POPRZEDNIA STRONA

Mordercza gra

prof. Iwo Cyprian Pogonowski

Nasz Dziennik -  Piątek, 14 marca 2003, Nr 62 (1558)

Każde oficjalne nowe wypowiedzi na temat gotowości Stanów Zjednoczonych do wojny z Irakiem powodują spadek cen na giełdzie nowojorskiej. Tak też we wtorek, 25 lutego komentował sprawę spadku wartości na giełdzie E.S. Browning w "Wall Street Journal". Inwestorzy uciekają z rynku. Właśnie wtedy, gdy USA i Wielka Brytania proponują nową rezolucję ONZ, a jednocześnie Irak z oporem zaczął niszczyć te spośród swoich rakiet, które o kilka procent przekraczają dozwolony zasięg rażenia. Niedawno Ariel Szaron zażądał od przybyłego z Waszyngtonu Johna Boltona, amerykańskiego wiceministra do spraw kontroli zbrojeń i bezpieczeństwa międzynarodowego, by USA natychmiast po inwazji na Irak podjęły atak na Syrię, następnie Egipt, a potem na Iran (według komunikatu radia Westport, Connecticut ze spotkania z wyborcami republikańskiego kongresmana Christophera Shaysa).

Zdenerwowanie na giełdach
Europejska część NATO, a zwłaszcza Francja, po konfliktach w sprawie pomocy dla Turcji w przypadku ataku na Irak wchodzi obecnie w fazę rekryminacji co do udziału w wojnie w Afganistanie. Wojna ta trwa już trzeci rok i może przeciągnąć się na następne trzydzieści lat. Wyznaczony przez USA prezydent Hamid Karzaj czuje się niepewnie w Kabulu i strzeże go przyboczna straż amerykańska, ponieważ Afganów uważa on za niepewnych, zwłaszcza że duże połacie kraju są w rękach walczących o władzę regionalnych przywódców afgańskich.
Nic dziwnego, że badania stopnia optymizmu inwestorów amerykańskich wykazują... głęboki pesymizm. Kłótnie między USA i innymi członkami NATO przyczyniają się do spadku zaufania. Ceny ropy naftowej i złota idą w górę, a międzynarodowa wartość dolara spada. Tymczasem prawdziwym źródłem braku stabilności jest konflikt między Arabami i Izraelem, ślepo popieranym przez USA.
Największa w Azji, a druga po USA, gospodarka Japonii też czuje się zagrożona konsekwencjami planowanego amerykańskiego ataku na Irak (wzrost cen ropy naftowej oraz ponowne załamanie się giełdy w Tokio, jak również ogólna recesja gospodarki japońskiej). Spadek wartości dolara obniża zyski japońskiego eksportu do USA i wręcz niekiedy czyni ten eksport deficytowym.

Stracona szansa pokoju
Sytuacja na Bliskim Wschodzie byłaby zupełnie inna, gdyby rząd Stanów Zjednoczonych potrafił nakłonić Izrael wiosną 2000 roku do przyjęcia propozycji pokojowej Arabii Saudyjskiej, która była oparta o zgodę i podpisy wszystkich państw arabskich na Bliskim Wschodzie. Warunki traktatu pokojowego zawierały gwarancję stosunków dobrosąsiedzkich, jak i normalnej wymiany gospodarczej z Izraelem państw arabskich. Status terytorialny miał być odtworzony na podstawie granic z 1967 roku oraz postanowień ONZ nr 242 oraz nr 338 (można tu zaznaczyć, że żadne państwo członkowskie Organizacji Narodów Zjednoczonych nie pogwałciło tylu postanowień ONZ, ile - bez większego echa
- pogwałciło państwo Izrael).
Arabska oferta traktatu gwarantowała zawarcie normalnych stosunków dyplomatycznych, jak i uroczyste uznanie prawa Izraela do istnienia w bezpiecznych granicach. Izrael w zamian miałby ewakuować nielegalne osiedla i przekazać państwu palestyńskiemu tereny Zachodniego Brzegu, Gazy, wschodniej Jerozolimy i oddać Syrii wzgórza Golan, jak również zgodzić się na sprawiedliwe potraktowanie prawie czterech milionów wypędzonych Palestyńczyków. Izraelskie święte miejsca, jak Ściana Płaczu, pozostałyby pod kontrolą Izraela.
Droga do stałego i sprawiedliwego pokoju oraz normalnego współżycia między Izraelem i jego sąsiadami stanęła otworem po raz pierwszy od 50 lat. Niestety, ekstremiści izraelscy pod wodzą Ariela Szarona i Benjamina Netanjahu zniszczyli wielką okazję dziejową zawarcia pokoju korzystnego dla Izraela, Palestyńczyków i innych mieszkańców Bliskiego Wschodu.
Ariel Szaron doszedł do władzy przez sprowokowanie powstania Palestyńczyków. Wzniecił zajścia na Wzgórzu Świątynnym, bezczeszcząc na oczach muzułmanów wielki meczet Al--Aksa - jedno z najświętszych miejsc islamu. W czasie przewlekłego powstania nie dopuszczał do rozmów o zawieszeniu broni i nadal stosuje wobec Palestyńczyków taktykę podobną do okrucieństw okupantów niemieckich w Polsce.

Nowy Kanaan i polskie paszporty dla Żydów
W samym Izraelu nastąpiło przygnębienie. W ostatnich wyborach głosowało tylko około 50 procent Izraelczyków. Polskie przedstawicielstwa są zasypane podaniami Żydów o polskie paszporty, dające prawo do ubiegania się o nieruchomości w Polsce i - jak mają nadzieję - w przyszłości dostęp do całej Unii Europejskiej na podstawie polskiego paszportu. Wielu Izraelczyków świadomych sukcesów żydowskiego ruchu roszczeniowego gotowych jest przyjeżdżać i być "współgospodarzami" Polski, jak to sformułowała postkomunistyczna lewica. W tym wypadku słowo "współgospodarze" polskiej ziemi jest słowem wiodącym. W teorii chodzi o równouprawnienie, ale naprawdę jest to sprawa przywilejów dla mniejszości i ograniczeń praw większości.
Pamiętam, jak poeta Karol Hubert Rostworowski pisał przed wojną o pogarszających się stosunkach polsko-żydowskich: "Ktoś musi ustąpić, gość albo gospodarz". Od tego czasu czytałem wiele nonsensownych wywodów, że Żydzi byli na terenach polskich przed Słowianami i niby dlatego nie są gośćmi w Polsce itp. Tak więc poza atrakcją podróżowania po Europie z polskim paszportem nowi przybysze z Izraela wiedzą, że w sprawach swoich roszczeń mają zawsze poparcie lewicy postkomunistycznej i prasy takiej jak "Gazeta Wyborcza", "Nie" etc.
W związku z silnym poparciem Michnika i jego ludzi dla żądań żydowskiego ruchu roszczeniowego i potrzebnej temu ruchowi nowej zafałszowanej historii Polski trzeba pamiętać o określaniu przez naczelnego "GW" w przedmowach i wzmiankach prasowych J.T. Grossa jako pisarza najwyższego szczebla w literaturze polskiej i ogólnoeuropejskiej. Z tego powodu pewien działacz polonijny w Paryżu nazywa "Gazetę Wyborczą" "Gazetą Zaborczą".
Ruchowi roszczeniowemu chodzi o przedstawienie Polski jako partnera w niemieckim ludobójstwie Żydów w czasie drugiej wojny światowej. Ekstremiści syjonistyczni i imperialiści izraelscy uważają za swój cel zdominowanie Polski, ponieważ były tam nieruchomości ludności żydowskiej sprzed 1939 roku. Tradycja żydowska mówi też, że Polska jest nowym Kanaanem - czyli krajem przeznaczonym do eksploatacji żydowskiej. Chcą oni ponownej kolonizacji polskich ziem przez Żydów, którym obóz postkomunistycznej lewicy przyznaje prawo "współgospodarzy".

Bush - niebezpieczny człowiek
Wielu Amerykanów uważa za bardzo niebezpieczne przedsięwzięcie budowę hegemonii izraelskiej na Bliskim Wschodzie przy pomocy sił amerykańskich. Wykonawcą tego zamysłu jest "na nowo urodzony", tzw. chrześcijanin-syjonista, prezydent Stanów Zjednoczonych George Bush. 22 września 2002 roku pisał o tym Jack M. Balkin, profesor wydziału prawa uniwersytetu Yale: "Dzisiejszy świat jest zagrożony przez jednego człowieka uzbrojonego w broń masowego rażenia, który zachowuje się agresywnie i wręcz nachalnie. Jeżeli popełni błąd, może on doprowadzić świat do chaosu i wielkiego rozlewu krwi. Człowiek ten, gotów do wojny, jest arogancki i pewny siebie - jest to rzeczywiście najbardziej niebezpieczny człowiek na ziemi. Niestety jego nazwisko jest George W. Bush, i on jest naszym prezydentem".
Senator Robert C. Byrd z Wirginii Zachodniej, występując przeciwko atakowi na Irak, przytoczył zeznanie Göringa z powojennego procesu w Norymberdze: "Naturalnie ludzie nie chcą wojny... Ale mimo to przywódcy ustanawiają politykę każdego kraju i zawsze jest im łatwo pociągnąć za sobą ludność, czy to w warunkach demokracji, czy dyktatury faszystowskiej, czy ustroju parlamentarnego lub dyktatury komunistycznej... Czy ludzie głosują, czy nie głosują, to i tak zawsze można ich przekonać, by szli za przywódcami. To jest prosta sprawa. Trzeba tylko ludzi przekonać, że są zagrożeni atakiem i oskarżyć pokojowo nastawionych współobywateli o brak patriotyzmu i narażanie ojczyzny na niebezpieczeństwo".

Puszka Pandory
Być może za kilka, kilkanaście dni nastąpi spodziewany amerykański atak na Irak, po którym Amerykanie związani z Izraelem przewidują kolonialną okupację (od pięciu do dwudziestu pięciu lat, według ostatnich wypowiedzi w telewizji amerykańskiej) i ustanowienie na Bliskim Wschodzie nowego ładu, począwszy od Iraku, Syrii, Egiptu, Iranu, Afganistanu etc. Nowy ład ma być oparty o hegemonię Izraela wyposażonego we wszelkiego rodzaju broń masowego rażenia wraz z nowoczesnym lotnictwem, rakietami i łodziami podwodnymi. Raz jeszcze warto podkreślić, że już obecnie arsenał nuklearny Izraela liczebnie przewyższa uzbrojenie Wielkiej Brytanii.
W obecnej chwili grozi nieobliczalna destabilizacja Bliskiego Wschodu przez zbliżające się otwarcie prawdziwej puszki Pandory w Iraku. Sprawdźmy więc, co zawiera w sobie ta iracka puszka Pandory. Jaka ludność zamieszkuje Irak i jakie jest jej zaplecze historyczne.
Główne trzy grupy skłóconej ludności islamskiej, które zamieszkują Irak, to Arabowie szyici (nieco ponad 60 procent), Kurdowie sunnici (23 procent) i Arabowie sunnici (ok. 15 procent). Sunnici wierzą, że prorok Mahomet był niezwykłym człowiekiem, którego autorytet skończył się wraz z jego śmiercią. Szyici wierzą, że Mahomet miał niezwykłą władzę - zwłaszcza nieomylność, oraz że przekazał tę władzę tym, którzy są przywódcami duchowymi szyitów (sam prorok był jedynakiem urodzonym po śmierci ojca i stracił matkę, gdy miał sześć lat).
Kurdowie nie są Semitami. Ich język jest pokrewny językowi Sarmatów. Oba te języki, należące do rodziny irańskiej, są częścią wschodniej grupy języków indoeuropejskich. Kurdowie tradycyjnie walczyli o niepodległość. Mimo braku jedności odegrali ważną rolę w historii Azji Mniejszej. Najsławniejszym wodzem Kurdów był Saladyn (Salah ad-Din), który pokonał siły krzyżowców w Ziemi Świętej i zniszczył ich państwo (XII w.). Kurdowie zostali podbici przez Arabów w siódmym wieku, przez Seldżuków tureckich w jedenastym wieku, przez Mongołów od trzynastego do piętnastego wieku, a potem przez imperium Safawidów i imperium ottomańskie.

Imperium ottomańskie a Polacy i Kurdowie
Imperium ottomańskie u szczytu swojej potęgi rozciągało się od Algierii do Persji i miało doborowe wojska janczarskie złożone z bałkańskich Słowian. Imperium to zachowało ceremoniał Bizancjum, dostojeństwo perskie, bogactwo egipskie i alfabet arabski. Mimo tolerancji i nagradzania zasłużonych, imperium było rządzone przez wojsko. Tak więc każda droga była budowana według wymagań wojska. Wojskowy język dominował; konie ceniono często bardziej niż ludzi. Potęga Ottomanów wiązała się z wyprawami zaborczymi. W czasie pokoju wojsko często sprawiało kłopoty. U szczytu potęgi imperium ottomańskiego przy oblężeniu Wiednia w 1683 roku miasto namiotów oblegającej armii ottomańskiej było większe niż zabudowania całego Wiednia, a porządek między namiotami był lepszy niż na wiedeńskich ulicach.
Przy tej okazji wspomnę, jak w 1946 roku na uniwersytecie katolickim św. Ignacego w Antwerpii byłem na wykładzie o historii inwazji tureckiej na Europę w 1683 roku. Profesor, ksiądz jezuita, Belg, powiedział: "Europa była wtedy na drodze, by stać się kontynentem islamskim, gdyby nie to, że Polska wówczas miała 'bombę atomową' tamtych czasów. Tą bombą była polska skrzydlata kawaleria". Pół wieku później zamieściłem na okładce mojej książki o historii Polski dla Amerykanów ("Poland an Illustrated History") obraz Aleksandra Orłowskiego pt. "Husaria polska".
Polska i imperium ottomańskie wyczerpały się wzajemnie, skorzystała na tym Rosja i Austria. Mówiono, że szabla łączyła imperium ottomańskie, a pióro dzieliło. Turecka potęga wojskowa traciła na znaczeniu w miarę industrializacji Europy. Z końcem pierwszej wojny światowej zwycięzcy wprowadzili nowy porządek na Bliskim Wschodzie. Nim do tego doszło, Turcy zdziesiątkowali Kurdów walczących o niepodległość w latach 1915-18. Kurdowie zażądali niepodległości w 1919 roku w czasie konferencji pokojowej w Wersalu. Traktat w Sevres (1920 r.) formalnie ogłosił upadek imperium ottomańskiego i stworzenie wolnego państwa Kurdystanu.
Turcy pod wodzą Attaturka zdołali w traktacie w Lozannie, w 1923 roku pominąć utworzenie jakiegokolwiek państwa Kurdów. W Turcji powstania Kurdów były pacyfikowane w roku 1925 i w 1930. Twierdze i umocnienia Kurdów bombardowano z powietrza i przez artylerię turecką, Turcy stosowali gazy trujące. Zginęło tysiące Kurdów. W Iranie powstania Kurdów miały miejsce w latach dwudziestych i pod koniec drugiej wojny światowej. Wtedy to Sowieci stworzyli krótkotrwałą Republikę Kurdystanu.

Kurdowie po 1958 roku
Obalenie monarchii w Iraku w 1958 roku przez socjalistyczną partię Ba'ath nie przyniosło poprawy w sytuacji Kurdów, którzy w 1960 roku pod wodzą Mustafy al-Barzaniego rozpoczęli walki o autonomię. W 1970 roku Irak obiecał Kurdom autonomię z miastem Ebril jako stolicą. Kurdowie zażądali zagłębia naftowego w okolicy Kirkuk jako części swojej prowincji, ponieważ czuli się silni z powodu obietnicy dostaw broni podpisanej przez H. Kissingera, ówczesnego sekretarza stanu USA. Obietnica nie została dotrzymana i Kurdowie zostali pozostawieni sami sobie i w efekcie - ujarzmieni.
W 1979 roku rewolucja w Iranie i usunięcie szacha - marionetki Stanów Zjednoczonych, spowodowało zatarg Islamskiej Republiki Iranu z USA. Po uwięzieniu personelu ambasady USA w Teheranie Stany uzbroiły Saddama Husajna, żeby ukarać Iran. Ataki Iraku na Kurdów trwały przez cały czas wojny iracko-irańskiej (1980-88). Saddam Husajn użył gazu przeciw Kurdom i tylko w 1988 roku spowodował śmierć 200 tys. Kurdów.
Amerykanie zaangażowali Kurdów po swojej stronie w czasie wojny przeciw Irakowi w 1991 roku, po ukończeniu której zostawili Kurdów na łasce Saddama Husajna. Pacyfikacja Kurdów irackich w 1991 roku spowodowała ucieczkę pół miliona Kurdów do Turcji i 1 miliona do Iranu. W 1992 roku pod protektoratem Narodów Zjednoczonych powstał Kurdyjski Region Autonomiczny w północnym Iraku, w którym odbyły się wybory. Powstały skłócone ze sobą dwie partie: Demokratyczna Partia Kurdystanu i Patriotyczna Unia Kurdystanu. W 1999 roku partie te ogłosiły zawieszenie broni.
Wojsko tureckie zabiło 20 000 Kurdów w 1992 roku i w kampaniach pacyfikacyjnych, w których zginęło dodatkowo około 30 000 Kurdów. W roku 1999 Turcy aresztowali wodza Kurdów Abdullaha Ocalana, którego skazali na śmierć, ale do tej pory nie wykonali wyroku. Teraz Kurdów w Turcji reprezentuje Ludowa Demokratyczna Partia. Sporadyczne walki trwają dalej.

Podzielona skóra na Iraku
W czasie wojny spowodowanej najazdem Iraku na Kuwejt USA potrzebowały udziału Turcji w wojnie na pustyni zwanej "Desert Storm". Stany obiecały zapłacić Turkom za straty, jakie poniesie gospodarka turecka z powodu ich udziału w inwazji na Irak. Turcy obecnie twierdzą, że stracili przez ostatnie dziesięć lat czterdzieści miliardów dolarów. Amerykanie godzą się im dać około jednej trzeciej ich strat i pokryć dalsze straty, które wynikną na skutek planowanego ataku na Irak. Turcja chce za wszelką cenę uniknąć ogłoszenia niepodległości przez Kurdów irackich, ponieważ obawia się destabilizacji prowincji kurdyjskich w Turcji - stanowią one jedną czwartą całej ludności Turcji. Turcja jest też bardzo zainteresowana polami naftowymi i chce kontroli lub przynajmniej udziału w zagłębiu naftowym w okolicy kurdyjskiego miasta Kirkuk.
27 lutego 2003 roku Marc Grossman, amerykański wiceminister stanu, omawiał w NATO sprawy bezpieczeństwa i zapewnienia pokoju po zbliżającym się ataku na Irak. Dwa miesiące temu USA proponowały udział NATO w powojennych operacjach. Do tej pory NATO nie brało tego poważnie pod uwagę, ponieważ niektórzy członkowie, zwłaszcza Francja i Niemcy, stoją na stanowisku, że takie plany są jeszcze przedwczesne. Te dwa państwa starają się nie dopuścić do inwazji na Irak i załatwić sprawę eliminacji broni masowego rażenia w tym kraju drogą pokojową. Niestety, ekstremiści syjonistyczni w Izraelu i wśród tzw. na nowo urodzonych chrześcijan-syjonistów w USA mają bez porównania większe szanse, żeby zignorować opory w NATO i rozpocząć działania wojenne przeciw Irakowi.