POPRZEDNIA STRONA

Trzy oferty pokojowe  na nic w 1916 r.

Pierre de Villemarest
„Zródła finansowania komunizmu i nazizmu”- Warszawa 1997.
/fragmenty/

Spotkanie

Miarowym krokiem, upajając się wiosną, która tego dnia zapowiedziała się na dobre wzdłuż brzegów jeziora Soima, Dymitr von Lar-Larski wracał z jednego ze swych codziennych spacerów w stronę sanatorium Rauny. Pułkownik armii carskiej, ciężko ranny poprzedniego -1915 - roku na froncie niemieckim, odczuwał teraz pewien wstyd z racji tej uprzywilejowanej egzystencji, podczas gdy jego współtowarzysze kontynuowali wojnę. Ale za każdym razem, gdy wydłużał swój spacer aż do wodospadów Imaty, aby spędzić tam dzień, przeszłość i nawet teraźniejszość zacierały się, jakby wymiecione przez wody burzące się o tej porze roku. Europa w stanie wojny, obrzydliwe intrygi wokół Mikołaja II, wątpliwości w korpusie oficerskim czy konflikt służy rzeczywiście interesom Rosji, wszystko to znikało w popołudniowych godzinach. Na zakręcie ścieżki spostrzegł nagle dwóch mężczyzn, którzy dyskutowali z ożywieniem. Ale zamilkli z chwilą, gdy zbliżył się do nich, podczas gdy on znieruchomiał na chwilę w miejscu: jednym z nich był nie kto inny, jak Wielki Książę Ludwig de Hesse, brat carycy Zofii Fiodorownej, z domu Alix de Hesse.
U jego boku - pułkownik Mordwinow, adiutant Mikołaja II, wyglądający na zażenowanego tym spotkaniem. Jak to bowiem możliwe, że w pełni wojny, wówczas gdy Rosjanie stracili w poprzednim roku milion ludzi na froncie, zaufany Wilhelma II przebywał w cywilu, na terytorium rosyjsko-fińskim, obok domownika cara? Ale już Mordwinow, który znał dobrze von Lar-Larskiego, wysunął się kilka kroków przed Wielkiego Księcia. Zasalutował: Jest pan oto, drogi przyjacielu, posiadaczem tajemnicy państwowej. Rozumie pan, co to znaczy! Ten, kogo Pan rozpoznał, przebywa tu pod mniej kompromitującym nazwiskiem księcia Thurn und Taxis. Z racji usiłowań, które, jeżeli się powiodą, zaoszczędzą dużo krwi. Nie mogę panu powiedzieć nic więcej. Rozumie się, liczę na pański honor oficera! Epizod we wszystkich szczegółach prawdziwy, który nie znalazł swego miejsca w żadnej współczesnej pracy poświęconej źródłom, przebiegowi i konsekwencjom pierwszej wojny światowej. Chodzi tu zresztą o przygotowanie do pierwszej próby pokojowej, którą Wilhelm II rozpoczął wobec Rosji na wiosnę 1916!  Usiłowania możliwe absolutnie do sprawdzenia, bowiem ci, którzy brali udział w ich przygotowaniach, bądź w rozmowach, żyli jeszcze dwadzieścia dziewięć lat później i w 1945 oraz w 1949 zgodzili się ujawnić ich treść.

Trzy oferty pokojowe na nic w 1916

Jeżeli zabiegi te nie przyniosły skutku, to zachęciły po stronie rosyjskiej paru liberałów z Dumy - parlamentu tamtej epoki - do wysondowania osobiście Paryża i Londynu w dziewięć miesięcy później. Czy nie istniała naprawdę możliwość porozumienia, aby przerwać wojnę francusko-angielsko-rosyjską przeciw Niemcom? Oferty lekceważąco odrzucone przez Londyn. A więc i przez Paryż! Potem raz jeszcze, w grudniu 1916, Wilhelm II wysłał do stolic zachodnich, w zwięzłym memorandum, propozycję przerwania walk i przestudiowania środków dla przywrócenia pokoju na kontynencie. Otrzymał w odpowiedzi tylko wzruszenie ramion. W każdym razie, żadna z tych ofert pokoju, oprócz ostatniej, nie jest przytaczana w pracach i podręcznikach historii w Europie i Stanach Zjednoczonych, gdy traktują one o pierwszej wojnie światowej. Otóż ukrywanie lub cenzurowanie takich faktów jest deformowaniem historii i wprowadzaniem w błąd społczeństwa. Jakie by nie były ukryte intencje tej lub tamtej osobistości, o których mowa, porażka ich usiłowań uwarunkowała wynik wojny i w konsekwencji tego faktu nadejście nowego porządku, który poznał - i przecierpiał -XX wiek. Jest to tak dalece prawdą, że liczni analitycy tego okresu, tacy jak Andre Fontaine, dyrektor dziennika „Le Monde", mogą malować obraz „zimnej wojny" po 1947, tylko pomijając tajniki lat, o których mowa. Cofają się wyłącznie do 1917, ignorując tym samym, jak wszyscy historycy oficjalni, fakty, które tłumaczą rok 1917 i Brześć.

Car ze swej strony odmówił wysłuchania ofert swego kuzyna Wilhelma II. Podtrzymanie zobowiązań wobec Londynu i Paryża było w jego oczach sprawą honoru. Tym bardziej, że oskarżono jego małżonkę o otwieranie uszu dla intryg „niemieckich", przypisywanych jej własnemu otoczeniu w Petersburgu. Liberałowie z Dumy wysłuchali Londynu, który powtarzał, że będzie zmierzał do całkowitego zgniecenia Niemców. I na próżno deputowany Protopopow dyskutował raz jeszcze w Sztokholmie z niemieckim dyplomatą Warburgiem na jesieni 1916. Gdyby te następujące po sobie zabiegi się powiodły, ich rezultat byłby następujący:

- Berlin wstrzymałby wszelką pomoc finansową dla rewolucjonistów;
- Stany Zjednoczone nie miałyby powodu przystępowania do wojny wiosną 1917;
- w konsekwencji nie zaistniałby październik 1917, ponieważ nie zaistniałyby razem warunki, które spowodowały równoczesny przyjazd do Petersburga Lenina, mienszewików, aż dotąd na banicji, grupy syberyjskiej, w której był Stalin, i Trockiego, który wrócił w tym momencie ze Stanów Zjednoczonych.

Oczywiście historii nie pisze się z „gdyby". Ale każdy autor obdarzony pewną sumiennością, ma obowiązek wspomnieć knowania lub przeszkody, które zmieniały jej bieg. Chyba, że chodzi raczej o pamflet, o uległość jakiejś ideologii czy wręcz o służenie swej popularności i interesom raczej, niż historii. Imperium sowieckie zrodziło się z sukcesywnego odrzucania negocjacji, co właśnie przedstawiłem. Jeżeli zaś „niemieckie pieniądze" odegrały swą rolę na rzecz rosyjskich rewolucjonistów, to trzeba dodać, że odegrają ją jeszcze po 1919, dzięki splotowi interesów międzynarodowych, z których skorzystali nie tylko Lenin, Stalin i ich następcy, ale tak samo ich totalitarni bliźniacy - naziści. Oto czego przede wszystkim nie wolno pisać, nauczać, ujawniać współczesnym pokoleniom. Zburzyłoby to bardzo uproszczone schematy. (...)

Masaryk i Benesz również z pomocą bolszewikom

Ludziom tym, którzy za kilka miesięcy lub lat będą przerażeni (pytanie, czy rzeczywiście byli przerażeni?) rewoltami w Berlinie, Bawarii, Hamburgu i Budapeszcie, nie brakło „wtyczek" tam, gdzie radził działać Thompson. W Pradze Edward Benesz, socjalizujący wolnomularz, opublikował właśnie broszurę zatytułowaną „Zniszczcie Austrię!". Ten znaczący socjaldemokrata należał do grup, które 28 lipca 1914 roku wydawały okrzyki radości na wieść o zabójstwie arcyksięcia Ferdynanda Austriackiego. Trzeba było skończyć z katolickim Cesarstwem, z Wiedniem, gdzie spotykały się bez starć rasy, języki i kultury o tych samych aspiracjach duchowych, ze wszystkich zakątków Europy. Aż do tej chwili Benesz grał wobec Rosji zwolennika autonomii i federalizmu, co zresztą wykorzystywał dla siebie pangermanizn. W chwili obecnej (10 kwietnia 1918) doradzał on w Paryżu i w Londynie, wraz z Masarykiem, by uznać jak najszybciej rząd Lenina. Chodziło w istocie o zniszczenie przeszkód do laickości i socjalizmu, które to przeszkody reprezentowało w sercu Europy katolickie cesarstwo austrowęgierskie. Domaganie się wolności przez ludy, które je tworzyły, było też tylko pretekstem dla tego celu. Gdy Benesz i Masaryk usadowią się przy władzy w Pradze, odrzucą wszelką autonomię dla narodu słowackiego, który błądził, będąc katolickim. Od nawiedzonych wolnomularzy Bawarii w XVIII wieku, od których wywodzili się intelektualnie Masaryk i Benesz, do Marksa i Engelsa, do fabianistycznych socjalistów angloamerykańskich z jednej strony i, z drugiej, do narodowych socjalistów, którzy z Eckhartem i różnymi towarzystwami ezoterycznymi znajdą ujście w nazizmie, istnieje ciągłość i punkty wspólne, do których powrócimy: nienawiść do katolicyzmu, do wszelkiej religii, która nie chce przejść na służbę państwa totalitarnego. Punkty wspólne również z anty religią, która utwierdza się w Rosji, ponieważ pochodzi z absolutnego materializmu o pseudonaukowych podstawach. Masaryk od 1917 nawiązuje zresztą przyjacielskie kontakty z czekistami Lenina i ponownie je potwierdza w 1919, wówczas, gdy 15 kwietnia tego samego roku Lenin ustanawia dekretem pierwsze obozy koncentracyjne naszego wieku. Masaryk, Benesz i ich przyjaciele w Pradze zabronią w 1920 przejścia przez terytorium ich kraju zaopatrzenia wojennego i żołnierzy, które rząd węgierski chciał wysłać Polsce, aby pomóc jej w odparciu inwazji Armii Czerwonej. I to oni rok wcześniej doprowadzili do tego, że jednostki czeskie przechodzące przez Rosję wydały tej armii „białego" admirała Kołczaka. Benesz i Masaryk dołączyli więc od 1917 do obozu Wall Street w pomocy dla totalitarnej rewolucji sowieckiej. Racje „filozoficzne" jednych łączyły się doskonale z motywami handlowymi drugich. I niejeden raz będą im służyć za przykrywkę „moralną" w imię pokoju, braterstwa, odprężenia i współpracy, jak również wzajemnego przenikania się ludzkich światów.