W obronie czystości Wiary. Trybunał Św. Inkwizycji
Jan-Klaudiusz Dupuis
www.ultramontes.pl
Rzekome okrucieństwo Inkwizycji jest zwykle jednym z zasadniczych argumentów podejmowanych przez wrogów Kościoła. Wolter mawiał o “krwawym trybunale, przeraźliwym pomniku władzy mnichów”1. Dla większości współczesnych stanowi ona symbol najstraszliwszego w dziejach cywilizacji masowego prześladowania, fanatyzmu i kontroli myśli. Czarna legenda Inkwizycji do tego stopnia przeniknęła do naszych umysłów, że dzisiaj przeważająca część katolików nie jest w stanie podjąć obrony tej epoki dziejów Kościoła. W najlepszym razie poczynania Inkwizycji usprawiedliwiane są poprzez wskazanie, że okres, w którym działała, był tak barbarzyński i tak inny od naszych “oświeconych” czasów. Najczęściej jednak także katolicy dołączają do chóru antyklerykałów atakując trybunał Świętej Inkwizycji.
W swoim liście na Jubileusz Roku 2000 Jan Paweł II napisał:
Innym bolesnym zjawiskiem, nad którym synowie Kościoła muszą się pochylić z sercem pełnym skruchy, jest przyzwolenie – okazywane zwłaszcza w niektórych stuleciach – na stosowanie w obronie prawdy metod nacechowanych nietolerancją, a nawet przemocą2.
Jednak święci żyjący w czasach Inkwizycji nigdy jej nie krytykowali. Wyjątkiem były skargi na niezbyt – ich zdaniem – wystarczające zwalczanie herezji. Z kolei Święte Oficjum poddało dokładnemu badaniu między innymi duchowe pisma św. Teresy z Avila, aby ocenić, czy nie jest to przypadek fałszywego mistycyzmu. W owym czasie pojawiło się bowiem wielu fałszywych mistyków wśród alumbrados w Hiszpanii3. Św. Teresa – daleka od postrzegania tego jako nietolerancji – poddała się w całkowitym zaufaniu pod osąd Trybunału, który nie znalazł w jej pismach żadnego błędu.
Święci nie obawiali się także przeciwstawiać nadużyciom władzy duchownej – co więcej, w rzeczywistości było to jedno z ich zasadniczych zadań. Jak wytłumaczyć zatem fakt, że nigdy nie występowali przeciwko Inkwizycji? Jak wytłumaczyć to, że Kościół kanonizował czterech Wielkich Inkwizytorów: Piotra Męczennika († 1252), Jana Kapistrana († 1456), Piotra d’Arbués († 1485) i Piusa V († 1572). Także św. Dominik († 1221) był współpracownikiem legata Świętego Oficjum.
W rzeczywistości, wśród autorów katolickich krytycyzm wobec Inkwizycji pojawił się dopiero w XIX wieku i to wyłącznie w kręgach liberalnych jako reakcja na tezy ultramontanistów4. Do rewolucji we Francji krytyka Inkwizycji była wyłączną domeną protestantów. Jean Dumont, najlepszy współczesny historyk, apologeta Inkwizycji5, zwraca uwagę na szesnastowieczne ryciny przedstawiające sceny auto-da-fé (dosłownie ‘akt wiary’ – zazwyczaj publiczny, w którym osoby poddane badaniu Inkwizycji odczytywały treść podanych im artykułów wiary). Rysunki te notorycznie przedstawiają szczyty kamienic charakterystyczne dla architektury, którą znajdujemy w owych czasach w krajach niemieckich – lecz nie w Hiszpanii. Szczegół ten wskazuje wyraźnie na protestanckie pochodzenie rycin. Na tym przykładzie prześledzić możemy, jak kształtowała się czarna legenda Inkwizycji – począwszy od protestanckiej propagandy, poprzez filozofów Oświecenia, podjęta następnie przez masoński antyklerykalizm, przetrwała aż do współczesnej nam XX-wiecznej “chrześcijańskiej demokracji”.
Pomimo czarnej legendy najpoważniejsze studia historyczne przyznają, że Inkwizycja była najbardziej obiektywną instytucją swej epoki. Antyinkwizycyjny mit wciąż jednak żyje wśród opinii publicznej. Choć Wolter mawiał, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą, to podstawowa przyczyna, dla której mit ten ciągle funkcjonuje, jest inna. Próba udowodnienia, że Inkwizycja nie była tak okrutna, jak to się powszechnie utrzymuje, wydaje się daremna. Nie uda się przekonać współczesnych ludzi do Świętego Oficjum, skoro zasada religijnej nietolerancji jest dzisiaj nieakceptowana.
Zatem, aby zrozumieć historyczne zjawisko, jakim była Inkwizycja, trzeba najpierw wyjaśnić tradycyjną naukę Kościoła o wolności religijnej.
Władza przymusu w sprawach religii
Drugi Sobór Watykański ogłosił zasadę wolności religijnej:
Tego zaś rodzaju wolność polega na tym, że wszyscy ludzie powinni być wolni od przymusu ze strony czy to poszczególnych ludzi, czy to zbiorowisk społecznych i jakiejkolwiek władzy ludzkiej tak, aby w sprawach religijnych nikogo nie przymuszano do działania wbrew jego sumieniu ani nie przeszkadzano mu w działaniu według jego sumienia prywatnym i publicznym, indywidualnym lub w łączności z innymi (...) (Dignitatis humanae, art. 2).
Oczywiste jest, że podstawowa zasada Inkwizycji, według której herezja jest przestępstwem, jako przeciwna tej nauce wydaje się w tej sytuacji być odrzucona. Jednak zasada wolności religijnej stanowi całkowite zerwanie z Tradycją Kościoła. Papież Pius IX w Syllabusie z 1864 roku w szczególności potępił następujące twierdzenia:
§ XXIV* Kościół nie ma władzy stosowania siły, a także wykonywania jakiejkolwiek władzy świeckiej, czy to pośredniej, czy bezpośredniej. (List Apostolski Ad Apostolicae z dnia 22 sierpnia 1851 roku)
§ LXXVII* W naszych czasach nie jest już więcej rzeczą pożyteczną, by religia katolicka uważana była jakby za jedyną religię państwa, z wykluczeniem wszystkich pozostałych. (przemówienie Nemo vestrum z dnia 26 lipca 1855 roku)
§ LXXIX* Otóż fałszywym jest twierdzenie, że wolność obywateli w wyborze jakiegokolwiek kultu przyznana wszystkim i pełna swoboda głoszenia i wypowiadania publicznie jakichkolwiek poglądów sprzyja zepsuciu obyczajów i charakterów, a także rozszerzaniu się szkodliwego indyferentyzmu. (przemówienie Numquam fore z dnia 15 grudnia 1856 roku)
Doktryna Syllabusa, przyznająca Kościołowi i Państwu władzę przymusu w sprawach religii, wywodzi się z katolickiej Tradycji. Papież Leon X (1513–1521) potępił tezę Marcina Lutra, jakoby Kościół nie miał prawa karać heretyków. Św. Robert Bellarmin i Suarez bronili prawa Kościoła do orzekania kary śmierci, pod warunkiem, że wyrok będzie wykonany przez świecką władzę6. Św. Tomasz z Akwinu popierał używanie przemocy, także fizycznej, w celu zwalczania herezji (Ae. s. 33). Św. Augustyn apelował do władz imperium rzymskiego o zwalczanie siłą schizmy donatystów. Stary Testament karał śmiercią bałwochwalców i bluźnierców.
Władza stosowania przymusu w sprawach religijnych wyrasta z podstawowych obowiązków państwa w stosunku do prawdziwej religii. Prawo Boże nie stosuje się tylko do jednostek, musi przenikać całe życie społeczne. Kardynał Ottaviani wskazał na konsekwencje tej doktryny: 1° Wyznawanie religii jest sprawą społeczną, a nie wyłącznie prywatną; 2° Legislacja musi być inspirowana w pełni zasadą udziału w Ciele Chrystusa; 3° Religijność ludzi podlega obronie przed jakimkolwiek atakiem zmierzającym do pozbawieniem ich skarbu wiary i pokoju religijnego7.
Zwolennicy wolności religijnej, w przeciwieństwie do tradycyjnej nauki Kościoła w sprawie nakazu nietolerancji dla fałszywej religii, powołują się zawsze na wyrozumiałość i ewangeliczną miłość. To przeciwstawienie jest jednak sofizmatem. Z pewnością nasz Pan Jezus Chrystus był wyrozumiały dla grzeszników, lecz okazał nieprzejednaną surowość względem heretyków swego czasu, to znaczy – faryzeuszy. Moderniści unikają cytowania tych fragmentów Ewangelii, które wskazują na Bożą stanowczość. Czyż wieczne potępienie, które jest zapłatą za brak wiary (Mk 16,16), nie jest nieszczęściem o wiele okropniejszym niż najgorsza kara, którą może nałożyć ludzki trybunał? Św. Jan zabrania nawet pozdrawiania heretyków (2 J 10). Św. Paweł w cudowny sposób oślepia Elimasa – czarodzieja i fałszywego proroka (Dz 13, 8-12). Św. Piotr nie waha się ukarać natychmiastową śmiercią Ananiasza i Safirę za oszukanie wspólnoty (Ap 5, 1-11).
Na kartach Ewangelii nie znajdujemy nic, co byłoby podobne tej moralnej i doktrynalnej swobodzie, którą moderniści określają “tolerancją” lub “wolnością sumienia”. Chrystus był cierpliwy i miłosierny dla skruszonych grzeszników, lecz nigdy nie przyznał nikomu jakiegokolwiek prawa do błędu, zaś zatwardziałych propagatorów fałszu piętnował publicznie. Inkwizycja stosowała wobec heretyków postawę podobną jak nasz Pan.
Argumenty przeciwko Inkwizycji wynikają z mylenia wolności sumienia z wolnością religijną. Akt wiary musi być wolny, ponieważ jest fundamentem aktu miłości do Boga. Miłość wymuszona nie może być prawdziwą miłością. Dlatego właśnie Kościół zawsze sprzeciwiał się nawracaniu przy użyciu siły. Sławny obraz Epinala, przedstawiający hiszpańskiego zakonnika okazującego krucyfiks Indianinowi, któremu konkwistador wygraża mieczem, jest owocem protestanckiej propagandy. Jeśli niektórzy władcy w historii wymusili chrzest podbitych ludów, jak np. Karol Wielki w Saksonii około 780 roku, to było to uczynione sprzecznie z wolą Kościoła.
Kościół szanuje wolność sumienia jednostki. Jednak pomimo tego, że wolna jednostka, ryzykując swoim zbawieniem, może odrzucić wiarę, nie oznacza to, że może ona także propagować swoje błędy i przez to prowadzić inne dusze do piekła. Tak więc Kościół respektuje swobodę sumienia, lecz nie wolność głoszenia fałszywej nauki.
Pomimo tego, że Kościół, co do zasady, odmawia prawa do publicznego kultywowania fałszywych religii, nie jest konieczne, by praktycznie je prześladował. By uniknąć większego zła, jakim jest wojna, Kościół może tolerować sekty. To właśnie uczynił Henryk IV, ogłaszając edykt nantejski w 1598 roku, który zagwarantował pewne swobody protestantom we Francji. Trzeba jednakże pamiętać, że tolerancja nie tworzy prawa. Gdy okoliczności polityczne na to pozwolą, państwo powinno zatem restaurować wyłączne prawa religii katolickiej, jak uczynił to Ludwik XIV, odwołując w 1685 roku edykt nantejski.
Oczywiście, tradycyjna nauka Kościoła o nietolerancji religijnej możliwa jest do zastosowania wyłącznie w państwach, które są oficjalnie katolickie. Harmonia między duchowieństwem i władzą świecką tworzy właściwy porządek rzeczy w społeczeństwach. Pod tym względem Inkwizycja stanowiła model współdziałania Kościoła i Państwa, jako że Trybunał sprawował jednocześnie jurysdykcję, tak religijną, jak i państwową.
Podstawową zasadą, która usprawiedliwia działanie Inkwizycji, jest to, że herezja głoszona publicznie jest zbrodnią podobną do innych przestępstw wobec prawa świeckiego8. Religia jest podstawą moralności, moralność zaś podstawą ładu społecznego. Dlatego fałszowanie wiary prowadzi ostatecznie do zburzenia porządku publicznego. Św. Tomasz porównuje heretyków do fałszerzy, którzy w okresie średniowiecza byli skazywani na stos. Zatem państwo, jako strażnik spokoju publicznego, ma obowiązek zwalczać herezje. Ziemska władza nie jest jednak kompetentna w dziedzinie rozróżniania pomiędzy herezją a ortodoksją. Dlatego w tej materii musi zdać się na trybunał kościelny.
Inkwizycja przeto nie zajmowała się prywatnymi opiniami heretyków, ale odnosiła się wyłącznie do publicznego propagowania odstępstwa od wiary. Nie angażowała się w zwalczanie prywatnych przekonań indywidualnych osób, lecz podejmowała działania przeciwko zewnętrznej aktywności heretyków.
Aby zrozumieć logikę działania Inkwizycji, należy uwolnić się od naturalistycznego myślenia właściwego współczesnej kulturze. W średniowiecznych chrześcijańskich społeczeństwach życie nadprzyrodzone odgrywało zdecydowanie większą rolę. Jeśli zrozumiałe było, że zabójca człowieka może być skazany na śmierć, tym bardziej oczywiste było, że taka kara może spotkać heretyka wiodącego dusze na potępienie, jako że utrata życia wiecznego jest złem o wiele większym niż utrata życia ziemskiego.
Oczywiście, wizja świata, która leży u podstaw Inkwizycji, opiera się na zasadzie istnienia obiektywnej prawdy i fałszu, pewności wiary katolickiej i przekonaniu o realności wiecznego potępienia. Jednak przesiąknięte relatywizmem współczesne umysły są wprost niezdolne do przyjęcia tych zasad. Dzisiejszy człowiek jest zgorszony barbarzyństwem minionych wieków, “zacofaniem” Kościoła i zadowoli się osądami nieodpowiednimi do czasów, które ocenia. Historyk jednak musi zarazem poznać, zrozumieć i wytłumaczyć fenomen Świętego Oficjum. Aby tego dokonać, powinien wyjść poza systemy współczesnej myśli i postawić się w stanie umysłu człowieka epoki, którą studiuje9. Pozwoli to na zrozumienie istoty Inkwizycji, a w konsekwencji na usprawiedliwienie działań tego Trybunału.
Zwykle rozróżnia się dwa rodzaje Inkwizycji – średniowieczną (od 1233 roku aż do XVIII w.) oraz hiszpańską (1480-1834). Pierwszą z nich często określa się jako “rzymską”, drugą zaś jako “królewską”, co wydaje się nieusprawiedliwione w sytuacji, w której obydwa trybunały były wspólnymi tworami Kościoła i państwa. Niektórzy autorzy katoliccy, w dobrej intencji, lecz słabo zorientowani w danych historycznych, wprowadzali powyższe rozróżnienie w celu złożenia odpowiedzialności za “horror” Inkwizycji raczej na królów hiszpańskich, niż na papieży10. Według nich istniała dobra Inkwizycja średniowieczna, działająca wyłącznie w obronie wiary oraz zła Inkwizycja hiszpańska, której celem było głównie wzmacnianie absolutyzmu królewskiego. Jednak to rozróżnienie nie jest zbyt przekonujące. Inkwizycja hiszpańska nie była bowiem ani bardziej brutalna, ani bardziej polityczna niż Inkwizycja średniowieczna. Lepsze rozróżnienie daje spojrzenie na charakter przeciwnika, którego zwalczała: w jednym przypadku byli to katarzy, w drugim zaś marrani.
Katarzy
Kataryzm rozprzestrzenił się w Europie pomiędzy XI a XIII wiekiem, szczególnie na południu Francji – w Langwedocji. Stąd, od nazwy miasta Albi, pochodzi określenie “albigensi”, potocznie stosowane również na oznaczenie tej herezji. Nazwa “katarzy” pochodzi od greckiego katharos, co oznacza ‘czysty’. Obecnie kataryzm jest traktowany jako herezja chrześcijańska, a raczej jako inna religia11. Jego pochodzenie pozostaje nieznane, a doktryna mocno nawiązuje do filozofii gnozy i manicheizmu, które obiegały Środkowy Wschód w trzecim i czwartym wieku. Do katarów odwołuje się także masoneria, nawiązując do ich obrzędów inicjacyjnych.
Według katarów istnieją dwie odwieczne zasady, które dzielą stworzenie. Od dobra pochodzi świat duchowy, a od zła – świat materialny, człowiek zaś znajduje się na styku tych dwóch. Jest upadłym aniołem uwięzionym w ciele – jego dusza pochodzi od dobra, a ciało zostało ukształtowane przez zło. Celem człowieka jest uwolnienie się od materii przez duchowe “oczyszczenie”, które często wymaga przeżycia szeregu kolejnych reinkarnacji.
Jak wszyscy heretycy, katarzy utrzymywali, że ich nauka jest prawdziwym chrześcijaństwem. Zatrzymując chrześcijańską terminologię niszczyli jednocześnie istotę dogmatów. Twierdzili, że Chrystus był najdoskonalszym spośród aniołów, zaś Duch Święty jest stworzeniem niższym od Syna. Przeciwstawiali Stary Testament, jako wyrastający z zasady zła, Nowemu Testamentowi – opartemu na zasadzie dobra. Odrzucali Wcielenie, Mękę i Zmartwychwstanie Jezusa. Utrzymywali, że Zbawienie bardziej wypływało z nauczania Ewangelii niż ze śmierci na krzyżu.
Katarzy stali na stanowisku, że Kościół jest zepsuty od czasów donacji Konstantyna; odrzucili także wszystkie sakramenty. Ostatecznie kataryzm można określić jako formę pogaństwa, która mimo pozoru chrześcijaństwa w rzeczywistości podobna jest w wielu aspektach do buddyzmu.
Traktując świat materialny jako zły w swej istocie, etyka katarska potępiała każdy kontakt z materią. Małżeństwo i prokreacja zostały przez nią zabronione, jako że człowiekowi nie wolno współpracować w dziele szatana, który usiłuje uwięzić dusze w ciałach. Skoro śmierć stanowi wyzwolenie, samobójstwo okazuje się wskazane. Katarzy stosowali zatem “endurę”, to znaczy pozbawianie pożywienia chorych, a czasami nawet dzieci, w celu przyspieszenia powrotu ich dusz do nieba. Odmawiali składania przysięgi, twierdząc, że Bóg nie powinien być mieszany do doczesnych spraw. Potępiali także każdą formę bogactwa, choć jednocześnie nie przestrzegali chrześcijańskich zasad zabraniających lichwy i nakazujących stosowanie uczciwej ceny. Ponadto odmawiali państwu prawa do prowadzenia wojen i karania przestępców. Ostatecznie katarzy – podobnie do hinduskich ascetów – dążyli do osiągnięcia stanu “dezinkarnacji”.
Oczywiście taki program nie znalazłby wielu zwolenników. Wobec tego ustanowiono dwie klasy wiernych: “doskonałych” i prostych wyznawców. Pierwsi z nich, niezbyt liczni “wtajemniczeni”, żyli w klasztorach w pełni przestrzegając zasad moralnych filozofii kataryzmu. Drudzy zaś – ogromna większość – wiedli życie nie skrępowane żadnymi moralnymi zasadami, zaś pójście do nieba zapewnione było, jeśli wyznawca przed śmiercią otrzymał consolamentum (‘pocieszenie’) – rodzaj ostatniego namaszczenia.
Rozwiązłość, antykoncepcja, aborcja, eutanazja, samobójstwa, pozbawiony zasad kapitalizm, intensywny materializm i zbawienie dla wszystkich – to zdumiewające, do jakiego stopnia moralność katarów przywodzi na myśl współczesny system liberalny. Katarzy stosowali zatem podwójną moralność: ascetyzm praktykowany przez nielicznych oraz libertynizm, którym kierowali się pozostali, z gwarancją wiecznego zbawienia niewielkim kosztem – dla wszystkich. Pozwala to zrozumieć przyczyny, które doprowadziły do powodzenia tej doktryny.
Pomimo to zdecydowana większość ludu pozostała wierna katolicyzmowi. Katarzy zasadniczo wywodzili się z miejskich kupców. Choć nie byli zbyt liczni, stanowiąc zaledwie od 5 do 10% mieszkańców Langwedocji, to potrafili przyciągać ludzi bogatych i wpływowych. Niektórzy z nich – jak dla przykładu jeden z potężniejszych panów Langwedocji, jakim był hrabia Tuluzy – praktykowali zabronioną przez Kościół lichwę.
Tak więc katarzy nie byli biednymi owieczkami, ofiarami fanatycznej Inkwizycji. Wręcz przeciwnie – stanowili wpływową i groźną sektę, propagowali niemoralną doktrynę, prześladowali wierne Kościołowi chłopstwo i szykanowali duchowieństwo. Dopuścili się nawet zamachu na Wielkiego Inkwizytora – św. Piotra z Werony.
Kościół okazał wielką cierpliwość, zanim zdecydował się przedsięwziąć odpowiednie kroki przeciw katarskiemu zagrożeniu. Herezje albigensów zostały potępione przez regionalny synod w Tuluzie w 1119 r. Jednak aż do 1179 roku Rzym poprzestawał na wysyłaniu do Langwedocji kaznodziejów. Znaleźli się wśród nich między innymi św. Bernard oraz św. Dominik; misje te jednak nie odniosły większego skutku.
W końcu w 1179 roku III Sobór Laterański zwrócił się do władzy świeckiej z prośbą o interwencję. Królowie Francji i Anglii oraz cesarz niemiecki z własnej inicjatywy wcześniej rozpoczęli działania zmierzające do stłumienia ruchu katarskiego. Stanowił on zagrożenie dla porządku społecznego między innymi poprzez propagowanie zgubnej nauki na temat rodziny, a także sprzeciwianie się składaniu przysiąg. Trzeba mieć na uwadze, że system feudalny opierał się właśnie na przysięgach składanych przez wasali, oddających się pod dożywotnią opiekę seniora. Odrzucenie wartości przysięgi było więc śmiertelnym zagrożeniem dla średniowiecznej społeczności, takim jak dla współczesnego społeczeństwa byłoby odrzucenie rządów prawa.
Katarscy kaznodzieje zachęcali do anarchii, tworzyli uzbrojone grupy, znane w różnych stronach jako routiers, patarins czy cotereaux. Bandy te plądrowały kościoły, dopuszczając się profanacji Eucharystii i zabójstw duchownych. Świętokradztwa i przemoc katarów można porównać do działań protestantów w czasie reformacji, czy też rewolucji z 1793 roku. W roku 1177 król Francji Filip August stoczył bitwę z katarską armią liczącą 7000 ludzi, zaś biskup Limoges zmuszony był stawić czoło dwutysięcznej bandzie. Z kolei w roku 1145 Arnoldowi z Brescii i jego patarins udało się opanować Rzym. Wygnali papieża i proklamowali republikę, utrzymując się przy władzy przez dziesięć lat. Zostali w końcu pokonani przez niemieckiego cesarza Fryderyka Barbarossę.
Niepokojące wydarzenia prowokujące społeczny zamęt miały miejsce w całej Europie. W roku 1208 ludzie hrabiego Tuluzy, Rajmunda VI, zamordowali w pobliżu Saint-Gilles papieskiego legata – błogosławionego Piotra de Castelnau. Wcześniej wielokrotnie zachowywali się agresywnie wobec św. Dominika. Śmierć papieskiego wysłannika stała się bezpośrednią przyczyną podjęcia przez Innocentego III decyzji o ogłoszeniu krucjaty przeciw albigensom. Poprowadził ją Szymon de Montfort na czele wojsk złożonych głównie z Normanów, od pokoleń śmiertelnie z południowcami skłóconych. Katarzy stawiali opór przez cztery lata (1209-1213) i powtórnie wystąpili zbrojnie w roku 1221, co pokazuje, jaką stanowili siłę. Ostatnia ich twierdza – Montségur – utrzymała się aż do 1244 roku. Lecz ostatecznie kataryzm nie został zniszczony i przekształcił się w towarzystwo prowadzące działalność w ukryciu.
Krucjata przeciw albigensom, jak każda wojna, była okazją do nadużyć. Zdobycie Béziers w roku 1209 było w rzeczywistości istną masakrą. Niemożliwością było odróżnienie katarów od katolickich mieszkańców miasta. Papieski legat, Arnold de Citeaux, miał wtedy powiedzieć: “Zabijcie ich wszystkich. Bóg rozpozna swoich”. Wiarygodność tej wypowiedzi jest wątpliwa – wydaje się pochodzić z arsenału antyklerykalnych frazesów. Obrazuje jednak w sposób niewątpliwy fakt, że katarzy, przez długi czas ściągający na siebie gniew z powodu niemoralnego życia oraz praktyk lichwiarskich, w końcu sprowadzili realne zagrożenie dla całej społeczności. Inkwizycja zapobiegała takim wydarzeniom rozróżniając heretyków od prawowiernych katolików, przywódców od ich zwolenników i stosując odpowiednie kary do różnych stopni herezji.
Inkwizycja wydaje się zatem dziełem humanitarnym. Karząc przykładnie przywódców, Trybunał odpuszczał winy masom zwolenników herezji, które okazały się bardziej jej ofiarami niż sprawcami. Tropiąc działających w ukryciu heretyków, Inkwizycja przeciwdziałała odtwarzaniu się kataryzmu oraz moralnym i społecznym zagrożeniom, które niosła ta herezja.
Henri-Charles Léa, historyk, choć wrogo nastawiony do Świętego Oficjum, nie zawahał się podsumować krucjaty przeciw albigensom, pisząc:
Racje strony katolickiej były oczywiste – obrona cywilizacji i postępu... Gdyby idee katarów zdobyły większą popularność, mogłoby to cofnąć Europę do barbarzyństwa czasów prymitywnych12.
Marrani
Kilka wieków później, po drugiej stronie Pirenejów, Inkwizycja była zmuszona podjąć kolejną walkę – tym razem w związku z zagrożeniem ze strony marranów.
W wiekach średnich Hiszpania była podzielona na kilka królestw – chrześcijańskich i muzułmańskich. W roku 1469 małżeństwo Izabeli, królowej Kastylii z Ferdynandem, królem Aragonu, ułatwiło zjednoczenie Hiszpanii i umożliwiło dokończenie “rekonkwisty” przez zdobycie Grenady w 1492 roku.
Od wczesnego średniowiecza Hiszpanię zamieszkiwała spora społeczność żydowska. Żydzi, chrześcijanie oraz muzułmanie nie byli od siebie oddzieleni, choć stosunki między nimi nie zawsze dobrze się układały. Wielu żydów oficjalnie przeszło na katolicyzm, pozostając w ukryciu przy judaizmie. Przypomnieć należy, że Talmud zezwala żydom udawać nawrócenie w celu uniknięcia prześladowań. Właśnie tych pseudo-nawróconych żydów nazywano marranami. Przeciwnie do tego, co można by sądzić, marrani nie nawracali się z powodu zagrożenia. Choć Hiszpania doświadczyła fali pogromów w 1391 roku, to ocenia się, że marrani starali się raczej przenikać społeczność chrześcijańską w celu skutecznego na nią oddziaływania. Strategia wiązania się poprzez zawieranie małżeństw była wysoce skuteczna, jako że od XVI w. większość hiszpańskich rodów szlacheckich ma Żydów wśród swoich przodków. Niemalże doszło do zaślubin Izabeli Kastylijskiej z Pedrem Gironem, bogatym lichwiarzem wywodzącym się z marranów. Jak się wydaje, zrządzeniem Opatrzności zmarł on jednak w drodze do swej narzeczonej, odmówiwszy wcześniej Św. Sakramentów i zbluźniwszy przeciwko Najświętszemu Imieniu Jezus.
Aby zrozumieć Inkwizycję Hiszpańską, trzeba by odkryć dwie rzeczy, o które się troszczyć nigdy nam nie śniło: czym była Hiszpania i czym była Inkwizycja. Pierwsze pytanie doprowadziłoby nas do całego wielkiego zagadnienia Wojny Krzyżowej przeciw Maurom i bohaterskiego rycerstwa, które uwolniło naród europejski od obcej władzy, przybyłej z Afryki. Drugie pytanie poruszyłoby całą sprawę innej Wojny Krzyżowej, przeciw Albigensom, oraz powodów miłości i nienawiści ludzkiej do tego nihilistycznego widziadła, przybyłego z Azji.
Gilbert K. Chesterton
Marrani nie zadowalali się wpływami w środowisku hiszpańskiej szlachty, lecz przeniknęli także do Kościoła. Wynikało to z faktu, że owych czasach wyższe duchowieństwo rekrutowało się zasadniczo spośród szlachty. Doprowadziło to do wielu nadużyć. Niektórzy księża właściwie nauczali Talmudu w swych kazaniach. Biskup Segovii, Juan Arias z Avila zorganizował żydowski pogrzeb swoim rodzicom, którzy odrzucili chrześcijaństwo. Biskup Calahorra, Pedro d’Aranda, zaprzeczał istnieniu Trójcy Przenajświętszej i odrzucał Mękę Chrystusa. Encyklopedia Żydów Kastylijskich stwierdza, że “marrani instynktownie starali się osłabiać hiszpański katolicyzm”.
W swej Historii marranów żydowski historyk Cecil Roch pisze:
Olbrzymia większość conversos – jak nazywano marranów – pracowała podstępnie dla realizacji własnych interesów w łonie politycznych i kościelnych gremiów, krytykując, często otwarcie, naukę Kościoła i prowadząc poprzez swoje wpływy do skażenia całej chrześcijańskiej społeczności13.
Judaizacja hiszpańskiego katolicyzmu poprzez wpływy marranów tłumaczy po części popularność, jaką cieszył się w Hiszpanii prekursor Lutra – Erazm. W Rzymie poważnie obawiano się powstania w Hiszpanii królestwa żydowskiego.
Drugi poważny problem dotyczący marranów nakłada się na wspomniane zagadnienie religijne. Dzięki posiadanym bogactwom udało się marranom opanować urzędy publiczne w kilku hiszpańskich miastach. Przez swoje działania rujnowali stare chrześcijańskie rodziny, uciskając je podatkami i lichwą. Doprowadziło to w 1449 roku do wybuchu w Toledo oraz Ciudad Real powstań ludowych skierowanych przeciwko władzy conversos. Jednak już w 1467 roku udało się im odzyskać kontrolę w tych miastach, co liczni chrześcijanie przypłacili życiem. Kolejne krwawe zamieszki miały miejsce w 1468 roku w Kastylii oraz pięć lat później w Andaluzji. Hiszpania stanęła wobec zagrożenia wojny rasowej i religijnej. Uniknięto jej jednak dzięki interwencji Trybunału Świętej Inkwizycji.
Warto zauważyć, że konwertyci z judaizmu nie zawsze zaliczali się do marranów. Wielu z nich szczerze nawróciło się na wiarę katolicką. Za przykład niech posłuży choćby św. Teresa z Avila, która była wnuczką marrana potępionego przez Inkwizycję.
W rzeczy samej, szczerze nawróceni Żydzi stawali się dla marranów największymi wrogami. Były rabbi Salomon Halevi został biskupem w Burgos przyjąwszy imię Pawła od Świętej Maryi. Jehoshua ha-Lorqui, przybrawszy imię brata Hieronima od Wiary Świętej, pisał dzieła, w których zdecydowanie występował przeciwko judaizmowi.
Historyk Henry Kamen zauważa, że główni polemiści antyżydowscy byli w rzeczywistości nawróconymi Żydami. To oni występowali do Trybunału Inkwizycji z prośbą o rozróżnienie fałszywych konwertytów od szczerze nawróconych. Pierwszy hiszpański Wielki Inkwizytor, Tomas de Torquemada, był także nawróconym Żydem. Trzeba dodać, że wielu marranów podlegało procesom judaizacji poprzez tradycję rodzinną lub niewłaściwe zrozumienie wiary katolickiej. Dlatego Inkwizycja musiała dokonać rozróżnienia pomiędzy tymi, którzy rozmyślnie zmieniali integralną wiarę, a tymi, którzy byli ofiarami niedostatecznej katechizacji.
Inkwizycja hiszpańska została ustanowiona bullą papieską w 1478 roku. Działalność tego trybunału ochroniła jedność doktrynalną Kościoła w Hiszpanii i pozwoliła jednocześnie uniknąć niebezpieczeństwa powszechnego pogromu. Wobec zagrożenia ze strony marranów w Hiszpanii, podobnie jak wcześniej w przypadku katarów, Inkwizycja starała się neutralizować przywódców, a zwolenników herezji oszczędzić i uratować.
Procedura inkwizycyjna
Choć procedura inkwizycyjna różniła się zależnie od państwa i czasów w jakich funkcjonowała, to jej zasadnicza podstawa zawsze opierała się na takich samych założeniach. Można powiedzieć, że Inkwizycja dawała przy każdej sposobności okazję do uwolnienia się od podejrzeń, zaś zdecydowanie karała tych, którzy uporczywie trwali w swym odrzuceniu wiary. Inkwizycja bowiem starała się pouczyć błądzącego nie mniej, niż powstrzymywać jego heretyckie działania. Jej zadanie polegało częściej na wykorzenianiu zabobonów niż na przeciwdziałaniu przewrotom. Procedurze sądowej towarzyszyło zawsze cierpliwe nauczanie.
Gdy Trybunał przybywał do danego miasta, ogłaszano “czas łaski”. W przeciągu miesiąca heretycy mieli możliwość dobrowolnie przyznać się do błędów, zapewniając sobie łagodne potraktowanie, ograniczające się do nałożenia duchowej pokuty. Po upływie tego czasu inkwizytorzy ogłaszali edykt, w którym pod groźbą ekskomuniki zobowiązywali wszystkich chrześcijan do ujawnienia heretyków i ich protektorów. Inkwizycja nie posiadała do swej dyspozycji tajnej policji ani sieci informatorów. Opierała się na współpracy z wiernymi katolikami, działając bardziej jako stróż spokoju społecznego niż zniewalający aparat władzy.
Katolicka Inkwizycja nie przypomina w swym działaniu charakterystycznych dla XX wieku totalitarnych narzędzi ucisku. Nie poszukiwała bowiem za wszelką cenę zdrajców, kontrrewolucjonistów czy kolaborantów. Zwracała się wyłącznie ku jawnym propagatorom błędów, a zwłaszcza ku przywódcom, biorąc pod uwagę nie stan sumienia, lecz zewnętrzne działania osób.
Papież powierzył średniowieczną Inkwizycję Dominikanom i Franciszkanom. Te dwa nowo powstałe zakony dały świadectwo uczciwości i świętości, której wykładnią była wybitna znajomość zagadnień teologicznych i kanonicznych. W rzeczywistości Inkwizycja skupiała w swych szeregach kwiat duchowieństwa epoki. Odmiennie niż działającym we Francji rewolucyjnym trybunałom z 1793 roku, Inkwizycji nigdy nie przewodniczyli skorumpowani i zdeprawowani fanatycy.
Inkwizytor nie podejmował decyzji jednoosobowo. Towarzyszyli mu asesorowie pochodzący z lokalnego duchowieństwa. Sentencja wyroku była poddana kontroli przez miejscowego biskupa, a oskarżony miał możliwość odwołania się do papieża. Można zatem uznać, że Inkwizycja zapoczątkowała kształtowanie się powszechnego dziś modelu sądownictwa. Procedura inkwizycyjna odpowiadała obowiązującym obecnie kryteriom wymiaru sprawiedliwości. Odmiennie od panującej powszechnie opinii, Trybunał często uniewinniał podsądnych. Uchodzący za surowego Bernard Gui, pełniąc funkcję inkwizytora w Tuluzie od 1308 do 1323 roku, wydał 930 wyroków, z których 139 stanowiły uniewinnienia.
Oskarżony mógł bronić się korzystając z pomocy prawnika, jakkolwiek nie zawsze miał możliwość wysłuchania świadectwa oskarżycieli. To utajnienie oskarżenia było często podstawą zarzutów wysuwanych wobec procedury inkwizycyjnej. Trzeba jednak odnieść się do okoliczności, jakie towarzyszyły procesom. Heretycy ścigani przez Inkwizycję byli zazwyczaj bogatymi i wpływowymi ludźmi. Często posiadali do swej dyspozycji uzbrojone oddziały. Nierzadko świadkowie oskarżenia, a nawet sami inkwizytorzy stawali się ofiarami zamachów. Zeznawanie przeciwko przywódcom katarów lub marranów mogło być równie niebezpieczne, jak w dzisiejszych czasach przeciwko bossom mafii. W roku 1485 Wielki Inkwizytor Hiszpanii, Piotr d’Arbues, został zasztyletowany przy ołtarzu przez wynajętego przez marranów przestępcę (Ae s. 41). Dlatego też Inkwizycja w koniecznych przypadkach musiała chronić anonimowość świadków, uciekając się do tajnego zbierania informacji. Pomimo to oskarżony mógł korzystać z pewnych gwarancji. Już na początku procesu miał możliwość przedstawienia listy swych osobistych wrogów. Jeśli któryś z anonimowych świadków znalazł się na tej liście, jego świadectwo było automatycznie odrzucane. Ponadto zeznanie tajnego oskarżyciela było składane w obecności prawnika osoby oskarżonej. W takiej sytuacji, aby zagwarantować, że tożsamość świadka nie zostanie ujawniona, Trybunał wyznaczał prawnika, który jednocześnie był zobowiązany do sumiennego wykonania zadania obrony.
Stwierdzić należy, że zasada zachowania anonimowości osoby zeznającej nie musi przeczyć sprawiedliwości. Obowiązujący obecnie w Polsce kodeks postępowania karnego przewiduje w art. 184, że
jeżeli zachodzi uzasadniona obawa niebezpieczeństwa dla życia, zdrowia, wolności albo mienia w znacznych rozmiarach świadka lub osoby dla niego najbliższej, sąd (...) może wydać postanowienie o zachowaniu w tajemnicy danych osobowych świadka.
Innym zarzutem stawianym Inkwizycji jest stosowanie tortur w czasie przesłuchań. Po raz kolejny należy jednak odnieść się do ówczesnej sytuacji. W porównaniu do praktyk stosowanych przez sądy świeckie, miały one zdecydowanie mniej drastyczny charakter. Przeprowadzane przez Inkwizycję przesłuchania w żaden sposób nie przypominały także sadystycznych tortur przeprowadzanych przez Gestapo czy KGB.
Procedura inkwizycyjna regulowała przesłuchania oskarżonego w bardzo szczegółowy sposób. Torturom mógł być poddany tylko podejrzany o najcięższe przestępstwa, wobec którego Trybunał posiadał uzasadnione przypuszczenia co do winy. Dodatkowo wymagana była zgoda miejscowego biskupa, która chroniła oskarżonego przed nadużyciami nadgorliwych czasem inkwizytorów. Przesłuchania nie mogły być powtarzane. W czasie przeprowadzania tortur wymagana była obecność przedstawiciela biskupa oraz lekarza. Zabronione było stwarzanie podczas przesłuchania niebezpieczeństwa dla życia oraz okaleczanie. Ponadto lekarz zobowiązany był udzielić pomocy medycznej niezwłocznie po ich zakończeniu. Tortury nie były stosowane w trakcie przesłuchań osób chorych, w podeszłym wieku, a także kobiet w ciąży. Ocenia się, że w rzeczywistości stosowano je stosunkowo rzadko. Jean Dumont podaje, że były przeprowadzone w odniesieniu do 1-2%, zaś według Bartolomé Bennassara 7-11% procesów.
Zadziwiające jest, że większość osób poddawanych torturom wytrzymywała je i w konsekwencji była uniewinniana. Trudno zatem utrzymywać, że celem tortur było uzyskanie przyznania się do winy za wszelką cenę. Można za to przyjąć, że przesłuchanie pod groźbą tortur mogło stanowić dla oskarżonego ostateczny środek obrony, rodzaj sądowego testu, porównywalnego ze średniowiecznymi ordaliami.
Ordalia, czyli “sądy boże”, były metodami dowodzenia winy lub niewinności w średniowiecznym procesie sądowym. Oskarżony dowodził w nich swoich twierdzeń przed trybunałem poddając się próbom ognia, wody, czy też miecza. Pierwsza z nich polegała na uchwyceniu ręką żarzącego się węgla. Jeśli rany zagoiły się w określonym czasie, sąd uznawał świadectwo za prawdziwe. Kolejna próba polegała na wrzuceniu podsądnego do wody. Jeśli utrzymywał się na powierzchni – sąd uznawał, że kłamie, natomiast gdy tonął – dowodził tym samym swej niewinności. W przypadku próby miecza osoby reprezentujące wykluczające się twierdzenia stawały do pojedynku. Wygrana miała wskazywać, po której stronie jest prawda. Kościół wielokrotnie występował przeciw ordaliom, jako zabobonnej praktyce wywodzącej się ze starogermańskiego prawa pogańskiego.
Użycie tortur jako środka dowodowego, choć szokuje współczesnych, stanowiło jednak postęp wobec praktyki ordaliów. Nie należy zapominać, że praktyka przesłuchiwania z wykorzystaniem tortur była w owym czasie o wiele częściej stosowana w odniesieniu do spraw kryminalnych. Dodajmy, że Wielki Inkwizytor, św. Jan Kapistran zakazał stosowania tortur w procesach inkwizycyjnych w XV wieku, co Ludwik XVI uczynił ponad 300 lat później w stosunku do procesów karnych.
Niewątpliwie procedura inkwizycyjna stanowiła postęp w historii prawa. Z jednej strony ostatecznie odrzuciła ordalia jako środek dowodowy, zastępując go stosowaną do dzisiejszego dnia zasadą składania zeznań przez strony. Z drugiej – wprowadziła instytucję ścigania przestępstw przez państwo. Do tego czasu to pokrzywdzony sam musiał dowodzić winę sprawcy, co było szczególnie utrudnione, gdy oskarżony był osobą wpływową. Od czasów Inkwizycji ciężar prowadzenia oskarżenia przesunięty został na podmiot publiczny.
Kolejnym przekłamaniem na temat Inkwizycji jest liczba osób, które spłonęły na stosach. Wielu historyków powołuje się w swych badaniach na Juana Antonio Llorente, od którego pochodzą rewelacje na temat liczby zgładzonych14. Llorente nie wydaje się jednak być wiarygodnym źródłem wiedzy historycznej. Był to hiszpański ksiądz, który porzuciwszy wiarę katolicką zaciągnął się do służby u Napoleona w czasie jego okupacji Hiszpanii. Po rzuceniu kalumnii na Święte Oficjum zniszczył archiwa Inkwizycji hiszpańskiej, które mogły świadczyć przeciwko jego twierdzeniom. Niektórzy wciąż jednak podają liczby ofiar Inkwizycji powstałe kiedyś w antyklerykalnej wyobraźni Llorente15. Natomiast od 1900 roku dane te odrzucają Ernest Schafer i Alfonso Junco. Od tego czasu historycy zgadzają się, że liczba ofiar Inkwizycji hiszpańskiej jest o wiele mniejsza, niż to się powszechnie sądzi. Jean Dumont pisze o około 400 egzekucjach w ciągu 24 lat królowania Izabeli Katolickiej. To niewiele, gdy wspomnimy na 100.000 ofiar akcji oczyszczania Francji z “kolaborantów” w latach 1944-45, czy też dziesiątki milionów ofiar komunistów w Związku Sowieckim, Chinach...
Trzeba także pamiętać, że nie wszystkie wyroki śmierci egzekwowano. Ich sentencje bywały zmieniane na karę więzienia i zamiast oskarżonych palono na stosach kukły. Ponadto skazani nie zawsze byli paleni żywcem. Jeśli okazywali choćby cień skruchy, to najpierw dokonywano egzekucji, a następnie palono martwe już ciała. Kara śmierci dosięgała tylko tych, którzy, wcześniej osądzeni już za herezję, z uporem do niej powracali.
Niektórzy ludzie zdają się być zdziwieni, że Kościół, który w innych sytuacjach nakazuje przebaczać wrogom, był zdolny domagać się kary śmierci. Jednak należy rozróżnić pomiędzy obowiązkami władzy publicznej i pojedynczego człowieka, które nie są takie same. Obowiązek miłości nakazuje wiernemu przebaczać nawet zabójcy jego najbliższych krewnych. Podstawowym zaś obowiązkiem państwa w służbie miłości jest zabezpieczać porządek publiczny, bronić dóbr materialnych i duchowych obywateli. Jeśli kara śmierci jest konieczna dla zapewnienia bezpieczeństwa publicznego, państwo albo Kościół może się do niej uciekać. Katechizm Soboru Trydenckiego (rozdz. 33 § 1) oraz Katechizm Kościoła Katolickiego wydany przez Jana Pawła II (art. 2266) potwierdza słuszność kary śmierci.
Św. Tomasz z Akwinu usprawiedliwiał egzekucję kryminalistów wskazując, że obawa śmierci często ułatwiała ich nawrócenie. Kapelani więzienni z czasów, gdy funkcjonowała jeszcze kara śmierci, świadczą że niemal wszyscy skazani przystępowali do spowiedzi przed wejściem na szafot. Tak więc ziemska kara śmierci umożliwiała skazanym uniknąć kary wiecznej śmierci czyli piekła. W ten sposób państwo praktykuje prawdziwą miłość. Wypuszczanie na wolność pod pretekstem przebaczenia stwarza przestępcy okazję do powrotu do grzechu i w konsekwencji zatracenia duszy.
W każdym razie orzeczenia kary śmierci stanowiły mniej niż 1% wydanych przez Inkwizycję wyroków. W większości przypadków kary miały charakter duchowy i polegały na przykład na noszeniu znaku krzyża na ubraniu, odprawieniu pielgrzymki, pełnieniu służby w Ziemi Świętej czy też biczowaniu, często symbolicznym. Czasami Trybunał konfiskował mienie lub wtrącał do twierdzy, w której warunki bywały znośniejsze niż w zwykłych więzieniach. Powodowało to nawet, że niektórzy więźniowie kryminalni, chcąc polepszyć warunki odbywania kary, przyznawali się do herezji. Heretycy korzystali też często z amnestii. Królowa Izabela ogłosiła w roku 1495 powszechną amnestię dla wszystkich skazanych przez Inkwizycję.
Dzieje Świętego Oficjum w rzeczywistości nie mają nic wspólnego z czarną legendą, rozpowszechnianą przez wrogów Kościoła. Bartolomé Bennassar, nie będący zgoła apologetą Trybunału, napisał w książce Inkwizycja hiszpańska w XV-XIX wieku:
Jeśli Inkwizycja hiszpańska byłaby trybunałem jak inne, nie wahałbym się wnioskować – nie obawiając się głosów sprzeciwu i na przekór rozpowszechnionym uprzedzeniom – że przewyższała je wszystkie pod każdym względem... Bardziej skuteczna, co do czego nie ma wątpliwości, bardziej dokładna i skrupulatna, pomimo ludzkich słabości niektórych sędziów. Był to Trybunał, który praktykował wyjątkowo dokładne badanie dowodów i stosował skrupulatnie metody ich sprawdzania, który przyjmował bez wahania protest oskarżonego odnośnie do braku obiektywizmu świadka, który – odmiennie od sądownictwa cywilnego – rzadko stosował tortury, i który, pomimo surowości, wyjątkowo skazywał na karę śmierci, równie rozważnie stosując karę galer. Trybunał, który pragnął wyjaśnić oskarżonemu, dlaczego jest w błędzie, który napominał, doradzał, i którego ostateczne potępienia dotykały wyłącznie powracających do herezji (...) Lecz Inkwizycja nie może być traktowana jako sąd podobny do innych. Nie broniła bowiem osób czy też mienia przed zagrażającym im niebezpieczeństwem. Inkwizycja została stworzona dla obrony wiary16.
Tu znajduje się sedno “problemu” Inkwizycji. Jako uczciwy i kompetentny historyk, Bennassar nie mógł nie odrzucić kłamstw, które od wieków powtarza się na temat Inkwizycji. Ale jako liberał i relatywista nie może zaakceptować zasady, która jest podstawą tej instytucji – zasady przymusu w sprawach religii.
Ostatecznie jedynym zarzutem, który liberałowie mogą jeszcze czynić Inkwizycji jest ten, że zwalczała ona fałszywe religie. Jest to prostą konsekwencją tego, że liberałowie nie uznają Kościoła katolickiego jako jedynej drogi zbawienia. Nie są zatem w stanie pojąć nadprzyrodzonego celu działania Świętego Oficjum.
Katolicy powinni odważnie rozpowszechniać pozytywny osąd na temat Inkwizycji. Przez oczyszczenie Kościoła katolickiego w Hiszpanii z wpływów marranów Trybunał uratował Hiszpanów przed protestantyzmem i zaoszczędził im horroru wojen religijnych, podobnych do tych, które spustoszyły znaczną część Europy w XVI wieku. Przypomnieć należy, że aż trzecia część ludności niemieckiej straciła życie wskutek licznych wojen religijnych, które miały miejsce pomiędzy 1520 a 1648 rokiem. Jeśli Hiszpania uniknęła podobnej tragedii dzięki skazaniu na stos kilkuset heretyków, to wypada stwierdzić, że Święte Oficjum dokonało aktu humanitarnego.
Uznać można, że Inkwizycja uratowała nie tylko Hiszpanię, ale cały Kościół. W XVI wieku świat katolicki stał na krawędzi przepaści – gwałtownie atakowany przez rewolucję protestancką na północy, ze wschodu zaś zagrożony ekspansją turecką. Pogrążona w wojnie domowej Francja nie była w stanie dłużej bronić Kościoła. To właśnie Hiszpania uratowała chrześcijaństwo, w dużej mierze dzięki zwycięstwu w bitwie pod Lepanto w 1571 roku.
Dziełem Hiszpanii była także kontrreformacja. Jeśli zatem hiszpański katolicyzm mógł odegrać tak zbawienną rolę w XVI wieku, to tylko dzięki obronie jego doktrynalnej jedności przez Inkwizycję w wieku XV. Być może Kościół i społeczeństwo nie byłyby dziś w tak opłakanym stanie, gdyby w XIX i XX wieku działał Trybunał, broniący je przed modernizmem.
Przywrócenie Inkwizycji z pewnością nie wydaje się dzisiaj dobrym pomysłem. Jest na to za późno. Inkwizycja może spełnić swoją rolę tylko wtedy, gdy społeczeństwo jest prawdziwie chrześcijańskie. Jest to zatem raczej środek obronny, nieskuteczny dla przywrócenia świata dla wiary katolickiej.
Choć nie ma dzisiaj warunków dla powrotu do Inkwizycji, trzeba jednak, zgodnie z prawdą historyczną, dokonać jej rehabilitacji. Z całym szacunkiem należnym tym, którzy lubują się w oglądaniu Kościoła dyskredytującego samego siebie, katolicy nie mają powodu wstydzić się dzieł podejmowanych w przeszłości przez ten święty Trybunał. Ω
Jan-Klaudiusz Dupuis jest historykiem, nauczycielem w Szkole Świętej Rodziny, prowadzonej przez Bractwo Św. Piusa X w Quebec. Artykuł ukazał się w listopadowym numerze “The Angelus” z 1999 r. Tłumaczył z języka angielskiego Arkadiusz Górski.
Przypisy: