Zarys dziejów Rusi w okresie do XIII w.
prof. Feliks Koneczny
"Dzieje Rosji" - Warszawa 1921
/fragmenty/
Przed panowaniem Waregów (do r. 862).
Wschodnia Słowiańszczyzna stanowi dla Historji – jako nauki o zmianach - temat jak najobfitszy, gdyż żadna chyba strona świata nie przechodziła przez zmian tyle i tak radykalnych. Przeszłość ziem polskich wydaje się czemś niewzruszenie stałem wobec dziejów Rosji! Podczas gdy u nas zmieniały i zmieniają się ciągle formy dla treści mniej więcej stałej, na ziemiach wschodniej Słowiańszczyzny przeciwnie: częściej zmieniała się treść, niż forma. Tam odmieniały się nawet tradycje, rugując się wzajemnie.
Druga walna różnica dziejów Polski a Rosji tkwi w zasadniczej odmienności walki o byt. Rosjanie dotychczas jeszcze nie zaczęli pracować intensywnie. Doskonalenie się społeczeństwa wymaga koniecznie odpowiedniego stopnia twardości walki o byt, której intensywność łączy się nieuchronnie z wysiłkiem umysłowym - rosyjskie zaś stosunki nie zmuszały ludności nigdy do wytężania sił umysłowych celem zapewnienia sobie dobrobytu. Sam handel we wschodniej Słowiańszczyźnie, nie połączony z wytwórczością rękodzielniczo-przemysłową (jak to bywało np. w Polsce XIV-XVI wieku), hamował raczej aż do najnowszych niemal czasów rozwój społeczeństwa, rozluźniając je. Życie płynęło tam, a zwłaszcza w dorzeczu Wołgi, zawsze szeroko, nie pogłębiając się. Czy cała Słowiańszczyzna wschodnia identyczna jest z rosyjskością i czy Ruś a Rosja, to jedno, czy też należy pojęcia te przeciwstawiać - nad tem dysputa naukowa jest już doprawdy wyczerpana i... nie doprowadziła do żadnego praktycznego wyniku. Stary to przywilej życia, żeby przeskakiwać ponad teorjami! Książka zaś niniejsza, z naukowego wywodząc się łożyska, a nie z politycznego obozu, będzie opisywać stosunek ruskości do rosyjskości w dziejowym rozwoju, t. j. tak, jak sobie to wyobrażali w rozmaitych okresach współcześni. Zaczniemy rzecz naszą od Kijowa poprostu dlatego, że koloniści, wytwarzający w dorzeczu Wołgi Ruś nową (która miała stać się Rosją), Wyszli od Dniepru; trzeba tedy wiedzieć, co oni przynieśli z sobą w północne kraje fińsko-turańskie. Zakres dziejów Rosji musi przeto w pierwszym okresie objąć całą wschodnią Słowiańszczyznę.
Pierwszych bodźców do ruchu historycznego doznała ta część Słowiańszczyzny od Ormian i Arabów, dzięki handlowi między narodowemu, zmierzającemu w tych stronach świata od wschodu ku zachodowi, aż wreszcie i Słowian wciągnięto w jego koło. Stało się to przez pośrednictwo Chazarów, ludu fińsko-uralskiego, prowadzącego życie napół osiadłe na południu Oki, tudzież Bułgarów, ludu turańskiego, koczującego poza średnią i dolną Wołgą. Obszar pierwotnego osiedlenia Słowian wschodnich – to trójkąt, którego podstawą linja mniej więcej od górnego Bugu do Kijowa, zwężający się gwałtownie ku północy, gdzie wierzchołkiem jego jezioro Ilmen. Trójkąt ten wchodził klinem pomiędzy szczep fińsko-turański od wschodu a bałtycki od zachodu. Tam była na wschodzie wieloplemienna “Jugra”, rojowisko ludów na bardzo niskim stopniu kultury, sięgające od wschodnich stoków wyżyny wałdajskiej aż po Ural, od morza Lodowatego do Wołgi i Kamy (najdzikszymi z nich byli Madiarzy za Kamą); natomiast ludy fińskie na północ od wyżyny wałdajskiej, na wschód i zachód od jeziora Ilmenu posiadały bez porównania wyższy stan kultury. Od południowego zachodu były kraje pustynne, które dopiero od X wieku poczęły się zaludniać; od północnego zaś zachodu osiadł szczep bałtycki (Łotewcy, Żmujdzini, Prusacy, Litwini, Jadźwingowie), pozostający również na niższym od wschodnich Słowian stopniu kultury. Nie stykały się więc ludy wschodnio-słowiańskie pierwotnie nigdzie bezpośrednio z zachodnimi (polskimi) pobratymcami - a ponieważ cała kraina dolnego Dniepru także była pustkowiem, była tedy Słowiańszczyzna wschodnia w pierwszym okresie swych dziejów najzupełniej izolowaną tak od zachodniej, jako też od południowej strony.
Około r. 700 odkryli Chazarzy na nowo drogę handlową ku północy, wzdłuż Dniepru (znaną już w starożytności Grekom). Powołali wtedy do nowego życia starożytną stację handlową, w miejscu zaludnionem już od okresu paleolitycznego, dogodnem do urządzenia przewozu na Dnieprze, a stanowiącem granicznik osadnictwa, wogóle w tych stronach. Miejscem tem Kijów. Niżej Kijowa były brzegi Dniepru puste niemal aż do ujścia. Kupieckiemi szlaki przybył do Chazarów z Azji Mniejszej i z Persji prąd mozaizmu, później zaś (w połowie IX wieku) i chrześcijański, gdy stosunki handlowe zbliżyły ich do Bizancjum. Bizantyńscy budowniczowie wznosili im nową stolicę nad Donem (Sarkal obok dzisiejszej Białowieży), a wraz z nimi przybył Konstanty z Tessaloniki (lata 857-858), znany następnie całemu światu pod imieniem zakonnem Cyryla. Dzieło jego apostolstwa nie dotarło jednak od Donu ani nawet do Dniepru i faktem jest, że ani św. Cyryl, ani też brat jego, św. Metody - późniejsi apostołowie Słowiańszczyzny południowej i zachodniej - nie mieli zgoła nic wspólnego ze Słowiańszczyzną wschodnią. W połowie IX wieku zjawił się od północy nowy a wielce niebezpieczny współzawodnik handlu wzdłuż Dniepru: Waregowie ze Skandynawji. Wyższość ich polegała na tem, że byli oni ludem żeglarskim, umiejącym budować łodzie, a więc zdolni opanować drogi wodne Podnieprza i Powołża, gdy tymczasem Finowie, Jugra, wschodni Słowianie, Bułgarzy i Chazarzy, umiejąc sporządzać tylko łodzie prymitywne (będące po prostu wydrążonemi pniami drzew), nie mogli zapędzać się rzekami daleko. Przestrzeń pomiędzy Bałtykiem a Carogrodom dzieliła się też przez długie wieki na kilka stref pośrednictw handlowych i od czasów greckich dopiero zdarzyło się po raz pierwszy w r. 838, że ktoś przebył ją. całą. Byli to wysłannicy skandynawskiego ludu Swijów, z plemienia “Rus”.
Dalekie wyprawy żeglarskie były oddawna kwestją ekonomicznego bytu dla południowej Skandynawji; znała też cała Europa zachodnia normandzkich twórców państw nadmorskich, “wikingów”, których rodzonych braci nazwano na Podnieprzu “waregami”. Nawiedzali oni oddawna krainy nad Dźwiną zachodnią i Newą, lecz tylko sporadycznie, bo nawet dotarłszy w okolice jeziora Ilmenu, niewielkie odnosili z tych wypraw korzyści. Dowiedziawszy się atoli, że gdzieś dalej na południu są kraje bogate, do których wszystkie te ludy północne dostarczają futer, nie spoczęli, aż rzecz tę zbadali bliżej i pozbierali informacje w szeregu wypraw eksploracyjnych, podróży, przedsiębranych w celu odkryć geograficznych nad Dniepr, Don, morze Czarne i Wołgę. Stwierdzili, że jezioro Ilmen stanowi klucz do wszystkich dróg wodnych tej strony świata, jako położone na rozstajach, łączących morze Bałtyckie z Czarnem i Kaspijskiem, Skandynawję z Carogrodem i kalifatami Azji muzułmańskiej. Około roku 850 zaczynają się systematyczne najazdy Waregów celem opanowania górnych biegów Dniepru i Wołgi. Chodziło Rusom o to, żeby osiąść bliżej początków złotodajnych dróg wodnych, przyczem ostatecznym celem zamierzonej ekspansji było “złote miasto”: Carogród. Zaczyna się “put' iz Warjag w Greki”, mająca stanowić hasło dwu następnych wieków.
Ludy słowiańskie i fińskie około Ilmenu zawarły sojusz przeciw Waregom, lecz bezskutecznie. W latach 859-862 rozstrzygnęła się walka na rzecz Rusów i żaglowe łodzie “wareskie” spuszczono po raz pierwszy już i na Wołgę. Tak zaczyna się historja tych krajów od wojen handlowych. Nie rolnik, lecz kupiec nadaje tu piętno historyczne.
Ruś jako droga do Grecji (860-1043)
Waregowie pragnęli zdobyć sobie państwo nad Bosforem, a Podnieprze miało dla nich wartość i znaczenie jedynie jako “droga do Grecji”. Wśród wschodnich Słowian zakładali tylko stacje wojenne i handlowe, a cała ich działalność posiadała wszelkie cechy świadomej tymczasowości. Oni też sami pozostali tylko drużynami, skupionemi około pewnych grodów, w nieustannem pogotowiu do wypraw. Jedna z drużyn wareskich podążyła Dnieprem aż do krańców osadnictwa, t. j. do Kijowa i wydarła tamtejsze krainy zwierzchnictwu chazarskiemu. Stąd już pomiędzy r. 860 a 865 odbyła się pierwsza wyprawa wareska pod Carogród. Inna drużyna, zająwszy w r. 862 Nowogród nad Ilmenem pod wodzą Rusa R u r y k a, wybierała się również na Kijów - lecz dopiero w 20 lat potem, w r. 882, znalazły się wszystkie stacje wareskie około Ilmenu i wzdłuż Dniepru pod jednym wspólnym kierunkiem. Dokonał tego następca Ruryka, Oleg (879-912), wierny opiekun nieletniego jego syna i dziedzica, Igora (912-945). Oleg wyprawiał się na Bizancjum w r. 907, wymusił gruby okup i nader korzystny traktat handlowy. Największą wyprawę urządził Igor w r. 941 w 10.000 łodzi żaglowych, ale porażon “ogniem greckim”, sam ledwie zdołał się ocalić ucieczką w 10 łodzi. Powrócił na wody Bosforu w trzy lata potem z nową walną wyprawą i wziął okup, lecz musiał przystać na traktat handlowy na warunkach gorszych, niż za pierwszym razem.
Dwa razy ulegała wśród tego “droga do Grecji” zamknięciu, zatarasowana przez dzicz koczowniczą. Raz w r. 884, gdy na stepy na południe od Kijowa przesiedliła się większość Madiarów z nad Wołgi i Kamy, co jednak trwało zaledwie sześć lat, gdyż dzicz madiarska przeniosła się na niziny węgierskie, sprowadzona przez cesarza niemieckiego przeciw państwu wielkomorawskiemu. Drugim razem zajęli stepy południowe w r. 915 wyparci przez Chazarów z nad morza Kaspijskiego Pieczyngowie, lud turański. Po niedługim czasie sprzymierzył się z nimi Igor przeciw Bizancjum. Dzięki Rusom nawiązały się tedy stosunki pomiędzy dorzeczem Dniepru a cesarstwem greckiem. Wpływy chrześcijańskie poczynają skutkiem tego działać, aż wdowa po Igorze, Olga (945-964), zjechała w r. 957 do Konstantynopola i przyjęła tam chrzest - w obrządku grecko-katolickim. (schyzmy jeszcze nie było). Obstawał jednak przy pogaństwie syn jej, Światosław (964-973), który dwa razy wyprawiał się na półwysep bałkański (967, 969), dwa razy zdobywał i tracił państwo bułgarskie, a zginął od Pieczyngów (pozyskanych tymczasem przez Bizancjum) podczas przygotowań do trzeciej wyprawy (973). Wyprawy Światosława stanowiły pierwsze zetknięcie się Słowiańszczyzny wschodniej z południową; niosły zaś nadto zarodek zetknięcia i z zachodnią Słowiańszczyzną: Waregowie dowiedzieli się w Bułgarji, którędy sprowadzano na półwysep bałkański z Zachodu “srebro i konie”. Zainteresowali się podunajskim szlakiem handlowym, łączącym Europę środkową z półwyspem bałkańskim, i poczęli badać sprawę, którędy mogliby mieć do tego traktu dostęp od Kijowa. Szlak ów miał kilka odgałęzień ku północy. Najbardziej wschodnie z nich wiodło przez wąwóz dukielski w Karpatach na ziemię polskiego ludu Lachów. Siedziby jego, sięgające mniej więcej od Sanu do Strypy i górnego Bugu, stanowiły jakby południowe przedłużenie Mazowsza. Ani Mazowszanie, ani Lachowie nie należeli jeszcze do państwa piastowskiego, pogrążeni w pierwotnym bycie plemiennym pod drobnymi książątkami grodowymi. Nie było też jeszcze od wschodu bezpośredniego sąsiedztwa z osadnictwem wschodnio-słowiańskiem, gdyż z jednej strony z prawego brzegu Bugu koczowała Jaćwież, z drugiej zaś nad górną Prypecią i najbardziej zachodniemi jej dopływami nie było zgoła osad ludzkich.
Już w ośm lat po śmierci Światosława rzucono się do opanowania nowo odkrytej drogi. Po trupach sprzyjających chrześcijaństwu braci przyrodnich, Olega (zabity w r. 977) i Jaropełka (980), dochodzi do władzy nad drużynami Rusów (i biernie uległym żywiołem słowiańskim) “zrodzony z niewolnicy” inny syn Światosława, Włodzimierz (980-1015), jako zaciekły naczelnik stronnictwa pogańskiego. Zaraz w drugim roku swego panowania “ide Wołodimer k Lacham i zają hrady ich, Priemyszl, Czerweń i iny hrady”. Tak brzmi dosłownie zapisek najstarszej kroniki ruskiej (t. zw. Nestora), a słowa te stanowią świadectwo niewzruszone, że Włodzimierz zajął ziemię polską, że krainy te nie zaliczały się bynajmniej do osadnictwa Słowiańszczyzny wschodniej. W ten sposób nastąpiło w r. 981 pierwsze zetknięcie ze Słowiańszczyzną zachodnią. Drogę, mającą doprowadzić Rusów przez ziemię Lachów na Węgry i dalej nad dolny Dunaj, otoczono szczególną opieką. Urządzono na tamtejszych grodach szereg zbrojnych stacyj wareskich, nadto, żeby sobie ubezpieczyć tam dostęp od wschodu, założono w r. 988 gród nowy, nazwany imieniem założyciela: Włodzimierz (wołyński). Przypuszczano, że droga ta przyda się także do celów wojennych, do wypraw na Bałkan. Włodzimierz działał przeciwko Bizancjum systematycznie. Szczeblami tej akcji były wyprawy bułgarskie 985 i 986 roku, tudzież wyprawa r. 988 na wybrzeże czarnomorskie, przedsięwzięta pomimo to, że cesarz grecki sam pierwszy wyprawił do Kijowa poselstwo z prośbą o pokój, ofiarowując Włodzimierzowi rękę cesarzówny Anny. Musiałby się oczywiście ochrzcić. Warunek ten odrzuciwszy, podpłynął Włodzimierz pod czarnomorskie miasto Cherson. Wyprawa przybrała wynik tak katastrofalny, że Włodzimierz znalazł się na łasce i niełasce cesarza. Ogołoconego z wojska nie puszczono z pod Chersonu, póki tam zaraz na miejscu chrztu nie przyjął. Przystano potem na warunki poprzednio ofiarowane i cesarzównę w małżeństwo mu dano. Anna była rodzoną siostrą “cesarzowej rzymskiej”, Teofanji, słynnej małżonki Ottona I. Dynastja Rurykowiczów wchodzi szybko w stosunki z dworami Zachodu, sąsiadując od czasu zajęcia ziemi Lachów nadto i z polskimi Piastami, i z węgierskimi Arpadami. Z samym Rzymem utrzymywał Włodzimierz stałe stosunki. Chrzest przyjął był (podobnie jak Olga) w kościele katolickim, w obrządku grecko-katolickim (schyzmy wówczas nie było; w samymże zresztą Chersonie spotkał się z posłami papieskimi). Stosunki ze światem łacińskim miały się rozwijać i zacieśniać coraz bardziej, zwłaszcza, że przybywające wciąż ze Skandynawji nowe drużyny wareskie były obrządku łacińskiego. Wśród Rusów Podnieprza spotykały się tedy obydwa obrządki: wschodni i zachodni.
Wśród słowiańskiej ludności odbywała się praca misjonarska również w obydwóch obrządkach. Aż do Pieczyngów zapędził się słynny św. Bruno z Kwerfurtu , misjonarz z poręki polskiej, wielbiciel Bolesława Wielkiego. Znaczną część dorzecza Prypeci, Turowszczyznę, nawracał biskup kołobrzeski, Reinbern. Różnica obrządku nie stanowiła na dworze kijowskim najmniejszej przeszkody. Biskupi ci mieli wspólniczkę “łaciństwa” w księżniczce szwedzkiej, żonie Jarosława, syna Włodzimierzowego, a jednak w niej właśnie znaleźli przeciwniczkę - nie z wyznaniowych tedy względów, lecz z politycznych. Chodziło o sprawę następstwa po Włodzimierzu. Miał do tego słuszne prawa synowiec Włodzimierzów, Światopełk, który zyskał oparcie w potężnym władcy Słowiańszczyzny zachodniej, będąc od r. 1012 zięciem polskiego Bolesława Wielkiego. Włodzimierz wolał oczywiście przekazać Kijów synowi Jarosławowi, niż synowcowi - i Światopełk znalazł się w więzieniu wraz z żoną. Bolesław ujął się za córką, a zwycięska jego wyprawa roku 1013 miała istotnie ten skutek, że gdy we dwa lata potem nastąpiła śmierć Włodzimierzowa, władcą Kijowa został Światopełk. Ale Jarosław nie dał za wygraną i sprzymierzył się przeciw polskiemu władcy z Henrykiem II niemieckim. Pokonany został na głowę. Bolesław zajmuje w r. 1018 Kijów i stojąc u szczytu powodzenia... opuszcza jednakże sprawę zięcia, powraca do Polski, a Światopełka pozostawia własnemu losowi. Ten pobity przez Jarosława w r. 1019, ucieka i nie pojawia się już na widowni dziejowej. Bolesław Wielki porzucał sprawę zięcia z widoczną świadomością i z własnej woli. Gdyby był chciał, mógł był utrzymać go przy Kijowie. Wszak władał tym grodem i czuł się tam panem; czuł się władcą od Łaby po Dniepr, skoro z Kijowa wyprawiał dwa poselstwa, do obydwóch cesarzy: do “rzymskiego” cesarza Henryka II w Niemczech i do Bazylego II w Carogrodzie, ogłaszając się ich sąsiadem, prosząc o przyjaźń, a grożąc w razie nieprzyjaźni.
Od Łaby po Dniepr władał Bolesław Wielki, mocarz Słowiańszczyzny. Nie chodziło o prosty podbój, lecz o ten rodzaj związku państwowego, który nowoczesne słownictwo zowie federacyjnem. W ten sposób był już Bolesław Wielki zwierzchnikiem Pomorza, Połabia, Moraw, w ten sposób pojmował zwierzchnictwo nad Kijowem - i dlatego-to obojętną stawała się sama osoba księcia kijowskiego. Te zamiary względem Wschodu okazały się niewykonalnemi bez poprzedniego wcielenia do państwa polskiego ziemi Lachów i Mazowsza. Wyprawy Bolesława Wielkiego - to także odkrycia geograficzne, które pouczyły o tem, co swoje (polskie), a nie swoje, chociaż pobratymcze. Piastowie zmierzają odtąd przedewszystkiem do połączenia wszystkich ziem polskich. Sam Bolesław Wielki usunął w r. 1019 załogi wareskie z grodów na ziemi Lachów i przyłączył ją do państwa piastowskiego. Syn jego i następca, król Mieszko II, opanował Mazowsze. Korzystając następnie z ciężkich kłopotów Mieszka II, zajął Jarosław na nowo w r. 1031 ziemię Lachów, która pozostała przy Rurykowiczach do r. 1070. Zaczęła się nazywać “ziemią grodów czerwieńskich” dlatego, iż od wschodu wiodła do niej droga przez gród Czerwień. Kazimierz Odnowiciel nie mógł marzyć o odzyskaniu tego kraju, będąc zależnym od przyjaźni Jarosława, bo jego posiłkom zawdzięczał zwycięstwo nad mazowieckim Masławem (1047). Szczególne zaiste koleje przechodził stosunek Jarosława do Piastów! Książę ten doznał zrazu na sobie potęgi dynastji polskiej, by następnie być świadkiem szybkiego najniższego jej upadku, a wkońcu samemu znów przyłożyć rękę do jej odnowienia... Jarosław przedsięwziął w r. 1043 wyprawę na Carogród, już ostatnią. Obfitowała ona w same tylko klęski. W pokoju, zawartym w r. 1046, znalazła się znów cesarzówna grecka: Jarosław prosił dla swego syna, Wsewołoda, o rękę córki cesarza Konstantyna Monomacha (imieniem znowu Anny) i otrzymał ją. Z małżeństwa tego pochodził książę Włodzimierz Monomach, którego imię jest synonimem innego już okresu dziejów. W roku owym ostatniej wyprawy carogrodzkiej, w r. 1043, przybyła też ostatnia świeża drużyna wareska ze Skandynawji. Odtąd ustaje immigracja Rusów. Równoczesność dat wymowna. Przybywali do wschodniej Słowiańszczyzny dopóty tylko, póki Podnieprze było dla nich “drogą do Grecji”.
Rozbieżność społeczeństwa i państwa (do r. 1054)
Panowanie wareskie nie miało w tym okresie (ani nawet za Jarosława) granic terytorialnych, określonych choćby mniej więcej; nie ciągnęło się bowiem bez przerw przez zwarta terytorja, lecz szerzyło się jakby skokami, przeskakując znaczne przestrzenie, od jednej stacji wojenno-handlowej do drugiej. Zachodzą poważne wątpliwości, czy w połowie XI wieku obejmowało ono już wszystkie krainy Podnieprza, oddalone bardziej od znaczniejszych dróg wodnych. Na południe sięgało panowanie Włodzimierza i Jarosława do rzeki Suły (poza którą koczowali Pieczyngowie, a następnie Połowcy), na lewym zaś brzegu Dniepru tylko do Rosi. Poza Podnieprzem była stacja wareska od czasów jeszcze Ruryka w Rostowie; Włodzimierz założył ich kilka na zdobytej ziemi Lachów, a Jarosław dodał trzy nowe: stację stałą w Jurjewie (Dorpat) po zachodniej stronie jeziora Czudzkiego i dwie niestałe, zrazu przez lato tylko utrzymywane, w dwóch ogniskach ludów fińskich: w Suzdalu wśród Mery i w Muromie wśród Mordwy. Kraje pośrednie pomiędzy Sułą a Muromem nie były znane Waregom ani nawet jeszcze z początkiem XI wieku. Granice panowania były tem wątpliwsze, że wojny, prowadzone przez Rurykowiczów, nie miewały na celu zdobyczy terytorjalnych. Chodziło tylko o wymuszenie coraz lepszych warunków handlowych, o złamanie danego monopolu u ościennych i ściągnięcie nowego działu handlu na targowicę kijowską czy nowogrodzką, o zdobycie nowej drogi handlowej, stanowiącej dotychczas wyłączność Chazarów czy Bułgarów nadwołżańskich i t. p. Tak np. Światosław, zdobywszy w r. 965 całe państwo Chazarów, nie zatrzymał ani skrawka ziemi, poprzestając na tem, że zmusił ich przepuszczać kupców przez Don; państwo zaś chazarskie istniało nadal.
Pojęcie zwierzchności terytorjalnej nad ziemią samą było zgoła nieznane wschodniej Słowiańszczyźnie owych czasów. Ziemia stawała się własnością tego, kto ją pierwszy osiedlił, obrobił, począł wyzyskiwać łowami, rybołówstwem, bartnictwem. Książę nie miał w tej dziedzinie życia żadnego prawa wyższego. Narówni z kimkolwiek mógł obrobić ziemię pustą i, zająwszy ją z tego tytułu, zostawał właścicielem ziemskim, jako prywatny właściciel-gospodarz, lecz bynajmniej nie z racji zwierzchnictwa państwowego. Podobnież zwierzchność wareska nad Słowianami była zwierzchnością bez pierwiastka państwowego. Najazd ich nie był zdobywaniem ziemi na Słowianach, lecz tylko wymuszaniem utrzymania i danin. Waregowie nie pragnęli bynajmniej własności ziemskiej. Drużynnik książęcy wareski stawał się nieraz kupcem, lecz rolnikiem w tym okresie żadną miarą! Drużynnicy pozostali żywiołem ruchomym, załogującym po grodach na utrzymaniu książęcem. Nie o założenie państwa szło Waregom, lecz o życie cudzym kosztem i o bogacenie się. Już za Olgi powstały około jeziora Ilmenu specjalne targowiska książęce, nazwane “pogostami”, ponieważ przybywali tam “goście”, t. j. kupcy obcy. Przez długie wieki trwał też we wschodniej Słowiańszczyźnie handel na rachunek książęcy. Władza książęca wobec ludności słowiańskiej ograniczała się do spraw o powinność wojskową i wybieranie daniny. Jeniec wojenny stanowił wyłączną własność księcia; można go było użyć do robót przymusowych lub sprzedać kupcom wschodnim. Waregowie nie zajmowali się ani rządem, ani administracją - a zgoła już mylnem jest mniemanie, jakoby wnieśli byli do Słowiańszczyzny wschodniej feudalizm. Panowanie Rurykowiczów było wspólnotą rodową, nie rozdzieloną, lecz tylko podzieloną na udziały, z których żaden nie ma być przywiązanym dziedzicznie do pewnej gałęzi rodu. Starosta rodowy dzierży Kijów, inni zaś otrzymują gród bardziej lub mniej intratny, stosownie do miejsca, zajmowanego w hierarchji rodowej. Każdy Rurykowicz przechodził tedy kolejno, stopniowo na coraz wyższy szczebel hierarchji w rodzie i na coraz intratniejsze księstwo. Żaden książę nie był związany na stałe z żadnem księstwem, ani materjalnie, ani moralnie; żadna dzielnica nie była mu gniazdową, dziedziczną z dziada pradziada. Jeden tylko zachodził wyjątek: komu zmarł ojciec przed dziadkiem, stawał się “izgojem” (wykolejeńcem), tracił prawo do postępu w hierarchji rodu i grodów i musiał poprzestać wraz z całem już dalszem swem potomstwem na ojcowiźnie, jaką ona była w chwili śmierci ojca. Wyjątkowo więc tylko w udziałach izgojów (np. Połock) mogła się wytwarzać jakaś tradycja dynastyczna i wyrabiać jakieś ustalone stosunki państwowe. Starosta rodowy, książę kijowski, posiadał w zasadnie władzę patrjarchalną nad krewniakami, lecz nie był zgoła ich zwierzchnikiem państwowym. Nie było żadnego “wielkiego księcia kijowskiego”, ani nawet tytuł wielkoksiążęcy nie był znany. Żaden książę dzielnicowy nie płacił daniny księciu kijowskiemu.
Zachodzi tu różnica zasadnicza pomiędzy dziejami Słowiańszczyzny wschodniej a Europy zachodniej i środkowej. Wszystkie narody europejskie zaczynały od organizacji państwowej, narzuconej sobie przez zdobywczą dynastję – poczem następuje walka społeczeństwa o wpływ na państwo, aż dochodzi się do państwa, opartego na społeczeństwie. Ale Waregowie całkiem państwa nie tworzyli i okres wareski nie jest wcale narzuceniem państwa społecznościom wschodnio-słowiańskim. O ile zaś miałoby się uważać panowanie ich za państwową stronę dziejowego życia Słowiańszczyzny wschodniej, dojdzie się do nieznanego Zachodowi widoku: odsłoni się rozbieżność społeczeństwa a państwa. Nie mogło nie być rozbieżności takiej tam, gdzie marzeniem dynastji było porzucić kraj opanowany. Wszak Rurykowicze pragnęli rzucić Podnieprze, a zdobyć sobie państwo na Bałkanie, wyzyskać podwładne ludy słowiańskie do celu, nie mającego żadnego związku z interesami społeczeństwa, a nawet pozostającego z niemi pod niejednym względem w jaskrawem przeciwieństwie. Sprzeczności tej objawem jest też ustanowienie stolicy w Kijowie, mieście posiadającem do tego najmniej warunków. Okoliczne krainy były ubogie, a zamożność Kijowa polegała nie na produkcji, lecz na pośrednictwie tylko tranzytowem: położony przytem na granicy osiedlenia i narażony na napady Pieczyngów, miał położenie jak najkłopotliwsze. Ale dynastja zrobiła stolicę z Kijowa, bo był najdalszą stacją południową ich “drogi do Grecji”. Pierwszeństwo Kijowa oparte było na zamiarze zdobycia Carogrodu, a potem Cerkiew urobiła z niego “macierz grodów ruskich” ze względu na Ławrę Peczerską.
“Ławra” owa kijowska, to najstarszy monaster Słowiańszczyzny wschodniej, założony na wzór “świętej góry” greckiego Athosu i wierna kopja jego anarchji kościelnej, pokrytej pozorami najściślejszej obserwancji. Obchodziła się i obchodzi dotychczas Athos bez jakiejkolwiek wspólnej reguły, nie miała jej też i nie ma dotychczas Ławra Peczerska w Kijowie, ani żadna z rozlicznych Ławr naśladowniczych. Kijowska bowiem Ławra jest macierzą monasterów całej Słowiańszczyzny wschodniej, i dlatego-to Kijów uznanym został - przez pośrednictwo piśmiennictwa klasztornego - za “macierz grodów ruskich”. Na tem naśladownictwie Athosu i na sprowadzaniu niektórych rzemieślników z Grecji kończą się wpływy bizantyńskie w tym okresie. Są one minimalne. Do Cerkwi wschodnio-słowiańskiej wprowadzono bowiem liturgję nie grecką, lecz bułgarską. Do wyjątków należał kapłan, znający język grecki, a więc Cerkiew podległa nie bizantyńskim wpływom, lecz bułgarskim. Uczoność bizantyńska nie promieniowała całkiem na Słowiańszczyznę wschodnią. Bułgarska cyrylica - uważana za abecadło narodowe przez szczególne nieporozumienie - nie nadawała się zgoła dla Słowian wschodnich i dała się też srodze we znaki rozwojowi języka i piśmiennictwa. Stała się formą, w którą wtłaczano język przemocą. Podczas gdy na Zachodzie abecadło łacińskie przystosowywało się do najrozmaitszych języków, we wschodniej Słowiańszczyźnie nastał odwrotny rzeczy porządek. Początki piśmiennictwa zapowiadały się świetnie, lecz potem nie zdołano przez wieki całe wyjść ze stadjum początkowego. Najstarsze pomniki piśmiennictwa cerkiewnego datują z początku XI wieku, a sławne “latopisy” zaczynają się już od. r. 1039 - gdy tymczasem pierwsza książka, pisana przez Polaka, i to nie po polsku, lecz po łacinie, powstała około r. 1208 (kronika Kadłubka).
Podobnież szybko rozwijało się Podnieprze ekonomicznie; rozwinął się handel i zakwitnęły miasta, kiedy w Polsce zaledwie wyłaniały się jakieś “podegrodzia”. Cały ten rozwój miał być w krótkim stosunkowo czasie wstrzymany, jakby sparaliżowany. Zagadka ta tłumaczy się rozbieżnością społeczeństwa a państwa, co pociągnęło za sobą sparaliżowanie jednego i drugiego. Organizacja społeczna polegała zrazu na ustroju rodowym. Pierwotny jej typ utrzymał się długo na uboższem południu Podnieprza, i tam stała się najniższą jednostką administracyjną “werw'“, t. j. ród i obszar jego własności: Na zamożniejszej północy powstała wcześnie własność indywidualna, a ród rozwiązał się wcześniej, zanim zdołał zająć całą okoliczną ziemię. Takie grunty nie zajęte (nader rozległe) stały się własnością “wołosti”, organizacji tylko terytorjalnej, nie uwzględniającej pokrewieństw. Tak “wołost'” Jako też “werw'” posiadały samorząd pod swymi starostami rodowymi i “wołostnymi”, dzierżącymi zarazem władzę sądową w sprawach cywilnych. W karnych nie uciekał się nikt do sądów, boby sobie tem ubliżył. Od tego była “krwina”, “msta”, prawo zemsty krwawej. Z powodu wielkiej rozległości “wołosti” stały się na północy niemożliwemi zgromadzenia ogólne całej ludności, powszechne we wszystkich krajach wszystkich czasów, jako najprymitywniejsza instytucja społeczna. Musiano poprzestać niebawem na zjazdach starostów “wołostnych”, starszyzny, przedstawiającej zbiór osad wiejskich (“derewni”). Zgromadzenia ogólne - “wiecze” - utrzymały się tylko po miastach. Na zamożniejszej północy rozwinęły się one stopniowo w instytucję prawną, podczas gdy na południu “wiecze” oznaczało jakąkolwiek przygodną naradę gromadną. W najbogatszem jednak tylko mieście, w samym Nowogrodzie Wielkim, rozwinęły się wiece w instytucję prawną regularną i w zgromadzenia prawodawcze.
Pierwsze pisane prawo świeckie posiadł również Nowogród Wielki. Nowogrodzkiem ustawodawstwem jest t. zw. pierwsza redakcja “Prawdy Ruskiej”, najstarszy pomnik prawny Słowiańszczyzny wschodniej, który powstał za czasów Jarosława. Stanowi on objaw nie książęcej władzy bynajmniej, ale woli społeczeństwa nowogrodzkiego. Wyrażenie “Rusin” (t. j. potomek skandynawskiego Rusa), użyte tam w przeciwieństwie do ludności rodzimej, świadczy nie tylko o tem, że nie nastąpiło jeszcze zlanie się Waregów ze Słowianami, lecz dowodzi zarazem ponownie rozbieżności społeczeństwa a państwa. Okres wareski zjednoczył ludy wschodniej Słowiańszczyzny dynastycznie. Wspólnota rodowa Rurykowiczów, której siłą zbrojną i naczelnym stanem są owi “Rusini” - otrzymuje ogólną nazwę “Rusi”. Ludy w tej Rusi osiadłe nie poczuwają się atoli i nadal jeszcze do żadnej wspólności.
O drogę poprzeczną przez Ruś (1054-1174)
Panowanie Rurykowiczów nie mogło wytworzyć państwa, dopóki “Ruś” nie stanowiła kompleksu terytorjów zwartych, nieprzerwalnych, póki na obszarach jej rozporządzano komunikacją tylko odśrodkową, okrążając ją na obwodzie, a nie znając środka. Utrudniały sprawę ruchy, koczowników na południowym wschodzie. Pod koniec pierwszej połowy XI wieku zaczęła się azjatycka wędrówka ludów, mająca trwać dwa wieki, a której dalsze fale poruszyły Słowiańszczyznę wschodnią. W r. 1055 zjawiają się mongolscy Połowcy, bardziej wojowniczy i lepiej zorganizowani, niż wyparci przez nich (na dunajską Dobrudżę) Pieczyngowie. Połowcy wdarli się klinem pomiędzy ormiańską a bułgarską sferę handlową, a Rusi południowej groziła z tego powodu ruina, o ileby nie otwarła sobie drogi z Kijowa przez Czernihowszczyznę i Siewierszczyznę, przez Desnę i Sejm na górną Okę. Jakiekolwiek znaczniejsze wspólne przedsięwzięcia były atoli niemożliwe dla braku jedności wśród dynastji. Łamano nawet prawo rodowe.
Zdarzyło się, że syn Jarosława, Włodzimierz, książę nowogrodzki, zmarł na dwa lata przed ojcem (1052, 1054), a zatem wnuk Jarosława, Rościsław Włodzimierzowicz, stawał się izgojem i skutkiem tego dzielnica nowogrodzka (najbogatsza!) miała się stać wyłączną, dziedziczną własnością linji Rościsławiczów. Wspólnota rodowa doznałaby dotkliwego uszczuplenia; zapobiegając temu, młodsi bracia wypędzili Rościsława z Nowogrodu i wyzuli go zupełnie z panowania, nic innego wzamian mu nie dając. Z synów Jarosława najstarszy Izasław odznaczał się pewnem poczuciem monarchicznem i okazywał skłonność do wprowadzenia państwowości w luźne panowanie Rurykowiczów. Z jego inicjatywy wyszła w r. 1067 próba ustawodawstwa książęcego na całą Ruś (t. zw. druga redakcja Prawdy Ruskiej), ażeby dostojeństwo książęce umocnić wobec społeczeństwa, jako władzę zwierzchniczą wobec poddanych. Przez ustanawianie w danych wypadkach kar podwójnych, potrójnych, a nawet poczwórnych, próbowano ubezpieczyć mienie książęce i wywyższyć osoby, podległe książętom bezpośrednio. Izasław skłaniał się ku Rzymowi i dlatego miał wroga nieprzejednanego w Ławrze Peczerskiej. Rozłam Kościołów nastał był właśnie w roku śmierci Jarosława (1054), a Cerkiew wahała się aż do r. 1147, dynastja zaś jeszcze dłużej, pomiędzy Rzymem a Carogrodem. Ławra tylko była zdecydowaną od samego początku. Przeciw Izasławowi wywoływała bunty w Kijowie, przywołując na jego miejsce młodszych braci, Światosława, a po tegoż śmierci (1076) Wsewołoda. Powstały z tego walki dynastyczne o Kijów, przechodzące z pokolenia w pokolenie, wśród których nie wahano się przyzywać przeciwko sobie pomocy Połowców.
Izasław dwa razy powracał do Kijowa (1069, 1077), oparłszy się o króla polskiego, Bolesława Śmiałego. Ingerencja Polski nie była bezinteresowną. W marcu 1070 r. przyłączył Bolesław Śmiały “Grody Czerwieńskie” na nowo do państwa polskiego. Ten stan rzeczy trwał atoli zaledwie 13 lat. Podczas ponownego upadku dynastji piastowskiej zebrali bezdomni Rościsławicze drużynę wojenną i zajęli ziemię Lachów w r. 1083. Izasław udawał się był o pomoc jeszcze dalej: Sam pojechał osobiście do cesarza “rzymskiego” Henryka IV, syna zaś, Światopełka, wyprawił aż do Rzymu, gdzie wziął Ruś w lenno od papieża Grzegorza VII, otrzymując zato zachodni tytuł królewski. I ojciec, i syn pozostali wiernymi Rzymowi; Światopełk II (1093-1113) był również unitą, uznającym papiestwo. Unitami bywali też metropolici kijowscy: Ilarion za Izasława i Jefrem (1090-1096) za Światopełka II. Niezbitym dowodem jedności z Rzymem, pod koniec XI wieku i później jeszcze dochowywanej, jest kult św. Mikołaja Cudotwórcy, który wybujał we wschodniej Słowiańszczyźnie ponad wszystkie inne. Święto to, ustanowione w r. 1087 przez papieża Urbana II, nie przyjęte i nie uznane przez rozłączony Kościół grecki, zaprowadzone zostało wbrew temu przez Jefrema w metropolji kijowskiej.
Wśród chaosu walk o Kijów i inne dzielnice przeszedł niespostrzeżenie najważniejszy fakt tego okresu: założenie w r. 1090 stacji wareskiej w Rjazaniu przez księcia Jarosława Światosławowicza (+ 1129, syn Światosława Jarosławowicza). To odkrycie najkrótszej drogi nad Okę stało się kamieniem węgielnym niezbędnej dla całej Rusi wielkiej drogi poprzecznej – stanowić zaś miało o losach Kijowa, stosownie do tego, czy Rjazańskie księstwo znajdzie się w ręku życzliwem dla “macierzy grodów ruskich”, czy też nieżyczliwem. Teraz podwójnie zależało Kijowianom na tem, żeby wejść w bliższy związek z północnemi osadami Słowian w fińskich krainach. Ponieważ one przeszły na linję perejasławską Wsewołodowiczów, wezwali Kijowianie w r. 1113 na swoje księstwo głowę tej linji, Włodzimierza Monomacha. Zaostrzyły się przez to jeszcze bardziej walki dynastyczne Rurykowiczów. Izasławicze, pozbawieni Kijowa, sprzymierzyli się z Rościsławiczami przeciw Wsewołodyczom, co zachęciło Światosławowiczów do walki z Moriomachem. Kiedy wśród tych wojen przeszedł Murom (nad dolną Oką) pod władzę księcia rjazańskiego, wystawił Monomach przeciw Muromowi nową warownię: Włodzimierz nad Klaźmą. Syn jego, Jerzy Dołgoruki, wszczął szereg wojen z Rjazaniem, drogę zaś w kierunku Rjazania ubezpieczył sobie w ten sposób, że opanował w ziemi Muromców dolinę rzeki Moskwy i urządził w r. 1147 stację wojenną (z której następnie urosło miasto Moskwa) w miejscu, gdzie rzeka ta zmienia bieg i zbliża się najbardziej do Klaźmy, wskazując linję niemal prostą do Rjazania. Ale dopiero w r. 1155 zdążył Dołgoruki zawładnąć Kijowem; panując tam atoli zaledwie trzy lata, nie utwierdził łączności Kijowa z osadami północnemi. Kijowianie poddają się natenczas księciu rjazańskiemu (Izasławowi III Dawidowiczowi), próbując szczęścia ze Światosławowiczami przeciw Monomachowiczom, również bezskutecznie. Nastała tylko jeszcze zacieklejsza walka o Kijów, do której mieszało się książąt coraz więcej, wyganiając się wzajemnie bez końca, a powołując na superarbitrów coraz częściej Połowców.
Dzicz połowiecka należała już do organizmu Rusi południowej. Nie mogąc się obronić mongolskim koczownikom (nie otrzymując żadnej pomocy od Rusi północnej), pogodzili się z nimi książęta południowi. Włodzimierz Monomach ożenił nawet syna swego, Jerzego Dołgorukiego, z księżniczką połowiecka, a zato mieszał się w zatargi połowieckich książąt, dyplomatyzował wśród nich, bywając zawsze w sojuszu z jakąś hordą przeciw innej hordzie. W ten sposób osłabiał przynajmniej siłę ich naporu i to stanowi jego zasługę: on bowiem jedyny nie pozostawał przynajmniej biernym wobec kwestji połowieckiej. Jerzy Dołgoruki kroczył śladami ojca w polityce kijowsko-połowieckiej; zerwał natomiast z kierunkiem ojca i dziada syn Jerzego i księżniczki połowieckiej, Andrzej Bogolubski. Książę ten nie tylko nie bierze udziału w powszechnej walce o Kijów, ale wręcz nie chce być księciem kijowskim. Przeniósł się w zupełności na “Zalesie” (jak zaczynano nazywać północno-wschodnie osadnictwo słowiańskie na obszarach fińskich) i całe życie poświęcił urządzaniu tam Rusi Nowej. Zrywając całkiem z Kijowem i całą wspólnotą rodową Rurykowiczów, przyjmuje tytuł “wielkiego księcia wszystkiej ziemi rostowskiej” (po raz pierwszy wogóle użyto tu wśród Rurykowiczów tytułu wielkoksiążęcego). Panowanie swe “rostowskie” pragnie on wyodrębnić zupełnie z Rusi i to aż do zerwania z nią związku cerkiewnego. Mianując się wielkim księciem, nie zamierzał bynajmniej przenosić na swoją linję przestarzałej godności starosty rodowego, lecz pragnął godność ową znieść. Zakładał w “ziemi rostowskiej” panowanie swoje osobiste, dziedziczne poza wspólnotą dynastyczną (jakby “izgoj”), z tą myślą, żeby krewniacy byli mu nie “młodszą bracią”, lecz podwładnymi wyręczycielami w sprawowaniu władzy. Myśl ta okazała się atoli w praktyce próżnem marzeniem. Ilość dzielnic książęcych wzrastała coraz bardziej (w r. 1170 było ich 72), a wszyscy byli z tego zadowoleni. Dla “Rusinów” rozdrabnianie dzielnic stanowiło rękojmię utrzymania ich stanu drużynnego, a wojna wszystkich przeciw wszystkim była żywiącym ich żywiołem; miasto też każde radeby być stolicą osobnego księstwa; Cerkiew zaś za mało posiadała nauki, żeby górować nad społeczeństwem. Pojęcie jedynowładztwa wygasło nawet w Cerkwi, co dowodzi zupełnego braku wpływu pojęć bizantyńskich.
Brak wykształcenia teologicznego sprawiał, że misjonarska działalność Cerkwi wywołała wśród nawracanych na północy ludów fińskich t. zw. “dwojewierje”, t. j. dwureligijność, w której pogaństwo pozostało treścią, a chrześcijaństwo dostarczało tylko form zewnętrznych. Rurykowiczom były sprawy wyznaniowe aż do czasów Monomachowiczów obojętnemi. Związków rodzinnych poszukiwali nadewszystko w rodach skandynawsko-normańskich, a więc rzymsko-katolickich. Pełna była “łaciństwa” najbliższa rodzina Monomacha (żona, synowa, wnuki). Stosunki z Rzymem były wciąż ożywione, częstokroć przyjazne, tak w południowej, jako też w północnej Rusi. Zwyciężył jednak wkońcu kierunek przeciwny, dzięki temu, że nienawiść do Rzymu, pielęgnowana w kijowskiej Ławrze i jej filjacjach, opanowała piśmiennictwo cerkiewne. Kamieniem węgielnym stała się tu t. zw. Kronika Nestora (gotowa w r. 1116), dzieło, w którem szalona nienawiść do “łaciństwa” idzie o lepsze z niesłychanem nieuctwem teologicznem. Za Monomachowiczów (Monomach + 1125) oświadczono się ostatecznie przy greckiem “prawowierju” i zerwano z Zachodem. Początek świadomego “prawosławja” wśród hierarchji cerkiewnej datuje się od r. 1147. Wówczas Izasław II kijowski chciał ustanowić metropolitę wbrew patrjarsze carogrodzkiemu, lecz część biskupów sprzeciwiła się stanowczo takiemu zrywaniu związku z Bizancjum, a Ławra przywołała wówczas do Kijowa Jerzego Dołgorukiego, który w ten sposób wyszedł na bojownika “prawowierja”. Syn jego, Andrzej Bogolubski, w tem jednem do ojca był podobny, że żadnych związków z Zachodem już nie utrzymywał. Jeżeli marzył o zerwaniu z metropolją kijowską, rozumiał to tylko w ten sposób, żeby założyć u siebie, we Włodzimierzu nad Klaźmą, drugą metropolję, równorzędną, równoległą, tak samo “prawowierną”. Te pragnienia własnej metropolji skończyły się fatalnie i dla kandydata książęcego, i dla samego księcia; kandydatowi zadano śmierć wśród tortur, przeciwko księciu zaś zaczęły się spiski. Podczas gdy Kijowianie spodziewali się osiągnąć swe cele polityczno-handlowe przez poddanie się Rjazaniowi, myślał Andrzej Bogolubski o tem, jakby Rjazań podbić, a Kijów zniszczyć: wtenczas bowiem dopiero byłaby jego “wszystka ziemia rostowska” zabezpieczoną od czyjejkolwiek hegemonji i na przyszłość. Postęp Zalesia opierał Bogolubski na ruinie Rusi południowej.
W rozprawie stanowczej o opanowanie drogi poprzecznej poważnym, rozstrzygającym czynnikiem mógł był stać się Nowogród W. Oświadcza on się przeciw Dołgorukiemu i Bogolubskiemu, zwłaszcza odkąd ten posunął w r. 1164 panowanie swe znacznie w dół Wołgi kosztem Bułgarów. Zachodziła obawa, że centralna targowica Północy przeniesie się gdzieś na “Zalesie”, a w takim razie Nowogród W. zeszedłby na drugi plan. Zawrzała więc walka, do której obie strony szukały sprzymierzeńców na całej Rusi. Kijów stanął po stronie Nowogrodu. Andrzej poniósł pod Nowogrodem walną klęskę dnia 25 lutego 1169 r.; lecz powetował ją sobie na południu, a zwycięski Nowogród nie uczynił zgoła nic dla obrony sprzymierzonego z sobą Kijowa. W sojuszu z Połowcami i 11 żądnymi łupów Rurykowiczami ruszył Andrzej Bogolubski na Kijów. Zrabowano doszczętnie “macierz grodów ruskich”. Napróżno próbował Kijów wyzwolić się z pod hegemonji “ziemi rostowskiej”, bo gdy Bogolubski utworzył przeciwko niemu drugą koalicję, dostarczyły mu posiłków nawet Rjazań i Nowogród W., drżąc przed zemstą “wielkiego księcia”. Splondrowano tedy “macierz” powtórnie w r. 1170. Nowogród, że opuścił sprawę Kijowa, musiał w ostatecznej konsekwencji tej polityki przyjąć syna Bogolubskiego na księcia u siebie. Po niewczasie spostrzegli się Nowogrodzianie, gdy Bogolubski zdobył w r. 1172 na Bułgarach i zajął na stałe ujście Oki. Próbując przeciąć handlowi Zalesia dalszą drogę na północ, założyli w r. 1174 w kraju Czeremisów jugierskich nad rzeką Wiatką osadę handlową tegoż imienia. - Tegoż roku padł Andrzej Bogolubski ofiarą spisku, zamordowany dnia 29 czerwca 1174 r. Zajęcie ujścia Oki było wykończeniem wielkiej drogi poprzecznej przez Ruś. Teraz właśnie - zamiast politycznego skupienia - miało nastąpić zupełne rozbicie Rusi, co tłumaczy się coraz większą rozbieżnością społeczeństwa a państwa.
Przygotowanie rozłamu Słowiańszczyzny wschodniej (1174-1224)
Wśród coraz ostrzejszego współzawodnictwa nowych i starych ognisk handlowych utracił Nowogród W. swój handel morski i możność ekspansji handlowej ku zachodowi, gdyż nie zdążył opanować wybrzeża czudzkiego w Estonji. Hegemonję handlowa dzierżyli tu “Warjagowie z gockiego brzegu”, t j. kupiectwo z wyspy Gotlandji (której stolica, Wisby, uchodziła za najbogatsze po Konstantynopolu miasto chrześcijaństwa). Miało się to zmienić, odkąd kupcy bremeńscy odkryli w r. 1159 ujście i dolny bieg Dźwiny zachodniej, i odtąd handel niemiecki staje do współzawodnictwa. Gdyby w owych czasach - pod koniec wieku XII - powiodło się było Nowogrodowi złamać w sojuszu z niemieckiemi miastami handlową hegemonję “gocką”, byłaby się Ruś północna otwarła dla cywilizacji zachodnio-europejskiej już pod koniec XII wieku - gdyż nastąpiłoby parcie ku wybrzeżom Estonji, skutkiem czego Bałtyk byłby się stał morzem także ruskiem. “0kno do Europy” było wybite już za czasów Andrzeja Bogolubskiego, ale on sam zabił je, osłabiając Nowogród wojną, która właściwie nie ustawała odtąd nigdy, przerywana niedługiemi tylko niejako rozejmami. Nowogrodowi zależało odtąd tem bardziej na tem, żeby nie dopuścić do wytworzenia się na Zalesiu znaczniejszej siły państwowej. Kombinował najrozmaitsze sojusze podczas długoletniej wojny miast, zataczającej coraz szersze kręgi na Smoleńsk, Witebsk, Połock, Druck, Rjazań, Rostów i Włodzimierz n/Kl. Rola książąt w tej wojnie mieszczańsko-handlowej zeszła do kondotjerstwa w obronie lokalnych interesów kupieckich; coraz też częściej zdarzało się, że książę, zmieniwszy swe “kniażenie”, walczył kolejno za wręcz przeciwne sprawy. Tak np. Nowogrodzianie, potrzebując teraz wybitnego wojownika, powołali do siebie na “księcia” Mścisława Chrobrego ze Smoleńska, miasta wówczas sobie wrogiego. Wśród zmiennego szczęścia wojennego stawał się zrazu sprzymierzony z Nowogrodem W. Rjazań zwierzchnikiem Zalesia, gdy tymczasem brat Bogolubskiego, Michał, ledwie samą tylko Moskwę zdołał zająć. Niebawem atoli najmłodszy z braci Bogolubskiego, Wsewołod - zwan dla licznego potomstwa “Dużem Gniazdem” (Bolszoje Gniezdo) - stał się pogromcą Rjazania i jedynowładcą Zalesia. Książę ten nie posiadał ani przedsiębiorczości, ani zmysłu politycznego, ale miał dziwne szczęście. Dał się we znaki Nowogrodowi: zajął mu ważny “prigorod”, Torżek i uwiódł mieszkańców do Suzdalszczyzny - zaczynając w ten sposób owe sztuczne wędrówki ludów, urządzane przemocą przesiedlania, które miały stać się taką swoistą cechą dziejów Rosji...
W ostatnich latach XII wieku Nowogród znalazł się otoczony zwartym pierścieniem zawistnych współzawodników, wyzyskujących jego kłopoty. A tymczasem zaczyna się budowa nowego państwa niemieckiego nad Bałtykiem. W r. 1201 powstaje miasto Ryga; w rok później stała siła zbrojna niemiecka w formie zakonu rycerskiego kawalerów mieczowych. Nowogród, nie mogąc podołać wszystkiemu, korzy się przed “gockim brzegiem” i wycofuje się zupełnie z morza (1201). Ustępował Nowogród, bo wszakże miał już do czynienia i z Litwą! Litwa długo kurczyła się pod ciosami Rurykowiczów. Dopiero w r. 1132 Litwini zdołali po raz pierwszy obronić się; w r. zaś 1159 zaszedł pierwszy wypadek sojuszu Rurykowicza z Litwą przeciw drugiemu Rurykowiczowi, a niebawem przeszła pod panowanie dynastów litewskich pierwsza cząstka i zadatek “Rusi litewskiej”: księstwo Mińskie. W r. 1183 staje się Grodno litewską zdobyczą, a równocześnie odnoszą zagony litewskie zwycięstwo aż pod Pskowem, największym z “prigorodów” Nowogrodu Wielkiego. Rozmach zdobywczy litewski sięgał już od Wołynia aż po jezioro Czudzkie! W ciągu jednego pokolenia zmieniły się skutkiem tego stosunki północno-wschodniej Europy - a zwłaszcza gdy w r. 1219 wystąpił wśród książąt litewskich na widownię dziejów Mendog, który dążył do jedynowładztwa na Litwie. Ten podbił w niedługim czasie Ruś Czarną. Równocześnie dawna ziemia Grodów Czerwieńskich, tudzież sąsiadujące z nią najbliższe krainy od wschodu i północy przechodzą pod lenne zwierzchnictwo polskich Piastów, częściowo też węgierskich Arpadów.
Najzachłanniejszy i najbezwzględniejszy z książąt, Włodymirko (1125-1153), zagarnął wszystkie księstwa od Sanu po Zbrucz, a na stolicę wybrał sobie (około 1150 r.) Halicz, bo tam było ognisko głównej intraty książęcej: handlu solą. Ta “Ruś halicka” utrzymała nadal swą polską strukturę społeczną; głucho tu o wpływie miast na sprawy publiczne, gdy tymczasem bojarowie “ziemscy” występują wcześnie na pierwszy plan, a z końcem XII w. trzęsą już księstwem Halickiem, które było Rusią tylko dynastycznie. Własność ziemska uważana tu była - w jaskrawem do Rusi przeciwieństwie - za czynnik zasadniczy ustroju społecznego i życia publicznego. Rurykowicze, wnoszący poglądy przeciwne, byli też coraz bardziej znienawidzeni, a Piastowie nie byli obcymi ciągłym buntom ziemian halickich. Kazimierz Sprawiedliwy dopomógł swemu siostrzeńcowi, księciu Romanowi z Włodzimierza wołyńskiego, do opanowania wszystkich krain od Brześcia i Drohiczyna aż po Karpaty - jako polskiego lenna. Tu zaczyna się antagonizm dziejowy Polski a Węgier. Gdyby nie Madiarzy, panowanie ruskich dynastów byłoby w dziejach ziemi Lachów tylko epizodem, który byłby się skończył już pod koniec XII wieku i nie byłoby żadnej “Rusi Czerwonej”. Bela II węgierski wystąpił z planami zaborczemi, a ujmując się rzekomo za wygnanym księciem halickim, plątał sprawę dopóty, aż osadził (chwilowo) w Haliczu syna swego, Andrzeja (1188). A gdy po wygaśnięciu Rościsławiczów w r. 1198 obywatele księstwa Halickiego postanowili przyłączyć się do księstwa Sandomierskiego, odpowiedzią na ten zamiar była wyprawa zbrojna węgierska. Leszek Biały, nie mogąc o własnych siłach wyrzucić Madiarów, złączył się z Romanem i wprowadził go na nowo do Halicza, jako lennika polskiego. Kiedy po śmierci Romana zaczęły się 30-letnie zapasy o księstwo Halickie, przybrał król węgierski, Andrzej II, zaraz z początkiem tych walk tytuł zaborczy: rex Galiciae et Lodomeriae (Halicza i Włodzimierza). A kiedy ziemianie haliccy obwołali (ok. r. 1210) księciem przywódcę swego, Władysława (samo imię wskazuje, że to Polak i katolik), sprzeciwiły się temu znowu Węgry. Ostatecznie chwycono się pospolitego w wiekach średnich środka dyplomatycznego: małżeństwa dzieci. Trzechletnia polska księżna, Salomea Leszkówna, wyszła za mąż za pięcioletniego królewicza węgierskiego, Kolomana. Dziecięcą parę ukoronowano w r. 1214 i odtąd wszyscy władcy Węgier tytułują się już stale “królami Halicza i Włodzimierza”.
Rządy madiarskie jęły prześladować Cerkiew wschodnią, co skłoniło potomków dawnych drużynników, iż przywołali sobie ruskiego księcia aż z Nowogrodu W. Syn Mścisława Chrobrego, Mścisław Udały, powołany po ojcu do Nowogrodu w r. 1210, posiadł tam wiele zasług, odnosząc zwycięstwa od Bałtyku po Wołgę. Zdobył dla Nowogrodu ziemi dużo, a sam musiał wciąż poprzestawać na roli najemnego kondotjera. W Nowogrodzie zniesiono już nawet pierwotne równouprawnienie książąt. Ani księciu, ni jego żonie, ni krewnym, ani drużynnikom, którychby z sobą przywiódł, nie wolno już było posiadać własności ziemskiej na obszarach nowogrodzkich. Władza sama przeszła na “posadnika”, wybieralnego przez wiec, a od r. 1218 musiał każdy książę nowogrodzki zaprzysiąc nowogrodzkie habeas corpus: “bez winy muża ne lisziti”. Nicość stanowiska książęcego znać z faktu, że po wyjeździe Mścisława Udałego miał Nowogród W. w najbliższych 12 latach, 1218-1230, książąt dwunastu, przeciętnie co roku nowego. Gdy więc rozwiały się widoki otrzymania jakiego księstwa na Czudzi lub jakiego grodu zaleskiego po Wsewołodzie, oglądał się Mścisław Udały za czem innem i posłuchał chętnie w r. 1218 wezwania do Halicza. Tu zaczął od tego, że ożenił się z córką głównego hana połowieckiego, żeby mieć posiłki przeciw wiecznie do buntu gotowym “bojarom ziemskim” (których przywódca nosi czysto polskie imię Żelisława).
Stepowcy mongolscy (Połowcy. Torki, Berendeje, Czarne Kłobuki) poczynali się wreszcie chrzcić, t. j. dobierali sobie do swych dawnych bożków trzech nowych: Chrystusa, Bogarodzicę i św. Mikołaja. Powstawało od południa drugie d w o j e w i e r j e, stanowiące straszliwą klęskę kulturalną, tem bardziej, że Połowcy posiedli faktyczną hegemonję polityczną nad znaczną częścią Rusi południowej. Znać już było w Słowiańszczyźnie wschodniej wyraźne pierwiastki jakiejś kultury mongolsko-słowiańskiej: kult siły fizycznej, wyrodzony w brutalność, i zamiłowanie do niszczenia, jako dowodu przewagi fizycznej. Ruś dziczeje z końcem XII wieku. Niszczycielstwo przybiera rozmiary potworne: palenie i “zsyłki” pokonanych miast, zabieranie w niewolę kobiet i dzieci ze zdobytego miasta i sprzedawanie ich itp. Niestety, brak w tym okresie jakichkolwiek wpływów bizantyńskich (a kultura bizantyńska nie była wówczas wcale “martwą”!). Wśród takich stosunków rozpadała się “wszystka ziemia rostowska” na dzielnice pomiędzy liczne potomstwo “dużego gniazda”. Panujący w Rostowie, we Włodzimierzu n/Kl. i w Suzdalu używają troskliwie tytułu wielkoksiążęcego, ale to tylko czczy tytuł. Tytułowali się zresztą wielkimi książętami już i kijowscy książęta, chociaż spadli do rzędu najsłabszych; nie chcieli też być gorszymi od nich książęta smoleńscy i haliccy. Najpóźniej pojawia się tytuł wielkoksiążęcy w NowogrodzieW. (1272). Zaroiła się Ruś od “wielkich książąt” właśnie w tych czasach, w których żadnemu z książąt ani się przyśniła myśl hegemonji politycznej w Rusi Rurykowiczów. Po niedługiem życiu najstarszego Wsewołodowicza, Konstantego (+ 1219 r.), udało się młodszemu jego bratu, Jerzemu włodzimiersko-suzdalskiemu, skupić w r. 1220 siły całego niemal rozdrobionego Zalesia na nową wyprawę bułgarską, której następstwem było obwarowanie ujścia Oki, założenie Niżnego Nowogrodu (1221). Ci, którzy wykończyli w ten sposób budowę drogi poprzecznej, nie robili tego bynajmniej dla jedności Rusi południowej z północną, lecz przeciw południowej i przeciw nowogrodzkiej Wiatce. Na całej Rusi nigdzie ani śladu jakiejś ogólniejszej myśli politycznej. Rozbijała się, rozłamywała wschodnia Słowiańszczyzna: zachodnia połać ciąży ku Polsce, w środek wbija się klinem Litwa, północ, rozdzielona antagonizmem Nowogrodu z Zalesiem, traci wszelki związek z południem, a południe w zawisłości od mongolskich koczowników.
Najazd tatarski i rozłam Słowiańszczyzny wschodniej (1224-1263)
Takim był stan wschodniej Słowiańszczyzny, gdy w r. 1224 zwaliła się na nią z Azji nawała tatarska. Tym razem nie był to najazd dzikich hord, jak przedtem Pieczyngowie, Madiarzy, Połowcy - lecz armja jak najregularniejsza, za której czarno-białemi sztandarami postępowała zorganizowana dokładnie biurokracja. W Azji nie było i niema narodowości, skupiających się historycznie według powinowactwa językowego, lecz tylko związki polityczne, etnograficznie niejednolite, wytworzone pod hasłami religijnemi i ekonomicznemi. W Azji centralnej pierwszorzędnym sposobem walki o byt była zawsze żołnierka ze wszystkiemi jej konsekwencjami. Europejskie kondotjerstwo jest drobnostką wobec azjatyckiego. Jeden z takich przedsiębiorców wojskowych XII wieku, Jesugej Bagator, stal się władcą, t. j. kaganem, a syn jego, Temudżin, był od r. 1202 już kaganem kaganów, dżingiskaganem, co skrócono na “dżingishana” - był władcą 45 ludów, urządzonych i rządzonych po wojskowemu. W r. 1215 zdobył Pekin, a około r. 1220 był władcą Azji od Korei do Turkestanu. Kto nie chciał poddać się ostrym porządkom jego urządzeń państwowych, kto wolał koczować sobie swobodnie po staremu, taki zbiegał na zachód, na stepy od dolnej Wołgi do Donu, na t. zw. Kipczak. Takich luzaków zwano po turecku k a z a k a m i.
Tej kozaczyźnie kipczackiej miał być położony koniec. Gdy ogłoszono wyprawę na nieprzebrane, niezmierzone “łąki” Kipczaku, zapanował największy zapał wśród plemion pasterskich, koczujących ciągle po łąkach i stepach i zwanych od tego “stepowcami”: t a t i r, tatar. Armję dżingishańską zapełniły tak liczne plemiona stepowców-tatarów, iż nadały jej cechę swą i nawet nazwę. Rzucono hasło zjednoczenia wszystkich ludów mongolsko-turańskich. Ruś nie wchodziła zgoła w plany Temudżina, lecz ruscy sami zaczepili Tatarów. Mścisław Udały zorganizował dla swego połowieckiego teścia pomoc, a nigdy nie okazano na południowej Rusi tyle zapału i wojowniczości, jak tym razem, na obronę Połowców. Książęta kijowscy, czernihowscy, pińscy, wołyńscy ruszyli pod przewodem księcia halickiego w stepy i sprowadzili na się straszliwa klęskę nad rzeką Kałką d. 16 czerwca 1224. Ścigano ich tylko do Dniepru. Wódz mongolski, Subutaj, miał instrukcję zdobywać Kipczak, a nie Ruś; nie przekroczył więc Dniepru. Połowcy częścią poddali się, częścią zbiegli tradycyjnym stepowców szlakiem na Węgry do swych pobratymców Madiarów i do braci rodzonych, dzikich Kumanów węgierskich. Ucieczka ta posłużyła za drogowskaz uczonej naczelnej kancelarji dżingishańskiej, że na dalekim Zachodzie są pobratymcy, godni i powinni zaliczać się także do państwa dżingishańskiego. Odtąd wyprawa mongolska na Węgry była tylko kwestją czasu.
Tymczasem nowe niebezpieczeństwo poczęło zagrażać Słowiańszczyźnie wschodniej z północy. Z obawy przed coraz skuteczniejszym napadem Mendoga przywołano do Inflant “zakon rycerzy N. Marji P. narodu niemieckiego”, tych samych krzyżaków, których Konrad mazowiecki sprowadził nad dolną Wisłę w r. 1226. Inflanccy “kawalerowie mieczowi”, rozgromieni w r. 1236 przez Mendoga, rozwiązali swój zakon, a wstąpili wszyscy do krzyżaków. Stało się to w .r. 1237. Odtąd “zakon” jął zakładać państwo niemieckie wzdłuż wybrzeży Bałtyku, od zachodnich granic polskiego Pomorza aż do Newy i jeziora Ilmenu. Tegoż roku 1237 kontynuował władca Kipczaku z ramienia dżingishańskiego, Batu, usiłowania o zjednoczenie współplemieńców. Wyprawiono się tym razem na ziemie bułgarskie (w dorzeczu wschodniem Wołgi) i dalej na fińsko-ugryjskie. Część ich zachodnia mieściła w sobie osadnictwo słowiańskie - i w taki to sposób wyprawy tatarskie zetknęły się powtórnie z Rurykowiczami. Zalesie było zrujnowane doszczętnie. Nie tknęła jednak wyprawa roku 1237 i 1238 ani na krok rodzimych ziem słowiańskich na północy. Zapędzili się pod Torżek, w sam raz na samą granicę terytorjum etnograficznego fińsko-ugryjskiego i stąd zwrócili się nagle na południe (zmierzając nad Kaspik). Zemsta za zaczepkę Mścisława Udałego miała spaść na Ruś dopiero w r. 1241, gdy dojrzały plany zdobycia Węgier (z czem łączyła się potrzeba obezwładnienia Polski).
Mścisław Udały wycofał się był tymczasem z walki z Węgrami w sposób taki sam, jak przedtem Leszek Biały: wydał córkę za brata Kolomanowego, Andrzeja, i tej nowej parze oddał Halicz w r. 1227. Ale dorósł na swym Włodzimierzu wołyńskim syn Romana, Daniel, i wystąpił do walki o ojcowiznę. Dwa razy wypędzany z Halicza, opanował go na stałe od roku 1236; zajął też Podole, część dorzecza Piny, Drohobuż i Łuck, a w r. 1240 został też władcą Kijowa. W ten sposób znalazła się cała Ruś południowa po raz pierwszy w ręku jednego władcy. Było to bez znaczenia wobec przewagi tatarskiej. Tegoż jeszcze roku 1240 zrównali Kijów z ziemią, a w grudniu 1240 zostały i z Halicza tylko zgliszcza.
Bronić chrześcijaństwa od tatarskich pogan było obowiązkiem krzyżaków. Oni jednak grabili katolicką Polskę, a co do wschodniego “prawowierja”, obmyślili i popularyzowali w Europie teorję, że schyzma liczy się równo z pogaństwem. “Krucjaty” ich nadbałtyckie kierowały się nie tylko przeciw Estom, Łotyszom lub Litwinom, lecz jeszcze bardziej przeciw północnym posiadłościom nowogrodzkim. W roku najazdu mongolskiego, w r. 1240, rozpoczął zakon szereg wypraw pskowskich i podmówił równocześnie króla szwedzkiego na “krucjatę”. Mający wówczas w Nowogrodzie W. “kniażenie” Aleksander Perejasławski (z linji “Dużego Gniazda”) nie czekał atoli, aż się nieprzyjaciele połączą. Szwedów, ruszających już na prigorod Ładogę, pobił na głowę dnia 15 lipca 1240 nad Newą, zasłużywszy sobie na przydomek Newskiego. Zwycięstwo to uzupełnił jeszcze drugiem, odniesionem nad krzyżakami na “lodowem pobojowisku”, na zamarzniętem jeziorze Czudzkiem dnia 5 kwietnia 1242 r. Ten sam książę zwycięski ani pomyślał o posiłkach dla krewniaków Rurykowiczów przeciwko Tatarom. Gdy sam wkrótce natknął się na nich, korzył się przed biurokracją hańską w sposób przesadny. Stał się powolnem narzędziem Tatarów do tego stopnia, że chciał im poddać Nowogród Wielki. Ruś południowa i zaleska dostały się tedy pod panowanie tatarskie. Kraj cały na zachód od Dniepru aż do górnego Bugu wcielono bezpośrednio do Kipczaku i nie było tu już książąt Rurykowiczów; gdzie indzie zaś stawali się namiestnikami kagana Kipczaku, odpowiedzialnymi przed nim osobiście za daninę z księstwa. Nad wszystkimi książętami Zalesia i Zadnieprza wyznaczono jednego na starszego, na hańskiego wielkiego księcia, który odpowiedzialnym był za wszystkich Rurykowiczów wobec hana, jako generalny hański plenipotent i podskarbi. Stanowisko to było nader intratne; to też Rurykowicze intrygowali wzajemnie przeciwko sobie na hańskim dworze, żeby utrzymać się przy “jarłyku” (kaftanie honorowym na modlę chińską).
Celem administracji mongolskiej było wojsko i skarb. Im bardziej książę przysparzał hanowi dochodów, im większym był zdziercą własnego księstwa, tem pewniejszym własnego panowania - a zaś wielki książę musiał się zmienić w ciemiężyciela książąt. Państwowość utrzymuje się pod zwierzchnictwem tatarskiem przez ciemiężenie społeczeństwa i dlatego zwierzchność tatarska stała się dla Rusi przekleństwem dziejowem. Nie ulega wątpliwości, że dopiero system tatarski wprowadził na Ruś po raz pierwszy wogóle administrację państwową i przemienił luźne panowanie Rurykowiczów w jakieś państwo, ale też dotychczasową rozbieżność społeczeństwa a państwa zamienił wręcz w przeciwieństwo ich. Z pod ucisku tatarskiego zbiegała ludność prawego brzegu Dniepru na zachód, w jedynym możliwym dla siebie kierunku, do księstwa Halickiego. T. zw. Galicja wschodnia poczęła w tym dopiero czasie otrzymywać ruskie zaludnienie, nie tylko miejskie, ale też wiejskie, rolnicze. Prąd emigracyjny byt tak silny, iż dotarł jeszcze dalej, na północne Węgry, Oto geneza “Rusi Czerwonej” i “Rusi węgierskiej”.
Daniel halicki schronił się przed najazdem na Węgry, następnie na Mazowsze. Wróciwszy, znalazł się pomiędzy jarzmem tatarskiem a zaborczością Mendoga, który stał się już bezpośrednim jego sąsiadem. Szukał przeciw Litwie sojuszu na Zalesiu, lecz zawiódł się. “Duże Gniazdo” rozpadło się tymczasem na siedm księstw, pogrążonych w wojny domowe. Rozpoczął je czwarty z rzędu syn Jarosława Wsewołodowicza, Michał Chrobry, pierwszy książę moskiewski (1248), władca ósmej już z rzędu dzielnicy na Zalesiu. Wygnany tymczasem powtórnie przez bojarów, posyła Daniel w r. 1250 z “czołobiciem” do Batego, wraca z jego pomocą do Halicza i oparty o hana wdaje się w dalszą wojnę z Mendogiem - gdy wtem chrzest Mendoga zimą roku 1250 zmienia nagle całą sytuację we wschodniej Europie. Katolicka koronacja Mendoga w r. l253 wywołała całkowitą zmianę polityki Daniela. W r. 1254 koronuje się i on w Drohiczynie na króla ruskiego. Przyjął koronę wraz z unją kościelną z rąk legata papieskiego, głoszącego krucjatę na Tatarów. Na pomysł próbowania szczęścia przeciw Tatarom naprowadziła Daniela żywiołowa emigracja od wschodu; mógł przypuszczać, że w danym razie ludność na przestrzeni od Zbrucza do Kijowa powstanie przeciw baskakom tatarskim, on zaś połączy na nowo całą Ruś południową w swem ręku. O zamiarach takich świadczy przeniesienie stolicy do Chełma, tudzież obwarowanie wysuniętej przeciw Tatarom targowicy nad Pełtwią, która, zamieniona na gród i nadana synowi Daniela, Lwowi, wywyższoną została zarazem na stolicę osobnego księstewka (Lwów). Ale przyobiecana ze strony kościelnej krucjata zawiodła, powstanie przeciwko baskakom nie dopisało, a gdy Daniel umierał, w r. 1263, gospodarowali baskakowie w najlepsze i w księstwie Halickiem. Równocześnie popadała Ruś w coraz większą zależność ekonomiczną od kipczackiego hanatu. Należało szukać dla handlu ujścia ku zachodowi, ale czynił to niemożliwem konflikt dwóch odłamów Rusi północnej. Kwestja nowogrodzka stawała się czynnikiem rozstrzygającym. Niestety, nad Bałtykiem utwierdzała się hegemonja krzyżacka - Ruś została ostatecznie na całe wieki odciętą od morza. Z drugiej strony Litwa wracała na przeszło sto lat do pogaństwa. Pogłębiający się coraz bardziej zatarg Nowogrodu W. z Zalesiem sprawił, iż wpływ i znaczenie dynastji litewskiej wzmocniły się do rozmiarów hegemonji, stającej narówni z tatarską.
Zdecydowało to ostatecznie o stanowczym rozłamie Słowiańszczyzny wschodniej. Rozpadła się ona około r. 1260 na sześć działów: polsko-ruską, litewską, nowogrodzko-smoleńską, zaleską, bezpośrednio tatarską i czernihowską - a każdy z tych działów miał swe odmienne drogi. Ale nie na narody rozbijała się Słowiańszczyzna wschodnia - gdyż ani ta kwestja nie istniała w umysłach współczesnych, ani też nie zaszło jeszcze nic takiego, coby przesądzało sprawę, czy wytworzy się tam narodów więcej, czy też cały ten olbrzymi obszar stanie się narodowo jednolitym. Dla Zachodu była Słowiańszczyzna wschodnia pojęciem geograficznem, zbiorem krajów, których władcy są “reges Russiae (Rusciae)”, a również “reges Ruthenorum”. Obydwa wyrażenia: “Russia” i “Rutheni”, znane są źródłom z czasów przed najazdem mongolskim i obydwa stosowały się jednakowo do wszelkiej Rusi, południowej czy północnej. Sami Słowianie wschodni nie uważali zrazu Zalesia za Ruś, lecz trwało to krótko i przeważyła jak najściślejsza konsekwencja w używaniu tej nazwy, jako pojęcia dynastyczno-politycznego: Ruś jest tam, gdzie są lub byli Rurykowicze.
Źródło tekstu:
1. F.Koneczny - "Dzieje Rosji" - Warszawa 1921
Opracowanie strony: © P.Jaroszczak - Przemyśl 2003