STRONA
GŁÓWNA
Ukraiński mord na Polakach w Złoczowie w 1919 r.
Poniżej przedstawiono jeden z artykułów z ukraińskiego
„Zołocziwśkoho Słowa” z dnia 3-go grudnia 1918 r. Jest to
ukraiński antypolski paszkwil, w którym aż roi się od kłamstw i
oszczerstw pod adresem Polaków, mający na celu podburzenie
Ukraińców przeciw Polakom. Takich przykładów było
znacznie więcej. A jednym z wielu skutków takiego szczucia
na Polaków był póżniejsze antypolskie "ukraińskie rządy"
w Złoczowie w 1919 r. w których
efekcie zamordowanie 22 Polaków. Ekshumowane
potem komisyjnie zwłoki nosiły liczne ślady znęcania się i
tortur.Podczas owych "rządów" wprowadzono między innymi zakaz
publicznego mówienia po polsku. Pewnego dnia jeden z polskich
mieszkańcow Złoczowa p. Mikołaj Gałecki przechodząc obok cerkwii, a
zapomniawszy chwilowo o zakazie, zawołał po polsku do swojego znajomego
spotkanego na ulicy. Usłyszał to idący właśnie po schodach zewnętrznych
cerkwii greckokatolicki ksiądz Stefan Juryk, proboszcz i prezes
ukraińskiego "Narodnego Komitetu". Przystąpił natychmiast do
M.Gałeckiego, wymierzył mu potężny cios pieścią w twarz wybijając ząb.
Gdy uderzony Polak upadł na schody cerkiewne, dygnitarz ukraiński uznał
za zupełnie licujące ze swoim dostojeństwem kopnąć leżącego
i krzyknąć: - "A ty jak howorysz - ty polski pes". Ks. Stefan
Juryk jest uznawany za głównego moralnego sprawcę mordów
złoczowskich.
Kilka jeszcze słów o losach bohaterów dramatu ze strony ukraińskiej:
"Z krwaych dni Złoczowa" - Złoczów 1921 r.
/fragmenty/
Ksiądz Stefan Juryk,
którego głos powszechny Polaków, i nietylko samych
Polaków wskazuje jako głównego moralnego sprawcę
mordów złoczowskich, który bił po twarzy i kopał
Polaków za używanie ojczystego języka, przez kilka miesięcy po
wkroczeniu wojsk polskich ukrywał się w pałacu biskupa
Stanisławowskiego. — Odkrytemu wytoczono śledztwo, które
pociągnęło za sobą. parotygodniowe jego więzienie, ale już przed
rozpoczęciem procesu, który nawiasem mówiąc odroczono,
władze polskie oddawna przywróciły mu wolność, a nawet zezwoliły
mu w czerwcu b. r. na powrót jego do Złoczowa i ponowne objęcie
dawnego stanowiska.
Ksiądz Mikołaj Chmielowskij,
którego głos publiczny obwinia o udział w zwaleniu pomnika
Mickiewicza, o organizawanie bojówki ukraińskiej młodzieży
wioski Woroniak, o wygłaszanie do młodzieży gimnazjalnej podburzających
przemów, a nawet o święcenie nożów przeciw Polakom w
murach złoczowskiego gimn. zostaje po niedługiem internowaniu
uwolniony, a władza szkolna małopolska już z początkiem r. szk. 1920/21
czyniła wysiłki, by przywrócić go na stanowisko greek. kat.
katechety w gimna. złoczowskiem. Tylko
energiczny opór dawnych kolegów
zajadłego „świaszczennyka" zapobiegł tej anomalji: Zmiana jednak
miejscowości urzędowania nie jest chyba zbyt dotkliwą karą.
Ignacy Dzerowicz, prezydent
sądu obw. z ramienia władz ukraińskich, członek Narodnego Komitetu,
który tyle dal się we znaki Polakom, zachował swe stanowisko,
zmieniwszy tylko miejscowość.
Włodzimierz Czerwiński,
naczelnik urzędu pocztowego i członek Narodnego komitetu, który
usunął wszystkich Polaków i Polki nie chcących podpisać
deklaracji, został nagrodzony przeniesieniem do Lwowa,
Michał Bałtarowicz, starosta
ukraiński w Złoczowie, po paromiesięcznem konfinowaniu w Krakowie,
nietylko nie został pociągnięty do żadnej karnej odpowiedziainości, nie
tylko zażywa wolności i prowadzi na nowo kancelarję adwokacką, ale
nawet otrzymał od Rządu polskiego emeryturę jako były radca
sądowy.
Dr. Teodor Wanio, który
dnia 1., listopada 1918 r. otoczył wojskiem budynek sądowy i
sędziów Polaków odmawiających podpisania deklaracji na
kilka godzin pozbawił wolności, ukarany za ten czyn sądownie
trzechmiosięcznern więzieniem, skorzystawszy z amnestji ogłoszonej z
powodu uchwalenia Konstytucji z dnia 17. marca, ani jednego dnia kary
nie odsiedział i używając zupełnej wolności prowadzi nadal swoje
kancelarję adwokacką.
Stefan Dobrjański,
przewodniczący sądu doraźnego z dnia 29. marca, a członek tegoż sądu z
dnia 27. marca, a prawdopodobnie i z dnia 1. kwietnia, zatem jeden z
tych, którzy bezpośrednio są winni owych niezapomnianych tortur
i mordów, uciekł początkowo z wojskami ukraińskiemi, ale
niebawem powrócił i swobodnie czynił zabiegi o przyjęcie go na
listę kandydatów notarjalnych. Z jakiem ostatecznem wynikiem,
nie zdołaliśmy się dowiedzieć.
Chorąży Perich, który
wyłudzał od internowanych różne kwoty za karty uwolnienia został
za ten szlachetny czyn nagrodzony posadą nauczyciela w Płuchowie pod
Złoczowem. Istotnie obiecujący pedagog!
A o owem drobiazgu prześladowców polskości, o owych
Semczyszynach, Kordubach i t, p, nawet wspominać nie warto. Wszystko to
uczepiło się maszyny państwowej polskiej i obsługując ją, wątpimy, czy
bardzo troskliwie, żyje z niej i używa zupełnej wolności.
Oto polska zemsta za wytoczoną krew z niewinnych ofiar złoczowskich.
Owe Feszezury, Konaszewicze, Żmury, Szawały, jeszcze raz zabłysły na
horyzoncie Złoczowa w czasie najazdu bolszewickiego, ale jak zabłysły
tak i znikły wraz z odpływającą bolszewicką falą; oby na zawsze!
Artykuł ukraińskiego „Zołocziwśkoho Słowa” z dnia 3-go grudnia 1918 r.
/zapis fonetyczny/
Zołocziw, 3. hrudnia 1918.
Ukraińśkyj naród, szczo własnymy robuczymy rukamy zdobuw sobi
wolu, szczo własnymy syłamy i na własnych pieczach wydwyhnuw osnowy
swojeji chłopśkoji i robitnyczoji derżawy, w swojij wełykodusznosty
pzyznaw spiwhorożanamy na swojij zemli żydiwśki i polski menszosty.
— Daw jim taki prawa, jaki sam posidaje, daw jim zabezpeczenie
majna i żytia.
W swojim poczutiu prawdy i sprawedływosty, daw nawit prawa tym, kotrych
powynen buw w perszij chwyli zmesty z łytia zemli. — Daw prawa i
ochoronu żytia i majna, i tomu polskomu starosti, szczo w lute wremja,
koły'jeho batky, syny i mużi hynuły na wsich czotyroch kinciach Ewropy
— win hnaw jich żinki, nemicznych starciw, batkiw i dityj,
nemowlat robyty na pańskych łanach. Daw prawa i ochronu polśkym
didyczam, jakych zemlu zroszuwaw swojim potom i kriwoju a wony nazywały
jeho praceju wełyki majetky i buduwały jomu Talerhofy, szybenyci,
zapowniuwały nym wiaznyci.
Ałe ta polska menszist ne wmila ocinyty ceji hostynnosty, ceji
wełykodusznosty ukraińśkoho narodu. Ta polska
menszist za wsiaku cinu chocze buty dalsze panom nad
ukrainśkym narodom, chocze, szczob cej ukrainśkyj muzyk i robitnyk
dalsze praciuwaw na polśkoho pana, a polśkyj pan min dalsze weseło
hulaty i zabawliaty sia za hranyceju, i w karty prohrawaty chlopśkyj
pit, chłopsku kerwawyciu. Zamist buty wdiacznym ukrainskomu narodowy,
ta pomohty jomu w budowi derźawy, de i cia polska menszist najszła swij
prytułok, to Polaky użyły wsich pidłych i nehidnych, a wrodżenych jim
sposobiw, szczob dalsze pokripostyty ukrainśkoho selanyna, ukrainśkoho
robitilyka. Cia polska men-szist pidniała bunt proty ukrainśkoho
prawytelstwa, proty ukrainśkoho narodu, proty ciłoho świta, proty słiw
Wilzona, łysze tomu, szczob mohły dalsze panuwaty nad ukrainśkym
narodom, szczob jeho ponewoluwaty na dalsze.
Ta polska menszist dopustyła sia zrady w Peremyszły; de zakluczeno miż
Ukrainciamy y Polakamy uhodu, jakoju Peremyszl maw buty w rukach
Ukrainciw, a Zasanie w rukach Polakiw aź do myrowoho kongresu, na jakim
mała riszyty sia dola Peremyszla. Ałe Polaky ne doderżały umowy, jaku
pidpisaly — i koły Ukrainci wirjaczy w czesnist polśkoho narodu,
buły najspokijnszczi — w noczy napała ich zradływa banda.
Bezboronnych porabuwała, pryaresztuwała i pomorduwała. Szczob mohły
dalsze panuwaty nad naszym narodom, użyły Polaki pidstupu u Lwowi.
Koły buło zawiszenie oruża, szczob rnohty pochoronyty pobytych, polski
heroji proty wsiakych zasad, peresunuły swoji bandy z Kulparkowa i
kadetskoji szkoły na Łyczakiw i w deń, koły szcze obowiazuwało
peremyrje i koły naszi niczoho ne spodiwały sia, kynuły sia na zady
naszych żowniriw, w naslidok czoho naszi musiły opustyty Lwiw. Cioho
szcze mało! — Polśkyj urjadnyk, jakoho ukr. muzyk żywyw ciłi
desiatky lit swojeju kerwawyceju, bezłyczno śmiw widmowyty posłuchu
Ukrainśkyj Derżawi, śmiw widmowyty dalsze spowniaty swij urjad
todi, koły w ukraińskim Lwowi i Peremyszły, szczo je pid polśkoju
inwazijeju, ne wilno pid polśkym terrorom promowyty pubłyczno sło-wa po
ukraińsky, ne wilno pokazatyś Ukraincem, bo zaraz polska
„bohaterska młodzierz” zlinczuje — znyszczyt.
I todi, koły w
Peremyśzły i u Lwowi polski heroji kydajut do zemli ikopajut nohamy
bezboronni ukraiński diwczata, łysze za ce, szczo widważyłyś prypniaty
ukraiński widznaky. tut u cim samim czasi polśkyj pip pubłyczno
widważujet sia pidmowiaty żownira, szczo stojaw na słuźbi, kynuty kris
i tikaty do domu. W cej sam czas widważujet sia polśkyj ksiondz
organizuwaty bojiwku w Strutyni wełykim i ubywajut troch naszych
żandarmiw. W tim własne czasi zorganizowani bandy napadajut naszi seła,
jak Soroćko, Wikno, Proszowa, nyszczut jich, hrabujut, - ubywajut
bezbo-ronnych selan, zabyrajut jim jich poślidnyj, kriwawo zarobłenyj
hrisz, ubywajut dityj.
A ukrainśkyj naród, mymo cych wsich prowokacyj, terpeływo mowczyf. Ałe koneć jeho terpciu, koneć joho pobłażływosty!
Ciu ohnennu żmiju treba znyszczyty ohnem! Treba znyszczyty, szczob ślidu ne buło, de żyw wirołomnyj pidstupnyj Polak!
Chaj tiamlat, szczo szcze deń, szcze dwa, a terpciu ne stanę i nastanę narodnyj samosud. Todi za pizno bude kajatysia!
* * *
Mord Polaków w Złoczowie w 1919 r.
Stanisław S. Nicieja
"Złoczów łanami zbóż malowany"
/fragmenty/
Na przełomie marca i kwietnia 1919 r. doszło w Złoczowie do
dramatu, który można uznać za zapowiedź przyszłych czystek
etnicznych ( ludobójstwa !!! - P.J.)
, jakich dopuszczali się w czasie II wojny światowej banderowcy. Wiosną
1919 r. toczyła się wojna polsko-ukraińska, zapoczątkowana ukraińskim
zamachem stanu we Lwowie 1 listopada 1918 r. Ukraińcy stworzyli
wówczas na krótko na przestrzeni od Mościsk po
Stanisławów swoje państwo o nazwie Zachodnia Ukraińska Republika
Ludowa ze stolicą we Lwowie. Ich ambicją było połączyć w przyszłości
ziemie między Nowym Sączem a Bukowiną w Rumunii w jeden organizm
państwowy. Po zwycięskich bojach Orląt Lwowskich i odsieczy Lwowa 22
listopada 1918 r. Polacy wypierali wojska ukraińskie z Galicji
Wschodniej, odbijali poszczególne miasteczka i stopniowo
likwidowali państwo ukraińskie, co nastąpiło w połowie 1919 r.
Wojna ta, mało znana w historii Polski, miała wiele tragicznych i
krwawych epizodów. Ale to, co stało się w Złoczowie wczesną
wiosną 1919 r., nabrało form monstrualnych. Objawiło się sadystycznym
okrucieństwem, które dotychczas w stosunkach polsko-ukraińskich
w takich drastycznych formach nie występowało.
Ukraińcy przejęli władzę w Złoczowie w nocy 31 października 1918 r.
Nad miastem szalała wówczas gwałtowna burza z piorunami i ulewą.
Polacy nie przypuszczali, że rano spotka ich groźniejsza burza, bo
polityczne trzęsienie ziemi. Nowe porządki rozpoczęły się od zrzucenia
z cokołu przy pomocy liny pomnika Adama Mickiewicza, który leżał
później na głównym placu Złoczowa z odbitą głową wieszcza
jako symbol "końca rządów Polaków”.
Trzeciego dnia zaczęły się w mieście aresztowania. Na pierwszy ogień
poszedł profesor Gimnazjum im. Króla Jana III Sobieskiego,
szanowany i popularny Włodzimierz Stępień. Pikanterii dodawał fakt, że
tym, który w mundurze oficera ukraińskiego przyszedł go
aresztować, był jego uczeń Bezpalko. Profesora Stępnia oskarżono o
"organizowanie oporu młodzieży przeciwko nowemu ukraińskiemu
porządkowi”.
Trzy tygodnie później aresztowano i uwięziono w zamku Sobieskich
ponad 100 osób, wśród nich kilku nauczycieli, księży,
właścicieli ziemskich, urzędników, kolejarzy, uczniów,
studentów i starostę złoczowskiego. Wszystkim postawiono zarzut
"spiskowania przeciwko młodemu państwu ukraińskiemu”. W prasie
poczęły pojawiać się artykuły nakręcające spiralę nienawiści,
nawołujące do czystek etnicznych. Uwięzieni wychodzili jednak z aresztu
po wpłaceniu wysokich kaucji, aż do 27 marca 1919 r., kiedy to
nastąpiła kolejna fala aresztowań. Uwięziono tego dnia w zamku
Sobieskich około 150 osób w różnym wieku i różnych
zawodów, oskarżając ich o zamiar "wymordowania inteligencji
ukraińskiej” w Złoczowie. Aresztowanych poddano ciężkim torturom,
bito ich tzw. bykowcami ze skóry z drutami w środku. Ukraińcy
stworzyli "doraźny sąd”, jak na froncie, i zaczęli zabijać.
Samozwańcza grupa sędziów w przyspieszonym tempie, w ciągu kilku
minut ogłaszała wyrok przyprowadzanym do sali częstokroć zbitym i
skrwawionym aresztantom. W sumie ogłoszono kilkadziesiąt wyroków
śmierci, z których 22 wykonano niemal natychmiast. Sprawcy tego
mordu sądowego posiadali dyplomy uniwersyteckie.
Toczyła się później w polskiej prasie długa dyskusja;
próbowano dociec, co się stało, że w spokojnym dotąd Złoczowie,
gdzie większość mieszkańców znała się nawzajem, nagle bliscy
dotąd sąsiedzi działali "jak obłąkańcy w napadzie szaleństwa”.
Skazani na śmierć nie byli osobami prominentnymi w środowisku polskim:
kolejarze, studenci, młodociani robotnicy, osoby przypadkowe. Szukano
logiki i nie dopatrzono się jej.
27 maja 1919 r. wojska polskie zdobyły Złoczów. Wycofujący się
Ukraińcy zdążyli jeszcze podpalić kilka budynków w mieście. Po
przejęciu władzy w Złoczowie przez administrację polską w dniach 5-6
czerwca 1919 r., dokonano ekshumacji zwłok 22 ofiar zabójstwa.
Ciała, w obecności misji alianckiej (dwóch Amerykanów i
Anglika), wydobyto z dołów odkopanych za murem cmentarnym.
Zabici pochowani byli tam bez trumien i z widocznymi śladami tortur: z
rozbitymi czaszkami, połamanymi nogami i rękami. Były to dowody, że nad
ofiarami przed śmiercią pastwiono się.
Mord złoczowski bardzo zaszkodził stronie ukraińskiej na arenie
międzynarodowej w Wersalu, gdzie rozstrzygano sprawę przyszłych granic
państwowych. Bardzo ich obciążył, gdy okazało się, że zabito w sumie
ludzi niewinnych, przypadkowych, nie mających nic wspólnego z
polityką. Wśród zabitych byli m.in.: Jan Herzog –
niepełnoletni gimnazjalista, Kazimierz Iżykiewicz – 21-letni
kolejarz, Ludwik Miller – 26-letni fotograf oraz dwaj 21-letni
bracia Zdzisław i Leon Czepielewscy, student i pomocnik kancelaryjny.
Jak mocno tragedia złoczowska utkwiła w świadomości polskich
złoczowian, świadczy fakt, że na tamtejszym cmentarzu wzniesiono
okazałe mauzoleum poświęcone pamięci zabitych. Jest to stojący do dziś
potężny grobowiec wykonany według projektu lwowskiego architekta
Wiesława Grzymalskiego. Przedstawia rotundę przypominającą kształtem i
wielkością słynną kaplicę Orląt z Cmentarza Łyczakowskiego we Lwowie
– stąd też czasem w literaturze spotyka się określenie "Mauzoleum
Orląt Złoczowskich”. Rotunda, do której prowadzą kamienne
schody, stoi na potężnej, betonowej podstawie w kształcie koła, gdzie
wewnątrz umieszczono katakumby, w których złożono zwłoki 22
zabitych z informacją, kim byli.
Oficjalne otwarcie mauzoleum złoczowskiego nastąpiło 29 września 1921
r. połączono je z pogrzebem ofiar. Towarzyszyła temu potężna polityczna
manifestacja z udziałem 40 tys. osób, w tym 22 posłów i
senatorów RP. Przejście pochodu przez miasto trwało kilka
godzin. Trumny składano do nisz mauzoleum przy salwach armatnich.
Pomimo burzliwych powojennych dziejów Złoczowa i utraty miasta
przez Polskę mauzoleum złoczowskie zachowało się do dziś w dobrym
stanie. Położone jest przy bramie wejściowej na cmentarz, na
którym jest wiele interesujących polskich nagrobków,
m.in. piękny pomnik z reliefem skauta grającego na trąbce apelowej.
Spoczywa pod nim zmarły w 1932 r. syn prezesa Sądu Okręgowego w
Złoczowie Zygmunta Osuchowskiego, 14-letni harcerz Adam Roch Gozdawa
Osuchowski. Musiała to być jakaś wielka tragedia. Rodzice polecili
wykuć na tym pomniku sentencję: "Podobał się Bogu ten kwiat
młodzieńczy, przeniósł go z ziemskiego na niebiańskie
ogrody”. (...)
Opracowanie strony: © P.Jaroszczak - Przemyśl 2012