100 kłamstw J.T.Grossa
TYGODNIK NIEDZIELA - nr 8, 9,10,11,12,13,14,15,16,17/2001
JERZY ROBERT NOWAK
Parokrotnie jużProf. Pogonowski dokładnie obnażył intencje J. T. Grossa w świetnym tekście o jego książce Upiorna dekada 1939-1948, publikowanym na łamach krakowskich Arcanów (nr 5 z 1998 r.). Już wtedy, w 1998 r., prof. Pogonowski wskazywał, że celem Grossa "jest stwarzanie mitów o udziale narodu polskiego w zagładzie Żydów. Łatwiej jest ściągać odszkodowanie od winnych niż od współofiar (...). Propaganda Grossa pomaga skrajnym ugrupowaniom żydowskim w ich próbach wymuszania od rządu polskiego haraczu za zbrodnie dokonane w Polsce przez Niemców, Sowietów i zwykłych kryminalistów".
W pracach swych Gross snuje skrajnie oszczercze uogólnienia na temat Polski i Polaków. Opierając się na mało wiarygodnej relacji Szmula Wassersztajna, oskarża Polaków o rzekome "ludobójstwo" na Żydach w Jedwabnem, całkowicie pomijając lub krańcowo pomniejszając dominującą rolę odegraną w tym mordzie przez Niemców. Twierdzi np., że w czasie mordu w Jedwabnem było jakoby tylko 8 żandarmów niemieckich, przemilczając podane przez badającego wcześniej tę sprawę prokuratora W. Monkiewicza dane, iż w Jadwabnem było 232 niemieckich żandarmów. Niebagatelna różnica! Gross przedstawia skrajnie zafałszowany i zdeformowany obraz dziejów Żydów w Polsce jako historię ich ciągłych cierpień z rąk "antysemickich" Polaków, od których mogli się rzekomo ratować tylko obfitymi haraczami płaconymi Polakom, by uniknąć "pogromów" . Nie wyjaśnia tylko, dlaczego akurat tę "antysemicką" Polskę nazwano " rajem dla Żydów" (paradisus Judeorum) w Wielkiej Encyklopedii Francuskiej z XVIII wieku, dlaczego właśnie w tej "antysemickiej" Polsce w XIX wieku przebywało cztery piąte Żydów świata (wg Normana Daviesa)? Gross pisze o "podstawowym temacie, jakim jest udział etnicznie polskiej ludności w zagładzie polskich Żydów" (Sąsiedzi, s. 95), o tym jakoby " podczas okupacji hitlerowskiej znakomita większość polskiego społeczeństwa odczuwała brak sympatii do Żydów" (Upiorna..., op. cit., s. 41-42) . Szczególnie ciężkimi winami za siłę polskiego "antysemityzmu" obciążył Gross polskie duchowieństwo, cytując przeciwko niemu najgorsze, najbrudniejsze oszczerstwa w rodzaju z lubością cytowanych przez niego słów skrajnie tendencyjnej relacji Menachema Finkelsztajna, głoszącej, że: "Polscy mordercy (...) pędzeni są przez zwierzęcy instynkt, a krwią i rabunkiem uczeni i wychowani w przeciągu dziesiątków lat przez czarne duchowieństwo, które na gruncie nienawiści rasowej budowali swoją egzystencję" ( Sąsiedzi, s. 46, stylistyka z książki Grossa).
Gross rozpętał oszczerczą nagonkę przeciwko Polsce i Polakom i trudno się temu zbytnio dziwić, znając antypolski klimat panujący w niektórych środowiskach Żydów amerykańskich. Dziwić się można tylko tym żyjącym w Polsce osobom ze środowisk intelektualnych, które z werwą podjęły wszystkie oskarżenia Grossa przeciw Polakom, nie bacząc na to, iż nie zostały one zweryfikowane przez badaczy historii, ani nie czekając na wyniki śledztwa prokuratury w tej sprawie. Co najlepsze, wśród osób tego rodzaju znaleźli się autorzy nie mający większego pojęcia o historii Polski w drugiej wojnie światowej typu pisarza science fiction Stanisława Lema, filolożki Marii Janion, socjologa Jacka Kurczewskiego itp. Jakże słusznie pisał Maciej Łętowski w Tygodniku Solidarność z 9 lutego 2001 r. na temat tych, którzy natychmiast poparli bezkrytycznie Grossa, wzywając Polaków do pokajania się za domniemane zbrodnie: "budzi we mnie opór zachowanie 'narodowych biczowników', którzy przy każdej okazji biją się przed kamerami w piersi w sposób tak wylewny, że zaczynam się niepokoić o stan ich umysłów (...). Oby nie trzeba było zarzucić niektórym naszym ziomkom, że budują przedsiębiorstwo: Pokuta".
Niech śledztwo dokładnie wykaże, kto popełnił zbrodnię w Jedwabnem i zbrodniarzy publicznie potępi, bez względu na ich narodowość. Niedopuszczalne jednak są stosowane przez Grossa skrajne uogólnienia na temat całego narodu polskiego, idące w parze z ciągłym zafałszowywaniem wymowy cytowanych przez niego materiałów.
W rozpoczynanej dziś na łamach Niedzieli serii artykułów pt. 100 kłamstw J. T. Grossa pragnę udowodnić na konkretnych przykładach, że masochistyczni "narodowi biczownicy" po prostu się zbłaźnili, bezkrytycznie wielbiąc Grossa - autora, który dopuszcza się rozlicznych cynicznych manipulacji i oszustw intelektualnych. Pokażę, że Gross wielokrotnie bezwstydnie kłamał w swych tekstach, zafałszowywał obraz całych okresów historii, przeinaczał i zafałszowywał wymowę książek, które cytował. Bardzo źle świadczy o ludziach aspirujących do bycia członkami intelektualnej elity, że nie poznali się na jego matactwach. To, że przez swe lenistwo umysłowe nie zwrócili uwagi na otwarte zafałszowywanie przez Grossa wymowy nawet tak znanych książek, jak Ten jest z ojczyzny mojej W. Bartoszewskiego i Z. Lewinówny. Począwszy od prezentowanego tu tekstu, będę przedstawiał czytelnikom punkt po punkcie kolejne kłamstwa J. T. Grossa.
1. Kłamstwo o wolności Polaków w Generalnej Guberni
Mało kto wie, że już w 1981 r. zdemaskował niektóre kłamstwa Grossa sam Stefan Korboński, niegdyś jeden z przywódców Polskiego Państwa Podziemnego (b. Delegat Rządu na Kraj i podziemny wicepremier) . W artykule publikowanym na łamach paryskich Zeszytów Historycznych ( nr 58, s. 176-184) Korboński ostro napiętnował antypolskie przekłamania Grossa w wydanej przez niego w 1979 r. książce Polish Society under German Occupation. Gross pisał swą książkę dla mało wiedzących o Polsce Anglosasów. Bez skrupułów więc "obdarzył" ich nonsensami, których na pewno nie ośmieliłby się napisać w książce dla polskich czytelników. Już wtedy zaznaczyła się jego maniera eksponowania ponad wszystko znaczenia martyrologii Żydów i równoczesnego maksymalnego pomniejszania polskiej martyrologii i polskiego heroizmu. Temu celowi służyło wmawianie anglosaskim czytelnikom, że działalność konspiracji polskiej doby wojny jakoby wcale nie była szczególnie ryzykowna, wręcz przeciwnie, podejmowano ją w warunkach zdumiewającej swobody działań. Korboński wyśmiał w swoim tekście niezwykle kompromitującą Grossa brednię (ze s. 240 jego książki), jakoby: "Tak, paradoksalnie Polacy cieszyli się większą wolnością w okresie 1939-1944 niż w ciągu całego stulecia... Sądzę, iż można słusznie przyjąć, że rozmnożenie się organizacji podziemnych i obfitość konspiracyjnych inicjatyw należy zawdzięczać w znacznej mierze istnieniu w Generalnej Guberni w czasie wojny swobody politycznej. Trudno przypuścić, by podziemne organizacje mogły powstać i istnieć w takiej liczbie, gdyby było inaczej".
Innymi słowy, według Grossa, wielkość Polskiego Państwa Podziemnego i polskiej konspiracji nie była żadną wielką polską zasługą. Byliśmy bowiem tak bardzo wolni w czasie niemieckiej okupacji! Rzeczywiście, Polacy mieli wtedy dzięki Niemcom wręcz niebywałe rozmiary wolności w jednym względzie - wolności umierania: na stryczku, od katowskiego topora, od kul, z zagipsowanymi ustami, z wyczerpania w obozach koncentracyjnych...
Zapytajmy, jak człowiek, który pisał takie jak Gross brednie, może być uznawany za wiarygodnego autora w sprawach polskich?
Gross idzie dosłownie na całość w przedstawianiu Polaków jako narodu krwiożerczego i fanatycznego, wrogiego Żydom od zawsze. Konsekwentnie fałszuje obraz losów Żydów od czasów dawniejszych po okres powojenny.
2. Zafałszowanie obrazu losu Żydów w dawnej Polsce
Można by długo wyliczać uczciwych
autorów żydowskich, którzy wychwalali rolę Polski jako kraju, który był
przez stulecia symbolem wyjątkowej tolerancji i schronienia dla Żydów. Słynny
żydowski myśliciel, rabin krakowski Mojżesz Isserless pisał w XVI wieku:
"Jeśliby Bóg nie dał nam tego kraju (tj. Polski - J. R. N.) na
schronienie, los Izraela byłby nie do zniesienia". Współczesny historyk
żydowski Barrett Litvinoff ocenił w monumentalnej pracy: The Burning Bush
(Londyn 1988), że "przypuszczalnie Polska ocaliła Żydów od całkowitego
wyniszczenia" .
Chmielnicki dokonywał rzeczywiście rzezi Żydów, ale jako przywódca
powstania Kozaków i ukraińskiego chłopstwa, wyrzynając wraz z Żydami polską
szlachtę. Pisać o jego rzeziach w kontekście polskiego chłopstwa i snuć uogólnienia
na temat powtarzających się odtąd wciąż na polskiej ziemi "paroksyzmach
gwałtu" może tylko zupełny nieuk i ignorant (a tak nie jest w przypadku
Grossa) lub świadomy cyniczny szalbierz.
3. Oskarżanie Polaków o udział w zagładzie Żydów
W Sąsiadach (op. cit., s. 94-95) Gross
uznaje za wyraz ogromnych braków historiografii polskiej to, że dotąd nie ma
w niej prac na " podstawowy temat, jakim jest udział etnicznie polskiej
ludności w zagładzie polskich Żydów". We wcześniejszej książce
(Upiorna dekada, wyd. 1998, s. 117) Gross pisał: "Polacy (...) jakże często,
na różne sposoby, uczestniczyli w procesie Zagłady".
5. Zafałszowanie wymowy książki: "Ten jest z ojczyzny mojej"
Szkalowaniu Polaków jako narodu,
przedstawianiu ich w jak najczarniejszych barwach służą u Grossa
również skrajne hucpiarskie zafałszowywania wymowy treści cytowanych przez
niego książek. Na s. 48 Upiornej dekady (op. cit.) Gross twierdzi, że
"lektura książki Bartoszewskiego
i Lewinówny Ten jest z ojczyzny mojej nie pozwala mieć wątpliwości, jaka
jest odpowiedź na pytanie, skąd pochodziło 'wszechobecne zagrożenie dla
ukrywającego się Żyda'". Według Grossa, była nim "generalnie
odczuwana wrogość w stosunku do Żydów". Na dowód Gross przytacza krótki
urywek z wydania wspomnianej książki w 1969 r., ilustrujący antyżydowskie
zachowanie trzech wiejskich chłopców. Przypomnijmy więc, że książka Bartoszewskiego
i Lewinówny na 1034 stronach tekstu wypełniona jest setkami przykładów
ilustrujących, jak wielu Polaków pomagało Żydom i narażało swoje życie w
czasie tej pomocy. Dosłownie w kilku krótkich fragmentach tekstu czytamy o
przejawach zachowań antyżydowskich. Nie przeszkadza to Grossowi, nawet opierając
się na takiej właśnie książce, bezczelnie kłamać o "generalnie
odczuwanej wrogości do Żydów".
6. Fałsze o "antysemityzmie" polskiej prasy
W Upiornej dekadzie (op. cit., s. 44)
Gross pisze, iż: "W bardzo ważnej książce Wojna niemiecko-żydowska
(Aneks 1989) Paweł Szapiro przytacza pełny zestaw tekstów na temat powstania
w gettcie warszawskim. Jak widać z tego zbioru, antysemityzm był regułą wyrażaną
w opinii publicznej polskiego społeczeństwa, od której oczywiście należy
odnotować ważne, bardzo szlachetne i wpływowe odstępstwa (...)".
Podziwiać można tylko tupet, z jakim Gross deformuje wymowę książki P.
Szapiro, historyka związanego z Żydowskim Instytutem Historycznym w Warszawie.
Otóż wybór Szapiro przekonywająco pokazuje, że ogromna część polskiej
prasy konspiracyjnej sympatyzowała z walką Żydów w gettcie, a rzadkimi odstępstwami
od tej reguły były właśnie teksty antyżydowskie. Dodajmy, że Ludwik Landau,
słynny żydowski autor Kroniki lat wojny i okupacji ( por. wyd. z 1962 r., t.
2, grudzień 1942 - czerwiec 1943 r., s. 377) odnotował w jedenastym dniu walk
w gettcie - 30 kwietnia 1943 r., iż: "Walka ta spotkała się wszędzie z
uznaniem, obudziła współczucie, nawet w mało dostępnych dla niego w
stosunku do Żydów środowiskach, zwłaszcza wobec jednoznacznego stanowiska całej
tajnej prasy".
7. Przemilczenie wyników śledztwa prokuratora W.Monkiewicza
8. Uogólnienia kształtujące skrajnie czarny obraz Kościoła katolickiego
Lansując tego typu zniekształcające, "czarne uogólnienia" o Kościele katolickim w Polsce, które już w kwietniu mają dotrzeć do czytelników w USA i w Niemczech, Gross świadomie pomija jakąkolwiek informację o ludziach Kościoła, która odbiegałaby od jego tendencyjnych tez. Nikt z czytelników jego książki w świecie nie dowie się, że Kościół katolicki w Polsce miał m.in. takich hierarchów, jak bp Antoni Sotkiewicz, który zasłynął zdecydowanym przeciwstawieniem się inspirowanym przez władze carskie próbom upowszechnienia antyżydowskich nastrojów w Warszawie po zapoczątkowaniu w Rosji pogromów w 1881 r. (m.in. nakazał wywiesić we wszystkich kościołach listy pasterskie potępiające próby podburzania przeciw Żydom). Jak polski biskup Wilna Edward von Ropp, którego interwencja skutecznie zapobiegła w 1905 r. popieranym przez władze carskie próbom wywołania pogromu Żydów. Jak biskup tarnowski Franciszek Lisowski, który w 1931 r. skutecznie położył kres atakom na sklepy żydowskie we Lwowie (pisze o tym francuski historyk E. Tollet w Historii Żydów w Polsce). Jak Prymas Polski, kardynał August Hlond, który w 1936 r. zdecydowanie potępił i importowaną z zagranicy nienawiść do Żydów, i stosowanie wobec nich przemocy.
9. Świadome przemilczenie roli bikupa T.Kubiny
Gross rzuca w Sąsiadach (s. 49) ohydną kalumnię przeciw biskupowi łomżyńskiemu Stanisławowi Łukomskiemu, oskarżając go o to, że wziął od delegacji żydowskiej z Jedwabnego srebrne lichtarze, a mimo to nie zapobiegł pogromowi Żydów w Jedwabnem. Według Grossa: " Przywódcy społeczności żydowskiej wysłali delegację do biskupa w Łomży, która zawiozła ze sobą piękne srebrne lichtarze, z prośbą, aby zapewnił im opiekę, interweniował u Niemców i nie pozwolił na pogrom w Jedwabnem". I rzeczywiście, "biskup przez jakiś czas dotrzymał słowa. Ale Żydzi zbytnią wiarę pokładali w jego zapewnianiach i nie chcieli słuchać ostrzeżeń od życzliwych im sąsiadów Polaków". Pomówieniu temu przeczą jednoznaczne fakty. Biskup przez dłuższy czas był nieobecny w Łomży, ukrywając się przed okupantami sowieckimi, głównie w Tykocinie i Kuleszach Kościelnych. Jak sam wspomina, w VII zeszycie swoich Wspomnień, powrócił do Łomży dopiero 9 lipca, a więc zaledwie na dzień przed mordem jedwabieńskich Żydów. Stąd celne zapytanie redaktorów KAI: B. Łozińskiego i A. Petrowej-Wasilewicz, w obalającym zafałszowania Grossa tekście z 26 lutego 2001 r.: "Powstaje pytanie, w jaki sposób delegacja, która miała wręczyć srebrne lichtarze biskupowi, dowiedziała się, że będzie on w Łomży? Mord na Żydach w Jedwabnem wydarzył się 10 lipca, biskup Łukomski prowadził najpierw pisemne pertraktacje z niemieckim dowództwem, nim wrócił do stolicy swojej diecezji. Czy pertraktacje te były aż tak jawne, że wszyscy w okolicy wiedzieli, że oto wrócił po wygnaniu biskup łomżyński? Stawia to bowiem pod znakiem zapytania prawdziwość całej relacji. Biskup Łukomski wspomina bowiem, że wydzielone mieszkanie w pałacu zajął dopiero w sierpniu i od tego miesiąca zaczął stale urzędować (...), jak wytłumaczyć wspomnienia świadka, który twierdzi, że 'biskup łomżyński przez jakiś czas dotrzymał słowa'? Pogrom w Jedwabnem wydarzył się nazajutrz, najdłużej dwa dni po powrocie bp. Łukomskiego do Łomży, jeśli przyjąć za prawdziwy zapis z kroniki panien benedyktynek" (one podają datę powrotu bp. Łukomskiego - 8 lipca - J.R.N.).
Autorzy tekstu KAI przypominają również, że: "W swych wspomnieniach bp Łukomski pisze także o zagładzie Żydów. Nie są to zapiski człowieka obojętnego, a osoby patrzącej z przerażeniem na bestialstwo hitlerowców. O postawie bp. Łukomskiego wobec eksterminacji Żydów mogą świadczyć relacje księży żyjących w tamtym okresie w diecezji, np. ks. Kazimierz Łupiński wspomina, że wśród księży było przekazywane ustne zalecenie bp. Łukomskiego, aby odmawiać rozgrzeszenia Polakom, którzy brali udział w mordowaniu Żydów przez Niemców". Przypomnijmy również informacje nt. bp. Łukomskiego, zawarte w jego biogramie opracowanym przez ks. prof. Zygmunta Zielińskiego do Polskiego Słownika Biograficznego (t. 18, s. 560). Ks. prof. Zieliński pisał tam m.in. że biskup Łukomski: "Interweniował też u władz hitlerowskich przeciwko gwałtom stosowanym wobec ludności polskiej i żydowskiej. W czasie odwrotu wojsk niemieckich udaremnił wysadzenie katedry łomżyńskiej w powietrze".
Aby przyczernić obraz Polaków - dla Grossa wszystkie chwyty są dobre. Podobnie jak dla wybielania najbardziej niegodnych postaw części Żydów. Oto kilka typowych przykładów.
11. Jak Gross zmienił niemieckich żandarmów w polskich
Wspominany już przeze mnie w pierwszym odcinku cyklu znakomity naukowiec polski z USA - prof. Iwo Cyprian Pogonowski zdemaskował w krakowskich Arcanach (nr 5 z 1998 r.) świadome zafałszowanie przez Grossa tekstu dr. Z. Klukowskiego z jego Dziennika lat okupacji. Klukowski pisał tam o zbrodniach dokonanych na Żydach przez niemieckich żandarmów, "naszych" (tzn. mieszkających w Szczebrzeszynie) i obcych, którzy przybyli z innych miast, aby mordować Żydów. W Upiornej dekadzie Gross, cytując Klukowskiego, opuścił cudzysłów przy słowie "nasi", tak żeby wyszło, że to nasi - polscy żandarmi mordowali Żydów. Jak pisał prof. Pogonowski: "W czasie okupacji polskich żandarmów nie było. Przez usunięcie cudzysłowu Gross fałszuje tekst i sugeruje, że morderstwa dokonali Polacy. Jest to wymowny komentarz do wiarygodności jego książki".
12. Fałsz Grossa nt. bram triumfalnych
Aby obalić godzący w Żydów zarzut wystawiania bram triumfalnych dla Sowietów, potwierdzony w setkach relacji, Gross dał tu dość szczególną interpretację tego faktu. W Upiornej dekadzie (s. 66) twierdzi, że bramy triumfalne były "najczęściej stawiane ze strachu". Dziwne tylko, że ten strach przed Sowietami żadnej innej nacji na Kresach nie skłaniał do aż takiej nagminnej gorliwości w budowie bram triumfalnych. Na dodatek wszyscy świadkowie wydarzeń, zarówno polscy i ukraińscy, jak i żydowscy, nigdzie nie odnotowali tego rzekomego strachu Żydów wystawiających bramy triumfalne, wręcz przeciwnie - piszą o ich niekłamanym entuzjazmie. Żydowski autor książki o Żydach Shtetla Ben-Cion Pinchuk pisze o jednomyślności żydowskich relacji prosowieckich. Inny żydowski autor Nachum Alpert wspomina: " Żydzi Słonimia witali Armię Czerwoną z radością i ulgą, jakby wyczuwając, że oznaczać to będzie koniec polskiego antysemityzmu". Inny żydowski autor Shalom Cholavsky w swej monografii dziejów Żydów Białorusi w czasie drugiej wojny światowej pisał: "Ludność żydowska Zachodniej Ukrainy przyjęła Armię Czerwoną z wielką radością. Ta spontaniczna reakcja objęła niemal wszystkie grupy tej ludności".
13. Fałsz Grossa w sprawie żydowskich tłumów witających wojska sowieckie
Istnieje aż nadto świadectw dowodzących,
że witające Sowietów tłumy Żydów składały się na ogół nie z
przypadkowo pętających się bez celu po ulicach z braku mieszkań uchodźców,
lecz z ogromnych rzesz skomunizowanej biedoty żydowskiej.
14. Fałsz o niewielkiej grupie Żydów autentycznie szczęśliwych z powodu wejścia Sowietów
Gross pisze w Upiornej dekadzie (s. 68), że "wśród entuzjastów, którzy radośnie witali żołnierzy bolszewickich, byli też i sympatycy komunizmu, ale przecież wśród tzw. szerokich mas małomiasteczkowych Żydów z Galicji było ich bardzo niewielu. Niemniej nawet kilka osób autentycznie szczęśliwych musiało się wyróżniać na tle ogólnej atmosfery strachu i przygnębienia". Relacje wydarzeń zarówno autorów polskich i ukraińskich, jak i żydowskich odnotowały, że wśród Żydów nie było wcale widać "ogólnej atmosfery strachu i przygnębienia", wręcz przeciwnie - dominowała nieokiełznana radość. Nauczyciel ze Słonimia David Yochvidowicz Kahana wspominał: "Żydzi słonimscy rzucali się w ramiona sowieckich żołnierzy (...). Świętowania trwały przez trzy dni (...). Wielu wierzyło, że nadeszło nasze zbawienie i że Rosja Sowiecka była naszym Mesjaszem. Goje szeptali i mówili: 'Teraz nadszedł rząd żydowski'" (cyt. za książką Shaloma Cholavsky'ego). Ukrainka Ł. Kruszelnicka wspominała na kartach Europy NIE prowincjonalnej, iż: "Ze zdziwieniem zobaczyliśmy, że wśród krzyczących ludzi najwięcej było biedoty żydowskiej. Wydawało się, że całe 'Krakiedały' (część Lwowa zamieszkała głównie przez Żydów - J.R.N.) wysypały się na Akademicką".
15. Fałsz o drobnej części Żydów manifestujących prosowieckie uczucia
Niektóre bezczelne kłamstwa Gross powtarza w różnych wersjach po kilka razy. Np. w Upiornej dekadzie (s. 76) pisze, że "tylko drobna część społeczności żydowskiej jawnie manifestowała te uczucia" (chodzi o uczucia prosowieckie).
16. Kłamliwe zaprzeczenia przywilejowanej pozycji Żydów
W Upiornej dekadzie (s. 91) Gross pisze: "opowieści o uprzywilejowaniu Żydów przez reżim sowiecki powinniśmy odłożyć do lamusa".
Przypomnijmy więc uczciwe świadectwa na ten temat. Henryk Reiss tak wspominał w książce Z deszczu pod rynnę... Wspomnienia polskiego Żyda (Warszawa 1993, s. 41) lata rządów sowieckich we Lwowie ( 1939-1941): "wówczas we Lwowie bycie Jewrejem ułatwiało życie. Władze sowieckie nie ufały Polakom. Nie ufały Ukraińcom (...). Pozostali Żydzi. Jedynie oni witali Armię Czerwoną kwiatami jak zbawców (...) . O posady było łatwo. Dla Żydów nawet bardzo łatwo (...). Dziewięćdziesiąt procent urzędników zjednoczenia stanowili Żydzi. Podobna sytuacja istniała we wszystkich innych zjednoczeniach i kooperatywach spółdzielczych na terenie Lwowa, obejmujących wszystkie gałęzie przemysłu, produkcji i handlu. Czyż można się dziwić, że Polacy, którzy starali się nie współpracować z Rosjanami, bo taki był rozkaz polskiego rządu w Londynie, uważali Żydów za kolaborantów, agentów bolszewizmu?".
Jan Karski, którego Gross nie może
chyba oskarżyć o antyżydowskie uprzedzenia, raportował jako kurier do Rządu
RP w Londynie w lutym 1946 r. "Żydzi są tu (na terenach zajętych przez
ZSRR - J.R.N.) u siebie: nie tylko, że nie doznają upokorzenia i prześladowań,
ale posiadają dzięki swemu sprytowi i umiejętności przystosowania się do każdej
nowej sytuacji pewne uprawnienia natury zarówno politycznej, jak i
gospodarczej. Wchodzą do komórek politycznych, w dużej części zajęli poważniejsze
stanowiska polityczno-administracyjne, odgrywają dość dużą rolę w związkach
zawodowych, na wyższch uczelniach, no i przede wszystkim w handlu, a przede
wszystkim w lichwiarstwie i paskarstwie w handlu nielegalnym (kontrabanda,
handel obcymi dewizami, spirytusem, nieczyste interesy i nieczyste pośrednictwo
czy stręczenie) . Na tych terenach w bardzo wielu wypadkach sytuacja ich jest
lepsza i gospodarczo, i politycznie niż była przed wojną (...). Uważa się
powszechnie, że Żydzi zdradzili Polskę". Żydowski historyk Andrzej Żbikowski
przytacza w książce Studia z dziejów Żydów w Polsce (Warszawa 1995, t. II,
s. 65)
17. Zarzut antysemityzmu dla usprawiedliwienia fałszerstwa
Jak pisałem już w drugim odcinku mojego cyklu (Niedziela z 4 marca br.) o 100 kłamstwach J. T. Grossa, autor ten oskarża Polaków o udział w zagładzie Żydów. Na tym tle godne uwagi jest więc stwierdzenie rabina Warszawy i Łodzi Michaela Schudricha w wywiadzie dla KAI. Według Życia z 14 marca br., rabin Schudrich pytany, czy można oskarżać Polaków o współudział w Holocauście, odpowiedział m.in.: "Już samo pytanie wzbudza mój sprzeciw. Nie można w ogóle stawiać takich pytań! ( ...) To jest nie tylko przeciwko Polsce, lecz przeciwko prawdzie i historii. Holocaust był zaplanowany i zrealizowany od początku do końca przez Niemców. (...) oskarżanie Polaków o współudział w Holocauście jest grzechem". Przypomnijmy więc, że Gross, tak skwapliwie oskarżający Polaków o współudział w Holocauście, równocześnie robi, co może, aby zafałszować i wybielić rolę wielkiej części Żydów w prosowieckiej kolaboracji na Kresach po 17 września 1939 r. W rozmowie redakcyjnej w Rzeczpospolitej (nr z 3-4 marca 2001 r.) Gross stwierdził nawet, że twierdzenie o żydowskiej kolaboracji z Sowietami na Kresach - to "antysemicki stereotyp".
Wyjaśnijmy więc, że o kolaboracji z Sowietami wielkich mas żydowskich na Kresach po 17 września 1939 r. piszą nie tylko niektórzy wybitni współcześni historycy polscy, jak np. prof. Tomasz Strzembosz. Wskazywali na nią tacy wybitni Polacy doby wojny, jak gen. S. Rowecki - "Grot", gen. W. Sikorski, gen. W. Anders. Słynny historyk brytyjski Norman Davies pisał 9 kwietnia 1987 r.: "Wśród kolaborantów, którzy przybyli, aby pomagać sowieckim siłom bezpieczeństwa w wywózce wielkiej liczby niewinnych mężczyzn, kobiet i dzieci na odległe zesłanie i przypuszczalnie śmierć, była nieproporcjonalnie wielkaliczba Żydów". Mówił o odpowiedzialności dużej części Żydów za kolaborację z Sowietami po 17 września 1939 r. noblista Czesław Miłosz w wywiadzie dla żydowskiego periodyku w USA Tikkun (nr 2 z 1987 r.). Słynny intelektualista żydowskiego pochodzenia Aleksander Wat pisał w Moim wieku, że we Lwowie po 17 września 1939 r. "sporo było donosicieli Żydów, niesłychanie dużo". Nawet b. komunistyczny ideolog żydowski Adam Schaff zdobył się w Notatkach kłopotnika (Warszawa 1995, s. 268), że zachowanie ludności żydowskiej, a ściślej młodzieży żydowskiej na Kresach - "to była hańba i zdrada Polski". I dodawał: " Osobiście odczuwam wielki wstyd, wywodzę się przecież z tej populacji. Co mogę zrobić w tej sytuacji? Tylko powiedzieć, że mi wstyd i że przepraszam, bardzo przepraszam". Warto tu przypomnieć, że już w kwietniu 1942 r. w organie Żydów z nurtu asymilatorów Żagiew, wydawanym konspiracyjnie w warszawskim gettcie, w obszernym artykule wypowiedziano się za koniecznością pociągnięcia do odpowiedzialności wszystkich Żydów z Kresów, splamionych prosowiecką kolaboracją. Zapytajmy więc p. Grossa, czy za antysemitów uważa wszystkie zacytowane tu osoby i środowiska gromiące żydowską kolaborację na Kresach?
18. Fałsz nt. sowieckich deportacji
W czasie redakcyjnej rozmowy w
Rzeczpospolitej (nr z 3-4 marca 2001 r.)
Jeden z najwybitniejszych niemieckich historyków młodego pokolenia Bogdan Musiał mówił w wywiadzie dla Życia z 2 lutego 2001 r. pt. Nie wolno się bać, iż: "Powszechnie sądzono, że listy proskrypcyjne wysyłanych na Syberię były przygotowane przez żydowskich komunistów. Po części jest to prawda. Weźmy na przykład relację Michaela Mielnickiego, syna Chaima Mielnickiego z Wasilkowa (...). Wspomina on, że przyjeżdżali do nich funkcjonariusze NKWD i dla nich on z tatą wypełniali listy tych, którzy mieli jechać na Syberię (...). Cytuje swego ojca: 'musimy się pozbyć tych polskich faszystów, bo oni są naszymi wrogami'. Tylko że wśród tych faszystów i zdrajców były też dzieci, niemowlęta".
19. Zafałszowanie wymowy raportu Karskiego
Jaskrawym fałszem Grossa, ilustrującym jego "wybiórcze" podejście do tekstów, było zafałszowanie przezeń w Upiornej dekadzie raportu kuriera Jana Karskiego z lutego 1940 r. Gross aż cztery strony swej książki poświęca na omówienie fragmentów 2. części raportu Karskiego, mówiących o niechęci części społeczeństwa polskiego do Żydów. Nawet zdania nie poświęcił jednak na zacytowanie fragmentów z 1. części raportu Karskiego, wyjaśniających wpływającą na tę niechęć kolaborację wielkiej części Żydów na Kresach. Choćby np. tak niewygodnego dziś dla Grossa stwierdzenia o Żydach na Kresach po 17 września 1939 r.: " Gorzej jest np., gdy denuncjują oni Polaków, polskich narodowych studentów, polskich działaczy politycznych, gdy kierują pracą milicji bolszewickich zza biurek, lub są członkami tej milicji, gdy niezgodnie z prawdą szkalują stosunki w dawnej Polsce. Niestety trzeba stwierdzić, że wypadki te są bardzo częste, dużo częstsze niż wypadki wskazujące na ich lojalność wobec Polaków czy sentyment wobec Polski". To "wybiórcze" przekłamanie Grossa krytykowała m.in. A. Magdziak-Miszewska w Więzi z lipca 1999 r. i M. Wierzbicki w Tygodniku Solidarność z 2 marca 2001 r.
20. Zafałszowanie wymowy raportu gen. Roweckiego "Grota"
Na s. 46-47 Upiornej dekady Gross maksymalnie eksponuje stwierdzenia zawarte w wysłanej przez gen. Roweckiego - "Grota" do Londynu informacji z 25 września 1941 r. o nastrojach antyżydowskich w wielkiej części społeczeństwa polskiego. Całkowicie pomija jednak przy tym bardzo niewygodne dla niego, podane przez gen. Roweckiego, jednoznaczne wyjaśnienia przyczyn powyższych nastrojów. Otóż gen. Rowecki - "Grot" pisał tam m.in.: "Kiedy w końcu 1939 r. wróciło z tułaczki wielu świadków z różnych sfer społecznych, to opowiadania ich o zachowaniu się nie tyle wojsk sowieckich, ile wysługujących się bolszewikom Żydów, wywołały w społeczeństwie polskim oburzenie i nienawiść do Żydów. Ujawniło się, że ogół żydowski we wszystkich miejscowościach, a już szczególnie na Wołyniu, Polesiu i Podlasiu, zanim jeszcze ustąpiły polskie oddziały, wywiesił flagi czerwone i ustawił bramy triumfalne na powitanie wojsk bolszewickich, że zorganizował samorzutnie rewkomy i czerwoną milicję; że po wkroczeniu bolszewików rzucił się z całą furią na urzędy polskie, urządzał masowe samosądy nad funkcjonariuszami Państwa Polskiego, działaczami polskimi, masowo wyłapując ich (...)" .
21. Przemilczenie bardzo ważnego świadectwa z historii holocaustu
W wydanym w 1985 r. w Nowym Jorku monumentalnym, ponad 900-stronicowym, dziele M. Gilberta The Holocaust. A History of the Jews of Europe during the Second World War, uważanym w USA za podstawowe dzieło z zakresu dziejów zagłady Żydów, na s. 170 pisze się wprost: " 10 lipca w wiosce Jedwabne tysiąc sześćset Żydów zostało zagnanych na rynek przez SS, gdzie ich torturowano przez kilka godzin, a potem zagnano do stodoły i spalono". M. Gilbert powtórzył tę samą informację dosłownie również w paru innych wydaniach swej książki. Jeśli Gross nie zgadzał się z informacją Gilberta, gdyż tak bardzo była przeciwna jego twierdzeniom, zwalającym winę za mord w Jedwabnem na Polaków, mógł przedstawić polemiczne argumenty wobec zapisu podanego przez Gilberta. Fakt powtórzenia przez prof. Gilberta informacji o wymordowaniu Żydów w Jedwabnem przez SS w kolejnych wydaniach jego monumentalnej książki z trzech różnych lat (1985, 1986, 1987) dowodzi, że w owym czasie taka informacja nie była podważana, choć przecież żyli ocalali świadkowie mordu w Jedwabnem. Pytanie więc, dlaczego dziś próbuje się tę informację podważać?
22. Zafałszowanie wymowy książki Z. Klukowskiego
Niejednokrotnie przekonywałem się, że Gross, pisząc dla anglosaskich czytelników, pozwala sobie na dużo ordynarniejsze kłamstwa w sprawach polskich, niż pisząc dla znających dużo lepiej te sprawy polskich czytelników. Szczególnie ewidentnym, szkolnym wręcz przykładem takich zafałszowań jest sposób, w jaki Gross przedstawił anglosaskim czytelnikom treść książki dr. Zygmunta Klukowskiego Dziennik z lat okupacji Zamojszczyzny 1939-1944 (Lublin 1958). Pisze na jej temat w książce Politics of Retribution in Europe. World War II and Its Aftermath (ed. by I. DeaMk, J. T. Gross i T. Judit, Princeton 2000) w szkicu: A. Tangled Web: Confronting Stereotypes Concerning Relations between Poles, Germans, Jews and Communists. Doktor Klukowski w prowadzonym na bieżąco dzienniku zapisał bardzo obiektywny, realistyczny opis wydarzeń wojny w jego rodzinnym Szczebrzeszynie. Przedstawiał ludzi wielkich i małych duchem, polski heroizm i martyrologię, ale również i swołoczowatość niektórych kręgów. Gross natomiast, omawiając jego książkę, konsekwentnie wybierał tylko same jak najgorsze uwagi na temat poszczególnych Polaków czy grup osób, przemilczając wszystko, co polski lekarz pisał dla pokazania polskiego heroizmu, martyrologii czy wielkości ducha w " czasach pogardy". Omówienie treści książki Klukowskiego piórem Grossa zniekształciło postać znakomitego patriotycznego lekarza, przekształcając go w jakiegoś upiornego antypolskiego paszkwilanta.
Typowym przykładem cynicznych zafałszowań Grossa był fragment jego wspomnianego szkicu w Politics of Retribution... op. cit, s. 88, stwierdzający, iż: "On (Klukowski - J. R. N.) dalej zwraca uwagę na symptomy rozpadania się solidarności wewnątrz polskiego społeczeństwa. On ubolewa z powodu dobrowolnych zgłoszeń na roboty do Niemiec, fraternizacji kobiet z niemieckimi żołnierzami i plagi denuncjacji (...) Współdziałanie z władzami niemieckimi jest już taką rutyną w lecie 1940 r. (...)" (podkr. - J.R.N.). Taki sposób zreferowania książki Klukowskiego, pomijający jego rozliczne informacje o martyrologii i heroizmie Polaków, a równocześnie skrajnie wyolbrzymiający jego dużo rzadsze opisy przejawów tchórzostwa i oportunizmu, jest wręcz obrzydliwym zafałszowaniem wymowy dziennika polskiego lekarza. Doktor Klukowski bowiem akurat 1 września 1940 r. zapisał z ogromną satysfakcją w swym dzienniku: "Postawa całego narodu w kraju, pomimo niesłychanego terroru niemieckiego, jest niezwykle odporna. Uległy tylko słabe, mierne i mało wartościowe jednostki. Ogół społeczeństwa zachowuje się z wielką godnością" (podkr. - J.R.N.).
Typowe dla metod Grossa jest eksponowanie w swym szkicu wyłącznie wszelkich opisanych przez Klukowskiego przejawów negatywnych zachowań wobec Żydów, jak np. wyłapywania ich przez niektórych chłopów bojących się niemieckich represji. Ani słowem nie wspomina Gross natomiast o opisywanej przez Klukowskiego drugiej stronie medalu. Np. o wstrząsającym opisie tego, jak zginął ukrywający sześciu Żydów chłop z Radecznicy i jak rozstrzelano tytułem represji również jego żonę i dwoje dzieci: ośmioletnią dziewczynkę i trzyletniego chłopca. Bo po co Anglosasi mają cokolwiek wiedzieć o tym, jak niebezpieczna była w Polsce - i tylko w Polsce - pomoc dla ukrywających się Żydów? Gross, tak gorliwie eksponujący wszelkie najgorsze rzeczy o zachowaniu poszczególnych Polaków i bezpodstawnie je uogólniający, równocześnie przemilcza jakże negatywne zapiski Klukowskiego o niektórych Żydach, np. kiedy lekarz pisze (31 października 1942 r.) o tym, że czterech wyrostków żydowskich pomaga w wyłapywaniu Żydów tym usilniej, że " znają lepiej od innych kryjówki swoich współziomków". Gdzie indziej ( pod datą 26 listopada 1942 r.) Klukowski pisze, że: "Wśród 'bandytów' sporo jest Żydów". Wcześniej, 17 maja 1942 r., pisze o udziale jednego takiego żydowskiego bandyty w napadzie na pałac ordynata Zamoyskiego w Zwierzyńcu. Tego typu niewygodne dla swej wizji zapisy Gross, oczywiście, pomija.
Gross rozwodzi się nad tym, iż Klukowski pokazuje, że Polacy byli świadkami holocaustu Żydów, dodając, że przy tym "mało zrobili, aby w nim przeszkodzić, doprowadzić do jego spowolnienia czy nawet zahamowania". Nie wiem, doprawdy, jak Polacy mogli przeszkodzić w holocauście czy doprowadzić do jego zahamowania, skoro nie udało się im wobec potężnej niemieckiej machiny eksterminacyjnej uchronić od śmierci ok. 3 mln Polaków. Tyle tylko, że Gross całkowicie przemilcza to. W opisie Klukowskiego faktycznie aż do 1942 r., na blisko 200 stronicach tekstu, widzimy głównie straszny obraz polskiego holocaustu na Zamojszczyźnie, którego właśnie Żydzi byli biernymi świadkami. W tym czasie - według Klukowskiego - Niemcy rabowali i bili przy różnych okazjach Żydów, ale najokrutniej represjonowali właśnie Polaków. To Polaków głównie aresztowali, wywozili do obozów koncentracyjnych i mordowali (podkreślam - w okresie do stycznia 1942 r.). Chcieli bowiem zniszczyć to, co uważali za największe wówczas dla siebie zagrożenie na ziemiach polskich - polskie elity i siłę polskiej konspiracji. Nie czuli zaś groźby oporu Żydów. W rezultacie u Klukowskiego czytamy głównie tasiemcowe listy aresztowanych, wywiezionych lub rozstrzelanych Polaków: księży, nauczycieli, dyrektorów, redaktorów, byłych posłów etc. Jedna z takich list Polaków uwięzionych przez Niemców w miejscowej prochowni wylicza 200 nazwisk ludzi z polskich elit, a wśród nich zaledwie jednego Żyda. Szczególnie wymowny jest zapis Klukowskiego pod datą 17 lipca 1940 r. (148 s.): "Dzień dzisiejszy był bardzo ciężki dla Żydów. Przez szereg miesięcy mieli oni względny spokój. Musieli tylko dostarczać codziennie kilkadziesiąt osób na roboty do Zamościa, na folwark w Bodaczowie i do koszar w miejscu. Poza tym nie ruszano ich zupełnie, a że od czasu do czasu któryś z Żydów oberwał od żandarma lub policjanta, to się nie liczy. Zaczęli już nabierać pewności siebie, co można było zauważyć po zachowaniu się ich na ulicy".
Zastanawiając się kolejny raz nad stosowanymi przez Grossa przedziwnie zniekształcającymi metodami streszczania cytowanych przez niego książek, już nie wiem, czy ten człowiek nie jest chory na jakiś szczególnie niebezpieczny, choć dotąd mało znany przypadek ciężkiej subiektywnej ślepoty, która każe mu nie dostrzegać w książkach największych nawet fragmentów, niewygodnych z jego punktu widzenia.
23. Negowanie roli Niemców w mordzie w Jedwabnem
Gross konsekwentnie neguje rolę Niemców w mordzie Żydów w Jedwabnem. Na s. 56 Sąsiadów pisał, że "...bezpośredni udział Niemców 10 lipca 1941 r. ograniczył się przede wszystkim do robienia fotografii ..." . Kiedy indziej stwierdził, że obecność Niemców w Jedwabnem była tylko "szczątkowa", była rolą "dekoracyjną w dużej mierze". To kłamstwo Grossa obaliły materiały ujawnione w ostatnim miesiącu. Najpierw prof. Strzembosz w Rzeczpospolitej napiętnował "gorszące postępowanie Grossa", który przemilczał liczne informacje w aktach omawianego przezeń procesu w 1949 r., mówiące o roli Niemców w mordzie w Jedwabnem. Następnie 12 marca znaleziono w dokumentach przekazanych przez Archiwum Federalne w Ludwigsburgu zeznanie bezpośredniego świadka wydarzeń w Jedwabnem Wacława Kupieckiego, jednoznacznie akcentujące wyłączną odpowiedzialność funkcjonariuszy niemieckiej żandarmerii i gestapo za mord w Jedwabnem. I wreszcie rzecz najważniejsza - ujawnione 26 marca zeznania z 1947 r. dziewięciu naocznych świadków mordu w Jedwabnem, w tym pięciu Żydów. W tych relacjach nikt nie wymienia Polaków. Wszyscy jako sprawców mordu podają Niemców (wg Życia z 27 marca).
24. Przemilczanie "niewygodnej" dla Grossa części zeznań A. Wyrzykowskiego.Gross świadomie przemilczał
"niewygodną" z punktu widzenia jego tez bardzo ważną część
zeznania Aleksandra Wyrzykowskiego, którego nie mógłby zdezawuować oskarżeniem
o "antysemityzm". (Wyrzykowski wraz z żoną przez lata wojny ukrywał
7 Żydów w Jedwabnem).
25. Porównanie rzekomej "historii prześladowania Żydów w Polsce" do niewolnictwa Murzynów fascynacji Hitlerem w Niemczech
Do szczególnie oburzających uogólnień Grossa należy kończące jego Upiorną dekadę stwierdzenie-konkluzja: "Tak jak biali Amerykanie muszą sami sobie opowiedzieć o niewolnictwie i dyskryminacji rasowej, Rosjanie o stalinizmie, a Niemcy o fascynacji Hitlerem, tak samo Polacy - ze względu na Holocaust - muszą sobie opowiedzieć historię prześladowania Żydów w Polsce. Inaczej nigdy nie będą żyć w zgodzie z własną tożsamością". Zapytajmy, o co chodzi w użytym przez Grossa porównaniu "historii prześladowania Żydów w Polsce" do historii niewolnictwa w Ameryce Północnej, do hitleryzmu czy do poparcia stalinizmu w Rosji? Czy chodzi o historię rzekomych prześladowań Żydów w Polsce przez całe wieki? Tak prześladowaliśmy Żydów, że Polskę nazywano "paradisus Judeorum" (raj dla Żydów) nawet w Wielkiej Encyklopedii Francuskiej w XVIII wieku. A może chodzi o historię domniemanych prześladowań Żydów przez Polaków w czasie drugiej wojny światowej? Czy oznacza to, że Polacy mają odpowiadać za niemieckie prześladowania Żydów w Polsce? Bo przecież nawet, jeśli udowodniono by udział grupy polskich mieszkańców Jedwabnego w mordowaniu tamtejszych Żydów, to jak ma się skala tego wydarzenia do uprawiania procederu niewolnictwa przez całe stulecia w Ameryce czy do ludobójczego wymordowania dziesiątków milionów ludzi przez stalinizm czy hitleryzm?
26. Fałsz o "krwiożerczej, antysemickiej" polskiej wsi w XX w.
Na s. 83 Sąsiadów Gross snuje uogólnienia o jakoby tradycyjnie krwiożerczej, zwłaszcza wobec Żydów, wsi polskiej, twierdząc, że od czasów Chmielnickiego "gotowość do zniweczenia tego, co obce, a w pierwszej kolejności Żydów, nie tylko przetrwała na polskiej wsi, ale coraz to była manifestowana w paroksyzmach gwałtu. 'Rzeź i rabacja' to przecież repertuar zachowań powtarzanych co jakiś czas i w XIX, i w XX w.". Odwołajmy się więc w tej sprawie do tekstów profesjonalnego żydowskiego historyka Anthony Polonsky'ego, świetnego znawcy sytuacji Żydów na ziemiach Polski w XX wieku (przypadkiem autora wstępu do Upiornej dekady Grossa). Otóż Polonsky w wywiadzie dla Więzi (nr 7-8 z 1988 r., s. 230-231) akcentował, że "wieś była w Polsce mniej antysemicka niż miasto" i w ogóle było w niej dużo mniej antyżydowskości niż na wsiach szeregu innych krajów Europy. Według Polonsky'ego: "Podczas strajku chłopskiego w 1937 r., ogromnego strajku, w którym zginęło wielu ludzi, prawie nie było ekscesów antyżydowskich. Zupełnie inaczej niż w Rumunii, gdzie podczas rozruchów chłopskich w 1907 r. akcenty antysemickie dominowały, czy na Ukrainie, gdzie z reguły tego rodzaju rozruchy prowadziły do pogromów, od rzezi humańskiej poczynając, aż po Petlurę, a i później".
27. Fałsz o "sielankowym życiu" w Jedwabnem przed 1939 r.
Na s. 28 Sąsiadów czytamy u Grossa o "sielankowym życiu" między Polakami a Żydami w Jedwabnem przed 1939 r., co później, w 1941 r., tak mocno zniszczyli polscy sąsiedzi. Jedyne, co miało przeszkadzać w tej wspaniałej "sielance", według Grossa, to było to, że od czasu do czasu były zagrożenia dla Żydów ze strony endecji, księży ewokujących w kazaniach obraz Żyda - Bogobójcy etc. Jak zwykle Gross pominął gruntownym milczeniem jakiekolwiek powody niechęci, które mogły się zrodzić na skutek zachowania jedwabieńskich Żydów. Tymczasem twierdzeniom, że przed 1939 rokiem stosunki polsko-żydowskie w Jedwabnem były idyllą, przeczy choćby informacja faktograficzna podana przez prof. Tomasza Szarotę. W wywiadzie dla Gazety Wyborczej z 18-19 listopada 2000 r. powiedział on m.in., że "... z różnych świadectw dotyczących Jedwabnego wynika, że aryjski sklep nie mógł się tam przed wojną utrzymać. Bo cały detaliczny handel był w ręku kupców żydowskich. Walka ekonomiczna - także między rzemieślnikami - mogła budzić potężne emocje". Przypomnijmy tu więc, że - według napisanego przez dr. M. Orłowicza przewodnika ilustrowanego po województwie białostockim (Białystok 1937, s. 68) - w Jedwabnem na 2500 mieszkańców było 60% katolików i 40% Żydów. Można więc sobie wyobrazić, jakie napięcia budził fakt, że w mieście z przewagą katolików (60%) "aryjski sklep nie mógł się tam przed wojną utrzymać". Tak więc było idyllicznie i wspaniale, ale sklepy były w naszych żydowskich rękach i żadnej konkurencji ze strony katolików nie dopuszczaliśmy! Idylla, maleńka taka!
28. Fałsz na temat stworzonej dopiero w ZSRR perspektywy emancypacji Żydów
Na s. 90 Upiornej dekady Gross
usprawiedliwiając współpracę młodych Żydów z Sowietami twierdzi, że
wynikła ona z tego, że dopiero w ZSRR jakoby zyskali oni szansę
"emancypacji, oderwania się od żydostwa" . Zupełnie jakby takich
szans nie mieli w Polsce. Wbrew zafałszowującym realia uogólnieniom Grossa, właśnie
w II RP Żydzi mieli dużo większe niż w wielu innych krajach szanse
emancypacji i awansu. Obiektywny obserwator z Zachodu R. L. Buell pisał w
wydanej w 1939 r. książce Poland, key to Europe, iż: "Zagraniczny
obserwator jest bez wątpienia uderzony przez gotowość zwykłego Polaka do
akceptowania zasymilowanego czy ochrzczonego Żyda jako równego sobie. (...) w
polskiej postawie wobec Żydów widać w mniejszym stopniu spojrzenie ze względów
rasowych niż u innych narodów". Przypomnijmy tu choćby kariery takich
patriotycznych Żydów, jak minister handlu i przemysłu w latach 1934-1935 -
Henryk J. Rajchman; prawnik, poseł i senator, przewodniczący senackiej komisji
zagranicznej - Henryk Loevenherz; dowódca krakowskiego okręgu wojskowego -
gen. Bernard Mond. Inna sprawa, że emancypacja, oderwanie się od Żydostwa
wielu polskich Żydów budziła prawdziwą wściekłość zajadłych szowinistów
żydowskich. I tak np. podirytowany tymi atakami i żydowską nietolerancją słynny
poeta żydowskiego pochodzenia Antoni Słonimski w pewnym momencie wykrzyknął
w przystępie krańcowego rozdrażnienia: " Psiakrew, żydostwo tu się
panoszy, jestem Polakiem, katolikiem i endekiem" (por. odpowiedni zapisek w
dzienniku żony J. Iwaszkiewicza - Anny pod datą 15 września 1923 r.). Warto
przytoczyć w tym kontekście również zapiski z okresu międzywojennego w
dzienniku niemieckiego Żyda z Wrocławia, Waltera Tauska: Dżuma w mieście
Breslau. Otóż pisze on np. na s. 66 pod datą 14 marca 1933 r.: "Polska
nie zna pojęcia 'wschodni Żyd', bo każdy polski Żyd jest obywatelem polskim
ochranianym przez swój rząd". Na s. 93 pod datą 1 maja 1933 r. Tausk
zapisuje: " Rząd Polski jest na wskroś filosemicki i to mówi samo za
siebie". Dlaczego więc w tej sytuacji i tak niektórzy polscy Żydzi piętnowali
stosunki w Polsce? Może najlepiej to wyjaśni inne stwierdzenie Tauska ( na s.
155), zapisane pod datą 15 maja 1936 r., który - jak widać - aż za dobrze
poznał różnych ówczesnych J. T. Grossów: "Wśród Żydów znowu rej
wodzą '100-procentowi' Żydzi ze wschodniej Europy, ci nadsyjoniści, którzy
wszędzie na kuli ziemskiej wytwarzają antysemityzm" (podkr. - J. R. N.).
29. Zrzucanie na Polaków winy za samoizolację Żydów
Polacy są winieni przez Grossa dosłownie
za wszystko, także za skrajny samoizolacjonizm Żydów, ich sztywne odgradzanie
się przez wieki od chrześcijan. Na s. 90 Upiornej dekady Gross tłumaczy
odgraniczanie się żydowskiej gminy przez wieki od Polaków tym, że musiała
się ona " trzymać oddzielnie od niechętnego jej otoczenia okolicznej
ludności" . W rzeczywistości izolacja Żydów wynikała głównie z
postaw ich rabinów, obawiających się, że bliższe kontakty z Polakami i
poznanie ich języka, ułatwią rzecz, której rabini najbardziej się bali -
wyrzeczenie się przez ich podopiecznych wiary mojżeszowej. Stąd wynikało ich
poparcie dla jidysh - żargonu języka niemieckiego, języka swych okrutnych
prześladowców we wczesnym średniowieczu, zamiast uczenia się języka
polskiego. Izolacjonizm Żydów ułatwiły przyznane im zbyt duże przywileje -
zwłaszcza przyznanie Żydom w przywileju kaliskim (1264 r.) własnego sądownictwa,
które znalazło się w rękach rabinów.
Warto przypomnieć również to, co pisała Ewa Świderska w Znaku (nr 2-3 z
1983 r.) o "zachowawczym charakterze" polskich Żydów, który skłaniał
ich do ciągłego trwania w niechętnym odosobnieniu. Jak pisał przywódca
syjonistyczny Włodzimierz Żabotyński: "Ghetta tworzyliśmy sami,
dobrowolnie (...)". Por. jego książkę Państwo żydowskie, Warszawa
1937, s. 29.
Trudno pogodzić się z malowanym tak wytrwale przez Grossa obrazem stosunków między Polakami a Żydami charakteryzujących się wszędzie jakoby niechęcią i wrogością. Gross twierdzi w Upiornej dekadzie ( s. 46), iż: "W każdym miasteczku, w każdym sąsiedztwie uczucia niechęci do Żydów wplecione były w historię osobistych zadrażnień i urazów" . Na s. 88 Upiornej dekady czytamy, że polska ludność nie była na ogół przyjazna Żydom. Na s. 69 tejże książki znów czytamy o generalnie otaczających mniejszość żydowską wrogo do niej nastawionych sąsiadach. Ten strasznie ciemny obraz wzajemnych stosunków polsko-żydowskich przed 1939 r. nie ma żadnego potwierdzenia w realnych faktach. Mógłbym długo tu cytować fragmenty z różnych książek żydowskich, piszących o dobrych czy przyjaznych stosunkach między Polakami a Żydami w ich okolicach. Tak jak np. w książce Rożyszcze, my old home Gershona Zika (Tel Aviv, 1976, s. 45), gdzie czytamy: "Stosunki między Żydami a lokalną ludnością gojowską, która była głównie polska, były bardzo dobre aż do wybuchu wojny". Podobne stwierdzenia czytamy m.in. na s. 615 książki Darkness and Desolation o Brasławiu, w książce Lost Jewish Worlds" (s. 232) o Okiennikach, w książce F. Schulman: A Partisan's Memoir (s. 24-25). Te i liczne inne przykłady zadają kłam uogólnieniom o rzekomych niechęciach polsko-żydowskich "w każdym miasteczku, w każdym sąsiedztwie".
31. Fałsz o Żydach w bezpiece jako drobiażdżku "bez znaczenia"
Gross zawsze idzie "na całość"
w najskrajniejszych nawet kłamstwach o Polsce, gdy wie, że ma do czynienia z
niewiele wiedzącymi o polskiej historii amerykańskimi czytelnikami. I tak np.
w wydanej w 2000 r. w Princeton pracy zbiorowej Politics of Retribution un
Europe w przypisie 73 do s. 125 zapewnia, że liczba osób żydowskiego
pochodzenia w aparacie represji w Polsce mieściła się w granicach "kilku
tuzinów", co było " bez znaczenia" (w oryginale "trivial"
- J.R.N.) na tle całej polskiej ludności, ok. 27 milionów w tym czasie.
Przypomnijmy, że nawet Krystyna Kersten, zawsze skłonna do pomniejszania roli
Żydów w polskiej bezpiece, twierdziła, że już w listopadzie 1945 r. w
aparacie UB pracowało 438 Żydów (K. Kersten: Polacy, Żydzi, Komunizm,
Warszawa 1992, s. 82). 438 Żydów to nie kilka tuzinów, jak liczy domorosły
matematyk Gross, lecz ponad 36 tuzinów. Poza tym od listopada 1945 r., gdy Żydów
w bezpiece miało być 438, ich liczba stale wzrastała. Co najważniejsze,
zajmowali oni w bezpiece kluczowe stanowiska, co oznaczało, że wcale nie byli
tam drobiażdżkiem " bez znaczenia", jak Gross wmawia naiwnym
Amerykanom.
Przypomnijmy, że poza J. Bermanem nadzorującym bezpieczeństwo jako kluczową
postacią w Biurze Politycznym KC PZPR, w samym Ministerstwie Bezpieczeństwa
Publicznego pracowali m.in. następujący bezpieczniacy żydowskiego
pochodzenia: wiceministrowie MBP M. Mietkowwski i R. Romkowski, dowódca KBW J.
Huabner, dyrektorzy Gabinetu Ministra BP: L. Ajzen-Andrzejewski i J. Burgin,
dyr. Dep.V, a później Dep. III - J. Brystiger, dyr. Dep. Śledczego J. Różański,
dyr. Dep. X A. Fejgin, dyr. Dep. III J. Czaplicki, wicedyr. Dep. X J. Światło,
dyr. Dep. IV J. Kratko, dyr. Dep. IV A. Wolski-Dyszko, dyr. Dep. II L.
Rubinstejn, dyr. Dep. VII, a później dyr. Dep. III J. Czaplicki, dyr. Dep. Więziennictwa
D. J. Łańcut (wg książki M. Piotrowskiego Ludzie Bezpieki w walce z Narodem
i Kościołem, Lublin 2000). Nie wyliczam wszystkich dalszych dyrektorów,
wicedyrektorów, prokuratorów i sędziów, m.in. głównych winowajców mordu sądowego
na gen. "Nilu"-Fieldorfie, bo musiałoby to zająć wiele stron.
Szokuje tylko niebywała bezczelność w przedstawianiu jako drobiażdżku bez
znaczenia tej wielkiej, a bardzo jednorodnej swoistej Ligi Nadzorców i
Dyrektorów.
Inną manipulacją Grossa jest podjęta przez niego próba przekonania naiwnych amerykańskich czytelników, że w ówczesnym Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego grasowali antysemici, ba - nadawali mu ton. W szkicu publikowanym w cytowanej wyżej Politics of Retribution..., w przypisie 83 do s. 127 Gross pisze o "epizodzie ilustrującym antysemickie postawy pracowników Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego". Tym epizodem ma być znalezienie w owych stalinowskich latach 2 (słownie dwóch) anonimowych listów w skrzyneczce zawierającej sugestie poprawy pracy MBP. W listach zapytywano, dlaczego tylko Żydzi mają wysokie pozycje, są kierownikami i bossami. I te dwa listy (!) mają według Grossa ilustrować "antysemickie postawy w MBP" w sytuacji, gdy skrajnie pomniejszył faktyczny obraz pozycji, jakie zajmowali "towarzysze żydowscy" w bezpiece. Nic dodać, nic ująć.
33. Nieprawdy o "grabieży mienia"
Co zaś do grabienia mienia żydowskiego, to warto przypomnieć, że proceder
grabieży zapoczątkowali "dzielni" komuniści żydowscy wobec
Polaków na Kresach po 17 września 1939 r. Oto kilka wymownych, a ciągle za mało
znanych przykładów grabieży mienia kościelnego. Już 14 listopada 1939 r.
przemyski biskup Franciszek Barda uskarżał się w liście do Piusa XII na
zagarnięcie gmachu kurii biskupiej na mieszkania dla Żydów (wg J. F. Morley:
Vatican Diplomacy and the Jews during the Holocaust 1939-1943, New York 1980, s.
133). Biskup Barda informował również o jeszcze bardziej niepokojącym
incydencie - próbie zajęcia pałacu biskupiego, gdzie mieszkał biskup i kilku
księży, przez grupę kobiet żydowskich (tamże, s. 135). W Żółkwi żydowscy
milicjanci zawłaszczyli miejscowy klasztor, aby umieścić tam swoich żydowskich
rodaków, zbiegłych z terenów pod okupacją niemiecką. Pisze o tym żydowski
historyk Dov Levin w The Lesser of Two Evils. East European Jewry under Soviet
Rule 1939-1941 (Philadelphia and Jerusalem 1995, s. 63). Bp Wincenty Urban pisał,
że "Żydzi przejęli jako wychowawcy Zakład Sierot Siostry Służebniczki
Starowiejskiej w Bilce Szlacheckiej pod Lwowem. Żydzi weszli też do szkoły
jako wychowawcy i nauczyciele polskiej młodzieży i wpajali jej, że 'nie ma
Boga i nie potrzeba Go'" (bp W. Urban: Droga Krzyżowa Archidiecezji
Lwowskiej w latach II wojny światowej 1939-1945, Wrocław 1983, s. 87). Amerykański
historyk Richard C. Lukas pisał w swej znakomitej książce pt. Zapomniany
holocaust ( przekład polski - Kielce 1995, s. 164), że w owym czasie:
"Niektóre klasztory zmieniono na synagogi". W kronice ks. Józefa
Mroczkowskiego ( w czasie wojny żołnierza AK) z Oleszyc k. Lubaczowa czytamy,
że jesienią 1939 r. kancelarię urzędu parafii zagarnięto na szkołę żydowską.
Równocześnie prawie górne pokoje plebanii zostały bezprawnie zagarnięte
przez miejscowego żydowskiego lekarza Józefa Schnnebauma (ks. J. Mroczkowski:
Wojna w Oleszycach, w: Karta 1998, zesz. 24, s. 105) . W Klewaniu Zakład
Wychowawczy, prowadzony przez zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr Rodziny Maryi,
zagarnięto na rzecz kierowanego przez miejscowego lekarza żydowskiego -
Guzmana Wydziału Sanitarnego. Guzman natychmiast zwolnił wszystkie zakonnice,
a na ich miejsce przyjął nowe opiekunki, głównie pochodzenia żydowskiego
(ppłk L. Kowalski: Stowarzyszenie Bezbożników Sowieckich, w: Polska Zbrojna,
5-7 czerwca 1992 r.). W Pińsku natychmiast po wkroczeniu armii sowieckiej
wielka grupa żydowskich milicjantów wdarła się do gmachu Wyższego
Seminarium Duchownego, dokonując rabunku całego mienia ruchomego, które się
tam znajdowało. Dominikanin - o. Zygmunt Mazur szczegółowo opisał z kolei,
jak zbolszewizowany Żyd - konfident NKWD stał się głównym bezwzględnym
prześladowcą klasztoru Dominikanów. Zostawszy dyrektorem archiwum, na jego
rzecz zagarniał coraz większe części klasztoru, kolejno wywłaszczając
konwent z dolnych sal, potem z hospicjum, atrium przed refektarzem i z samego
refektarza ( o. Z. Mazur: Dominikanie lwowscy w podwójnej niewoli, w: Gazeta (
Toronto), Boże Narodzenie 1991, s. 14). Opisy grabieży polskiego mienia kościelnego
i mienia zwykłych prostych polskich ludzi przez zbolszewizowanych Żydów można
by długo, długo mnożyć - poświęcam im wiele miejsca w przygotowywanej do
druku dwutomowej monografii Polacy i Żydzi na Kresach 1939-1941.
W Sąsiadach (op. cit., s. 114) Gross pisze: "antysemityzm zanieczyścił całe połacie współczesnej historii Polski i uczynił z nich temat wstydliwy". To gołosłowne, oszczercze pomówienie rzucone jest pod adresem polskiej historiografii, w której nie tylko, że nie widać przejawów antysemityzmu, ale wręcz przeciwnie, ogromny wpływ odgrywają badacze żydowskiego pochodzenia lub skrajnie prożydowscy, jak: J. Holzer, J. Jedlicki, J. Eisler, K. Kerstenowa, A. Garlicki, W. Borodziej, J. Tomaszewski, M. Kula, A. Paczkowski.
35. Fałsz o braku w Polsce opracowania losów Żydów w czasie okupacjiStarając się tendencyjnie pomniejszyć to, co robi się w Polsce dla lepszego poznania historii Żydów, Gross oszczerczo twierdzi ( na 118 stronie Upiornej dekady): "50 lat po skończonej wojnie nie ma w polskiej historiografii opracowania dotyczącego losów Żydów w czasie okupacji". Przypomnijmy więc choćby świetnie opracowany przez Teresę Prekerową, badaczkę wiele większej rangi niż Gross i bez porównania od niego rzetelniejszą, Zarys dziejów Żydów w Polsce w latach 1939-1945, wydany w Warszawie w 1998 r.
36. Fałsz o braku w Polsce porządnych monografii dziejów gettNa stronie 118 Upiornej dekady Gross fałszywie
twierdzi, że w Polsce jakoby: "Nie zostały nawet napisane porządne
monografie historyczne o poszczególnych gettach... Gdyby się młody człowiek
chciał dzisiaj zaznajomić z historią, na przykład getta warszawskiego, to
jaką mu wypada polecić lekturę? - zapewne pracę Israela Gutmana, niedawno
przetłumaczoną na język polski". Gross haniebnie przemilcza w ten
sposób choćby tak ważną pozycję, jak wydaną przez Rutę Sakowską w 1975
r. i w 1993 r. cenną książkę o getcie warszawskim: Ludzie z dzielnicy zamkniętej.
Książka była tłumaczona na język niemiecki, a Gross jej nie zauważył?!
W Sąsiadach (op. cit. s. 94) Gross
opowiada się za aprobatą wszelkich relacji żydowskich z doby II wojny światowej,
głosząc " konieczność radykalnej zmiany podejścia do źródeł. Nasza
postawa wyjściowa do każdego przekazu pochodzącego od niedoszłych ofiar
Holocaustu powinna się zmienić z wątpiącej na afirmującą".
37. Przemilczenie sprzeczności relacji na temat Jedwabnego
Absurdalność szowinistycznej tezy
Grossa o prawdziwości każdej relacji żydowskiej najlepiej wychodzi na jaw,
gdy na ten sam temat pojawiają się dwie całkowicie sprzeczne relacje
"niedoszłych ofiar Holocaustu". A wtedy widać, że kłamie albo
jedna, albo druga z tych ofiar. Tertium non datur. Z takim przypadkiem zaś
spotykamy się przy porównaniu odpowiedniego fragmentu relacji koronnego świadka
Grossa - Szmula Wasersztajna z przemilczanym przez Grossa fragmentem relacji
Rywki Fogel na ten sam temat, zamieszczonym w znanej Grossowi książce Yedvabne.
History and Memorial Book (ed. Julius L. Baker and Jacob L. Baker, Jerusalem -
New York 1980, s. 101).
Zarówno w tekście Grossa, zamieszczonym w książce Europa NIE Prowincjonalna
(Warszawa 1999, s. 1100), jak i w początkach książki Sąsiedzi (s. 11-12,
wyd. I) czytamy dramatyczny fragment relacji S. Wasersztajna, opisujący, jak
Polacy rzekomo mordowali Żydów już pierwszego dnia po wejściu Niemców do
Jedwabnego. Polscy "mordercy" grali na harmonii i klarnecie, aby zagłuszyć
krzyki żydowskich kobiet i dzieci. "Ja własnymi oczami widziałem, jak niżej
wymienieni mordercy zamordowali (...) 2. Jakuba Kaca, 73 lat, i 3. Krawieckiego
Eliasza. Jakuba Kaca ukamieniowali oni cegłami, a Krawieckiego zakłuli nożami
- później wydłubali mu oczy i obcięli język. Męczył się nieludzko, przez
12 godzin, dopóki nie wyzionął ducha". Cały problem w tym, że u innej
"niedoszłej ofiary Holocaustu" - Rywki Fogel wyraźnie czytamy, że
wszystkie zbrodnie pierwszego dnia po wejściu Niemców do Jedwabnego, w tym właśnie
mord na Kacu i Krawieckim, zostały dokonane przez Niemców (por. Yedvabne...,
op. cit., s. 101). Całkowite pominięcie przez Grossa informacji o takiej
sprzeczności dwóch żydowskich relacji w opisywanej przez niego sprawie jest
prawdziwym skandalem naukowym. Oczywiście, Gross robi to świadomie. Chce
przecież maksymalnie wybielić Niemców i obciążyć Polaków, po cóż ma więc
informować o przeczącym temu fragmencie relacji R. Fogel. Co to ma jednak
wspólnego z uczciwością intelektualną?
A jak określić praktykę żydowskiego miesięcznika Midrasz, który
przedrukowując relacje niektórych Żydówek i Żydów z książki o Jedwabnem,
przedrukował tekst Rywki Fogel w ten sposób, że od razu opuścił fragment
jej tekstu sprzeczny z relacją Wasersztajna. By czytelnicy nie zaczęli się
przypadkiem zastanawiać nieco głębiej nad całą sprawą. Nadmieniam, że
jako pierwszy w tym numerze Niedzieli zwracam uwagę na tę przemilczaną przez
Grossa fundamentalną sprzeczność dwóch zeznań żydowskich w sprawie tego
samego mordu w Jedwabnem.
38. Nagłośnienie oszukańczej wersji Wasersztajna
O oszustwach głównego i ulubionego "świadka" Grossa - Szmula Wasersztajna pisano już wiele w polskiej prasie. Przypominano, że Wasersztajn był po wojnie porucznikiem UB, a jego drastyczne opisy na temat rzekomych polskich okrucieństw prof. Tomasz Strzembosz nazwał " tworem chorej wyobraźni". Ja przypomnę tu tylko jeszcze jeden absurdalny przykład z opowieści Wasersztajna, również absolutnie sprzeczny z relacją Rywki Fogel na ten sam temat. Na s. 12 Sąsiadów czytamy opowieść Wasersztajna o tym, jak dwie Żydówki (skądinąd żony zbiegłych do Rosji b. partyjnych działaczy - J.R.N.) postanowiły "raczej utopić się wraz z dziećmi, aniżeli wpaść w ręce bandytów (polskich - J.R.N.) . Wrzuciły one dzieci do wody i własnymi rękami utopiły, później skoczyła Binsztejn Baśka, która poszła od razu na dno, podczas gdy Kubrańska Chaja męczyła się przez kilka godzin. Zebrani chuligani zrobili z tego widowisko, radzili jej, aby się położyła twarzą do wody, a wtedy to się szybciej utopi - ta widząc, że dzieci już utonęły, rzuciła się energiczniej do wody i tam znalazła śmierć". Trudno uwierzyć w wiarygodność tonięcia przez kilka godzin Kubrańskiej, a tym bardziej, że przez te kilka godzin wraz z nią tonęły dzieci. Tymczasem o tej sprawie Rywka Fogel pisze (Yedwabne... op. cit., s. 101), że Polacy uratowali, wyciągając z wody, obie Żydówki, one jednak, zdesperowane, kolejny raz wskoczyły do wody i utonęły.
39. Przemilczenie faktu zdezawuowania przez sąd w 1949 r. trzech żydowskich świadków oskarżenia
40. Złodziej patefonu fałszywym świadkiem polskiego "rabunku"
Szczególnie kompromitujące, wręcz ośmieszające Grossa jest wybranie przez niego na głównego oskarżyciela Polaków za rabunek na Żydach akurat drobnego złodziejaszka Eliasza Grądowskiego. Jego zeznania zostały odrzucone przez sąd w 1949 r., bo okazało się, że 1940 r. został skazany przez sąd sowiecki za złodziejstwo (kradzież patefonu) i wywieziony w głąb Rosji. Do Polski powrócił dopiero w 1945 r. Nie mógł więc być świadkiem wydarzeń.
O dalszych kłamstwach J. T. Grossa
możemy przeczytać w książce prof. Jerzego Roberta Nowaka pt. "100 kłamstw
J. T. Grossa", która wkrótce ukaże się nakładem Wydawnictwa von
borowiecky, ul. Płocka 8/132, 01-231 Warszawa, tel./fax (0-22) 631-43-93,
(0-22) 675-36-81, 0-501-102-977, 0-501-404-476.