowania we Lwowie podjął energiczne starania o wskrzeszenie unickiej diecezji na Chełmszczyźnie i na Wołyniu. Na urząd biskupa tej diecezji mianowany został Józef Bocian. wyświęcony potajemnie przez A. Szeptyckiego jeszcze w 1914 r. Jego jurysdykcja miała rozciągać się na Chełmszczyznę i Wołyń. Na początku października 1917 r. bp J. Bocian udał się na teren Chełmszczyzny w celu rozpoznania rzeczywistych nastrojów panujących tam wśród byłych unitów chełmskich oraz ich stosunku do proponowanego powrotu do obrządku greckokatolickiego, W rezultacie biskup uznał, iż nastroje te były dobre, w związku z czym poprosił metropolitę o przystanie księży do pracy unijnej na Chełmszczyźnie. Jednakże Oddział Duszpasterstwa Polowego w Lublinie nie udzielił zgody na rozpoczęcie tych misji zarówno na Chełmszczyźnie, jak i na Wołyniu.
Nowa sytuacja do pracy misyjnej greckokatolickiego duchowieństwa na Chełmszczyźnie i Wołyniu powstała po podpisaniu w dn. 9 lutego 1918 r. układu pokojowego w Brześciu Litewskim pomiędzy państwami centralnymi a Ukraińską Republiką Ludową. Niemcy i Austro-Węgry zgodziły się w tym traktacie na przyłączenie do Ukrainy Chełmszczyzny wraz z częścią Podlasia. W wyniku tego podziału Polska miała utracić tereny leżące na wschód od linii: Tarnogród, Biłgoraj, Szczebrzeszyn. Krasnystaw, Puchaczów, Radzyń Podlaski, Międzyrzec Podlaski, Sarnaki. Mielnik. Ten nowy podział Polski został przyjęty przez polskie społeczeństwo z wielkim oburzeniem. Jednocześnie uległy napięciu stosunki polsko-ukraińskie. Ukraińcy zwrócili się teraz zdecydowanie przeciwko Polakom, zaś przywódcy ukraińscy rozpoczęli energiczne starania o szybką ratyfikację postanowień brzeskich, co umożliwiłoby im podjęcie prac narodowych na tych terenach. W obronie postanowień brzeskich wystąpił głównie metropolita A. Szeptycki. Nie ulegało żadnym wątpliwościom, że państwo ukraińskie na nowych terenach będzie propagować obrządek greckokatolicki jako środek ukrainizacyjny. W tej sytuacji odnowiła się sprawa reaktywowania unickiej diecezji chełmskiej. Ostatecznie w dn. 2 kwietnia 1918 r. metropolita A. Szeptycki wznowił działalność diecezji chełmskiej i jej hierarchii kościelnej. Administratorem diecezji został bp J. Bocian, który zamieszkał w Lublinie, próbując wraz z podległym sobie duchowieństwem tworzyć struktury nowej diecezji. Na całym obszarze Chełmszczyzny, określonym granicami z dn. 9 lutego 1918 r., wzmogła się agitacja ukraińska. Działania te w znacznym stopniu wzmocnił udział w niej ukraińskich kapelanów wojskowych. Duchownych unickich kierowano także na Podlasie. Na całym obszarze oddziaływania duchowieństwa greckokatolickiego z Galicji wzmogła się również agitacja o charakterze antypolskim, a nawet antykatoiickim. Wydaje się, iż bardzo trafnie działalność księży unickich scharakteryzował ksiądz biskup administrator lubelski Zenon Kwiek, który w piśmie do Nuncjatury Apostolskiej z dn. 28 kwietnia 1918 r. pisał m.in.:
Wśród duchowieństwa greckokatolickiego z Galicji do tego stopnia żywy jest duch nacjonalistyczny, że o wiele bardziej oddają się agitacji nacjonalistycznej niż pracy kościelnej, nie wahają się używać sfery sacrum do tego rodzaju agitacji, w końcu sam ryt grecki uważają za środek, którym nacja ukraińska różni się od pozostałych i z pomocą którego do życia narodowego została rozbudzona.
Jednocześnie metropolita A. Szeptycki szukał odpowiednio mocnego argumentu, aby oprzeć się na sferach rządowych austriackich na wypadek konfliktu z Polakami. Sytuacja dla realizacji planów metropolity stawała się coraz mniej pomyślna. W kilka miesięcy po zawarciu traktatu brzeskiego pozycja Austrii znacznie podupadła, a cesarz austriacki Karol I zmuszony był nawet odwołać się do czynnika polskiego i ponowić projekty rozwiązań polsko-austriackich. Jednocześnie rząd austriacki zaczął powoli wycofywać się z postanowień brzeskich, podkreślając oficjalnie, że Chełmszczyzna w dalszym ciągu należy do Królestwa Polskiego, aż do czasu ratyfikacji tegoż układu. Równocześnie Polny Wikariat Apostolski jednoznacznie stwierdził, że wyznawcy greckokatoliccy prawnie podlegają biskupowi lubelskiemu oraz że w sprawie reaktywowania diecezji chełmskiej należało zwrócić się do Rzymu, a nie do Wiednia, jak uczynił to A. Szeptycki. Z wyjaśnień powyższych wynika, iż metropolita świętojurski reaktywując diecezję chełmską działał samowolnie, bez wiedzy i zgody najwyższych władz kościelnych. Sprawa rozstrzygnęła się ostatecznie dopiero dn. 6 lipca 1918 r. gdy Austria jednoznacznie zerwała umowę dodatkową zawartą w Brześciu Litewskim w sprawie Chełmszczyzny i innych ziem przekazanych Ukraińskiej Republice Ludowej. Biskup J. Bocian został ostatecznie odwołany z Chełmszczyzny, a propaganda ukraińska stłumiona.
Metropolita A. Szeptycki w dalszym ciągu jednak przypisywał sobie prawo zwierzchnictwa nad byłymi unitami Chełmszczyzny. Z tej racji oskarżał przed władzami austriackimi rzymskokatolickie duchowieństwo polskie o rzekomo barbarzyńskie obchodzenie się z paramentami właściwymi obrządkowi unickiemu, o profanacje “wołające o pomstę do nieba" w świątyniach unickich i innych miejscach kultu. Wyniki dochodzeń przeprowadzonych przez Wojskową Komendę w Zamościu wykazały bezpodstawność oskarżeń metropolity. Decyzja A. Szeptyckiego o wznowieniu greckokatolickiej diecezji chełmskiej i osadzenie w niej bpa J, Bociana były bezpośrednim uderzeniem w Kościół katolicki na ziemiach polskich, oznaczały bowiem realną możliwość utraty około 200 tys. wiernych tegoż Kościoła. Cała akcja A. Szeptyckiego miała charakter niekanoniczny. Według kościelnych statystyk na Chełmszczyźnie żyło w 1918 r. jedynie 1400 autentycznych unitów. Z przebiegu całej sprawy związanej z zagarnięciem przez galicyjski Kościół greckokatolicki ziem Chełmszczyzny w poszerzonych granicach wynikało to, iż “Kościół unicki w Galicji o wiele bardziej potrzebował wówczas wewnętrznej odnowy niż zewnętrznego rozrostu" . Według Statystyki austriackiej z 1906 r. na Chełmszczyźnie żyło wówczas 52,6% Polaków oraz 31,3% prawosławnych, czyli Rosjan, Ukraińców i Białorusinów. Po upadku państw centralnych i odzyskaniu przez Polskę niepodległości pod koniec 1918 r. pozycja Polski w omawianej sprawie uległa dalszemu wzmocnieniu. Strona polska nie dopuszczała odtąd księży unickich z Galicji do jakiejkolwiek pracy na terenie Chełmszczyzny. Bezpośrednią przyczyną takiego stanowiska było osobiste zaangażowanie A. Szeptyckiego i jego duchowieństwa w proces tworzenia Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej ze stolicą we Lwowie. Wkrótce spór polsko-ukraiński przeniósł się na teren Watykanu, gdzie A. Szeptycki przedstawił Polskę jako państwo sezonowe, nietrwałe i wrogie akcji unijnej na Wschodzie. Watykan uznał, że osoba A. Szeptyckiego była główną przeszkodą w osiąganiu pokojowego współżycia między Polakami a Ukraińcami na terenie Galicji Wschodniej. Dzięki energicznym staraniom strony polskiej Rzym polecił w 1921 r., aby bp J. Bocian nie wydawał żadnych aktów prawnych, nie uznał go za biskupa łuckiego, w związku z czym nie pozwolił mu sprawować tam władzy biskupiej, uznając jednocześnie jego tytuł biskupi.
Na zakończenie tego rozdziału warto przytoczyć wypowiedzi niektórych papieży na temat przyszłych losów unii. Papież Urban VIII miał nadzieję, że unia będzie pomostem do zjednoczenia schizmatyckiego Wschodu z Kościołem katolickim. Nadzieje te jednak nie spełniły się. Wprost przeciwnie, unia stalą się nawet środkiem do uszczuplenia stanu posiadania nie tylko własnego Kościoła, ale i Kościoła rzymskokatolickiego, głównie poprzez odrywanie od niego licznych łacinników w akcji tzw. kradzieży dusz. Papież Benedykt XIV po ponad trzystu latach istnienia unii stwierdził: “Ut omnes catholici sint, non ut omnes latini fiant est necessarium" (,,aby wszyscy byli katolikami, niekoniecznie, aby wszyscy stali się łacinnikami"), i dodawał z rezygnacją, że nie dotyczy to katolików na Kresach Wschodnich, gdzie jeśli schizmatyk ma zostać na stałe katolikiem, wówczas “necessarium est ut latinus fiat" (“konieczne jest, aby został łacinnikiem"). Reasumując należy stwierdzić, że Kościół katolicki obrządku greckokatolickiego w Galicji rozwijał się XIX w. zgodnie z zasadami józefinizmu, obowiązującego w praktyce nawet po zawarciu konkordatu ze Stolicą Apostolską w 1855 r. Duchowieństwo katolickie obu obrządków stanowiło państwową kadrę urzędniczą, zwłaszcza w sprawach dotyczących oświaty i działalności socjalno-charytatywnej. Józefinizm wycisnął ujemne piętno na życiu religijnym i duchowości stanu kapłańskiego oraz zakonnego, czego objawem była daleko posunięta jego laicyzacja. Dotyczyło to zwłaszcza duchowieństwa greckokatolickiego, zajętego od pierwszej ćwierci XIX w. głównie sprawami narodowymi Ukraińców. Rezultatem ich starań było utworzenie w 1848 r. Głównej Rady Ruskiej, złożonej w większości z działaczy ruskiego duchowieństwa. Mając poparcie władz austriackich, polityczni przywódcy ukraińscy skierowali główne ostrze swej walki przeciwko Polakom. stanowiącym, według Rusinów główną przeszkodę w ich dążeniach do uzyskania suwerennego państwa ukraińskiego. Istniejący na tym tle nieustający konflikt polsko-ukraiński obejmował cały omówiony w tym rozdziale okres i przeniósł się na następne lala. Jego dramatyczne nasilenie wystąpiło pod koniec 1918 r. Problem ten zostanie omówiony nieco szerzej w następnym rozdziale. Warto przy tym wspomnieć, że wojska rosyjskie wycofujące się z Warszawy i Królestwa Polskiego lałem 1915 r. ewakuowały większość ruchomego majątku przemysłowego i bankowego, tabor kolejowy, magistraty, szkoły, a nawet dużą część inwentarza, W głąb Rosji wywożono cale załogi fabryczne i ich rodziny. Przed Niemcami uciekały też masy dobrowolnych uchodźców. Ogółem z Królestwa i z okupowanej przez Rosjan części Galicji Wschodniej wywieziono w okropnych warunkach około 800 tys. Polaków, w tym 40% dzieci i 32% kobiet. W ten sposób w Rosji znalazło się około 1 mln Polaków, nie licząc 600 tys. polskich żołnierzy wcielonych do armii rosyjskiej. We wrześniu 1915 r. front wschodni ustalił się na linii Dyneburg-Pińsk-Dubno-Tarnopol. Trwały tam wyniszczające walki pozycyjne z licznym udziałem Polaków po obu stronach frontu. Były to bardzo często walki bratobójcze, i to na własnej ziemi. Państwa zaborcze nie cofnęły nawet niektórych antypolskich zarządzeń sprzed wojny i nie dopuszczały do poważniejszego rozwoju polskich formacji pomocniczych, Jedynym wyjątkiem były Legiony Polskie, zorganizowane u boku armii austriackiej, liczące pod koniec 1915 r. około 20 tys. żołnierzy. Mimo zajęcia Królestwa Polskiego państwa centralne milczały w sprawie przynależności ziem polskich. Z tego powodu Józef Piłsudski wstrzymał zaciąg do Legionów i zaczął rozbudowywać utworzoną przez siebie w dn. 8 września tajną Polską Organizację Wojskową (POW). Jej głównym celem miała być zbrojna walka z Rosją o niepodległość Polski. W 1916 r. POW liczyła już około 13 tys. członków.
Źródło tekstu:
1. F.Rzemieniuk - "Unici polscy 1596-1946" - Siedlce 1998.
Opracowanie strony: © P.Jaroszczak - Przemyśl 2003