POPRZEDNIA STRONA

Następcy Trockiego

prof. Iwo Cyprian Pogonowski

Nasz Dziennik -    Środa, 16 kwietnia 2003, Nr 90 (1586)

Na arenie międzynarodowej "Syria ryzykuje dobre stosunki z Waszyngtonem, popierając Irak", pisze Hugh Pope w "The Wall Street Journal" z 1 kwietnia 2003 r. Cytuje prezydenta Syrii, Assada: "Nie będziemy czekać, aż dołączą Syrię do planu [kontrolowania Bliskiego Wschodu - przyp. aut.]... Uważamy, że Liban to pierwsze realistyczne doświadczenie dla wszystkich Arabów... Izrael został tam pokonany". Dalej Hugh Pope pisze, że Iran, wymieniony przez Busha na liście "osi zła" obok Korei Północnej i Iraku, prawdopodobnie doszedł do tej samej konkluzji.
 

"The Wall Street Journal" z 1 kwietnia br. donosi również, że John Brady Kiesling listownie podał się do dymisji jako trzeci z kolei dyplomata amerykański protestujący przeciw atakowi na Irak. W liście do ministra Powella napisał: "Zaczęliśmy demontować największy i najbardziej skuteczny system stosunków międzynarodowych znany w historii. Nasze obecne postępowanie prowadzi do destabilizacji i zagrożenia, a nie do bezpieczeństwa". Kiesling powiedział na uniwersytecie w Harvardzie: "Teraz jestem przekonany, że prezydent okłamał Kongres amerykański. Nigdy nie miał zamiaru zapobiec wojnie. A teraz realizuje otwarte pełnomocnictwo [blank check], które otrzymał od Kongresu". Kiesling twierdzi, że po raz pierwszy od dziesiątków lat wypowiada się szczerze i otwarcie. Koledze pozostającemu na służbie mówi: "Ameryka zaczyna wojnę; popełniacie okrutną zbrodnię".
Jednocześnie komunikaty telewizyjne donoszą, że szereg znanych aktorów amerykańskich traci główne role w filmach; w ten sposób są karani utratą pracy za swoje antywojenne protesty. Jest to typowa metoda wymuszania politycznej poprawności stosowana przez przedstawicieli (żydowskiego pochodzenia) Hollywood.

Cel: media i kino
Profesor E. Michael Jones, redaktor miesięcznika "Culture Wars", uważa, że jednym z głównych nurtów polityki amerykańskiej jest walka Żydów przeciw Kościołowi katolickiemu. Pokazuje to na przykładzie sytuacji w mediach.
W prasie amerykańskiej, ale też szczególnie w kinach, jaskrawo widoczne są skutki zwycięstwa rewolucji seksualnej z 1967 roku. Jej ojcem był Herbert Marcuse, niemiecki Żyd. Przed drugą wojną światową każdy katolik w Ameryce raz w roku zobowiązywał się "nie oglądać niemoralnych filmów i nie uczęszczać do kin, które kiedykolwiek takie filmy wyświetlają". Naturalnie ze względów finansowych Hollywood musiało się liczyć z opinią katolików, których reprezentował założony w 1934 roku "Legion Przyzwoitości" (Legion of Decency). Wydał on regulamin dla producentów filmów. Jego celem było okiełznanie Hollywood w celu niedopuszczania do szerzenia demoralizacji i erotyzacji kultury amerykańskiej przez wyświetlanie niemoralnych filmów. W 1965 roku bitwa ta została przegrana przez katolików i wygrana przez żydowski Hollywood - odtąd z coraz większą swobodą pokazuje się w filmach sceny pornograficzne i nawiązujące otwarcie do zboczeń homoseksualnych i innych. Zwycięstwo pomogło żydowskiej grupie etnicznej wejść na drogę prowadzącą do przejęcia władzy nad Stanami i używać dziś środków dostępnych rządowi federalnemu w Waszyngtonie na skalę międzynarodową.

Rozkład kontrolowany
Pitrim Sorokin szczegółowo przeanalizował proces łagodzenia konfliktów w społeczeństwie, pertraktacje mające na celu korzyść obydwu stron, jak również kultywowanie tradycyjnych wartości i moralności. W ten sposób zdefiniował strukturę potrzebną do stabilizacji społeczeństwa. Marcuse zdecydował się wyzyskać prace Sorokina w celach destabilizacji tradycyjnego społeczeństwa i przerwania więzi międzypokoleniowej, tak żeby móc łatwiej rozpowszechniać nowe prądy i nowe koncepty skuteczne w przebudowie istniejących społeczeństw. Prace Marcuse'a oparte były na założeniu, że wczesne rozbudzanie seksualne młodzieży uniwersyteckiej i doprowadzenie do powszechnej rozpusty, jak i do używania narkotyków, jest najbardziej skuteczne w przerwaniu tradycyjnych więzi. Marcuse pisał o tym w książce "Eros i cywilizacja", opublikowanej w 1955 roku, a następnie w "Jednowymiarowym człowieku" ("One-Dimensional Man") wydanej w 1964 roku. Ta filozofia libertynizmu, mająca na celu obalanie istniejących tradycyjnych wartości moralnych, spowodowała reakcje wśród rodziców, starszego pokolenia i większości społeczeństwa. Niestety, na dłuższą metę społeczeństwo amerykańskie zaakceptowało rewolucję seksualną. Najważniejszy wpływ w szerzeniu demoralizacji miały filmy produkowane w Hollywood, masowe media, popularna prasa i muzyka. Wszystkie te dziedziny były niemal całkowicie kontrolowane przez Żydów. Tylko w jednej dekadzie, w latach 1970-80 rewolucja seksualna spowodowała wzrost chorób wenerycznych w USA o kilkaset procent, co spowodowało bezpłodność u około 20 proc. amerykańskich małżeństw.
Na skutki rewolucji seksualnej nie trzeba było długo czekać. Znacznie wzrosła w Ameryce liczba zbrodni na tle seksualnym, zabójstwa dzieci poczętych, nasiliło się zjawisko pedofilii. Homoseksualiści stali się ważną siłą polityczną i kulturalną.
Według filmów żydowskich neokonserwatystów, takich jak "Armageddon" czy też "Independence Day" ("Dzień Niepodległości"), świat popadnie w wojny plemienne, etniczny chaos, a nawet w religijną histerię, jeżeli nie uzyska pomocy amerykańskiego imperium kierowanego przez neokonserwatystów. Samo imperium amerykańskie jest trzymane w ryzach przez poprawność polityczną, której skutki widzimy w postaci amerykańskiego "sejmu niemego", gdy na przykład potrzebna jest debata nad sprawą prowadzenia wojny przeciw Irakowi i sprawą przebudowy politycznej Bliskiego Wschodu - debata niepożądana przez żydowskich neokonserwatystów.
W filmie "Independence Day" świat ratuje amerykański Murzyn w samolocie myśliwskim, Żyd, cwaniak komputerowy, i anglosaski prezydent Ameryki. Problem w tym, że Murzyni amerykańscy nie lubią Żydów od lat 70. XX w. W rzeczywistości obie te grupy od dawna bronią swych interesów etnicznych. Przywódca islamistów murzyńskich Farrakan obraża judaizm, nazywając go "religią rynsztokową" ("gutter religion"). W rezultacie Żydzi nie są już członkami NAACP (Narodowego Związku dla Popierania Ludzi Kolorowych). Mimo tego można zaobserwować sukces neokonserwatystów żydowskich przejawiający się chociażby w tym, że dziś wszystkie amerykańskie ruchy społeczne, zajmujące się szerzeniem praw obywatelskich, są organizowane jedynie w celu popierania państwa Izrael.
Nieproporcjonalnie wielki udział Żydów w ruchach rewolucyjnych i zradykalizowanie przez nich najpierw Rosji, a dziś Ameryki od dawna niepokoiło przez katolików amerykańskich. Nie ulega wątpliwości, że Żydzi przeważali w rządzie bolszewickim Lenina i mieli poparcie żydowskiego kapitału międzynarodowego reprezentowanego chociażby przez takich ludzi, jak Jakob Schiff z Nowego Jorku, który pomagał finansowo w obaleniu cara znienawidzonego przez wielu Żydów.

Metamorfoza
Nasuwa się pytanie, dlaczego właśnie teraz wspominać o roli Żydów w walce bolszewików o przebudowę świata? W odpowiedzi można zwrócić uwagę na to, że żydowscy neokonserwatyści, spadkobiercy ducha rewolucyjnego trockistów, dziś kontrolują amerykańską politykę zagraniczną i dążą do przebudowy Bliskiego Wschodu. Doktor Jones zauważa, że pisarz neokonserwatywny Charles Krauthammer zagroził prezydentowi Bushowi, że - tak jak jego ojciec - będzie prezydentem tylko przez jedną kadencję, jeżeli nie będzie działał według poleceń Żydów i nie zacznie bezzwłocznie wojny. Mimo że Irak najwyraźniej nie ma broni masowej zagłady (chyba że siły USA będą musiały ją znaleźć...). Wojna ta ma nie tylko przebudować Bliski Wschód na korzyść Izraela i firm naftowych, ale również ma wyprowadzić z zastoju gospodarkę amerykańską.
Tak więc wielkim sukcesem neokonserwatystów żydowskich było doprowadzenie do amerykańskiego ataku na Irak. Na razie wielkich strat w ludziach Amerykanie nie ponoszą (około 120 zabitych). Niemniej badanie opinii publicznej opublikowane 31 marca 2003 roku przez "The Wall Street Journal" podaje, że połowa Amerykanów spodziewa się, iż wojna potrwa trzy miesiące lub dłużej; już 40 proc. ma wątpliwości, czy zwycięstwo warte jest strat w ludziach, a 42 proc. uważa, że brak jest wystarczającej liczby żołnierzy na froncie.
Następnym krokiem propagandy neokonserwatystów jest szerzenie poglądu, że Ameryka stoi wobec "nieuniknionego konfliktu" związanego z jej "misją dziejową" szerzenia na cały świat amerykańskiej rewolucji wolnego rynku (kontrolowanego naturalnie przez wielkie firmy). Pomagają im programy telewizyjne i kinowe pełne krytyki sytuacji w państwach Bliskiego Wschodu. Jest to krytyka podobna do tej, jaką dawniej głosili trockiści walczący przeciw tradycyjnym wartościom religijnym i społecznym. Trzeba też pamiętać, że "nowa lewica" ("the new left") powstała w reakcji na ekscesy stalinizmu. Dziś dawni członkowie "nowej lewicy" są neokonserwatystami, ale nadal znajdują się pod wpływem poglądów Marcuse'a, Marksa, Trockiego (Bronsteina), Freuda i dawnych nihilistów, którzy zaprzeczali istnieniu i autorytetowi jakiegokolwiek systemu wartości.
Doktor Jones zauważa, że jedną z wielkich tajemnic ery postkomunistycznej jest fakt, że pomysły Trockiego na przebudowę świata stały się dziś przekonaniami politycznymi amerykańskich neokonserwatystów, którzy kontrolują tradycyjną prasę konserwatywną w Ameryce. Metamorfoza trockistów w neokonserwatystów amerykańskich przypomina metamorfozę elity komunistycznej w Polsce w dzisiejszych liberałów.
Niestety, wszystkie te "przefarbowania" nie wróżą niczego dobrego ani dla Polski, ani dla świata - podpalanego przez neokonserwatystów - trockistów.

prof. Iwo Cyprian Pogonowski