POPRZEDNIA STRONA

Współpraca niemiecko-sowiecka

Pierre de Villemarest

Fragment książki "Żródła finansowania komunizmu i nazimu"

Oficyna Wydawnicza "Fulmen Poland" 

KOMUNIŚCI I NAZIŚCI BRATAJĄ SIĘ OD 1925

Rzut oka na rzeczywisty stan gospodarki niemieckiej w latach 1919-1933 pozwala zrozumieć mechanizm, którego naprawdę skorzysta jedynie Hitler. Wszystko to zaczęło się w latach 1920-1924, w wyniku spekulacji prowadzonych raz za razem na słabnącej marce. Przemysł niemiecki pozostał jednak nietknięty, brakowało mu jedynie kapitału, aby wrócić na prostą drogę. W Stanach Zjednoczonych, w Londynie, w wielu krajach, które pozostały neutralne, nie brakowało kapitałów, które należało gdzieś ulokować. Niemcy wydawały się pociągające - pod warunkiem, że nie upadłyby w wyniku rewolucji lub nie rozpadłyby się w separatyzmie, który w 1919 przejawił się w wielu prowincjach.

F.D.Roosevelt - jeden ze spekulantów marką

Pod tym względem socjaliści niemieccy byli absolutne zgodni z wysoką finansjerą, przemysłowcami, sztabem generalnym i nawet junkrami pruskimi. A wszyscy razem ze Sprzymierzonymi. Stąd carte blanche dana na utrzymanie 70 tysięcy żołnierzy, a następnie, w Traktacie Wersalskim, na Reichswehrę w sile 100 tysięcy ludzi, pozwalającą generałowi Gronerowi, a później Hansowi von Seeckt, na przywrócenie porządku. W tym czasie, to jest od 1920 do 1924, wytrawni spekulanci zaczęli pchać się do Niemiec, gdzie inflacja doszła do tego stopnia, że jakikolwiek drobny posiadacz silnych walut mógł zgromadzić fortunę. Na jedną markę w 1913 przypadało 15 marek w 1921, a następnie 45,7 marki w 1922. W styczniu 1923 będzie to 4279, w lipcu 84 150, a dwakroć tyle pod koniec roku. Stąd widok arcybogatych spekulantów dźwigających walizy banknotów, aby wykupić towary, na które przeciętny Niemiec nie mógł sobie pozwolić. Ze swą walutą cudzoziemcy inwestowali za niską cenę w przemysł i handel. „To wsparcie - zauważa para belgijskich historyków, J. i J.H.Pirenne - pozwoliło na natychmiastowe wyciągnięcie przemysłu niemieckiego z trudności finansowych. W ten sposób, w rok po zakończeniu wojny, konkurencja niemiecka pojawiła się znowu na rynkach zagranicznych." Jedną z osób, które odniosły największe korzyści z pierwszych spekulacji marką od 1921 do 1923, był Franklin Delano Roosevelt, co przypomniał w 1975 historyk A.Sutton w pracy poświęconej Wall Street. Otóż Roosevelt założył był w Kanadzie spółkę „United Europeen Investors" (UEI), wyspecjalizowaną w inwestycjach w Niemczech. Jeszcze raz biurowiec przy 120 Broadway w Nowym Jorku posłużył za podporę do tych operacji; tam właśnie Roosevelt usadowił swą własną fundację „Warn Spring Foundation" i tu mieli siedzibę jego wspólnicy z „UEI" (między innymi Max Warburg), od 1917 jednego ze źródeł finansujących rewolucję rosyjską. Wśród nich również Wilhelm Cuno, ówczesny prezes „Hamburg-America Line" (HAPAG). Otóż w 1921 Cuno został kanclerzem Weimaru...

Wszyscy kanclerze „germano-amerykańscy"

Związany z tym olbrzymim zespołem finansowym niemiecko-amerykańskim, Cuno wywodził się z niemieckiej Partii Ludowej (65 deputowanych), reprezentującej wysoką finansjerę niemiecką. Rządził z poparciem socjalistów i różnorakich liberałów z centrum, rozpoczynając kombinacje, które wiodły dużo dalej niż aspekt, o którym mowa wyżej. Podczas gdy w rzeczywistości fabryki zbrojeniowe, które miały być rozmontowane, potajemnie wywożono za granicę zwłaszcza do ZSSR, Turcji i Holandii - koalicja Cuno prowadziła kampanię przeciw reparacjom wojennym przewidzianym w Traktacie Wersalskim. I jakby dla pokazania niemożności płacenia, Cuno kazał przez dwa lata drukować banknoty z taką gorliwością, że w lecie 1923 podał się do dymisji, aby uniknąć odpowiedzi na kłopotliwe pytania. Jego polityka zagraniczna była taka sama, jak jego poprzednika Josefa Wirtha, który opuścił urząd kanclerza, aby wejść do rady „Stowarzyszenia Studiów dla Podjęcia Handlu ze Wschodem" obok Otto Deutscha i Waltera Rathenau, współdyrektorów trustu „AEG", jednego z trzech beneficjantów planu Dawesa po 1924. Otóż „AEG" stał się jednym z głównych filarów finansowych NSDAP, już to bezpośrednio, już to przez filię „Osram", trust lamp. Niemożliwe, aby nie wiedziano o tym w Nowym Jorku, skoro „International General Electric", którego dyrektorami byli Gerard Swope (finansował Roosevelta i jego projekty New Dealu) i Owen Young, stanowił jedną i tę samą firmę z „AEG". Gustaw Stresemann, kanclerz na miejsce Cuno od sierpnia do października 1923, będzie ministrem spraw zagranicznych aż do 1929. Był on, tak jak jego poprzednik, zwolennikiem integracji wielkiego przemysłu pod kierownictwem państwa i współpracy z ZSSR. Prusak, protestant i zdecydowany pangermanista, Stresemann marzył o aneksji Austrii i zniszczeniu Polski. Od 1914 należał on do „Niemiecko-Amerykańskiej Unii Handlowej". Po Wirthcie, Cuno, Rathenau obracamy się ciągle •n tych samych kręgach niemiecko-amerykańskich i w tych samych perspektywach.

Schacht: ciągłość

Stresemann był monarchistą. Związany z Ludendorffem, podczas wojny specjalista w sprawach marynarki wojennej, popierał on do ostatka ideę wojny na morzu lub raczej w głębinach, dzięki łodziom podwodnym. Ożeniony z bardzo bogatą Żydówką z berlińskich przemysłowców, był od 1919 zwolennikiem socjalizmu, który głosił Rathenau. Ale, tak jak ten ostatni, uważał, że rewolucja powinna przyjść „od góry". Powinna ona być sprawą elity polityczno-finansowej, międzynarodowej w swych dążeniach, ale, aby działać, zmuszonej zdawać sobie sprawę z uczuć ludu. Aby wygrać, wystarczyło inteligentnie wykorzystywać ludzi, partie polityczne i wydarzenia. Krótko mówiąc, podczas gdy od 1919 do 1932 bojówkarze nazistowscy i komunistyczni będą ścierać się na ulicach, czasem zabijać, często łączyć przeciw Republice Weimarskiej, pewna ciągłość polityczno-finansowa będzie istniała ponad ich głowami, na przekór wydarzeniom. Deus ex machina tej ciągłości był Hjalmar Schacht, dyrektor Banku Rzeszy. To nie przez przypadek, jesienią 1922, w siedem miesięcy po podpisaniu traktatu w Rapallo, wyprawił on do Sztokholmu swego zastępcę Emila Wittenberga, aby ten zasiadł obok Olofa Aschberga, Maxa Maya, dyrektora „Guaranty Trust" w Nowym Jorku i obok kierownictwa sowieckiego w radzie „RusKomBank", międzynarodowej odrośli Państwowego Banku ZSSR. To właśnie Schacht usprawnił rozwój monetarny i finansowy Rzeszy i kazał używać wykrętów, stwarzanych przez plany Dawesa i Younga, wobec reparacji, których oczekiwali europejscy Sprzymierzeńcy. Najpierw zainkasował on 826 milionów dolarów, co przywróciło przemysłowi niemieckiemu siłę ekspansji. Następnie otrzymał redukcję rocznych spłat reparacji wojennych. Potem znienacka zdewaluował markę i w ten sposób wykupił za bezcen marki znajdujące się za granicą, wykorzystawszy wcześniej dolary i inne środki dla prosperity Niemiec, które pozwalały sobie na gospodarkę wojenną. Kredytodawcy i inwestorzy amerykańscy nie stracili nic. Z czasem przyznali się do tego, ponieważ uczestniczyli w tych przedsięwzięciach.

Komuniści i naziści bratają się

Ani bojownicy komunistyczni, ani ci z NSDAP nie mieli, oczywiście, pojęcia o tych kombinacjach. Ich przywódcy atakowali „międzynarodową plutokrację" bez ujawniania jej gier. Ale nigdy przywódcy nazistowscy nie potępili polityki Rapallo. I nawet korespondencje odnalezione w 1945, opublikowane w Londynie, ale przemilczane, co ciekawe, w prasie europejskiej, wykazują na przykład, że Goebbels i Hitler ubolewali nad awanturami, które przeciwstawiały sobie komunistów i nazistów. Pierwszy z nich podkreśla, bez ogródek, w „Liście otwartym" z datą 1925: „W rzeczywistości komuniści nie są naszymi wrogami." Trochę później napisze on: „Lepiej byłoby skończyć w bolszewizmie, niż znosić niewolnictwo kapitalizmu." Jeżeli chodzi o Hitlera - który po 1933 żądał, aby zostawiono otwarte drzwi do NSDAP komunistom, którzy chcieliby do niej wstąpić - pisał on w tym samym czasie: „W naszym ruchu (socjalistycznym) łączą się dwie skrajności: komuniści z lewicy i oficerowie oraz studenci z prawicy(...) To zbrodnia, że przeciwstawiają się oni sobie w walkach ulicznych. Komuniści są idealistami socjalizmu." Stalin i system sowiecki fascynowały Hitlera, tak samo jak Stalin będzie zafascynowany Hitlerem po 1933. Ze swej strony Ernst Niekisch, jeden z przywódców niemieckiej kompartii w latach dwudziestych i wschodnioniemieckiej partii komunistycznej po 1945, pisał już w połowie lat dwudziestych to, co można powtórnie przeczytać w jego pracy „Entscheidung" (Decyzja), opublikowanej w 1930, w Wydawnictwie Oporu (Widerstand Verlag) w Berlinie: „Aby zdobyć swą niepodległość, Niemcy muszą przeciwstawić się Europie(...) Będą one w stanie zrobić to same tylko przez sprzyjanie rosyjsko-azjatyckiemu naporowi na Europę." Jeżeli chodzi o Karola Radka, ze swej strony wygłosił on w 1923, jako reprezentant Kominternu, swój znany dyskurs: „Leo Schlageter - pielgrzym nicości", który był apologią terroryzmu niemieckiej skrajnej prawicy i ofertą przymierza przeciwko Traktatowi Wersalskiemu, złożoną nacjonalistom Weimaru. Bojownicy niemieccy wchodzą więc na scenę, nie troszcząc się, że kości zostały rzucone. Ponad polem ich bitwy, którym jest Bawaria, Berlin, Hamburg, Ruhra, nawet ponad oficjalną walką w Europie między „faszyzmern" i „antyfaszyzmem", przywódcy obu „przeciwstawnych" frakcji nie zaprzestają dialogu, już to potajemnie, już to otwarcie.

Dialog Niekisch-Goebbels

Na przykład w 1925. Z jednej strony Młodzi Konserwatyści i czasopismo „Pierścień", stojący za Mollerem Van den Bruck; „Stalowe Hełmy"; ocaleni z korpusów ochotniczych z obszarów niemiecko-bałtyckich; z pięć tuzinów jeszcze tajnych organizacji pochodzących z „Consula" i grupy „Rossbach"; Grupy Szturmowe nazistów. Z drugiej - lewicowi socjaliści, komuniści i siatki agenturalne ZSSR. Lecz oto Josef Goebbels dyskutuje spokojnie z Ernstem Niekischem o wspólnych punktach między jednymi i drugimi, w obecności pisarza Ernsta Jungera, który żyje jeszcze w momencie, gdy piszę niniejszą książkę. W końcu wszyscy oni są przesiąknięci doktrynami Fiechtego, Hegla, Nietzschego, Spenglera. Junger dorzuca tylko do ich aspiracji do totalitaryzmu socjalistycznego nadzieję, że po imperiach (czyli wielkich całościach ekonomiczno-politycznych) dojdziemy w końcu do jakiegoś rodzaju państwa światowego. Jakie ma odtąd znaczenie nazizm czy bolszewizm? Tylko te adaptacje, dostosowane do danych ludów! 

Nacjonal-bolszewizm

Poza tym Republika Weimarska, z socjalistami u władzy, która ukrywa przed opinią publiczną to, co się  dzieje w Rosji sowieckiej, popiera propagandę, która obciąża Ententę, a szczególnie Francję, odpowiedzialnością  za hiperinflację rujnującą niemieckie klasy średnie, a z większości robotników robiącą bezrobotnych. W ten sposób, przez urazę, gniew i resentyment, masy, które do tej pory były nieufne w stosunku do komunizmu i tak samo wobec pierwszych falang nazizmu, zaczną się stopniowo przechylać nie w stronę rozumnych nacjonalistów centrum monarchistycznego lub chrześcijańskiego, lecz w stronę nazizmu. Intelektualna mniejszość jest w tym momencie pociągana przez „nacjonal-bolszewizm", co wyraża równie dobrze Niekisch (aby ułatwić zbliżenie do sowietyzmu wojskowych i nacjonalistów niemieckich), jak jego przyjaciel hrabia Reventlow i jego czasopismo „Der Reichswart", którego powiązania z Radkiem w 1919 już widzieliśmy. W 1923 Niekisch podkreśla z zachwytem, jak bardzo doktryny komunistyczna i nazistowska są „z istoty najbardziej skutecznymi przejawami nieprzejednanego fanatyzmu antyrzymskokatolickiego(...) Gdyby od tej chwili, setki milionów rosyjskich fanatyków tej tendencji i osiemdziesiąt milionów Niemców tego samego typu połączyło się, porządek ustanowiony w Wersalu zawaliłby się jak domek z kart(...) Wschód kryje w sobie potężne imperium germańsko-słowiańskie."

Moskwa podtrzymuje swe obietnice

Marzono o tym imperium germańsko-słowiańskim w Weimarze. Sfery wielkoprzemysłowe wyobrażały sobie, że jego motorem będzie ich siła i technologia. Reichswehra uważała, że nie ma potrzeby obawiać się Armii Czerwonej. Politycy, jak Stresemann, że rodzący się nazizm jest tylko instrumentem, którego jak kleszczy można użyć w chwili, gdy trzeba będzie uśmierzyć rewolucję na ulicach. Zresztą Moskwa podtrzymywała już swe obietnice, a Weimar swoje, gdy w marcu 1920 brygady Erhardta i Loewenfeldta zajęły Berlin i ogłosiły kanclerzem Wolfganga von Kappa, naówczas gubernatora Prus Wschodnich. Rząd schronił się w Dreźnie, a potem w Stuttgarcie. Sztab generalny, z Hansem von Seeckt, odrzucił użycie żołnierzy „przeciw innym żołnierzom". Ci ostatni defilowali w Berlinie wznosząc swastyki, „ten stary symbol indogermański, który oznacza głębokie zaangażowanie wobec germańskości, przeciwko wszystkiemu, co jest obce tej rasie".  Związki zawodowe w sile 9 milionów członków ogłosiły strajk generalny. Ze strony komunistycznej przeróżni prowodyrzy już rozdawali broń. Na szczęście, z braku poparcia ze strony mas niemieckich, pucz Kappa załamał się. Lecz gdyby mimo wszystko komuniści podchwycili ten pretekst, aby przejąć władzę? Wówczas to Moskwa podtrzymała na nowo swe obietnice. Emisariusze przywieźli tę oto instrukcję, rozpowszechnioną przez partię komunistyczną: „Rewolucyjny proletariat nie ruszy małym palcem dla jakiejś republiki demokratycznej, która jest tylko przejrzystą maską dyktatury burżuazji. Weimar odetchnął.

Von Seeckt: „Wyciągnąć rękę do Rosji"

Jeżeli było tysiące ofiar, w tym stu zabitych, to dlatego, że przywództwo regionalne kompanii Ruhry i Saksonii odrzuciło rozkazy i usiłowało lokalnie utrzymać władzę z bronią w ręku. Sterroryzowana ludność — opowiadała Margarete Buber-Neumann — przyjęła z entuzjazmem pacyfikacyjne oddziały von Seeckta. 18 marca, gdy pucz Kappa ostatecznie załamał się, szef Reichswehry ogłosił proklamację: „Ośmielony wydarzeniami "Spartakus" uważa, że jest znowu w stanie przejąć władzę. Tak samo jak w przeszłości, Reichswehra znajdzie się w pierwszej linii, aby złamać próbę ustanowienia u nas bolszewizmu..." Opinia publiczna była uspokojona. Nie miała ona pojęcia o tym, że Moskwa dała już zalecenia przeciwne temu, co insynuował von Seeckt i że ten ostatni gra zresztą od długiego już czasu ręka w rękę z Moskwą. Dowodzi tego fakt, że na miesiąc przed puczem Kappa zwołał on jako szef „Truppen-Amt" („Dyrekcji Oddziałów" - eufemizm dla nazwania sztabu generalnego) tajne zebranie około setki wyższych oficerów, za wiedzą i z udziałem wysłannika ministra Noskego, pod pretekstem przeciwstawiania się presji Sprzymierzonych, wymierzonej w Reichswehrę. Sztab generalny odrzucił wydanie licznych oficerów oskarżonych o ździerstwa podczas wojny. Wątpiono, czy Ententa zdecydowałaby się z tego powodu na akcję militarną, ale trzeba było przewidzieć taką możliwość i przygotować środki oporu przeciw jej kontyngentom, oczekując całkiem innej reakcji: „Ponieważ w międzyczasie - podkreślił von Seeckt -rozpoczniemy ofensywę przeciw Polsce, aby wyciągnąć dłoń do Rosji Sowieckiej. Bolszewicy w istocie bardzo się ustatkowali. Są oni teraz prawie tak na prawo, jak większość niemieckich socjalistów, jeżeli nie bardziej jeszcze..."

Korespondent Trockiego

Hans von Seeckt był pewny siebie. Od 1919 nie przerwał powiązań utrzymywanych z Trockim za pośrednictwem tureckiego ministra Enver Paszy, który stał się jego zaufanym od czasu, gdy von Seeckt był dowódcą frontu wschodniego i frontu na Bałkanach. Enver Pasza przekazał mu zresztą list, z datą 20 sierpnia 1920, w którym Trocki prosił o dostawy zmagazynowanej broni precyzyjnej, którą Niemcy winne były zniszczyć w 1919, zgodnie z żądaniem Sprzymierzonych. Znaczy to, że Trocki wiedział dużo o sytuacji w Niemczech i o mentalności sztabu generalnego w Berlinie. Co więcej, młody major Kurt von Schleicher, doradca polityczny von Seeckta, pułkownik Max Bauer, szef Drugiego -Oddziału i pułkownik Walter Nikolai, jego doradca do spraw tajnych, pozostawali ciągle w powiązaniach z Leninem. Hrabia Brockdorff-Rantzau, zamieszany w latach 1917-1918 w finansowanie bolszewików, który odrzucił w 1918 podpisanie warunków rozejmu, służył im za przekaźnik w samej Moskwie. W tym samym czasie, jak podaje historyk polsko-amerykański Adam B.Ulam, Lenin pokazywał w swym otoczeniu, aby uzasadnić swe życzenie przymierza z Berlinem, list od Maksyma Gorkiego, w którym pisarz oceniał alians niemiecko-sowiecki jako „konieczny". Alians ten był na dobrej drodze. W dziewięć miesięcy po owym sierpniu 1920, w maju 1921, podpisano pierwszą umowę handlową na dużą skalę między oboma państwami. Marsz w stronę Rapallo nabierał rozpędu. Rozpoczął się on więc dużo wcześniej, zanim Sprzymierzeni na Zachodzie okazali „zaskoczenie" wówczas, gdy traktat ów został podpisany w kwietniu 1922.

Reichswehra z Armią Czerwoną przeciw Polsce

Nowy etap w lecie 1920: von Seeckt zabrania przejazdu przez Niemcy transportów broni i amunicji wysyłanych przez Paryż do Polski, przeciwko której naciera Armia Czerwona. „Polska jest naszym śmiertelnym wrogiem - pisze von Seeckt memorandum do swych podwładnych — Rosja sowiecka uderza nie tylko w nią, ale jednocześnie i przede wszystkim we Francję i Wielką Brytanię. Jeżeli Polska załamie się, całą budowla Wersalu runie. Możemy się uwolnić z kajdan Ententy przy pomocy Rosji sowieckiej, nie stając się zresztą ofiarami bolszewizmu. Von Seeckt powiedział to wyraźnie Radkowi, w trakcie tajnego spotkania, zgodnie z tym, co pisał do niego wówczas generał-major Rudiger von der Goltz: „Z chwilą, gdy zyskamy przyjaźń rosyjską (sic!) i w ten sposób olbrzymią, przyjazną sferę ekonomiczną na wschodzie Europy, wszelki blok będzie bezsilny."  Reventlov żąda w tym momencie „współpracy z Moskwą, aby zniszczyć całość państwa polskiego". Ludzie ci żyli wspomnieniami roku 1772, kiedy to Polska stała się ofiarą zbliżenia między Prusami i Petersburgiem, i wspomnieniami Bismarcka w minionym stuleciu. Nie rozumieli oni, że ZSSR nie był Rosją, lecz centrum rewolucyjnego ekspansjonizmu, ciągnącego zyski z państw, do którego wyciąga rękę bojownika oddanego swojej sprawie. Hitler popełnił ten sam błąd w 1939. Spadkobiercy socjalizmu i liberałowie będą jeszcze powtarzać ten błąd od 1969. Paryż zdawał się wtedy nie widzieć nic. Londyn usiłował „zastąpić porozumienie z Francją porozumieniem z Niemcami", gorąco upragnionym przez Downing Street i Skarb angielski. Ale ten cios Albionu w plecy Paryża przychodzi za późno i nie w porę - tajna niemiecka misja wojskowa była już potajemnie w ZSSR.

Reichswehra w Moskwie od marca 1921

I rzeczywiście, generał Otto Hasse, major von Schleicher, kapitan Fritz Tschunke omawiają w tym czasie z Radkiem, z Leonidem Krasinem, naówczas komisarzem do spraw handlu i przemysłu, z generałem Lebiediewem, szefem sowieckiego sztabu generalnego, miejsca lokalizacji, gdzie kapitały, maszyny, technicy i instruktorzy niemieccy będą produkować materiały i kształcić oficerów dla armii obu krajów. I to już w marcu 1921, dwa miesiące przed pierwszą oficjalną umową handlową, która będzie parawanem. W tym czasie każe się wierzyć nacjonalistycznym i nacjonal-socjalistycznym bojownikom Weimaru, że Reichswehra jest ochroną przeciw „Spartakusowi", zaś bojownikom komunistycznym, że ZSSR jest niezniszczalną podporą przeciwko „faszyzmowi". Ani „Volkische Beobachter", pismo partii nazistowskiej, ani przywódcy „Consula", ani Ernst Roehm i jego przyjaciele, którzy właśnie przeszli masowo do NSDAP, nie występują przeciwko tej polityce dla naiwnych. I nie bez racji: w tym czasie są oni „zasilani" z „czarnej" kasy Reichswehry. W grudniu tegoż roku stała komisja niemiecka instaluje się w ZSSR na dwa lata. Jej specjalistami od uzbrojenia (w tym dwoma z firmy „Junkers") „opiekuje się" major A.D. von Niedermayer, zwany Neumann i  podpułkownik Schubert. Dyplomata Ago von Maltzan, który nazajutrz będzie obecny przy podpisywaniu traktatu w Rapallo, utrzymuje kontakty z Cziczerinem, Litwinowem, Radkiem, Krasinem i Worowskim. Mały szczegół: poza tym, że wyłaniają się z przeszłości wtajemniczeni skandynawskiej siatki finansowej z lat 1917-1918, pojawia się również Krasin, który aż do 1917 był w Rosji „menedżerem" firmy „Siemens".

Moskwa proponuje porozumienie marszałkowi Hindenburgowi

Mathias Erzberger, katolicki centrysta, został wtedy zabity pod pretekstem, że podpisał „haniebne" zawieszenie broni w listopadzie 1918. Jego zabójcy, podobnie jak ludzie Weimaru, nie mówili, że podpisał je wówczas na pilne żądanie marszałka Hindenburga, zakomunikowane mu w podpisanej nocie, opublikowanej w Paryżu w 1934. W rzeczywistości Erzberger i co najmniej stu z 354. zamordowanych z powodów politycznych w latach 1919-1924 zostało zabitych w imieniu Świętej Vehme lub innych tajnych organizacji, ponieważ chcieli oni ujawnić prowadzoną właśnie podwójną grę. Dlatego, że byli nacjonalistami, ale nie sowietofilami ani nazistami. Od tego momentu wyścig o władzę zaczął się nie między nazistami i komunistami (ci ostatni byli za słabi, aby móc wziąć władzę legalnie czy nielegalnie), lecz między nacjonalistami monarchistycznymi czy katolickimi (lub jednymi i drugimi razem) i nacjonalsocjalistami, złączonymi w istocie z „nacjonal-bolszewikami". Twierdzić co innego, to znowu mieszać propagandę z historią, ideologiczny schemat a posteriori z rzeczywistością. W przeciwieństwie do tego, co napisał Paul Winkler w swych „Niemczech tajemnych", już przeze mnie cytowanych, finansiści międzynarodowi bynajmniej nie „wpadli w pułapkę" - tę pułapkę oni sami sfabrykowali (zob. rozdział następny). Wszystko to zmusza nas do cofnięcia się do wyborów prezydenckich wiosną 1925, które wyniosły starego marszałka Hinderburga na prezydenta państwa. Historycy podają, że komuniści połączyli swe poczynania z nacjonalistami, i że to dzięki poparciu ich kandydata w drugiej turze wyborów prezydenckich, w marcu, został wybrany Hindenburg, zastępując zmarłego Friedricha Eberta. Jest to prawda. Ale, aby zrozumieć postawę komunistów stojących za Thaelmannem, trzeba poznać nie tylko konszachty wielkiego przemysłu i Reichswehry z Moskwą, ale wiedzieć i to, że w czerwcu 1921, to znaczy cztery lata wcześniej, Sowiet G.M.Smirkow, „komisarz specjalny do spraw niemieckich" rządu moskiewskiego, napisał, z racji swej funkcji, do marszałka Hindenburga proponując mu, jako mającemu wpływy i będącemu dla Niemiec symbolem, porozumienie sowiecko-niemieckie, które byłoby zawarte z nim osobiście. Margarete Buber-Neumann jest jedynym, z tego, co wiem, historykiem, który docenił ten ważny list, wyprzedzający o dziewięć miesięcy traktat w Rapallo i oświetlający całą grę komunistów od tej chwili aż do roku 1932. Poza pewnymi punktami. Datowany 3 czerwca 1921, ocenia on, że trzeba „wyciągnąć z obecnego bagna Niemcy i Rosję, a koniec końców całą Europę". Zapowiadał, że „okupacja Ruhry przez Francję jest tylko kwestią czasu". Zapewniał, że Stany Zjednoczone, wspierane przez Anglię, doprowadzą do wojny z Japonią, i że wówczas Francja będzie miała w efekcie wolne ręce w Europie. Dlatego też - pisał Smirkow - „rząd zdecydował na posiedzeniu tajnym, począwszy od końca kwietnia, nawiązać kontakty z Panem, Panie Marszałku, aby rozważyć, w jakiej mierze cele partii prawicowych w Niemczech i cele rządu sowieckiego są rozbieżne, a w jakiej dałyby się uzgodnić". Następnie przychodzi passus, który pozwoli nam uniknąć wnikania w szczegóły lat dwudziestych, do roku 1932, z wyjątkiem przebadania realizacji Rapallo w samym ZSSR, ponieważ tłumaczy on manipulacje kompartii niemieckiej przez Moskwę. Oto on w całości.

Moskwa: „Jesteśmy w stanie podporządkować naszej woli skrajną lewicę niemiecką"

„Myśl ruchu komunistycznego od czasu rewolucji w Niemczech może wzbudzić Pańskie wątpliwości, Panie Marszałku, co do niniejszego pisma i może Pan logicznie przypuszczać, że nie otrzyma ono zgody komunistów niemieckich. Może Pan być jednak pewien, że jestem w stanie podporządkować przywódców skrajnej lewicy niemieckiej woli naszego rządu. Rząd odwoła każdego, kto udaje się do Niemiec z propagandą prosowiecką i poleci niemieckim przywódcom sowieckim (sic!), przebywającym w Niemczech, opuszczenie tego kraju..."

„Niemieckim przywódcom sowieckim"? Inaczej mówiąc, tajnym emisariuszom Kominternu w Niemczech? Nigdy przyznanie się ZSSR do manipulacji wywrotowych nie było równie wyraźne. A jeżeli powątpiewano w sowiecką wolę dotrzymania słowa, nie pozostało nic innego, jak kontemplować to, co się działo przez następne dwanaście lat. W pierwszej chwili Hindenburg, oszołomiony tak ryzykowną propozycją, odpowiedział przez swego sekretarza: „Marszałek nie zajmuje się polityką." Zajmie się nią wkrótce. Będzie usiłował, aż do ostatniej chwili w 1932, popierać raczej centrowo prawicowych nacjonalistów, zgrupowanych wokół von Papena, niż nazistów. Ale to właśnie Hitler pociągnie go za sobą po kampanii wyborczej, podczas której, jak napisał Pierre Gaxotte: „komuniści i naziści atakowali z taką samą wściekłością wszystkich tych, którzy usiłowali zagrodzić im drogę do władzy". Bankier Schroeder pogodził u siebie von Papena i Hitlera. Dwadzieścia sześć dni później, 28 stycznia 1933, Hitler został kanclerzem.

Komuniści głosują razem ze skrajną prawicą

W rok po liście Smirkowa do Hindenburga został zamordowany Rathenau. Lewica jest oburzona. Socjaliści i komuniści jednoczą się spontanicznie i decydują opracować i przedstawić projekt prawa obrony Republiki. Ale kilka dni przed głosowaniem parlamentarnym Moskwa wysłała instrukcje przeciwne. Deputowani komunistyczni głosują z deputowanymi skrajnej prawicy i bawarskiej partii ludowej przeciw temu projektowi. Bezsensowne jest odtąd stawianie sobie pytania, dlaczego rewolta następnego roku w Ruhrze i agitacja w Hamburgu i Saksonii są tylko odrażającą i krwawą masakrą. To parawan, którym Moskwa kamufluje swą wolę porozumienia z Reichswehrą i przemysłowcami niemieckimi rozszerzającymi w tym momencie swe inwestycje w ZSSR. Radek gloryfikuje nacjonalistycznego terrorystę, którego Francuzi rozstrzelali za sabotaż. Zinowiew wykrzykuje, że „niebezpieczeństwem jest socjaldemokracja, faszystowskie skrzydło ruchu robotniczego".  Tajny aparat wojskowy ZSSR w Niemczech, „M.P.-Apparat", prowadził wówczas, pod wpływem generała Skoblewskiego, alias Goriewa, którego prawdziwe nazwisko brzmiało Roze (uczestniczył on w negocjacjach w Brześciu u boku Joffego), grę, która wyglądała jak wsparcie dla niemieckiej kompartii i siatek Kominternu, ponieważ rozpoczął on realizację planu powstania, którego rozwój w Turyngii i Saksonii (gdzie komuniści zaakceptowali wejście razem z socjalistami do rządów tych prowincji) miał nadzorować Węgier Rakoszi. U boku Skoblewskiego był tam Walter Ulbricht, wraz ze Sternem, Schreinerem i Finem Ture Lehenem, zwanym Neuberg, którzy zajęli stanowiska w Hamburgu. Są to „manewry" dywersji, wybuchy słomianego ognia, które oficjalni historycy Międzynarodówki komunistycznej będą później tłumaczyć, jako zapalone za szybko i za późno. W rzeczywistości Radek przybył osobiście, pod fałszywym nazwiskiem, aż do Saksonii, aby wydać kontrrozkazy w pełni rozruchów. Prawdziwa „linia" Moskwy była linią Rapallo. Moskwa wiedziała doskonale, że droga ta prowadzi prosto do akceptacji niemieckich nacjonalistów przeciw liberałom i socjalistom, a poprzez to narodowych socjalistów, dysponujących coraz poważniejszymi środkami finansowymi i dyscypliną nie mającą sobie równej. Nie przeszkadzało to, że w 1926 Gustaw Stresemann zaakceptował podpisanie paktu o nieagresji i przyjaźni, którego żądała Moskwa, pod pretekstem konieczności uspokojenia ZSSR. Stresemann prowadził podwójną grę, która odpowiadała dokładnie grze Sowietów. Komuniści i naziści tworzyli zgodny chór przeciw wymaganiom Traktatu Wersalskiego, uczestniczyli jednak w komedii Weimaru, która zmierzała do wzbudzenia litości świata dla stanu ekonomicznego kraju. Wszystko to skończyło się na paktach podpisanych 16 października 1926 w Locarno, rzekomo w celu „stabilizacji w Europie" dzięki przyjęciu Niemiec do wspólnoty narodów. Berlin, Paryż i Bruksela oświadczyły, że nigdy nie wypowiedzą sobie wojny; Londyn, Rzym, Warszawa, Praga i Moskwa zostały zaproszone do „gwarantowania" tej stabilizacji przez dołączenie się do paktów. Bowiem wielką ideą Aristida Brianda i Stresemanna było to, że zbliżając Berlin i Moskwę w takich ramach, organizując z nimi wielką sferę współpracy ekonomicznej i politycznej na skalę kontynentu, zapewni się panowanie wiecznego pokoju, z błogosławieństwem Ligi Narodów.

Już wtedy Moskwa proponuje Stresemannowi „podzielić się Polską"

W rzeczywistości chciano rozciągnąć na skalę euroazjatycką półtajne porozumienie Weimaru i Moskwy. Marzenie ponawiane cyklicznie aż do naszych czasów. Ale Moskwa, tak wtedy, jak i dzisiaj, nie oddawała się marzeniom. Sowieci zbliżyli się dyskretnie ze Stresemannem, o którym wiedzieli, że pisał w uwagach do swoich doradców to, co archiwa niemieckie opublikowały dopiero w 1967: „Najważniejszy problem chwili obecnej, to problem granic niemiecko-polskich. Polska musi dać korytarz (...) Ponieważ nie można tego uzyskać w drodze wojny, musimy przedstawić Polskę jako niebezpieczeństwo dla pokoju w Europie (...), podtrzymywać zawieszenie, aż do chwili, gdy Warszawa nie będzie mogła odrzucić ustępstw; wykorzystywać w tym celu trudności wewnętrzne w Polsce." Znakomicie poinformowany (bo tak zwana później „Czerwona Orkiestra" była już wtedy doskonale zadomowiona w administracji i ministerstwach, tak jak we wszystkich partiach politycznych), Kreml przedłożył Stresemannowi, w kilka tygodni po zredagowaniu wyżej wymienionych uwag, że uzgodniona polityka obu państw pozwoliłaby „podzielić się Polską według jej granic etnograficznych" (sic!). Moskwa i Berlin wymieniły między sobą nowe protokoły porozumienia na ten temat. Stresemann nie ośmielił się posunąć aż do presji militarnej, co proponowała Moskwa, ale podpisał, 24 kwietnia 1926, traktat przyjaźni i przymierza, który umocnił tajne i jawne ustalenia Rapallo. Sztab generalny Reichswehry był ściśle powiązany z tymi pertraktacjami. Różnorodne dokumenty przedstawiają środki „odzyskania terytoriów niezbędnych dla życia gospodarczego Niemiec (...), uwolnienia Nadrenii i Saary, odzyskania Górnego Śląska i korytarza gdańskiego (...) aneksji Austrii." Podkreślają one: „Polska i Czechosłowacja stanowią dwie przeszkody, ze stojącymi za ich plecami Francją, Belgią, a także Włochami."

Zachód milknie

„To wojskowi niemieccy i rosyjscy zadzierzgnęli i umocnili więzi przyjaźni między dwoma naszymi narodami" - wykrzyknął w kwietniu 1922 von Seeckt dla uczczenia Rapallo. Kto na Zachodzie mógł nie wiedzieć o tej współpracy, skoro w 1926 socjalista Scheidemann wykrzykiwał w parlamencie niemieckim swoje potępienie wobec porozumienia, z trudem utrzymywanego w tajemnicy, między Reichswehrą i Armią Czerwoną? Jak zresztą mogło nie wiedzieć o tej współpracy 15 firm brytyjskich, 10 firm francuskich czy 5 firm włoskich Mussoliniego, które pracowały wtedy w ZSSR? Jak mogło o tym nie wiedzieć 50 firm amerykańskich, skoro brały one podwójny udział w tej współpracy: poprzez swych niemieckich wspólników i poprzez własne filie w samym ZSSR? Ale polityczno-ekonomiczna elita zachodnioeuropejska milczała na ten temat, jak również na temat intensywnych zbrojeń, które charakteryzowały współpracę niemiecko-sowiecką. Zobaczymy, że co najmniej tolerowała ona, o ile sama w tym nie uczestniczyła, przekazywanie pieniędzy, które w 1928 i 1929 uratowały partię nazistowską od załamania się, wówczas gdy liczba jej deputowanych spadla z 32. w 1924 do 12. w połowie ku 1928 i gdy Hitler była załamany. Moskwa oświadczyła, że „rewolucja dojrzała w Niemczech", gdy po 1929 krach finansowy na Wall Street dotknął Wiedeń i Berlin i zwiększył poważnie bezrobocie poprzez reakcję łańcuchową w przedsiębiorstwach. Ale Moskwa zabroniła rewolucji i pozwoliła tylko na prowokacje, które popychały naród niemiecki w stronę nacjonal-socjalistów. Wtedy, gdy od 1923 do 1929 Moskwa zapewniała, że trzeba wygrać narodowych socjalistów dla sprawy komunizmu, a więc „poczynić ustępstwa dla ich ideologii" wydawała ona jednocześnie rozkaz: „Bijcie faszystów wszędzie, gdzie ich spotkacie!" Inaczej mówiąc, chodziło o stworzenie klimatu niepewności, wojny domowej, paniki. Nieznani strzelcy pojawiali się na dachach domów podczas defilad nazistów, zabijając lub raniąc kogo popadło, a następnie znikali.  Ale w tym samym czasie naziści i komuniści przypuszczali ataki polityczne na zebrania publiczne partii politycznych, które popierały Republikę Weimarską.

Czerwone flagi i swastyki obok siebie

Kto wygra tę grę, wówczas, gdy każdego tygodnia Kreml wznosił toasty za współpracę Moskwy i Berlina? Do tego stopnia, że jedna trzecia biura politycznego niemieckiej kompanii została usunięta w ciągu niespełna trzech lat - ci, którzy wystąpili przeciw tej współpracy zostali wykluczeni. Tylko Karl Korsch odmówił oddania swego miejsca deputowanego. Pozostał w historii jedynym komunistą tego kraju, który krytykował Moskwę przed parlamentem. Ale popatrzmy, oto inny manewr: z końcem roku 1930 „Stalowe Hełmy", niemiecka Partia Ludowa i naziści żądają referendum, aby obalić socjaldemokratyczny rząd Prus. Partia komunistyczna odrzuca z pogardą „ten manewr faszystowski", a następnie sama wzywa do „ruchu ludowego przeciw faszyzmowi i przeciw rządowi Prus". Ale Moskwa nakazuje więcej: trzeba stworzyć wspólną sprawę z prawicą. Tak oto, podczas wyborów 9 sierpnia 1931, przed lokalami wyborczymi powiewają obok siebie czerwone flagi z sierpem i młotem i flagi ze swastyką. Cieszył się z tego podporucznik Scheringer, który w lipcu rozpoczął wydawanie pisma „Aufbruch" (Odmarsz), publikując swą proklamację przymierza narodowo-bolszewickiego.

Dymitrow: „Raczej Hitler niż socjaldemokracja"

Ów Scheringer założył komórkę NSDAP w swym garnizonie w Ulm. Nielegalną. Z tego powodu spędził parę tygodni w areszcie, z dwudziestoma pięcioma komunistami z Lipska. Przekonali go oni o potrzebie przymierza i tej właśnie inspiracji pismo zawdzięczało swe narodziny. Proklamacja została podpisana przez siedmiu byłych oficerów, jednego byłego oficera policji, czterech przywódców nazistowskich i przez hrabiego Stenhoch-Fermor, byłego żołnierza korpusów ochotniczych, które w 1919 zwalczały bolszewików w krajach bałtyckich. „Aufbruch" pracował odtąd nad stworzeniem osi współpracy między nazistami i komunistami w każdych możliwych okolicznościach, ponieważ przyjaciółmi Scheringera kierowała, zachowując, dystans tajna organizacja „Z", założona przez komunistycznych specjalistów od roboty wywrotowej w środowiskach prawicy. Będzie to użyteczne, gdy naziści dojdą już do władzy. Ale ta siatka wpływów była tylko wierzchołkiem góry lodowej. Jest to ta chwila w 1931, gdy Remmele wraz z Neumannem, jednym z szefów siatki kompartii, oświadczyli w parlamencie: „rząd faszystowski, dyktatura faszystowska nie przerażają nas. Upadną one szybciej, niż jakikolwiek inny rząd."  Jest to moment, gdy Gieorgij Dymitrow, tuba Stalina w Kominternie, oświadczył: „Największą przeszkodą do rewolucji nie jest Hitler, lecz partia socjaldemokratyczna." Gdy Stalin sam powiedział do Neumanna, zaniepokojony mimo wszystko: „Czy nie uważacie, że jeżeli nacjonaliści wezmą władzę w Niemczech, to zajmą się oni tak dalece Zachodem, że będziemy mieli dużo wolnego czasu, aby spowodować postęp socjalizmu?" A więc już w listopadzie 1931 Stalin wytyczał linię, która po latach wysiłku skonkretyzuje się w pakcie z sierpnia 1939. I, jak gdyby dla otworzenia drogi nazistom, którzy w tamtym czasie nie mieli jeszcze wcale poparcia w policji niemieckiej, komuniści rozpoczęli zabójstwa licznych oficerów tejże policji. Poczynając od komisarzy Lenka i Anlaufa, 10 sierpnia 1931, na Biilow-Platz w Berlinie. Prefekt policji Grzeziński pisał wówczas w swoim raporcie: „Nie ma wątpliwości, że chodzi o zabójstwa popełniane według dokładnego planu. Terrorystyczne grupy komunistyczne postanowiły walczyć przeciwko władzom wykonawczym państwa poprzez zorganizowane zabójstwa (...) Grupy te otrzymują rozkazy od jakiejś organizacji centralnej."   Prefekt miał rację. Chodziło o organizację „T". Jeden z zabójców z Bulow-Platz nazywał się Erich Mielke. Był on po roku 1945, aż do naszych czasów, jedną z najpotężniejszych postaci tajnej policji wschodnioniemieckiej. Inny nazywał się... Walter Ulbricht, i aż do lat siedemdziesiątych był panem Niemiec Wschodnich.

Prawie 70% nazistów z SA to dawni komuniści

Dwadzieścia tysięcy komunistów niemieckich zapłaci drogo, po 1933, za swe ślepe posłuszeństwo rozkazom sowieckim. Ale tysiące innych, na rozkaz z góry albo dlatego, że umieli zręcznie manewrować, wstępując do NSDAP, po odnowieniu swej politycznej niewinności przez wejście do formacji SA przeżyło, służąc Hitlerowi, a potem przechodząc ponownie do partii komunistycznej po 1944. Różnorodne dokumenty wykazują, że wokół Roehma i braci Strasser, między rokiem 1929 i 1933, prawie 70% członków grup SA to „skruszeni komuniści". Czyż Roehm nie oświadczał, iż „możemy zmienić jakiegokolwiek komunistę w nazistę w niespełna cztery tygodnie"?   Wieść gminna nie myliła się co do tego: przezwała ona SA  „Beefsteak Sturm" (Befsztyk Szturmowy) - „brunatny z wierzchu, a w środku czerwony". To być może dlatego Tomasz Mann, dowiedziawszy się w styczniu 1933, że Hindenburg kazał wezwać do siebie Hitlera, wykrzyknął: „Tym lepiej, nie przetrzyma ośmiu miesięcy!" Przetrzymał ich sto czterdzieści siedem i niewiele brakowało, aby przetrzymał dużo więcej.

 

BRZEMIENNY FAKT RAPALLO

W kwietniu 1921, dwa miesiące przed tajnym listem komisarza Smirkowa do marszałka Hindenburga, specjalista sowiecki Wiktor Kopp, nawrócony z mienszewickiego odchylenia w aparacie państwowym, udał się do Niemiec. Na zaproszenie wielkiego przemysłu i otoczenia kanclerza Cuno zwiedzał on fabryki Alfreda Kruppa, stocznie „Blohm und Voss", „Albatros Werke" i inne zakłady specjalizujące się w produkcji zbrojeniowej. „Stowarzyszenie Studiów na rzecz Handlu ze Wschodem" (mające w swym kierownictwie byłego kanclerza Wirtha) nakłaniało do porozumienia z reżimem sowieckim w tej dziedzinie. Otto Deutsch, dyrektor wykonawczy „AEG", powtarzał wraz z nim, że nie można ignorować tak dużego rynku i nawet „trzeba byłoby zorganizować jakiś system kredytów, ponieważ ZSSR nie może płacić gotówką". Sześć lat później, w oświadczeniu dla „New York Timesa" z 13 listopada 1927, ten sam Deutsch potwierdzi te tezy: „Postęp przemysłowy Europy nie może lekceważyć rynku 160 milionów nabywców. Nie bronię reżimu sowieckiego - dorzucał - ale oczekiwanie, że będzie on ewoluował w stronę przyjemniejszych warunków, należy do sfery fantazji. Co nie powinno przeszkadzać w handlowaniu z nim..."

 Istny wspólny kompleks militarno-przemysłowy

Traktat podpisany w Rapallo 16 kwietnia 1922, został odnowiony i rozszerzony w roku poprzedzającym powyższe oświadczenie Deutscha. Ale sam traktat zatwierdził tylko porozumienie polityczno-wojskowe i handlowe zapoczątkowane w 1921, po podróży Koppa, z inicjatywy von Seeckta i jego doradców, oficerów: Otta Hasse, Fritza Tschumke i Kurta von Schleichera. Ponieważ historia tych wzajemnych zbrojeń niemiecko-sowieckich nie została nigdy napisana, przedstawiam jej obraz chronologiczny i według wyszczególnionych gałęzi - tak dalece wynika on z faktów, że istny wspólny kompleks wojskowo-przemysłowy Moskwy i Berlina opanował stosunki między tymi dwoma stolicami, przy czym żadna nie mogła lekceważyć, po 1929, faktu, że Hitler miał wszelkie szansę, aby zostać ich jedynym beneficjantem. Chwile niepewności, oziębienia lub napięcia, na przykład w 1928 i 1929, gdy ponaglania Moskwy lub procesy o szpiegostwo irytowały Berlin, nie przeszkadzały połączeniu. Zresztą, filie amerykańskie z częściowym kapitałem niemieckim, które swoją drogą inwestowały lub kontynuowały inwestycje w ZSSR, wspomagały w tym samym czasie partię nazistowską i wiedziały na bieżąco o tym, co się działo z jednej i z drugiej strony do roku 1940.

Finansiści „zajęci hipotekowaniem świata"

Samuel Gompers, wpływowy Żyd socjalista w Stanach Zjednoczonych, wystraszył się, w miesiąc po Rapallo, kierunku, jaki przybrały wydarzenia w tamtym czasie: „Jestem doskonale na bieżąco - pisał - z nową polityką grupy bankierskiej niemiecko-angielsko-amerykańskiej. Stanowi ona, bez wątpienia, najniebezpieczniejsze ogniwo wysiłków przyjaznych bolszewikom amerykańskim (...) Pewni bankierzy amerykańscy, zajęci hipotekowaniem świata, są gotowi w tym celu siać w swym własnym kraju trującą i antydemokratyczną propagandę bolszewizmu (...) Aby zakamuflować swą rolę, podają się za finansistów międzynarodowych..." Ostrzeżenie bez echa, szybko zatuszowane przez ową koterię, obejmującą tyleż arcybogatych fortun żydowskich, co fortun anglo-saksońskich, rzeczywiście „internacjonalistów", na modłę tych, którzy pięćdziesiąt lat później nazw siebie „trilateralistami". Uwagi Gompersa nie uszedł artykuł Winstona Churchilla, napisany 8 kwietnia 1920, nieco wcześniej, zanim finansista Bernard Baruch spłacił długi tego angielskiego polityka — i stał się w ten sposób jego wymagającym protektorem - artykuł wzywający Żydów rosyjskich do odrzucenia bolszewizmu, „bowiem w rezultacie tego reżimu dusza waszego narodu jest postawiona w stan oskarżenia". Gompers należał do maleńkiej mniejszości Żydów, którzy w maju 1922 widzieli korzyść, jaką Lenin wyciągnął właśnie z pierwszej w tym stuleciu światowej konferencji ekonomicznej, w Genui, która była dla Moskwy trybuną do głoszenia swej propagandy, ponieważ Zachód uznał, przez jej zaproszenie, represyjny reżim, o którego milionach ofiar wiedzieli doskonale jego przywódcy. Pomiędzy punktami, metodycznie przedstawionymi przez Cziczerina, tubę Lenina (którego w ostatniej chwili zatrzymała w Moskwie choroba), znalazły się następujące: pokój przez handel bez ograniczeń i przez powszechne rozbrojenie, przez emancypację ludów skolonizowanych, przez pomoc i opiekę dla narodów najsłabszych, przez planową redystrybucję bogactw światowych... To dowodzi, że amerykańscy i europejscy instygatorzy programów „zbliżenia", a później odprężenia, porozumienia i współpracy z  ZSSR, od roku 1960 nie wynaleźli nic nowego. Cała ich frazeologia istniała już w „zabiegach" sowieckich w 1922. Ale uczestnicy owej konferencji nie zwrócili uwagi w tamtym czasie, na początku kwietnia 1922, na ostatnie punkty Cziczerina: pochwalał on w nich projekty ekonomisty angielskiego J.M.Keynesa i Waltera Rathenau (cytując je), zmierzające do ustanowienia powszechnego socjalizmu. Po czym zażądał „anulowania wszystkich długów wojennych i rewizji Traktatu Wersalskiego".  Co było tylko „perskim okiem" w stronę Niemiec, obecnych w Genui, aby potwierdzić ducha negocjacji prowadzonych z nimi od stycznia 1922, z inicjatywy Lenina...

Rapallo, blisko Genui...

Otóż 16 stycznia Lenin zażądał, w instrukcjach pisemnych dla Mołotowa, „rozpoczęcia natychmiast, bez obciążania się papierami, rozmów z Niemcami, równocześnie w Moskwie i w Berlinie, i następnie utrzymania z nimi naszych kontaktów podczas konferencji w Genui". Rozmów w jakim celu? Całkiem po prostu w celu sprecyzowania i podpisania, w jak najkrótszym czasie, traktatu w należytej formie. Powinno to mieć miejsce przed konferencją, jeżeli Rathenau uważał, że psychologicznie będzie dobrze postąpić w ten sposób. Odbyło się to w pobliżu Genui, bowiem ekipa Cziczerina i ekipa Rathenaua modliły się o pretekst przerwania obrad, aby wyskoczyć razem do Rapallo... i podpisać już całkowicie przygotowane dokumenty.  Ponieważ, przed przybyciem do Genui, Cziczerin, Litwinów, Krasin, Worowski, Joffe i Rudzutak zatrzymali się w Berlinie na cztery dni, aby przedyskutować z Rathenauem, Ago von Maltzanem, zwanym „czerwonym baronem", odpowiedzialnym za departament rosyjski MSZ-tu, i z byłym kanclerzem Wirthem ostatnie szczegóły traktatu, który był przygotowywany od noty w styczniu. Dyplomata-weteran Nikołaj Ljubimow potwierdził ten historyczny fakt w lutym 1970, podczas konferencji na uniwersytecie w Genewie, w chwili, gdy wysławiał entuzjastycznie ,,Ost-Politik", którą właśnie przedsięwziął w Bonn kanclerz Willy Brandt i jego alter ego Egon Bahr.  Ljubimow wypowiadał się autorytatywnie: uczestniczył on jako młody ekspert w spotkaniu w Rapallo, w kwietniu 1922.

Jedno z „wielkich zwycięstw" dyplomacji sowieckiej

W tym momencie, w Moskwie, komentatorzy wydobyli z teczek argumentację, którą po raz pierwszy rozwinęli w 1955, wówczas, gdy kanclerz Adenauer, zrywając śladem aliantów z polityką rezerwy wobec ZSSR, zaakceptował nawiązanie z nim stosunków dyplomatycznych. Ale „stary lis" był czujny - „śpiewy syren", które przypominały w 1955 Rapallo i „jego wzajemne korzyści" dla Niemiec i Rosji, nie miały u niego posłuchu. Odmienna atmosfera panowała w 1970: Willy Brandt był już gotów uklęknąć w Oświęcimiu, aby „naprawić" krzywdy uczynione przez Niemcy nazistowskie, zapominając, że Hitler tylko kopiował Stalina, gdy chodziło o obozy koncentracyjne i masowej zagłady, że zresztą Stalin i Hitler porozumieli się bardzo dobrze w 1939, aby podzielić się Polską i kilkoma prowincjami Europy Środkowej, i że Hitler nie dysponowałby tak szybko tak silną armią, gdyby nie pomoc ZSSR w jej odbudowie i rozwoju. W dwa miesiące po słowach wygłoszonych w Genewie przez Nikołaja Ljubimowa, syreny podjęły swój patetyczny śpiew w całej prasie ZSSR i za granicą, aby sławić, wraz z agencją Nowosti (zob. „Le Monde diplomatique" z kwietnia 1970, Paryż), „traktat z Rapallo, który był jednym z największych zwycięstw naszej dyplomacji; (...) który stworzył precedens dla uregulowania stosunków między ZSSR i krajami kapitalistycznymi (...) i którego lekcja jest ostrzeżeniem dla tych, którzy nie chcą widzieć korzyści współpracy ekonomicznej i politycznej z krajami socjalistycznymi." Te „korzyści", gdy je przeanalizować bliżej, doprowadziły Europę, a potem świat, prosto do wojny 1939-1945.

Tajne klauzule, w przeciwieństwie do tego, co utrzymuje historia oficjalna

Porozumienie niemiecko-sowieckie było tak przemyślane, że egzekutywy Kominternu zebrały się w Wiedniu, w końcu kwietnia 1922, na wezwanie rzucone trzy tygodnie wcześniej, aby wysłuchać ambasadora Krestinskiego, który przybył pośpiesznie do Berlina przedstawić racje tego kroku. Pomiędzy uczestnikami zasiadał Tito. Krestinski zapewnił, że Moskwa postąpiła w ten sposób „w celu ustanowienia frontu ekonomicznego, zdolnego oprzeć się zorganizowanym naciskom".  Jakim naciskom i z czyjej strony? Pomoc amerykańska, i pomoc niemiecka, Paryża, Londynu i Rzymu ratowały właśnie wtedy gospodarkę sowiecką. Jeżeli chodzi o Republikę Weimarską, była ona, oczywiście, obiektem reparacyjnych żądań alianckich i czujności Francji wobec ewentualnych zbrojeń niemieckich, ale międzynarodowe środowiska bankierskie już rozpoczęły prace, które przed upływem dwudziestu miesięcy doprowadza do planu Dawesa. Za „cywilną" zasłoną układów z Rapallo, na mocy których Berlin i Moskwa uzgodniły klauzule handlowe najwyższego uprzywilejowania i wyrzekły się reparacji wojennych, rozpoczęło się wcielanie w życie klauzul tajnych, których oczywistości próbuje się zaprzeczać jeszcze w pół wieku później.

ZSSR terenem prób nowych zbrojeń niemieckich

Hans von Seeckt szybko pocieszył się po inspekcjach Sprzymierzonych. Obejrzawszy 7000 fabryk, inspekcje te zażądały zniszczenia maszyn mogących produkować uzbrojenie. Otóż maszyny te poczęły „znikać", potajemnie przewożone za granicę. W każdym razie zapasowy plan był przygotowany. Dzięki Rapallo mógł on rozwinąć się bardzo szybko. Von Seeckt i jego doradcy wychodzili z założenia, że trzeba obejść wymagania Traktatu Wersalskiego i zbroić Niemcy, ale bez gromadzenia zapasów materiałów, które szybko stawałyby się przestarzałe a w każdym razie prowokowały reakcje Londynu i Paryża. Wystarczyło więc, z jednej strony, produkować nowe bronie w jak największej tajemnicy, z drugiej, zorganizować taką współpracę między armią i przemysłem, aby było możliwe przejście z dnia na dzień na produkcję wojenną, wraz z produkcją wojenną seryjną. Stąd wielka liczba biur studiów, stowarzyszeń naukowych i technicznych, które pojawiły się w Niemczech w 1920 i 1921, a później wyroiły się za granicą pod różnymi nazwami. Do inżynierów wojskowych dołączyli inżynierowie „Kruppa", „Junkersa", „Dorniera", „Heinkla", „Fokkera" i innych firm, aby projektować działa, samoloty i czołgi. Inżynierowie „Badische Anilin", „Bayera", „Stolzenberga" i „IG Farben" pracowali przy produkcji prochu, gazów wybuchowych i zapalających oraz innych produktów. W wielu krajach Berlin znalazł licznych figurantów i dużo ułatwień. Tak, na przykład, eksperci od łodzi podwodnych, hydroplanów, torpedowców, korzystali z przyjaźni „kolegów", wysokich osobistości, czasem rządów, w Holandii, Turcji, Finlandii i Hiszpanii. Kapitan marynarki Lohmann w Rotterdamie, kapitan Bartenback w Helsinkach, baron i wiceadmirał von Gaggern w Istambule i przyszły admirał Canaris w Kadyksie i Bilhao, nadzorowali te „operacje". Ale na długą metę było to możliwe tylko przy współudziale kraju tak rozległego, tajemniczego i bogatego, jakim był ZSSR. Dowodem, że ten współudział „antyfaszystowskiego" ZSSR istniał, jest to, że prawie wszystkie agentury wywiadu sowieckiego w Europie, nieprzerwanie, od 1920 do 1933, na bieżąco informowały centralę moskiewską o tych tajnych zbrojeniach, przedsięwziętych poza ZSSR. To dlatego, że odkrycia i eksperymenty przeprowadzane, na ograniczoną skalę, w laboratoriach tych krajów kończyły się na poligonach usytuowanych w Związku Sowieckim.

Arsenał dla obopólnej korzyści

Już w 1921 dwa tysiące niemieckich specjalistów wojskowych znajdowało się w ZSSR. Po roku 1922, gdy tylko eksperci generała Bauera i admirała von Hintze wybrali najbardziej dogodne miejsca dla budowy baz marynarki wojennej i lotnictwa, poligonów ogniowych, terenów ćwiczeń lotniczych, tajnych laboratoriów, itd., było ich pięć tysięcy. Moskwa pozwalała na wszystko. Niemcy będą mogły przeprowadzać poszukiwania we wszystkich dziedzinach nauki i produkować każdą broń, jaką zechcą, pod warunkiem, że prototypy nie opuszczą terytorium sowieckiego i że pewien procent tej produkcji będzie zarezerwowany dla uzbrojenia Armii Czerwonej. I tak, na przykład, w dziedzinie lotnictwa, na 100 samolotów wykonanych i docieranych w ZSSR, 20 będzie zarezerwowanych dla Moskwy, reszta pozostanie w dyspozycji Berlina. Zanim doszło do tej fazy, wszystkie zapasy, które Niemcy chciały ukryć przed komisjami Sprzymierzonych, mogły zostać potajemnie przewiezione do Związku Sowieckiego, gdzie mieszana komisja miała za zadanie rozdzielenie ich pomiędzy obu partnerów. Wcześniej Moskwa dostarczyła Niemcom wszystkiego, czego potrzebowały dla swej małej armii, dozwolonej im przez Traktat Wersalski. Niemieckie ministerstwo obrony rozlokowało produkcję uzbrojenia w ZSSR pod kontrolą nieznaczącej „Geselschaft zur Forderung Gewerblicher Unternehmungen" (Stowarzyszenie dla Rozwoju Przedsiębiorstw Przemysłowych), czyli „GEFU", z kapitałem 75 milionów marek, i pewnego stowarzyszenia, mającego charakter ekspozytury - „Bersol Aktien Gesellschaft". Po 1926 będą one zastąpione przez „Wischaft-Kontor", czyli przedstawicielstwo gospodarcze. A mimo wszystko historycy, jak na przykład Włoch Pietro Gerbore, powtarzają nadal, że traktat z Rapallo „nie przyniósł Niemcom żadnych korzyści"!  Był tak niekorzystny, że w konsekwencji tajnych klauzul siły Reichswehry potroją się w ciągu kilku lat. Szkolone w Niemczech na poziomie teoretycznym, siły te odbywały ćwiczenia „terenowe" w ZSSR, natomiast budżet wojskowy Republiki Weimarskiej od 1924 do 1930 wzrósł (w markach stałych) z 459  do 788 milionów. Traktat ten był tak mało ważny, że przemysł niemiecki i Bank przyznawały sukcesywnie ZSSR: 150 milionów marek pożyczki w 1923, 100 milionów w 1925 i 300 milionów w 1926. Nie mówiąc o sumach bliskich miliarda marek, które tylko przemysłowiec Otto Wolf pożyczył osobiście ZSSR między rokiem 1925 i 1935. 

Sekcja „R" i „Zentrale Moskau"

Aby zsynchronizować porozumienie przemysł-armia i współpracę tego tandemu z ZSSR, von Seeckt stworzył w 1918, w ministerstwie obrony, tajemniczą Sekcję „R". Obciążył on kapitana Fritza Tschunke zadaniem stałego kontaktu z „Zentrale Moskau", gdzie generał Hasse kierował Departamentem Zbrojeń (sowieckim) i Ponownych Zbrojeń (niemieckim). Pułkownik Kurt von Schleicher zapewniał kontakt z przemysłowcami, bankierami i politykami niemieckimi wtajemniczonymi w tę „wielką grę", która funkcjonowała bez trudności do 1934. Z wyjątkiem incydentu z Scheidemannem, który w grudniu 1926 zmusił von Seeckta do ustąpienia swego stanowiska generałowi Heye, co nie przerwało zresztą ani na chwilę idylli z Moskwą, jak to jeszcze zobaczymy.

Zatuszowane rewelacje

Tajne służby francuskie i polskie, kolejno po 1922 i po 1929, sygnalizowały często, jak pisze o tym historyk Georges Castellan, przewóz materiałów i uzbrojenia, najpierw w kierunku Niemcy-ZSSR, później w kierunku ZSSR-Niemcy, który charakteryzował tamten okres. Ale w Europie panowała na temat tych rewelacji dziwna cisza, choć od czasu do czasu przenikały one do kilku gazet. Tak, na przykład, w końcu 1922 raport francuski sygnalizował, że „setka samolotów, od 300. do 400 tysięcy karabinów, materiały wybuchowe i ekwipunek wojenny zostały złapane na wodach Murmańska". W 1924, na skutek awarii, frachtowiec „Alwin Rus" był zmuszony wyładować swój ładunek w Estonii: tony karabinów i amunicji wysłanych z Niemiec do Piotrogradu. W 1926 parowiec „Hochland" został zaskoczony, gdy na pełnym morzu przeładowywał na dwa lodołamacze sowieckie 170 skrzyń uzbrojenia, przywiezionych z Niemiec. I tak to trwało, od 1922 do 1926; sprowadzano również do ZSSR, do fabryk zbrojeniowych niemiecko-sowieckich, śmigła do samolotów, kwasy chemiczne, produkty takie jak piorunian rtęci lub części zamienne, produkowane w tych krajach, które przyjęły niemieckie laboratoria wojskowe. Ale w cztery lata po Rapallo rozpoczął się ruch w stronę przeciwną. Tak oto w grudniu 1926, socjalista Scheidemann ujawnia przed Reichstagiem, że „z końcem września i początkiem października amunicja rosyjska przybyła do Szczecina na statkach pochodzących z Leningradu: "Gotenburg", "Rastenburg" i "Kolberg", podczas gdy firma przyjmująca nakazała, swoim pracownikom milczenie na ten temat. Komórka komunistyczna w porcie - precyzował - była doskonale zorientowana w całej sprawie."  Ale „skandal" ten nie przekroczył wówczas granic Niemiec. Milczenie europejskie było równie dziwne jak później, 7 kwietnia 1937, gdy na dwa lata i cztery miesiące przed podpisaniem paktu Stalin-Hitler, „Le Petit Parisien" i „L'Ordre" w Paryżu i „Manchester Guardian" w Anglii podały informacje, które wskazywały na tajne zbliżenie między Moskwą i Berlinem, po dwóch latach widocznego ochłodzenia. Co za blagierzy ośmielają się wymyślać tego rodzaju pogłoski, powtarzali tu i ówdzie, w paryskich salonach, dyplomaci sowieccy i niemieccy. W ponad czterdzieści lat później istnieją jeszcze autorzy, którzy zapewniają, że porozumienie niemiecko-sowieckie zaczęło się dopiero w lecie 1939. W ten sposób jest podtrzymywany mit „antyfaszystowskiego" ZSSR.

Sowiecka infrastruktura wojskowo-przemysłowa pod organizacją niemiecką

Karl Sobelsohn, czyli Radek, mówił, śmiejąc się, do dziennikarza niemieckiego Karla Augusta Wittfogela, który w listopadzie 1932 wyraził przy nim zaniepokojenie tą współpracą niemiecko-sowiecką: „A więc nie róbcie tego! Mamy Reichswehrę w kieszeni!" W rzeczywistości, większość niemieckich uczestników i ich sowieckich kolegów grała i tę, i inne gry. Tak, na przykład, generałowie Swieczyn (wojsk lądowych) i Łazariew (lotnictwa) należeli do komisji mieszanej obok Hassego, Niedermayera, Schuberta i innych. Dzięki nim ich niemieccy koledzy zostali wprowadzeni do Chin, gdzie generał Bauer, generał Wetzell, a po nim Hans von Seckt, a następnie generał Falkenhausen formowali kadry armii Czang Kaj-szeka. „Sprawa", której nie zapomnieli komuniści chińscy w swych ciężkich kłótniach z Moskwą... Jednakże rozwój samego ZSSR przybiera niewspółmierne rozmiary. Traktowanie go tylko pod kątem wojskowym byłoby równie mylące, co niewystarczające. Ta wielostronna współpraca, aby ocalić reżim sowiecki przez odbudowę jego gospodarki, była równa tylko współpracy setki firm amerykańskich, które po 1929, a zwłaszcza po 1933, zastąpią towarzystwa niemieckie, zmuszone mimo wszystko do większej dyskrecji w swej serdecznej współpracy z komunizmem, który Hitler, zgodnie z głoszonymi twierdzeniami, zamierzał zwyciężyć. Ale ta redukcja pomocy gospodarczo-naukowej Niemiec dla ZSSR - dającej się bardzo dobrze oszacować dzięki pracom opublikowanym w USA przez A.C.Suttona  - nie przeszkadzała utrzymaniu powiązań pomiędzy tajnymi służbami obu stron. Nie służbami Abwehry, wrogiej komunizmowi, ale służbami MSZ-tu i służbami Reinharda Heydricha, dzięki niespożytemu Walterowi Nikolaiowi. Parę liczb ilustruje moje stwierdzenia: na 322 umowy przemysłowe, technologiczne i naukowe, zawarte przez ZSSR z firmami zagranicznymi w okresie lat 1917-1930, 114 zostało zawartych z towarzystwami amerykańskimi, zaś 94 z Niemcami. Co znaczy, że 71% (wraz z 9. towarzystwami „faszystowskich" Włoch, które również kolaborowały z ZSSR) potencjału przemysłowego ZSSR zostało reaktywowane, bądź stworzone i skadrowane, tylko przez towarzystwa amerykańskie, niemieckie i włoskie; w tym prawie 38% całości personelu organizacyjnego, dyrektorów technicznych, głównych inżynierów i kadr średnich przybyło z Niemiec, 30% z Ameryki, a reszta, zgodnie z postanowieniami podpisanych kontraktów, z firm angielskich (35), japońskich(14), francuskich (13) i tuzin z innych krajów.

Zbrojenia Czeki i fabryki amunicji

Paryski dwutygodnik „BEIPI" - Est et Ouest" (już cytowany) - doskonale zreasumował w 1955 następujące po sobie fazy tej współpracy, z których pierwsza, od 1920 do 1922, pozwoliła zalążkom przyszłej Armii Czerwonej, a przede wszystkim jednostkom Czeki, dysponować uzbrojeniem i amunicją niemiecką, aby narzucić się Rosji. Faza ta skończyła się nieograniczoną integracją wybitnych niemieckich specjalistów cywilnych i wojskowych z personelem najwyższego dowództwa sowieckiego. Do tego stopnia, że pewien dyplomata amerykański raportował na początku 1923 słowa jednej z pierwszoplanowych osobistości sowieckich: „Jesteśmy prawdziwymi beneficjantami Rapallo. Nasz przemysł wyjdzie odbudowany przy pomocy ekspertów niemieckich (...) Są oni przyjęci do wszystkich gałęzi państwowych i od tej chwili pracują w najważniejszych sektorach (...) Generała Bauera i jego komisję wtajemnicza się we wszystkie aspekty naszego sektora wojskowego, nawet jeżeli ich misja oficjalna polega przede wszystkim na udoskonaleniu naszego potencjału lotniczego..." W drugiej fazie tak Niemcy, jak Amerykanie modernizują fabryki już istniejące lub budują nowe. Przyłączają się do tego Anglicy i Francuzi. Fabryki amunicji zainstalowane przez Niemców, przede wszystkim w centralnej Azji między rokiem 1926 i 1933, pozwoliły ZSSR po 1941 doczekać nadejścia pomocy amerykańskiej. Dostarczyły one w 1939 środków do napaści na Polskę i zaatakowania Finlandii.

Nękanie NKWD i stopniowa redukcja

Trzecia faza tej współpracy, między 1928 i 1934, przejawiała się stopniową redukcją gałęzi wojskowej, która prawie zniknęła z końcem roku 1933, a następnie wsparcia przemysłowego i w postaci personelu. W 1929 nie ma praktycznie koncesji niemieckich ani towarzystw mieszanych po roku 1932. W obu przypadkach doszło w 1928 do „incydentów" wywołanych przez NKWD, które niepokoiło się coraz bardziej wpływem niemieckim w korpusie inżynierów i kadrach sowieckich. „Afera Shakti" stanowiła główną podporę nękań i „ostrzeżeń" dziesięciu inżynierów niemieckich zostało skazanych za „szpiegostwo". Wszyscy oni należeli do „General Electric"-Niemcy („AEG"), który, mimo że realizował elektryfikację wszystkich republik ZSSR, postanowił wstrzymać wszelką pomoc. Potem, „ze względu na powagę kontraktu", „AEG" zdecydował się puścić w niepamięć to wszystko i pozostał pięć lat dłużej. Dwie lub trzy inne firmy, których personel z trudem mógł wywozić swe zarobki do Niemiec, zerwały w międzyczasie kontrakty. Ale nie mielibyśmy racji wywodząc z tego, że idylla niemiecko-sowiecka była tylko wybuchem, i to z niewielkimi skutkami dla ZSSR.

Rezultat: gospodarka ZSSR do połowy lat pięćdziesiątych

Biorąc pod uwagę archiwa przechwycone przez Wehrmacht w 1941, szczególnie w Smoleńsku, na podstawie opinii uchodźców sowieckich, którzy przeszli na Zachód w latach 1930-1970, i dzięki zestawieniu wiadomości zebranych przez Antony Suttona w archiwach amerykańskiego Departamentu Stanu, można stwierdzić, że wsparcie niemieckie, a później niemiecko-amerykańskie w latach 1920-1930 pozwoliło na zaistnienie, a następnie rozwój wszystkich podstawowych sektorów gospodarki sowieckiej do połowy lat pięćdziesiątych. Trzeba wiedzieć, na przykład, że poza importem fabryk i wyposażenia do ZSSR, nic nie mogłoby ruszyć bez organizacji niemieckiej. Jeżeli prześledzimy przeszłość 770. dyrektorów sowieckich, dziesięciu głównych zjednoczeń państwowych i głównych fabryk przemysłu w latach 1920-1929, stwierdzimy, że tylko 193. posiadało konieczne kwalifikacje. 71,5% spomiędzy nich skończyło jedynie szkołę podstawową, a 3,5% było niepiśmiennych, Umieściły ich na stanowiskach Rewolucja i Partia. Trzeba było więc „zdublować" ten wysoki personel przez zagraniczne kadry wykwalifikowane. Na szczeblu niższym, na 10-15% niezbędnych kadr średnich, mniej niż 2% miało wymagane kwalifikacje. Tu również „dublowali" Niemcy, Amerykanie i wreszcie inni cudzoziemcy. Na szczycie plasowały się osobistości, jak na przykład wymieniony przeze mnie Albert Kahn, który, otoczony setką współrodaków, opracował plan pięcioletni 1934-1939, po „poprawieniu" planu poprzedniego, mającego dwa lata spóźnienia w stosunku do przewidywań. Co więcej, 50% wyposażenia fabryk sowieckich dostarczono do 1932 przez Niemcy, pod nadzorem Sekcji „R" von Seeckta.

Nostalgiczne akcenty „Prawdy"

Wszystko to tłumaczy, że w 1936, tylko w kadrach sowieckiego przemysłu ciężkiego można było naliczyć 6800. cudzoziemców, w tym 1700 Amerykanów i jeszcze prawie 300. Niemców, którzy pozostali na dziwnych warunkach, co do których nie mogłem odnaleźć zbyt wiele szczegółów, oprócz tego, że zarabiali siedem razy mniej niż Amerykanie. Rozumiemy teraz nostalgiczne akcenty „Prawdy" z 8 września 1955, gdy, przypominając Rapallo i jego wstrząs, podkreślała: „Jeżeli historia stosunków niemiecko-sowieckich zaznała ciemnych stron, to naród sowiecki nie zapomniał tych lat współpracy między naszymi dwoma krajami." Rozumiemy równocześnie apele, redagowane w 1935 przez niemieckiego profesora komunistę Niekischa, który zapraszał Niemcy hitlerowskie do podjęcia „w zgodzie z Rosją azjatycką drogi przymierza, która pozwoliłaby tym dwóm państwom żyć w pokoju, a Niemcom zapewnić dominację w Europie przeciw Francji". Trzeba będzie tylko przekonać Hitlera i pewną część jego otoczenia. Inna grupa, w MSZ-cie oraz w środowisku policyjnym SD i Gestapo, jest już gotowa do tego zbliżenia. To oni będą, w 1939, najbardziej chętni do współpracy z ich sowieckimi odpowiednikami w polowaniach na ludzi w Polsce, a często w całej Europie. A ci z nich, którzy przeżyją po 1945, przejdą łatwo na stronę Moskwy i stamtąd poszukają schronienia gdzieś w świecie, podczas gdy pewna ich część znajdzie natychmiast miejsce w aparacie wschodnioniemieckim. Zresztą atmosfera „Tygodnia przyjaźni niemiecko-sowieckiej" w 1929, o którym powiemy, pozwala zrozumieć pakt z 1939 (Mołotow-Ribbentrop - przyp. tłum.) i przyjęcie sowieckie od 1969 „Ost-Politik" Willy Brandta.

Więcej niż połowa sowieckiego przewozu handlowego za granicę

„Tydzień przyjaźni niemiecko-sowieckiej" od 8 do 15 stycznia 1929 był sukcesem. Osiem dni wymiany poglądów, seminariów specjalistycznych i konferencji technicznych, pod egidą dyrektorów „Telefunkena", „AEG", „Kruppa", „Instytutu Węgla" z Mulheim, „Niemieckiego Instytutu Poszukiwań Chemicznych" itd. Oczywiście, wszystko pod oficjalnym hasłem „współpracy w ramach poszukiwań pokojowych". Po stronie niemieckiej „zapomniano" aferę Shakti. I nie mówiono nigdy o 10 milionach ofiar, które tylko w ciągu sześciu lat od Rapallo wyznaczyły sukcesy rewolucji w ZSSR. Ani o polowaniach na kułaków, które rozpoczęły się kilka tygodni wcześniej. Co za pochlebny bilans dla całości zrealizowanej wymiany! Od 1921 (wg „Prawdy" z 26 stycznia 1922) niemiecki „Nord-Ost" otworzył kredyty w wysokości 500 milionów marek. Z miejsca firma ta zmonopolizowała na długi czas organizację wymiany niemieckich produktów przemysłowych za sowieckie surowce. Następnym z kolei był „Russgetorg" Ottona Wolfa, towarzystwo mieszane, którego część niemiecka składała się z firm: „Phoenix", „Rheinische Stahlwerke", „Rheinmetall" i „Zippen und Bissener". Aż do 1928 „Russgetorg" zapewniał 20% całkowitej wymiany import-eksport państwa sowieckiego, w tym „potrzeby" niemiecko-sowieckiego sektora wojskowego. „Russgetorg" uzgadniał zapotrzebowanie sowieckie i odpowiednie czartery z przedsiębiorstwem państwowym „Wniesztorg".  Od 1925 zyski były tak duże, że niemieccy sprzedawcy urządzeń przemysłowych obchodzili się bez kapitału obrotowego „Russgetorgu". W międzyczasie pojawiła się „Derutra", która od tej chwili zmonopolizowała handlowy transport lądowy między dwoma krajami. Do tej pory ciągnęła z tego zyski sławna „Hamburg-Amerika Line" (eks-kanclerza Cuno i innych osobistości Weimaru). Jeżeli chodzi o „Wostwag", firma ta specjalizowała się w eksporcie produktów sowieckich, takich jak futra, kawior, koszule, włosie na szczotki, płótno i potaż, mając sieć swoich zakładów w ZSSR. „Mołoga-Waldindustrie" i „Deruwa" podzieliły się z pięcioma innymi firmami zagranicznymi, handlem drzewem budulcowym. „Deruneft", wraz z pewną firmą irańską, zajął się handlem produktami naftowymi. „Effexport", z trzema firmami, handlem produktami mleczarskimi, natomiast „A.Roesch" i „Iwa" połączyły się z „Wostwagiem" w eksporcie zwierząt i produktów hodowlanych. „Derumetal" połączony z berlińską firmą „N.Levy" zajął się eksportem surowców metalowych do Niemiec, mając do dyspozycji 66 frachtowców. W sumie, pomiędzy firmami mieszanymi, monopolizującymi handel zagraniczny ZSSR, 11 firm na 31 było niemieckich i zapewniało ponad połowę potrzebnego transportu.

Rozwój przemysłowy dzięki Berlinowi

Do 1925 możliwości kredytowe Niemiec były ograniczone. Te ograniczenia kończą się po roku 1926, gdy odczuwalne stają się pierwsze efekty planu Dawesa. Oto dlaczego pierwszy okres współpracy sowiecko-niemieckiej charakteryzował się wymianą taką jak uruchomienie lub budowa rafinerii na Ukrainie w zamian za dostawy cukru. W portach sowieckich (opowiada o tym Sutton) można było nawet zobaczyć - w okresie głodu w ZSSR, gdy przysyłano mu na pomoc dostawy zboża - statki załadowujące zboże dla zagranicy obok statków wyładowujących zboże dla ZSSR. System kredytów nabiera rozmachu po 1926, wraz z gwarancjami w złocie (które znowu dzięki firmom zagranicznym jest wydobywane z bogatych złóż rosyjskich), w platynie i w ropie naftowej oraz rzadkich minerałach. W Batumi, w Tuapse, w Groznim, w Embie i w Baku urządzenia wydobywcze zostały założone i uruchomione przez inżynierów niemieckich. Eksport z Emby wzrósł dzięki temu z 430 tysięcy ton ropy w 1923 do 2 milionów 734 tysięcy ton w 1928. To Niemcy (wzmocnieni po 1928 przez ekspertów amerykańskich) uruchomili po 1922 ponowne wydobycie rudy żelaza w Krzywym Rogu i potroili jej produkcję w niespełna trzy lata. W 1931 było ich 1600. w dolinie Donu, aby nadzorować wydajność kopalń węgla. Zresztą, to właśnie komisja kierowana przez eksperta niemieckiego Reichlina w 1925 zbadała i wybrała nadające się do eksploatacji złoża Donbasu. Stało się to możliwe dzięki wyposażeniu dostarczonemu przez „Kruppa" i „Koppers A.G." (firmę niemiecko-amerykańską). Ta ostatnia firma dostarczyła większość pieców koksowych w ZSSR i pozwoliła, wraz z innymi firmami niemieckimi, zwiększyć z 7 do 23 milionów ton rocznie produkcję koksu. Na Uralu wielkie piece i inne wyposażenia „Ugostalu", „Demagu" i „Freyna" zapewniły produkcję stali, która od zera wzniosła się do 2 milionów 500 tysięcy ton w 1929. Takie same sukcesy odnotowano w dziedzinie budowy zakładów konstrukcji maszyn. Tak na przykład „Uralmasz", uruchomiony w 1933 przez Niemców, będzie dostarczał ZSSR nie tylko urządzeń górniczych dla wydobywania rud, ale, od 1936, części do konstrukcji łodzi podwodnych. 12 tysięcy robotników, nadzorowanych przez 150. Niemców, budowało ten kompleks przez trzy lata Tę listę można rozszerzyć o produkcję łożysk kulkowych, wyposażenia do budowy elektrowni, produkcję rur stalowych, wydobycie metali nieżelaznych itd.

I na koniec: koleje, produkty chemiczne i gazy toksyczne

Wydaje mi się, że wystarczy zamknąć tę ocenę konsekwencji Rapallo kilkoma równie ważnymi danymi. Jeszcze w 1920, na ogólny park 16 tysięcy lokomotyw w Rosji mniej niż 6 tysięcy było zdatnych do użytku. I to właśnie Niemcy, z finansami „Kruppa", „Deutsche Bank", firmy „MAN" i „Henschel und Sohn", w ciągu trzech i pół roku odbudowali i uruchomili kolejnictwo ZSSR. Tysiąc pięćset lokomotyw zostało zakupionych za granicą, sprowadzonych w częściach z Niemiec i ze Szwecji i złożonych w Piotrogradzie pod kontrolą głównego inżyniera Waldemara Sommermeyera. W 1932 olbrzymi kompleks Magnitogorska, fabryki Kramatorska i Stalingradu pracowały dzięki nadzorowi prawie 300 Niemców, do których dołączyło 780 Amerykanów. Wszystkie systemy chłodzenia, które funkcjonowały w Rosji w 1926 i później, były montowane przez „MAN" (Augsburg) oraz firmy A.Reidingera i A.Borsiga. Zaś „Deutz A.G." zapewniała w tym samym okresie 80% produkcji silników dieslowskich, turbin, pomp itd., dla kraju Sierpa i Młota. Chociaż „IG Farben" odmówił sprzedaży swych patentów, niemniej jednak uczestniczył on, wraz z „Bergen und Wirth", w dostawach dla ZSSR barwników, podczas gdy trzy firmy niemieckie z Frankfurtu i Berlina miały do 1929 wyłączność na dostawy kwasu siarkowego. Firma „Stolzenberg" z Hamburga, specjalizująca się w produkcji iperytu, zbudowała w Iwaszenkowie fabrykę, która istnieje jeszcze dzisiaj, pod inną nazwą. Doktor Speich, specjalista od gazów trujących, i kapitan Nolte, specjalista od broni chemicznej, byli tymi, którzy w 1928 uruchomili w ZSSR zakłady do produkcji tego typu, wraz z bazą doświadczalną w obozie specjalnym w rejonie Saratowa.

Poważne implikacje polityczno-wojskowe

Moje wyliczenie pozwala zrozumieć nostalgię ZSSR za Rapallo, powtarzaną okresowo po 1949. Personel sowiecki i niemiecki okresu lat 1922-1933 rozumiał się doskonale. Z wyjątkiem funkcjonariuszy NKWD, odpowiedzialnych za jego nadzorowanie, i kilku wysokich sowieckich oficerów sztabu generalnego lub służby wywiadu, zaszokowanych już po 1935, że w otoczeniu Stalina zdecydowano się, tak wyglądało, na ponowne podjęcie tego minionego porozumienia, wielu uczonych, specjalistów i dyplomatów sowieckich żałowało tych dwóch lub trzech lat ochłodzenia kontaktów z Berlinem i witało gorąco, w 1937, podejmowane na nowo próby pogłębienia stosunków z Hitlerem. Ale już u progu lat trzydziestych liczne konsekwencje wypływały z porozumienia niemiecko-sowieckiego. Ze strony ZSSR wspierało ono tendencję do swoistego nacjonal-sowietyzmu, całkowicie imperialistycznego, wśród tych, którzy widzieli niemożność komunizmu bez ojczyzny i granic, o którym marzono na początku wieku. Ze strony niemieckiej, szeroka symbioza sztabu generalnego, przemysłu i banków wiodła prosto do finansowania z „czarnych" kas Reichswehry i z zysków ze współpracy przemysłowej z ZSSR dwóch nurtów, już wtedy rywalizujących o sukcesję po ginącym liberal-socjalizmie: nurtu nacjonalistów monarchistycznych i centrowych i nurtu nacjonal-socjalistów, będących w stanie ciągłej licytacji politycznej z poprzednimi. Dzięki temu tajnemu finansowaniu, Kurt von Schleicher, wspierany przez „Stalowe Hełmy", przedstawił w 1925 plan mobilizacji, który pozwalałby potroić za jednym zamachem siły dopuszczone Traktatem Wersalskim. Schleicher zwielokrotnił w tym samym czasie liczbę towarzystw szkolących oficerów. Dla przykładu: „Wojskowe Towarzystwo Studiów Naukowych i Politycznych", którego dyrekcja skupiła wybitnych wyższych oficerów związanych ze „Stowarzyszeniem Schlieffena", odpowiedzialnym za oficerów rezerwy; „Stowarzyszenie Scharnhorsta", mające ten sam cel; „Wewia", która, poczynając od 1931, będzie się skupiać na zagadnieniach wojen współczesnych; wreszcie „Towarzystwo Statystyczne", finansowane przez przemysłowca Borsiga, odpowiedzialne za znajdywanie i dostarczanie surowców niezbędnych do fabrykacji broni, których produkcja została uruchomiona w ZSSR. Borsig był jednym z głównych finansistów Hitlera. Współpraca ta, na płaszczyźnie wojskowej, mogła skończyć się tylko poddaniem kontynentu przymierzu niemiecko-sowieckiemu, a więc wojną, albo sytuacją, w której dwaj wspólnicy zaczną się siebie obawiać i każdy będzie chciał wygrać słabości rozpoznane u drugiego. A to również oznaczało wojnę, i nie tylko miedzy nimi, ponieważ cały świat będzie żył wkrótce pod hasłami rzekomej wojny „faszyzmu" i „antyfaszyzmu". To co Weimar poręczał,wówczas, pod pretekstem, że odprężenie polityczne i porozumienie handlowe Wschód-Zachód zapewni pokój, to samo poręczają dzisiaj Europa i Ameryka na skalę światową, od czasu, gdy na początku lat sześćdziesiątych pojawił się ten sam mit. Weimar wierzył, że ZSSR „będzie ewoluował" na dłuższą metę na skutek rozwoju przemysłowego. ZSSR grał na pozór w tę grę, ale ani na chwilę nie rezygnował ze swych okrucieństw (koniec okresu Rapallo jest okresem ludobójstwa „kułaków" i początkiem wielkich czystek). Ani nie zapomniał o swym celu: wszechświatowej rewolucji. Tak samo jest dzisiaj, gdy odprężeniu towarzyszy podtrzymywanie systemu obozów koncentracyjnych i „psychuszek" oraz ciągle rozwijające się wywrotowe i wojskowe osadzanie się Sowietów na wszystkich kontynentach.

Przygotowania do wojny powietrznej

Wracając do współpracy po Rapallo, niosła ona w sobie i wojnę, i jej implikacje militarne, które, co zaraz wyszczególnimy, były niezwykłej wagi, zarówno doraźnie, jak dla nadchodzącego dziesięciolecia. Zacznijmy, na przykład, od dziedziny lotnictwa. W Fili firma „Junkers" zbudowała fabrykę, która od 924 produkowała 300 samolotów rocznie; z nich, jak było przewidziane w pierwszym stadium, 60 szło dla ZSSR, zaś 240 pozostawało w dyspozycji Niemiec, którzy szkolili jednocześnie pilotów sowieckich i swoich własnych. „Fokker" budował zakłady w Moskwie, Leningradzie, Smoleńsku i Kijowie. Fabryka w rejonie Moskwy, „Chmeck", wypuszczała, począwszy od 1925, 17 samolotów miesięcznie, w tym 4 bombowce. W ciągu trzech poprzednich lat ZSSR zakupił w Holandii 280 szturmowców Fokker D-7. Drugi zakład „Junkersa" powstał w Twerze w 1924. Finansował go, na 40 milionów marek kredytu, przemysłowiec, magnat Ruhry Hugo Stinnes, na prośbę von Schleichera. Dołożył on wkrótce potem 100 milionów marek, aby zwiększyć produkcję w Fili. Otóż Stinnes był jednym z tych, którzy witali inflację początku lat dwudziestych jako środek narzucenia w Niemczech dominacji pewnego kapitalizmu. W 1923 podtrzymywał on antyfrancuskie manifestacje w Ruhrze, w towarzystwie Emila Kirdorfa, Alberta Voeglera i Fritza Thyssena. Stinnes wycofał się, zrujnowany, w zimie 1926/1927, ale trzej ostatni połączyli się wówczas w łonie trustu stali „Vereinigte Stahlwerke" i byli w 1929 ofiarodawcami części funduszy, które uratowały nazizm w okresie, gdy od siedemnastu miesięcy wytracał on impet. Nie działali oni w ten sposób kierując się ukrytymi motywami, wygrywania w określonej chwili nazizmu przeciw komunizmowi, ale aby zapewnić sobie, że podtrzymywana przez nich partia porządku połączy się, za ich pośrednictwem, z partią porządku sowieckiego, w celu narzucenia Europie ich dwugłowego imperium, idei, która, jak widzieliśmy, była wiele razy wyrażana w tamtej epoce. Na razie materiały dla przemysłu lotniczego były dostarczane z Niemiec przez firmy mieszane „Derutra" i „Russgetorg" morzem, koleją i samochodami. Różnorodnych silników dostarczała „Deutz A.G.". Skrzydła i kadłuby pewnych modeli importowano czasami z USA, ponieważ wiele z nich było kopiami modeli amerykańskich lub angielskich, na przykład De Havilland „Tiger Moth" (używany jeszcze w latach sześćdziesiątych). Materiały te były często importowane z wykorzystaniem oszustw. Tak na przykład, w latach 1925-1929, via sławna „Hamburg-Amerika Line" importowano do Leningradu od 150 do 200 silników najnowszych modeli Curtiss i 488 silników Liberty, zakupionych przez Maxa Rabinowa, który aż do tego czasu był w Stanach Zjednoczonych nauczycielem tańca... Zakupy te, w których ZSSR zaoferował dziesięciokrotną wartość ceny realnej, aby tylko otrzymać silniki, finansowała „Chase National Bank". Gdy tylko zostały one dostarczone do ZSSR, inżynierowie niemieccy i ich sowieccy wspólnicy zaczęli je studiować, kopiować, ulepszać. Powiązania z lotnictwem cywilnym, zapewnione przez towarzystwo mieszane „Deruluft", służyły szkoleniu pilotów, którzy byli odpowiedzialni tak samo za rozwój sieci sowieckiego lotnictwa cywilnego (która wzrosła w ten sposób z 6 tysięcy do 29 tysięcy kilometrów w latach 1922-1930), jak za sieć lotnictwa niemieckiego „Lufthansa", kierowaną przez Eberharda Milcha, która po-troiła się między rokiem 1923 i 1931.

W Lipecku „czwarta eskadra czerwonego lotnictwa" była wielką szkołą niemiecką

Traktat Wersalski zezwalał Niemcom na szkolenie pięciu pilotów wojskowych rocznie. Dzięki ZSSR, od 1925 Berlin szkolił ich o czterdziestu więcej. Szkoły lotnictwa w ZSSR były najpierw finansowane w oparciu o „Fundusz Pomocy Robotnikom Ruhry". Szkoła główna, dla samolotów ciężkich i lotnictwa, znajdowała się w Lipecku. Inna, dla oficerów, w Borisoglebsku niedaleko Saratowa. Szkoła w Lipecku liczyła nie mniej niż sześćdziesięciu pilotów instruktorów, w asyście około setki techników, wszystkich niemieckich, dla utrzymywania terenu i maszyn. Wszystko to pod szyldem „czwartej eskadry czerwonego lotnictwa". Po 1926 utworzono inną szkołę na Krymie, na północ od Sewastopola. Stan osobowy, z 26  instruktorów w 1922 i 60 w 1925, wzrósł do 300.  Wszyscy lotnicy niemieccy, którzy służyli na frontach drugiej wojny w latach 1939-1942, byli kształceni w tych warunkach. W tym piloci sił lotniczych marynarki wojennej, szkoleni w Kronsztadzie, gdzie baza była całkowicie wyposażona przez „Dorniera". W sumie, już w 1929, na 1200 maszyn wojskowych, którymi dysponował ZSSR (wliczając w to 160 samootów lotniczych sił morskich), 440 było pochodzenia niemieckiego, 96 włoskiego faszystowskiego (przede wszystkim hydroplany Savoia i Moschi, a następnie helikoptery Isacco), i setka kopii z modeli amerykańskich, angielskich i francuskich. 

Pierwsze sowieckie łodzie podwodne są niemieckie i... faszystowskie włoskie

Berlin powierzył admirałowi von Hintze, we wrześniu 1923, wprowadzenie w życie tajnych porozumień zawartych z ZSSR w dziedzinie marynarki wojennej. Firmy „Krupp" i „Blohm und Voss" (z Hamburga) zbudowały wówczas bazy i przygotowały do ponownego użytku porty, jak na przykład port w Leningradzie, niezdatny do użytku od 1921. Jeżeli chodzi o flotę handlową, to na przykład Sutton podaje, że 75% tonażu sowieckiego, będącego w służbie od 1930 do 1945, zostało dostarczone dzięki pomocy zagranicy, w tym 20% całego tonażu przez Niemcy. Telegram przechwycony w lecie 1923 przez tajne służby amerykańskiego wywiadu wojskowego potwierdzał od tego momentu istnienie tajnych klauzul, dotyczących dziedziny wojskowej, w traktacie z Rapallo. Sutton robi z niego użytek, cytując rozkaz przesłany wówczas attache wojskowemu ZSSR w Berlinie: „...zorganizować przerzut do ZSSR 1200. niemieckich instruktorów marynarki wojennej." Oczywiście, po 1933 Stany Zjednoczone, za pośrednictwem około 20. firm, zastąpią Niemców, tak jak w innych dziedzinach. Francja była w tym wszystkim obecna od samego początku, między innymi z firmą „Nieuport". W 1926 admirał niemiecki Spindler przybył zresztą do ZSSR, wizytował port w Leningradzie i omawiał sprawę budowy lodzi podwodnej typu B-III, która będzie w cztery lata później jedną z najlepszych w tamtych czasach. Niemcy wywiodą z tego modelu swój typ VII, a ZSSR, poczynając od 1937-1938, swoich szesnaście łodzi podwodnych „Szuka". Naczelny inżynier niemieckiej marynarki wojennej, Ledeke, nadzorował w 1931, po okresie prób, budowę tych łodzi podwodnych i piętnastu innych jednostek morskich, w tym wielu kontrtorpedowców, które weszły do służby w Niemczech w 1939. Było mu o tyle łatwiej, że w tym czasie podjęto na nowo współpracę niemiecko-sowiecką. Nie można nie dodać, że faszystowskie Włochy dostarczyły ze swej strony Związkowi Sowieckiemu 25 łodzi podwodnych (model „Garibaldiec" i „Prawda", od 1200 do 1800 ton) w latach 1933-1935, obok 76, które zbudowali dla Moskwy inżynierowie niemieccy.

Niemieckie fabryki oraz szkoły artylerii i broni pancernej

Produkcja armat i pojazdów opancerzonych zajmowała trzecie miejsce w produkcji wojskowej pod egidą „GEFU" i Sekcji „R". Firma „Krupp" zbudowała w Tule, w Leningradzie, w Schlisselburgu oraz w centralnej Azji siedemnaście fabryk produkujących działa i amunicję. Te ostatnie dostarczały w 1927   300 tysięcy pocisków rocznie. Również „Krupp" zbudował w Moskwie fabrykę Nr 8 (dział piechoty) i zorganizował w Ludze koło Leningradu główny poligon, gdzie szkolili się Niemcy. Wszystkie czołgi i samochody pancerne używane i przez Niemców po 1937 zostały opracowane i zbudowane w ZSSR przez firmy „Rheinmetall", „Krupp", „Daimler" i ,.Gute Hoffnungshute". Części zamienne szły przez Szczecin i Leningrad do kompleksów Kamy, usytuowanej na wschód od Kazania. Tam, gdzie od połowy lat sześćdziesiątych firmy „Renault" i „Fiat", wraz ze swym : wyposażeniem, umożliwiają Moskwie produkcję j ciężarówek i aut na swych licencjach. W „Zentrale Moskau" major „Neumann" nadzorował kursy instruktażu przyszłych „Panzerdivisionen" niemieckich, w miarę jak kończono montaże. Na miejscu generał Lutz i pięciu czy sześciu wyższych oficerów organizowało dwuletnie kursy inżynierów i kierowców pojazdów opancerzonych. Trzeba było wkrótce otworzyć drugi obóz szkoleniowy w Katordze koło Moskwy.

Liczne eksperymenty z gazami toksycznymi

Dwustu pięćdziesięciu oficerów, specjalistów od wojny chemicznej, wysłanych do ZSSR przez doktora Speicha i kapitana Nolte, nie traciło czasu od 1922. Po przeprowadzeniu kontroli poszukiwań i fabrykacji chemicznej materiałów wybuchowych w Biersolu koło Trocka, wybrali oni obóz Tomka, koło Saratowa, w celu przeprowadzenia szerokich programów doświadczalnych. „IG Farben", „Stolzenberg", „Badische Anilin" tworzyły bazę dla tych prac, nawet jeżeli, jak to już wspomnieliśmy, pierwsza z tych firm robiła wszystko, aby nie przekazywać swoich tajemnic ZSSR. Wolała ona, jak się wydaje, strzec pewnych swych odkryć (jak na przykład Cyklon-B) w tajnych laboratoriach, które razem ze „Standard Oil" Rockefellerów i „General Motors" zbudowała w 1927 w Stanach Zjednoczonych. Te trzy firmy niemieckie zatrudniły swoich inżynierów-chemików w Samarze, w Twerze i w Mchecku. W 1928, generał-major von Blomberg (następca von Seeckta) przybył w celu inspekcji ich badań i wyników. Konferował on zresztą z marszałkiem Woroszyłowem i uzgodnił z nim eksperymenty wojny chemicznej, które przeprowadzono w roku następnym z udziałem trzydziestu specjalistów niemieckich.

Angielski minister wojny „nie niepokoi się tym wcale"

Brytyjski historyk Cookridge podaje w swej biografii generała Gehlena, że po powrocie z podróży do Londynu w 1930 pułkownik von Bredow, szef wywiadu niemieckiego, gratulował sobie postawy brytyjskiej wobec Niemiec. Wiceadmirał Domville, naówczas szef wywiadu angielskiej marynarki wojennej, przyjął go w Londynie serdecznie. Zaś minister wojny Jego Królewskiej Mości przytaknął konfidencjonalnie, że „nie niepokoi się wcale niemieckimi zbrojeniami". Oczywiście, Anglicy śledzili z bliska rozwój niemieckiej armii, marynarki i przemysłu lotniczego, ale, według von Bredowa: „tajne służby Londynu powstrzymywały się generalnie od komunikowania Francuzom informacji, które otrzymywali o pogwałceniach Traktatu Wersalskiego". Bredow dał jednak rozkaz uniemożliwienia, bardziej niż kiedykolwiek, przecieków na temat produkcji w ZSSR i wyposażania Reichswehry w artylerie, armaty D.A.C., działa przeciwczołgowe, pociski toksyczne i miotacze ognia.

Przymierze drogie obu partnerom, szczególnie Sowietom

Atmosfera niemiecko-sowiecka w 1930 była tak dobra, że dyplomata niemiecki Bergen, niegdyś odpowiedzialny za kontakty z Gelfondem w celu finansowania rewolucji 1917, otrzymał wówczas w Rzymie, gdzie znajdował się na  placówce, charakterystyczny rozkaz. Nie powinien uczestniczyć pod żadnym pozorem w ceremonii zorganizowanej przez Piusa X, bowiem papież, mówiono mu, „ma wyraźnie przypomnieć oprymowaną ludność Rosji i Pańska obecność stwarzałaby ryzyko narażenia na niebezpieczeństwo stosunków handlowych niemiecko-sowieckich". 28 grudnia 1933, dziesięć miesięcy po spaleniu Reichstagu i jedenaście po dojściu Hitlera do władzy, W.Mołotow deklarował: „Nasze stosunki z Niemcami zajmowały zawsze szczególne miejsce(...) ZSSR nie ma żadnej racji, aby zmieniać swą politykę pod tym względem." 29 grudnia 1933, minister spraw zagranicznych ZSSR Litwinów podkreślił przed deputowanymi Rady Najwyższej, po dyskursie przewodniczącego Rady W. Mołotowa: „Jesteśmy złączeni z Niemcami od dziesięciu lat szerokimi więzami ekonomicznymi i politycznymi (...) I Niemcy, i my odnieśliśmy ogromne korzyści z tych dobrych stosunków (...) i możemy tylko wygrać, postępując tak dalej." 26 stycznia 1934, przed XVIII Zjazdem sowieckiej kompartii, Stalin potwierdził: „Zapewne jesteśmy dalecy od entuzjazmowania się niemieckim reżimem faszystowskim. Ale ten faszyzm nie powinien być oskarżany z tej racji, że nie przeszkodził on, na przykład, w ustanowieniu znakomitych stosunków z Włochami." „Ze strony sowieckiej - zauważało w lipcu 1955 paryskie pismo "Est et Ouest" - ubolewano mocno z powodu ochłodzenia stosunków z Niemcami (hitlerowskimi)." Generał Koestring, mianowany attache wojskowym w Moskwie, był przyjęty wyjątkowo ciepło. Pozostanie on zresztą, nawet po 1945, gorącym zwolennikiem przymierza niemiecko-sowieckiego. Zaś w listopadzie 1934, generał-major von Blomberg uczestniczył w bankiecie wydanym przez Sowietów z okazji rocznicy Rewolucji Październikowej i wznosił toasty za Armię Czerwoną. Litwinów oświadczył 9 grudnia 1934: „ZSSR nieprzerwanie życzył sobie zawsze dobrych stosunków, we wszystkich dziedzinach, z Niemcami." W dwadzieścia dni później Berlin przyznał ZSSR poważne kredyty, które na wiosnę 1935 zostały skonkretyzowane w umowie, przyznającej na długi termin 200 milionów marek w złocie. W tym momencie Karol Radek mówił do W.G.Krywickiego, szefa wywiadu sowieckiego na Europę Zachodnią: „Trzeba być szalonym, aby wyobrażać sobie, że możemy zerwać z Niemcami. To, co piszę, to jedna rzecz, ale rzeczywistość to druga."

 

Literatura:

1. P.Villemarest - "Źródła finansowe komunizmu i nazizmu" - Warszawa 1997.