POPRZEDNIA
STRONA
Szkalowanie Kościoła katolickiego
Prof. Jerzy Robert Nowak
Nasz Dziennik Czwartek, 7 lutego 2008, Nr 32 (3049)
Oszczercze ataki Grossa na Kościół katolicki są ordynarnymi oszczerstwami,
całkowicie sprzecznymi z prawdą historyczną i z autentycznymi świadectwami
Żydów, którzy przeżyli holokaust. Pisałem już w "Naszym Dzienniku" z 19-20
stycznia 2008 r. o wycięciu przez J.T. Grossa wielu najdrastyczniejszych i
najgłupszych zarazem oszczerstw antykatolickich i antypolskich z polskiego
wydania "Strachu". Pomimo tych "oczyszczeń" w książce Grossa i tak pozostała
duża porcja obrzydliwych kalumnii godzących w Kościół katolicki i Naród
Polski.
Nie dziwiło w tej sytuacji jednoznacznie krytyczne wobec
książki Grossa pismo ks. kard. Stanisława Dziwisza do prezesa zarządu Instytutu
Wydawniczego Znak Henryka Woźniakowskiego, wydawcy Grossowego paszkwilu.
Kardynał Dziwisz stwierdził w swym piśmie m.in.: "Książka 'Strach' napełniła
mnie bólem. (...) Waszym zadaniem jest krzewienie prawdy o historii, a nie
budzenie demonów antypolskości i antysemityzmu jednocześnie". Metropolita
krakowski podkreślił równocześnie, że Znak winien wykazać większą uwagę w
doborze lektur, "również z powodu etycznego dziedzictwa pozostawionego przez
założycieli". Krytykując wydanie "Strachu" Grossa w wydawnictwie Znak, ks. kard.
Dziwisz akcentował: "Z przykrością muszę stwierdzić, że sprawdziły się
doniesienia prasowe ostrzegające przed tezami tej książki". Przypomnijmy tu, że
to właśnie "Nasz Dziennik" wielokrotnie ostrzegał już latem 2006 r., niedługo po
wydaniu amerykańskiej edycji "Strachu" ("Fear"), przed skrajnie katolikożerczym
i polakożerczym przesłaniem książki Grossa.
Z bardzo ostrą krytyką "Strachu"
Grossa wystąpił również rzecznik ks. kard. Stanisława Dziwisza ks. Robert Nęcek
w tekście "'Strach' jako fałszywa moneta". Ksiądz Nęcek piętnował oszczerczy
atak Grossa na Kościół katolicki, stawianie Kościołowi zarzutu rzekomego
"milczenia, cichego przyzwolenia na zbrodnie popełniane na narodzie żydowskim".
Ksiądz Nęcek potępiał m.in. szkalowanie przez Grossa wielkiego metropolity
krakowskiego Adama Sapiehy. Jego zdaniem, "'Strach' Grossa jest właśnie taką
monetą bez orła, zwykłą fałszywką i jako taka z pewnością nie mieści się w
kanonach otwartości chrześcijaństwa". Jak akcentował ks. R. Nęcek: "Chodzi o to,
że jeżeli wydawnictwo legitymuje się chrześcijaństwem, a tak jest w przypadku
Znaku, to bardziej starannie powinno dobierać pozycje
wydawnicze".
Gross atakuje "kanibalizm teologiczny większości
Episkopatu"
Przyjrzałem się bardziej szczegółowo konkretnym kalumniom
antykatolickim, które pozostały w przekładzie książki Grossa po drastycznych
cięciach w stosunku do amerykańskiego wydania. Pomimo cięć z publikacji wyraźnie
zionie jadem nienawistnych uprzedzeń do religii chrześcijańskiej i Kościoła
katolickiego w Polsce. Atakując polskie duchowieństwo katolickie za jego postawę
wobec Żydów, Gross pisze (s. 137 polskiego przekładu) o "kanibalizmie
teologicznym większości Episkopatu" w Polsce. Zarzuca (s. 205), że kler w Polsce
w czasie wojny był jakoby "głęboko antysemicki", twierdzi, że "Kościół w Polsce
grał wówczas jakoby rolę 'kolaboranta przez zaniechanie'" (s. 315). Głosi, że
"Antysemityzm, zjawisko rozpowszechnione w chrześcijańskiej Europie, był
integralną częścią polskiego katolicyzmu w pierwszej połowie XX wieku" (s. 312).
Wytyczając wszelkiego rodzaju oskarżycielskie zarzuty na temat charakteru
katolicyzmu w Polsce, Gross twierdzi (s. 312), że "wiara przeważającej
większości polskiego ludu - a wraz z nim i polskiego kleru - jest
powierzchowna". Koronnym dowodem na to twierdzenie miało być zacytowane przez
Grossa (s. 312) bzdurne twierdzenie ks. Józefa Tischnera o tym, że "nie spotkał
ani jednego człowieka, którego od Kościoła odwiodła lektura książek Marksa, i
wielu, którzy odeszli pod wpływem zetknięcia z proboszczem we własnej parafii".
Przypomnijmy, że ks. Tischner, były kapelan "Solidarności" i autor "Etyki
Solidarności", przeszedł bardzo negatywną ewolucję od czasu podpisania lojalki w
1982 r. w chwili słabości. Po 1989 r. maksymalnie współdziałał z jątrzącym
przeciw Kościołowi A. Michnikiem i brylował w roli swawolnego Dyzia,
wypisującego różne antykatolickie brechty (por. szerzej: J.R. Nowak "Walka z
Kościołem w mediach. Biała księga", Warszawa 2007, s. 167-179). Na s. 314 Gross,
skrajnie pomniejszając rolę Kościoła katolickiego w Polsce w ratowaniu Żydów,
pisze z dezynwolturą o "nielicznych" duchownych, którzy "dopełnili
chrześcijańskiego obowiązku" wobec eksterminowanych Żydów.
Oszczercze ataki
Grossa na Kościół katolicki są ordynarnymi oszczerstwami, całkowicie sprzecznymi
z prawdą historyczną i z autentycznymi świadectwami Żydów, którzy przeżyli
holokaust. Przypomnę tu choćby jakże piękne i wzruszające wspomnienia polskiego
matematyka żydowskiego pochodzenia Stanisława Chaskielewicza w książce
"Ukrywałem się w Warszawie, styczeń 1943 - styczeń 1945" (Kraków 1988, s. 188).
Chaskielewicz pisał tam m.in.: "Osobnym rozdziałem, na ogół stosunkowo mniej
znanym, była piękna postawa duchowieństwa katolickiego". Na s. 171 tychże
wspomnień Chaskielewicz wspominał: "Ukrywając się zrozumiałem, jak głęboko
humanitarna jest rola religii, jak bardzo nauki Kościoła katolickiego wpływają
na kształtowanie się tego, co najpiękniejsze i najszlachetniejsze jest u ludzi
wierzących. Tak jak w momentach krytycznych większość ludzi nawet niewierzących
głęboko zwraca się o pomoc do Boga, tak samo myśl o Bogu dyktuje im potrzebę
pomagania bliźnim będącym w niebezpieczeństwie". Jak akcentował Chaskielewicz,
najwięcej pomagali Żydom i najbardziej odważnie ryzykowali życie swoje i swoich
bliskich najgłębiej wierzący katolicy, wychodząc po prostu z nakazu swej
wiary.
Według jakże źródłowo udokumentowanej pracy historyka Jana Żaryna:
"Stosunek Kościoła katolickiego do zagłady Żydów był, nie tylko w sferze
deklaratywnej, jednoznaczny. Kapłani, a także siostry zakonne (w tym ze
zgromadzeń bezhabitowych), nieśli pomoc ludności żydowskiej, modląc się,
przemycając żywność do getta, fałszując metryki chrztu św., wspierając
materialnie uciekających, a przede wszystkim przechowując dzieci żydowskie, np.
podrzucane pod furtę klasztorną przez prześladowanych rodziców" (wg J. Żaryn
"Hierarchia Kościoła katolickiego wobec relacji polsko-żydowskich w latach
1945-1947" [w:] "Wokół pogromu kieleckiego", IPN, Warszawa 2006, s. 82). Żaryn
zwraca również uwagę na ryzyko podejmowane przez zakony, gdyż cały dom zakonny
odpowiadał przed Niemcami za podjęcie przez siostrę przełożoną decyzji o ukryciu
dziecka żydowskiego. To groziło natychmiastową egzekucją osób duchownych
ratujących Żydów.
Odsyłam w tej sprawie również do obiektywnego świadectwa
brytyjskiego publicysty Stevarta Stevena w jego książce "The Poles", wydanej w
1982 roku. Steven tak pisał m.in. o postawie Kościoła katolickiego wobec Żydów w
czasie wojny: "Kościół zachowywał się z nadzwyczajną odwagą, pomimo tego, że
nawet zakonnice i księża nie byli wolni od prześladowań przez władze. Ustalono,
że praktycznie każdy klasztor w Polsce zajmował się Żydami w swej okolicy,
ukrywając tysiące osób, głównie kobiety i dzieci. (...) Indywidualne akty
heroizmu poszczególnych duchownych są zbyt liczne, by móc je wszystkie wymienić.
(...) Ojciec Urbanowicz z Brześcia nad Bugiem został rozstrzelany przez Niemców
za pomaganie Żydom. Rektor Akademii Teologicznej w Warszawie został posłany za
tę samą 'zbrodnię' do obozu koncentracyjnego na Majdanku, gdzie zmarł od tortur
w październiku 1943 r. Dziekan parafii w Grodnie i przeor zakonu
franciszkańskiego zostali rozstrzelani za pomaganie Żydom" (por. S. Steven "The
Poles", New York 1982, s. 318-319).
Za pomoc w ratowaniu Żydów Niemcy
zamordowali kilkudziesięciu księży, zakonników i zakonnic. Między innymi
straceni zostali wszyscy ojcowie i bracia klasztoru Ojców Salezjanów w Warszawie
przy ul. ks. Siemca, 8 sióstr szarytek z kościoła pod wezwaniem św. Stanisława
przy ul. Dzielnej w Warszawie (por. "Polacy - Żydzi 1939-1945", oprac. S.
Wroński i M. Zwolakowa, Warszawa 1971, s. 352-353). Liczne przykłady polskich
duchownych zamordowanych za pomoc Żydom można znaleźć w świetnie
udokumentowanej, a niemal całkowicie przemilczanej w Polsce książce profesora
Wacława Zajączkowskiego "Martyrs of Charity" ("Męczennicy miłosierdzia"),
wydanej w 1988 r. w Waszyngtonie w wydawnictwie Fundacji Św. Maksymiliana Kolbe.
Szkoda, że Znak, który teraz stara się maksymalnie zbić kabzę na wydaniu
katolikożerczej i polakożerczej książki Grossa, nigdy nie pokwapił się, by
przybliżyć polskim czytelnikom wspomnianą książkę prof. Zajączkowskiego.
Świadczy to jak najgorzej o intencjach i całej polityce wydawniczej
niby-katolickiego Znaku! Szkoda, że Znak nie pokusił się również o wydanie i
odpowiednie wypromowanie w Polsce wspaniałej książki "Zapomniany holocaust.
Polacy pod okupacją niemiecką 1939-1944". Ukazuje ona m.in. znaczącą pomoc
Kościoła katolickiego dla prześladowanych polskich Żydów. Jak dotąd ukazała się
tylko raz w Polsce - w 1995 r., w mikroskopijnym nakładzie w Kielcach i jest u
nas prawie całkowicie nieznana. Wydanie i promowanie takiej książki byłoby
jednak, jak widać, sprzeczne z polityką wydawniczą Znaku. To niby-katolickie
wydawnictwo woli zarabiać pieniądze na Grossie (wykorzystując głupawy masochizm
narodowy części polskich czytelników) albo na wcześniejszym antypolskim i
antykatolickim gniocie S. Barańczaka: "Bóg, trąba i Ojczyzna". Ta książka wydana
przez Znak w 1995 r. wyszydzała m.in. wielkiego Papieża
Polaka!
Szkalowanie kardynała Adama Sapiehy
Szczególnie podłe
są zawarte w książce Grossa oszczercze pomówienia pod adresem metropolity
krakowskiego ks. kard. Adama Sapiehy, jednej z największych postaci Kościoła
katolickiego w Polsce. Między innymi na s. 206 polskiego przekładu "Strachu"
Gross szczególnie eksponuje oszczerczą opinię o kardynale Sapiesze, jakoby
"Kardynał zrobił wrażenie człowieka złego, bezlitosnego. (...) No i antysemity".
Na s. 314 polskiego przekładu Gross "twórczo" uzupełnił wspomniane oszczerstwo
na temat ks. kard. Sapiehy, pisząc: "Nawet szczególnie szanowany po wojnie za
postawę wobec władz okupacyjnych kardynał Adam Sapieha nie oprotestował u
gubernatora Franka nazistowskiej akcji mordowania Żydów. Nie ma w jego
wypowiedziach, ani w ówczesnych wypowiedziach innych hierarchów polskiego
Kościoła - wspomina w wywiadzie, który ukazał się już po jego śmierci, ksiądz
Stanisław Musiał - 'nic, nie ma żadnych śladów współczucia czy troski. To
przerażające'".
Powoływanie się J.T. Grossa na ocenę ks. S. Musiała nie ma
żadnego uzasadnienia. Nieżyjący już ks. Musiał nie miał faktycznie zielonego
pojęcia o historii stosunków polsko-żydowskich, znany był za to z
jednostronnych, tendencyjnych tekstów z gruntu sprzecznych ze stanowiskiem
Kościoła w sprawach stosunków między chrześcijanami a Żydami. Był nawet z tego
powodu nazywany przez Prymasa Polski Józefa Glempa "reprezentantem opcji
żydowskiej", a zakon jezuitów przysłał mu na piśmie zakaz "wypowiadania się w
sprawie krzyży oświęcimskich i tematów pokrewnych". Szkalowany przez Grossa jako
rzekomy "człowiek bezlitosny" i "antysemita" arcybiskup krakowski, który wg ks.
Musiała i Grossa nie okazał "żadnych śladów współczucia czy troski wobec Żydów",
był w rzeczywistości głównym organizatorem podziemnej akcji pomocy Żydom przez
duchowieństwo Małopolski w czasie wojny. Jerzy Ślaski tak pisał w swym
znakomitym dziele "Polska walcząca 1939-1945" (Warszawa 1986, t. III-IV, s. 518)
o znaczeniu metropolity krakowskiego ks. abp. A. Sapiehy dla Żydów: "Wzorem dla
duchowieństwa był także w tym zakresie [pomocy dla Żydów] metropolita krakowski
arcybiskup Adam Sapieha, który wielokrotnie apelował do Franka o zaprzestanie
terroru wobec ludności żydowskiej, a gdy apele pozostawały bez skutku, osobiście
stanął na czele akcji ratunkowej. Zaopatrywał Żydów w metryki, zlecał to
duchowieństwu archidiecezji, otwierał przed nimi wrota klasztorów, umieszczał
dzieci żydowskie w prowadzonych przez zgromadzenia duchowne internatach i
sierocińcach. Prawą ręką arcybiskupa w tej pracy był znany działacz społeczny i
kaznodzieja, ks. dr Franciszek Machay (...) w kościele Najświętszego Sakramentu
na krakowskim Zwierzyńcu".
O interweniowaniu metropolity krakowskiego A.
Sapiehy w obronie Żydów u władz niemieckich już w 1940 r. (!) pisał m.in.
żydowski lekarz, dyrektor żydowskiego szpitala zakaźnego w getcie krakowskim
Aleksander Biberstein w książce "Zagłada Żydów w Krakowie" (Kraków 1985, s. 38).
Niestety, jedyną reakcją na tę interwencję ks. abp. Sapiehy było - jak pisze
Biberstein (op. cit., s. 223) - uwięzienie w obozie w Auschwitz trzech rabinów,
którzy ośmielili się prosić o interwencję metropolity krakowskiego. Zostali tam
zamordowani.
Jak więc widzimy - wbrew oszczerstwom Grossa - ks. abp Adam
Sapieha już w 1940 r. interweniował u generał gubernatora Franka w obronie Żydów
bezskutecznie, gdyż wywołało to tylko zbrodniczą retorsję niemiecką wobec Żydów.
Jakiż sens miały więc dalsze interwencje tego typu? Kardynał Sapieha przede
wszystkim skupił się więc na tym, co było najskuteczniejsze, choć było rzeczą
bardzo niebezpieczną i ryzykowną. Zajął się organizowaniem w swoim
arcybiskupstwie zakrojonej na szeroką skalę pomocy Żydom, pomocy bardzo
docenianej i eksponowanej przez autentycznych historyków, a nie antypolskich
nienawistników i hochsztaplerów typu Grossa. O jakże wielkich zasługach ks. abp.
Sapiehy w organizowaniu tak niebezpiecznej akcji ratowania Żydów w Małopolsce
pisze m.in. profesor Jan Żaryn w swej najnowszej pracy publikowanej w książce
"Wokół pogromu kieleckiego": "Arcybiskup krakowski wbrew zakazom niemieckim
zezwalał swoim kapłanom na potajemne udzielanie chrztu Żydom i fałszowanie
metryk oraz interweniował osobiście w sprawie żydowskich katolików".
Warto
dodać, że nawet Stanisław Stomma, przez dziesięciolecia jeden z filarów
"Tygodnika Powszechnego", dziś tak niegodnie wspierającego Grossa, dał w swoim
czasie świadectwo jakże przeczące oszczerczym uogólnieniom autora "Strachu" na
temat ks. abp. A. Sapiehy w tekście pt. "Moje spotkanie z księciem kardynałem
Adamem Sapiehą". Stomma pisał o rozmowie z ks. kard. A. Sapiehą w 1938 r.,
akcentując: "Znowu byłem zaskoczony wielkim umiarem w ocenie kwestii żydowskiej.
Mogę dziś stwierdzić na podstawie tej rozmowy, że książę metropolita obcy był
antysemityzmowi (...) bardzo ostro negatywnie oceniał nieetyczne radykalne formy
walki z ludnością żydowską" (por. "Księga Sapieżyńska", praca zbiorowa pod red.
ks. J. Wolnego, t. II, Kraków 1986, s. 711).
Dlaczego Znak wydał
polakożerczą książkę?
Ksiądz kardynał Adam Sapieha był protektorem Znaku
i "Tygodnika Powszechnego" - ogromnie pomógł w ich powstaniu i rozwoju. Tym
bardziej zdumiewa, że prezes zarządu katolickiego wydawnictwa Znak, które wydało
książkę "Strach", Henryk Woźniakowski, nie wystąpił w swym wstępie do niej z
obroną wspaniałej postaci metropolity krakowskiego przeciw ordynarnemu
zniesławieniu jej przez Grossa. Zdumiewa fakt, że we wstępie prezesa H.
Woźniakowskiego nie znalazło się w ogóle żadne odcięcie się od antykatolickich
oszczerstw zawartych w "Strachu", nawet dwa czy jedno zdanie na ten temat.
Jeszcze bardziej zdumiewa jednak fakt, iż mieniące się katolickim wydawnictwo
Znak w ogóle zdecydowało się na wydanie tej katolikożerczej i polakożerczej
książki, przed czym na próżno tak stanowczo ostrzegałem je już jesienią 2006 r.
(por. s. 290 mojej książki "Nowe kłamstwa Grossa"). Zacytuję tu za informacjami
PAP wymowny komentarz prezesa IPN Janusza Kurtyki na temat "Strachu" Grossa:
"Myślę, że pana Grossa można nazwać wampirem historiografii, dlatego że jego
książka z nauką ma niewiele wspólnego, operuje przede wszystkim emocją, operuje
bardzo ograniczonym zestawem źródeł, bardzo jednostronnie
interpretowanych".
Szczególnie szokuje fakt, że właśnie mieniący się
katolickim Znak wydał tak pozbawioną wartości, paszkwilancką książkę Grossa,
książkę brutalnie godzącą w ekumeniczny dialog między chrześcijanami i Żydami.
Dialog tak ważny z punktu widzenia Kościoła i nas wszystkich. Książka Grossa
sprzyja tworzeniu nowych murów nieporozumień między Polakami i Żydami,
wzniecaniu wzajemnych waśni, szkodzi zarówno Polakom, jak i Żydom. Dodajmy tu,
że sam prezes Znaku H. Woźniakowski podał w swym wstępie z gruntu nieprawdziwą
informację, pisząc na s. VII o "hańbie, jaką był fakt, że po wojnie Polska była
jedynym krajem, w którym Żydzi byli fizycznie zagrożeni j a k o Ż y d z i.
Czyżby pan Woźniakowski w ogóle nie słyszał o powojennych pogromach na Ukrainie,
na Słowacji, na Węgrzech, skądinąd podobnie jak w Kielcach inspirowanych przez
komunistyczną bezpiekę? Czyżby nie wiedział o zbrodniczej akcji
antysyjonistycznej w Związku Sowieckim, notabene mocno eksponowanej w "Strachu"
Grossa, akcji, w rezultacie której zginęli m.in. słynny aktor żydowski Salamon
Michoels, przywódcy Żydowskiego Komitetu Antyfaszystowskiego,
lekarze-"syjoniści" itp.? Panie prezesie Woźniakowski, czy nie mógłby Pan na
przyszłość trochę uważniej czytać książki, do których pisze Pan wstępy?!
Poza
szczególnie oburzającymi oszczerstwami na temat ks. kard. Sapiehy w książce
"Strach" znajdujemy różne nieprawdziwe uogólnienia na temat takich polskich
hierarchów, jak Prymas Polski ks. kard. August Hlond czy więziony i skazany
przez komunistów w dobie stalinizmu ks. bp Czesław Kaczmarek. Oskarżając Prymasa
A. Hlonda i całą polską hierarchię katolicką (poza ks. bp. Teodorem Kubiną) o
brak publicznej reakcji na zbrodnię kielecką na Żydach w lipcu 1946 r., Gross
cynicznie przemilcza cały, jakże złożony kontekst sytuacji w tej sprawie.
Przemilcza przede wszystkim rzecz podstawową, że hierarchowie musieli się liczyć
na każdym kroku z tym, iż ich ewentualne oświadczenie zostanie cynicznie
spreparowane na użytek reżimu w mediach, a oni nie będą mieli dosłownie żadnych
szans na sprostowanie fałszu w tej sprawie. Były już wcześniej drastyczne
przykłady zafałszowań tego typu, m.in. świadomego zmanipulowania przez reżimową
Polską Agencję Prasową przebiegu rozmowy przedstawiciela Żydowskich Zrzeszeń
Religijnych profesora Michała Zylberberga z Prymasem Polski Augustem Hlondem w
styczniu 1946 roku. PAP fałszywie poinformowała wówczas, jakoby Prymas w
rozmowie z prof. Zylberbergiem "potępił" napaści na Żydów i nazwał je zbrodniczą
działalnością konspiratorów, którzy napadają na Żydów, zwalczając rząd (por. J.
Żaryn "Hierarchia Kościoła katolickiego wobec relacji polsko-żydowskich w latach
1945-1947" [w:] "Wokół pogromu kieleckiego", IPN, Warszawa 2006, s. 92). Władze
komunistyczne uniemożliwiły wówczas wydrukowanie sprostowania kłamstw na łamach
częstochowskiej "Niedzieli" (por. tamże, s. 92).
Gross skwapliwie powołuje
się na publiczne wystąpienie ks. bp. Teodora Kubiny przeciwko antysemityzmowi i
mordowi na Żydach, przedstawia go jako swego rodzaju "jedynego sprawiedliwego"
wśród polskich hierarchów. Tylko że równocześnie całkowicie przemilcza przy tym
fakt, iż odezwa Kubiny została sfałszowana w druku przez władze komunistyczne
dla celów propagandowych. Dopisano do niej bez wiedzy i zgody ks. bp. Kubiny
polityczne proreżimowe stwierdzenia, godzące w niepodległościowe podziemie i
wyrażające poparcie dla władz komunistycznych. Znalazły się tam m.in. zdania:
"Ogół społeczeństwa musi dziś wyraźnie powiedzieć, że dalszych zbrodni i walk
bratobójczych nie chce i obce mu są intencje i cele tych nieodpowiedzialnych
czynników politycznych, które stwarzają podatny grunt dla mordów, ekscesów i
zamieszek w kraju. Czynnikom tym przeciwstawi wszystkie rozporządzalne siły dla
obrony życia współobywateli i rozpoczętego dzieła odbudowy Ojczyzny" (wg J.
Żaryn, op. cit., s. 99). Nic dziwnego, że wskutek takiego doświadczenia ze
sfałszowaniem odezwy ks. bp. T. Kubiny polscy hierarchowie odnieśli się
krytycznie do propozycji jakichkolwiek publicznych wypowiedzi ze strony ludzi
Kościoła w sprawie zbrodni kieleckiej. Znamienne, że o sfałszowaniu przez władze
odezwy ks. bp. Kubiny cynicznie milczy Gross i ci wszyscy, którzy podobnie jak
on pragną tylko za wszelką cenę dołożyć Kościołowi i chrześcijaństwu w Polsce.
Stąd usilnie przeciwstawiają - wbrew faktom - "jedynego dobrego" ks. bp. T.
Kubinę wszystkim innym hierarchom jako "złym" i "antysemickim". Przypomnijmy tu,
że nawet były pupil Leona Kieresa, współpracujący z katolewicowym "Tygodnikiem
Powszechnym" historyk Paweł Machcewicz, publicznie odciął się od manipulacji
Grossa na temat postawy hierarchów katolickich wobec Żydów. W wywiadzie dla TVN
24 z 3 stycznia 2008 r. Machcewicz powiedział: "Jeśli Hlond nie mógł publicznie
potępić egzekucji dokonywanych na ludziach z AK, to nie chciał również dołączyć
się do ataków rządu na AK-owców jako winnych mordowania Żydów".
Zdumiewające,
że prezes zarządu Znaku H. Woźniakowski nie zdobył się w swym wstępie na żadne
sprostowanie oszczerczych uogólnień Grossa w sprawie postawy hierarchii
katolickiej wobec zbrodni kieleckiej. Tendencyjność Grossa dobrze ilustruje jego
komentarz do fragmentu oświadczenia Prymasa Polski ks. kard. Hlonda, ogłoszonego
podczas spotkania z dziennikarzami zagranicznymi 11 lipca 1946 roku. Na s. 195
polskiego wydania "Strachu" Gross przytacza słowa Prymasa Hlonda: "Pragnę
serdecznie, by sprawa żydowska w świecie powojennym znalazła wreszcie właściwe
załatwienie". Gross natychmiast komentuje te słowa ks. kard. Hlonda
stwierdzeniem: "Innymi słowy, najlepiej by było, gdyby Żydzi do reszty z Polski
wyjechali". Czy tego typu komentarz Grossa nie dowodzi maksimum złej woli z jego
strony?
Dość szczególnym "wynalazkiem" słownym Grossa jest próba wprowadzenia
do obiegu nowych terminów: "katoendecja" i "katoendecy". Według Grossa (op.
cit., s. 185): "Katoendek, innymi słowy, to szczególny przypadek katolika i
endeka zarazem - rozpolitykowany po endecku ksiądz katolicki i sekundujący mu
rozmodlony endek".
Właśnie na tę wymyśloną przez siebie katoendecką ideologię
Gross zrzuca winę za mordowanie Żydów przez Polaków w czasie wojny i po wojnie.
Słowo "katoendek" w książce i w wywiadach Grossa nabiera skrajnie pejoratywnego
znaczenia, wręcz obelgi. Tym bardziej szokujący jest fakt, że Gross obrzuca
epitetem "katoendecki historyk" (s. 305) jednego z czołowych historyków IPN,
znanego z gruntowności badań i obiektywizmu profesora Jana Żaryna. Gross posuwa
się wobec Żaryna do kolejnego epitetu, nazywając w swej książce (s. 203)
"bezwstydną" cytowaną już przeze mnie publikację J. Żaryna "Hierarchia Kościoła
katolickiego wobec relacji polsko-żydowskich w latach 1945-1947". Gross oskarża
ją (s. 202) o rzekomą hagiografię pod adresem Kościoła.
Dodajmy, że Gross już
po ukazaniu się jego "Strachu" w Polsce wciąż mnoży jadowite antypolskie i
antykatolickie oszczerstwa w swych wywiadach prasowych. Na przykład w wypowiedzi
dla wydawanego przez Niemców "Dziennika" (nr z 12-13 stycznia 2008 r.) posunął
się do arcypotwornego polakożerczego pomówienia, pisząc m.in.: "Na podstawie
świadectw ludzi żyjących w tym czasie można stwierdzić, że Polacy byli wdzięczni
Hitlerowi za wymordowanie Żydów i uważali, że należy mu się za to pomnik.
Agresja Polaków wobec Żydów nie wynikała tylko z oswojenia się ze śmiercią, ale
także z akceptacji dla Holocaustu". Gross twierdzi więc w swym wywiadzie, że
Polacy - jako całość, a nie tylko jakaś maleńka część renegatów i folksdojczów -
byli wdzięczni Hitlerowi za wymordowanie Żydów i uważali, że należy mu się za to
pomnik. Dalej stwierdza, że agresja Polaków wobec Żydów (znów wszystkich
Polaków, a nie jakiejś maleńkiej, zdegenerowanej części) wynikała z akceptacji
holokaustu. Dodajmy, że skrzętnie milczy o mordowaniu Polaków przez żydowskich
komunistów na okupowanych przez Sowietów Kresach Wschodnich II RP w latach
1939-1941, że milczy o wymordowaniu mieszkańców całych wsi polskich przez
sowieckich partyzantów żydowskich (Koniuchy, Naliboki) w czasie wojny. Milczy o
wymordowaniu tysięcy Polaków po wojnie przez Żydów komunistów z bezpieki
nadzorowanej przez Bermana, Fejgina, Romkowskiego, Różańskiego (Goldberga),
Brystygierową etc., etc.
W wywiadzie dla "Życia Warszawy" z 12-13 stycznia
2008 r. Gross posunął się do skrajnego antykatolickiego pomówienia, mówiąc:
"Rolę Kościoła w tych wydarzeniach oceniam zresztą jak najgorzej. Kościół w
ogóle nie potrafił się odpowiednio zachować w tej sprawie, ani podczas okupacji,
ani później. Zresztą nie tylko Kościół katolicki. W końcu papież nie powiedział
w tym czasie ani słowa w obronie Żydów".
Jak widzimy, przy tej okazji Gross
połączył w swym wywiadzie oszczerstwa wobec Kościoła katolickiego w Polsce z
ordynarną napaścią na Ojca Świętego Piusa XII.
Zniesławiającym Ojca Świętego
Piusa XII stwierdzeniom Grossa warto przeciwstawić solidnie udokumentowane
informacje Pierre Bleta SJ, zawarte w jego książce "Pius XII a druga wojna
światowa w tajnych archiwach watykańskich" (Katowice 2000, s. 426). Reagując na
wysuwane przeciw Piusowi XII zarzuty o jego "powściągliwości" wobec nazistów, P.
Blet pisał: "Ta powściągliwość była zupełnie przeciwna obojętności wobec ofiar.
Podczas gdy papież publicznie stwarzał pozory ciszy, jego Sekretariat Stanu
przynaglał nuncjuszy i delegatów apostolskich zalecając im interweniowanie w
rządach i episkopatach, aby wzbudzić akcję pomocy. Jej skuteczność została
potwierdzona w tamtym czasie przez wielokrotne podziękowania organizacji
żydowskich, a izraelski historyk Pinchas Lapide nie obawiał się oceniać liczby
uratowanych na 850 000 osób". Przypomnijmy, że wśród osób, które publicznie
szczególnie ciepło oceniły rolę Piusa XII w ratowaniu Żydów, była słynna premier
Izraela Golda Meir.
Kolejny katolikożerczy wybryk w wykonaniu Grossa
znajdujemy w jego wywiadzie dla tygodnika "Wprost" z 20 stycznia 2008 roku.
Gross posuwa się tam do oszczerczych stwierdzeń, iż Kościół "nadawał moralną
sankcję prześladowaniom Żydów. Można nawet mówić o kolaboracji Kościoła z
nazizmem przez zaniechanie. (...) Dla milionów ludzi proboszczowie byli jedynymi
nośnikami normy moralnej. Nie mówiąc wprost, że Żydów nie można zabijać,
sankcjonowano prześladowania (...) większość duchownych egzaminu nie zdała".
Przy okazji Gross zaatakował nawet wielkiego Prymasa Tysiąclecia Stefana
kardynała Wyszyńskiego. Antykatolickie wypowiedzi Grossa wywołały krytyczną
ripostę ks. abp. Józefa Życińskiego. Według "Gazety Wyborczej" z 14 stycznia
2008 r., ks. abp Życiński uznał, że książka Grossa "rani i dzieli, często bez
powodów".
Pozwolę sobie na koniec zacytować słowa z listu do ks. kard.
Stanisława Dziwisza, napisanego 13 stycznia 2008 r. i podpisanego przez kilkuset
wiernych z Warszawy i kilkuset wiernych z Łodzi: "(...) Zdumiewamy się, że
wydawnictwo Znak wydało w Polsce paszkwilancką książkę Grossa, brutalnie godzącą
w ekumeniczny dialog między Polakami a Żydami, tak ważny z punktu widzenia
Kościoła i nas wszystkich. (...) Bardzo mocno liczymy na to, że Jego Eminencja
ks. arcybiskup wnikliwie przyjrzy się tak szkodliwemu, wręcz haniebnemu
postępowaniu władz wydawnictwa Znak w tej sprawie. Gorąco prosimy o polecenie
zbadania odpowiedzialności wszystkich osób, winnych zaśmiecenia rynku
wydawniczego w Polsce katolikożerczym i polakożerczym gniotem J.T. Grossa oraz o
podjęcie wobec nich stosownych kroków. Wierzymy, że nie ujdzie bezkarnie wydanie
przez 'Znak' książki głęboko raniącej uczucia nas wszystkich jako chrześcijan i
jako Polaków".
Prof. Jerzy Robert Nowak