STRONA
GŁÓWNA
Ukraino pokochaj prawdę !
prof. Edward Prus
60. rocznica apogeum banderowskiego ludobójstwa
Jest ku temu szczególna okazja: 60 – lecie apogeum zbrodni
ludobójstwa ukraińskich etnonacjonalistów dokonanej na
bezbronnej, cywilnej ludności polskiej Wołynia i Małopolski Wschodniej.
Ten mord, nie mający w historii najnowszej odpowiednika, łączył się z
wygnaniem Polaków z Kresów – odwiecznej krainy ich
zamieszkania. Wygnanie było wspólnym dziełem ukraińskich
nazistów i sowieckiego NKWD.
Apogeum zbrodni, wraz z wypędzeniem rdzennej ludności polskiej, miało
miejsce właśnie latem 1943 r. Tylko w dniach 11-12 lipca dokonano
jednocześnie napadu na ponad 160 wsi i osiedli polskich mordując w
sposób wręcz niespotykany w dziejach ludzkości ponad 20 tys.
osób. Ten straszny czas, porównywalny z Apokalipsą, był
tragiczny w swojej wymowie także z innych powodów. Polakom nagle
cały świat zaczął walić się na głowę.Nie wolno zapomnieć, że 1943 r.
był decydujący jeśli chodzi o losy sprawy polskiej w II wojnie
światowej. Wygrana bitwa pod Stalingradem umożliwiła Armii Czerwonej
przejęcie inicjatywy na froncie – i właśnie wtedy alianci, a
zwłaszcza Amerykanie, zaczęli się skłaniać do oddania Polski w sferę
wpływów Związku Sowieckiego. Prezydent Roosevelt uznał bowiem,
że karta polska nie ma już większego znaczenia, liczył się Stalin
– i on wygrał w Teheranie w 1943 r., wytargował dla siebie Kresy
Wschodnie.
Wielkim ciosem dla Polski było aresztowanie 30.06.1943 r. Komendanta
Głównego Armii Krajowej gen. Stefana Roweckiego – Grota.
1943 r. to także inny, niespodziewany cios. 4 lipca ginie w wypadku
samolotowym gen. Władysław Sikorski – premier rządu RP i
wódz naczelny. 1943 r. to także ujawnienie sprawy katyńskiej i
zerwanie stosunków dyplomatycznych Rządu Sowieckiego z Rządem
Polskim.
Teraz, broniąc czesti nazistowskiej Organizacji Ukraińskich
Nacjonalistów (OUN) mówi się o “samowoli”
komandyra UPA na Wołyniu Dmytra Klaczkowśkiego (Klaczkiwśkiego) –
“Kłyma Sawura” tając jednocześnie, że ujawniony już został
rozkaz ludobójczy wydany Klaczkowśkiemu przez ówczesnego
prowidnyka OUN Mykołę Łebedia – “Maksyma Rubana”.
Więcej: przerażony ogromem przelanej krwi, skąpany w ogniu płonących
polskich sadyb, Klaczkowśkij odmówił złożenia
“Rubanowi” sprawozdania z tej przerażającej
“akcji”.
Łebed po wojnie, w drodze z USA na Ukrainę zatrzymał się w Polsce u
krewnych – i nikt go nie aresztował. Skandal! Istnieją dowody
materialne, które pozwalają na stwierdzenie, że drugiej takiej
zwyrodniałej organizacji nie znajdziemy nawet w najdalszych, mrocznych
zakamarkach dziejów Rusy – Ukrajiny. Kłamstwem jest, że
OUN – UPA walczyła z “dwoma największymi potęgami
świata”. “Walczyła” tak, żeby nie walczyć, A całą
swoją energię topiła w beznadziejnych mordach hańbiąc w ten
sposób naród ukraiński.
Prawdziwe oblicze OUN – UPA dostrzegł Wołyński Okręgowy Delegat
RP Juliusz Kozłowski – “Cichy”, który w swoim
liście do kierownictwa politycznego UPA, 25 listopada 1943 roku, pisał:
“Wychowankowie niemieccy narodowości ukraińskiej, a nie Polacy
rozpoczęli masowe i barbarzyńskie rzezie bezbronnej ludności polskiej.
Pamiętajcie, że to co obecnie dzieje się na Wołyniu, obarcza cały
naród ukraiński, że to Wy i Wasze przyszłe pokolenia płacić
będziecie rachunek. Nie wolno Wam protestować po cichu, ulegać
zbrodniczemu terrorowi i dalej pozwalać, by wróg Waszymi rękami
niszczył Waszą przyszłość. Czyż nie widzicie, że chodzi mu o to, żeby
na zakończenie wojny słowo Ukrainiec równoznaczne było ze słowem
morderca? Czyn odważny, odpowiedzialny jest z Waszej strony
koniecznością.
Rzeź i mord nie budują nigdy bytu niepodległościowego, a wyłączają ze
społeczności cywilizacyjnej i są jaskrawym dowodem niedojrzałości
państwowej. Broń do tego dzieła w dużej mierze pochodziła z rąk
niemieckich, stamtąd przyszło wyszkolenie wojskowe i to właśnie
tragicznie związało w opinii świata Wasze imię z Niemcami.
Gdy przyznacie otwarcie, że Niemcy wykorzystali Waszą nienawiść do nas
dla szerzenia w Polsce rozszalałego terroru – docenimy Wasze
stanowisko. Tylko bowiem uświadomienie obustronnych błędów
prowadzić może do zmniejszenia dzielącej nas przepaści”. Władze
obecnej Ukrainy muszą mieć świadomość prawdy, że UPA nie była żadną
“armią powstańczą”, tylko “kureniami
rizunów”, zbrodniczą antypartyzantką powołaną do życia dla
dokonania rzezi ludności polskiej na obszarze suwerennego, aczkolwiek
okupowanego państwa polskiego.
Zbrodni ludobójstwa dokonywali Ukraińcy – obywatele RP na
obywatelach RP narodowości polskiej i żydowskiej. Dlatego UPA –
to wewnętrzna sprawa polska! Tyle stanowi prawo międzynarodowe. Rola
Ukrainy, a właściwie jej organów ścigania, powinna ograniczyć
się do schwytania ujawnionych przestępców, którzy po
wstępnym śledztwie winni być przekazani Rzeczypospolitej celem
osądzenia.
W sprawie tej zabrał głos Krzysztof Bulzacki, który w zbiorze
interesujących esejów, polemizując z A. Michnikiem, tak pisał
m.in.: “ťBądźmy ostrożniŤ straszy nas Adam Michnik, przypisując
nam skażenie fanatyzmem i złą wolą, jakby chciał nam powiedzieć –
nie macie prawa do patriotyzmu i własnej historii – tylko UPA ma
prawo do tytułów kombatanckich za dokonane zbrodnie, bo była
ofiarą zawirowania historii.
Wymyśla się nawet działania UPA przeciw faszystowskim najeźdźcom, aby
tylko dla zbrodniarzy uzyskać prawa kombatanckie. Trzeba tu dodać, że
na terenie Ukrainy nie było ani jednego oddziału UPA. Jedynym
działaniem UPA było mordowanie Polaków na Wołyniu i w Małopolsce
Wschodniej z wyłączeniem Lwowa. We Lwowie Ukraińcy dokonali kilku
zabójstw i przekonali się, że w tym ciągle polskim mieście pod
okupacją niemiecką, mimo istnienia ukraińskiej policji nie mogli tego
robić bezkarnie” (K. Bulzacki, Polacy i Ukraińcy. Trudny
rozwód. Wyd. “Na Rubieży” 1997).
UPA działała tylko na określonym obszarze państwa polskiego. Nigdy nie
przekroczyła granicy polsko – sowieckiej w obawie, że nie uzyska
tam poparcia i uznania. Upowcy nie odważyli się nawet przekroczyć
granicznej z Białorusią Prypeci. “Za Prypeć bandy UPA nie
odważyły się przechodzić, partyzanci bowiem wspólnie z
białoruską ludnością zwalczali je skutecznie”. To słowa świadka,
słynnego partyzanta Józefa Sobiesiaka –
“Maksa” (z jego książki Burzany, MON 1964). Taka jest
prawda, którą też należy pokochać a między bajki odłożyć mity,
że UPA działała nawet w Kijowie.
A tak wyglądał “krajobraz po bitwie”, którego
sprawczynią była “heroiczna UPA” widziany oczami tegoż
Sobiesiaka: “W ciągu pierwszego dnia marszu, na całej trasie,
wynoszącej około trzydziestu pięciu kilometrów, nie spotkaliśmy
ani jednej wsi zamieszkałej przez ludzi. Chaty były w większości
spalone i zrównane z ziemią, a po ruinach błąkały się zdziczałe
psy i koty. Tu i ówdzie spod przysypanej śniegiem ziemi
sterczały ludzkie kości. Zdawać by się mogło, że jakiś straszliwy demon
zniszczenia nawiedził tę nieszczęsną ziemię, pochłaniając człowieka
wraz z tym wszystkim, co jego rozum i ręce stworzyły przez wieki. Z
przerażeniem patrzyliśmy na tę pustynię, dosłuchując się w poświście
wiatru płaczu dzieci i jęku mordowanych kobiet”.
Straszne jest “dzieło” UPA i zarazem prawdziwe. Tę prawdę,
aczkolwiek gorzką jak piołun, też trzeba przyswoić i przełknąć z
pokorą. Banderowcy i ich depozytariusze są świadomi tego, że UPA była
rebelią wymierzoną w interes polski na Kresach. Polscy obywatele
walczący o oderwanie od Polski części jej terytorium, dopuszczali się
zbrodni zdrady stanu, co grozi najwyższym wymiarem kary. Są też
świadomi faktu, iż byli (i obecnie są w Polsce) obywatelami RP.
Przeto, jako obywatele Najjaśniejszej mają w Polsce prawa należne
wszystkim obywatelom – i jako tacy już w 1995 r., za
pośrednictwem Rady Głównej Związku Ukraińców w Polsce,
złożyli do Sejmu projekt osobliwej ustawy. Chodzi w niej, ni mniej ni
więcej tylko o to, żeby Sejm przyznał banderowskim złoczyńcom,
którzy byli więzieni w czasach stalinowskich, uprawnienia
kombatanckie. Żart? Ale skąd, najoczywistrza prawda!
Zażądali również, aby razem z tym Sejm uznał żołnierzy biorących
udział w walce z ukraińskimi rebeliantami w ramach operacji
“Wisła” za “zbrodniarzy wojennych” ze
wszystkimi wypływającymi z tego konsekwencjami. To nie jest tylko
bezczelność, to coś więcej. Linia postępowania ounowców jest
zgodna z logiką przyjętą od Żydów: nigdy nie przyznawać się do
popełnionego złoczynu, a robić wszystko żeby zrzucić winę z winowajcy
na poszkodowanego, w tym przypadku z ukraińskiego kata na polską ofiarę.
Z innych pomysłów należy odnotować kontrakcje wybielające OUN
– UPA. Organizatorzy tych imprez nie zdają sobie sprawy, że swoim
postępowaniu dostarczają światu argumentów o chorym narodzie,
który nie chce uznać prawdy, unika potępienia zbrodniarzy
kreowanych na bohaterów, a przede wszystkim nie zamierza wyrazić
skruchy, że w swoich szeregach ma wyrodnych synów.
Dlaczego tak się dzieje? Wydaje się, że Ukraina nie dojrzała jeszcze do
prawdy. Wyprzedziły ją Niemcy i Rosja; w kłamstwie przewyższa ją
jedynie światowe żydostwo – podobno dlatego, jak przekonuje prof.
A. Paczkowski, że “nacjonalizm ukraiński był nacjonalizmem
niespełnionych nadziei”. Był, czy jest nadal? Nie rozumie tego do
końca prezydent RP, dlatego nawet nie próbuje działać, żeby
pomóc Ukrainie pokochać prawdę.
Nasze władze nie rozumieją, że w Polsce tworzy się rzeczywistość
nazistowska – wyrasta nowe pokolenie ukraińskie w duchu OUN
– UPA, którego marzeniem jest walka z Polską o
“odebranie” jej rzekomo okupowanej
“Zakerzonii”. Młodych Ukraińców zachęcają do tego
Sekretariat Prezydium Światowego Kongresu Ukraińców, lwowscy
pseudo – politolodzy Witalij Prociuk i Bohdan Zubenko, w Polsce
autentyczni analfabeci historyczni: Mykoła Siwyćkyj, Jewhen Misyło,
Bohdan Huk, Mykoła Zymomria i Roman Drozd a wspiera Hryćko Motyka.
Prociuk w książce Knyha pamięci (Lwów 1994) stwierdza:
“Niechaj wiedzą swoi i obcy, że potomkowie nigdy i nigdzie nie
wyrzekną się swego prawa do ziem historycznych, które zaborcy
zabrali przy poparciu moskiewskich patroszycieli i przy amerykańsko
– angielskiej milczącej zgodzie w Jałcie podczas konferencji 4-11
lutego 1945 roku”.
B. Huk, redaktor serii wydawniczej Archiwum Ukraińskiego w Warszawie, w
opłaconej przez polskiego podatnika publikacji Zakerzonia pisze:
“Zakerzonia – to nazwa na określenie części ukraińskiego
terytorium etnicznego, która w następstwie konferencji
jałtańskiej… znalazła się na zachód od linii
Curzona… Pomimo heroicznego oporu UPA, ukraińska cywilna ludność
została brutalnie wyrzucona z praojcowskiej ziemi… Jednak
– na przekór wszystkiemu – Zakerzonia odradza
się”.
W oparciu o tego rodzaju antypolskie i rewizjonistyczne sugestie,
opracowany został program nauczania historii w szkołach ukraińskich w
Polsce i zatwierdzony do użytku przez MEN 19 sierpnia 1997 r. Tego
rodzaju działania zmierzają do “udowodnienia”, że tzw.
Zakerzonia, czyli najprawdziwsze polskie ziemie południowo –
wschodnie dzisiejszej Polski, powinna wejść w skład państwa
ukraińskiego. Stąd już tylko krok do rewizji granic dzisiejszej Polski.
Krok ten mogą postawić upowcy, jeżeli tylko Rada Najwyższa Ukrainy uzna
banderowskich rizunów za kombatantów. W okresie
poprzedzającym spotkanie prezydentów Polski i Ukrainy w Porycku,
grupa neonazistów po raz kolejny złożyła w parlamencie projekt
przyznania byłym upowcom uprawnień kombatanckich.
Mimo presji i tworzenia siły nacisku nic z tego nie wyszło. Polacy
liczyli się z możliwością, że w Porycku padną słowa: “to była
zbrodnia przeciwko ludzkości”. Słowa te rzeczywiście padły z ust
prezydenta RP A. Kwaśniewskiego i biskupa polowego Wojska Polskiego
gen. dyw. Sławoja Leszka Głódźia. “Żaden cel, ani żadna
wartość – powiedział A. Kwaśniewski – nawet tak szczytna
jak wolność narodu, nie może usprawiedliwić ludobójstwa, rzezi
cywilów, przemocy i gwałtów, zadawania bliźnim okropnych
cierpień”.
Sekundował mu prezydent Ukrainy Leonid Kuczma: “W tym miejscu, w
którym spoczywają polskie ofiary, chciałbym w imieniu wszystkich
Ukraińców, którzy pragną pokoju i sprawiedliwości,
wyrazić głębokie współczucie wszystkim skrzywdzonym Polakom,
wszystkim, którzy ucierpieli w skutek tej katastrofy.
Dobre i to na początek, ale takie słowa Polaków nie
satysfakcjonują: zabrakło słowa “przepraszamy”, prosimy o
przebaczenie. Zamiast tych słów Polacy doznali kolejnych
upokorzeń – nie tylko na skutek zawrócenia autokaru z
polskimi kombatantami, którzy udawali się na uroczystość w
Pawliwce, ale i przez to, że na “pomniku pojednania”,
który stanął w Porycku (Pawliwce) polski tekst został celowo
przeinaczony a na krzyżu mogiły zbiorowej w ostatniej chwili wymazano
słowo “zamordowani”.
Polacy będą cierpliwie czekać na słowo “przebaczcie”,
które jak dotąd ze strony ukraińskiej nie padło. Polacy ofiary
OUN – UPA maja nadzieję, że wobec takiego kompromitującego
humanizm europejski faktu oraz wyraźnej prowokacji grupy deputowanych,
rząd Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej nie pozostanie obojętny.
Chcemy wierzyć, że władze polskie pomogą Ukrainie przezwyciężyć bolesną
przeszłość, żądając zdefiniowania sprawców oraz przeproszenia za
zbrodnię ludobójstwa, która nie ulega przedawnieniu. W
sytuacji popełnienia zamierzonego szalbierstwa przez Radę Najwyższą
– Polska zmuszona będzie uznać Ukrainę za państwo jej wrogie, lub
co najmniej nieprzyjazne – co niewątpliwie odbije się gromkim
echem nie tylko w krajach Unii Europejskiej, do których grona
pretenduje Ukraina, ale także w całym kulturalnym świecie.
Opracowanie strony: © P.Jaroszczak - Przemyśl 2012