Nieco o tzw. "pogromie kieleckim"
EDWARD PRUS
Fragmenty książki "Holocaust po banderowsku" - Wrocław 2001.
Holocaust „po banderowsku" jest tak dalece nieznany (choć nacjonaliści ukraińscy są współodpowiedzialni za śmierć około półtora miliona Żydów), że bawiący na Ukrainie minister spraw zagranicznych Izraela oświadczył, iż rzekomo najwięcej Żydów w jego kraju rozmawia po... ukraińsku. Pan minister w ogóle nie orientuje się w meandrach polsko-ukraińsko-żydowskich i nie odróżnia języka polskiego od mowy ukraińskiej. Jemu się wydaje, że w Małopolsce Wschodniej (nazywanej dziś „Zachodnią Ukrainą") mieszkali wyłącznie Ukraińcy, przeto Żydzi tu mieszkający, którzy uniknęli śmierci, muszą rozmawiać po ukraińsku. (...) We wstępie do broszury upamiętniającej ratowanie Żydów duńskich w dobie Holocaustu (7250 osób), m.in. napisano: „...inne europejskie narody pod niemiecką dominacją—we Francji, Polsce, Czechosłowacji, Holandii i Grecji zdradziły bądź porzuciły swoich żydowskich współobywateli... Tam, gdzie się urodziłem — kłamie autor wstępu — w Polsce Żydzi nie mieli tyle szczęścia, 50 lat temu polski rząd nie powstrzymał metodycznej likwidacji żydowskiej społeczności w Polsce". Sugeruje się, że w Polsce istniał jakiś rząd typu Quislinga! Autorem tego wstępu napisanego w 1993 roku, jest dyrektor antydefamacyjnej organizacji (w istocie żydowskiej loży masońskiej - P.J.) B'nai B'rith Abraham Foxman, uratowany przez Polkę (tj. znający rzeczywistość okupacyjną w Polsce). B'nai B'rith jest wydawcą broszury. W tymże roku A. Foxman uczestniczył m.in. z Jerzym Turowiczem w zorganizowanej przez „Wprost" dyskusji na temat „polskiego antysemityzmu". Antypolską formułę o rzekomym wyjątkowym antysemityzmie Polaków, od lat lansuje światowa masoneria, a z jej inspiracji w Polsce „Tygodnik Powszechny". Nie jest możliwe żeby Foxman, zajmujący się okupacyjnym losem Żydów, nic nie wiedział o rozpaczliwych wręcz wysiłkach uchodźcowego rządu RP podejmowanych w celu uratowania polskich Żydów, o jego rozpaczliwych raportach słanych do rządów państw sprzymierzonych. Brak absolutnego oddźwięku z ich strony doprowadził do samobójczej śmierci polskiego Żyda, członka Rady Narodowej (emigracyjnego parlamentu) Szmula Zygielbojma. Śmierć tego szlachetnego człowieka w Londynie, pragnącego tym poruszyć sumienie świata, a zwłaszcza sumienie swoich bogatych i wpływowych rodaków, i nakłonić państwa sprzymierzone do uratowania milionów ginących Żydów, w tym także z rąk ukraińskich nacjonalistów, nie wzruszyła nikogo, nawet wpływowych Żydów amerykańskich. Przyjęli oni tę wiadomość z całkowitą obojętnością i tym udowodnili, że los polskich Żydów nic ich obchodził. Szkoda, że tej prawdy, Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej nie przypomniał w Knesecie Żydom i nie odrzucił oszczerstw o „polskim antysemityzmie". W skład polskiego parlamentu uchodźcowego wchodziło trzech wybitnych polityków żydowskich. Oprócz Szmula Zygielbojma byli w nim jeszcze pełnoprawnymi członkami: Karol Lieberman i dr Ignacy Schwartzbarth. Inne rządy uchodźcowe i parlamenty. Żydów w swoim składzie nie miały. Nie znane są też historykom przypadki, aby którykolwiek z emigracyjnych rządów lub parlamentów państw okupowanych, poza polskim rządem, podejmował jakiekolwiek akcje, na rzecz ratowania Żydów.
W antypolskiej nagonce wysuwa się na pierwszy plan i nagłaśnia „pogrom kielecki", który, jak się można przekonać był perfidną wspólną prowokacją Sowietów i syjonistów, którzy w taki właśnie brutalny sposób chcieli zmusić ocalałych z Holocaustu hitlerowsko-banderowskiego Żydów do osiedlenia się w Palestynie. W tej propagandzie nie dostrzeżono, że w tych właśnie latach Polską rządzili głównie syjoniści — i to zarówno w centralnych organach partyjnych, organach sądowych i rządzie. Nawet okrutną i dziś powszechnie uznaną za zbrodniczą policją polityczną czyli UB, kierował Jakub Berman - będący jednocześnie szefem masonerii światowej nad Wisłą. Berman miał tysiące żydowskich pomocników, którzy przybyli z ZSRR albo zostali przez Polaków uratowani. Ci nie pomni na to, Polakom przecież szkodzili aż do 1956 roku, później, najczęściej bez większych przeszkód wyjechali za granicę. Przypominam tylko niektórych: Anatol Fejgin, Luna Bristigerowa, Józef Światło, Stefan Michnik, Helena Wolińska, Salomon Morel, Różański i cała plejada innych w powiatowych komitetach partyjnych, w urzędach bezpieczeństwa, na dyrektorskich stanowiskach w gospodarce. Ostatnie badania nad „pogromem kieleckim" dowiodły, że była to nie tylko wielka prowokacja (autorzy mówią o inscenizacji) ale i mistyfikacja. Oto co na ten temat ma do powiedzenia Jan Kuraś prezes Sekcji Holocaustu przy Polish Historicul Society w USA:
„Na dużym na ćwierć strony zdjęciu w "Nowym Dzienniku" widzimy rząd trumien z zabitymi wiekami. Na przednim planie są dwie dziecięce trumienki, rzekomo z żydowskimi ofiarami pogromu. Jednakże przewód sądowy z roku 1946 w Kielcach, który odbył się dwa dni po »pogromie« ustalił, że zginęło tylko jedno dziecko żydowskie — i to daleko poza Kielcami". Trzeba więc zapytać, kogo—lub raczej co—pochowano w tych dziecinnych trumienkach. Dwóch Żydów-karzełków? Kiedy zapytałem prof. Kersten, ile dzieci zginęło w Kielcach, profesor odpowiedziała: »Nikt nie wie czy i ile żydowskich dzieci zginęło w tym pogromie, bo i naprawdę nikt tego nie wypunktował«. Na pytanie, jak może wyjaśnić obecność dwu pochowanych trumienek na kieleckim kirkucie, pani profesor talmudycznie odpowiedziała na inny temat: »Jest mi znana wasza teza (że pogrom był inscenizacją i że w Kielcach pochowano trumny wypełnione cegłami), ale wy jej nigdy nie udowodnicie«. Na procesie trzech biegłych zeznało, iż (rzekomo) zbadało zwłoki ofiar pogromu i że dzieci między nimi nie było (protokół kieleckiego procesu w CA MSW, syg. SN (46, t. 2, k. 257-277, mps.). Dwie dziecinne trumienki, stojące na podwórzu szpitala św. Aleksandra w Kielcach, zamieszczone w "Nowym Dzienniku", jak również w licznych innych polskich gazetach, nie stoją tam przypadkowo lub w oczekiwaniu na zwłoki nie żydowskich pacjentów. Oficjalna »Kronika Filmowa« z lipca 1946 roku pokazuje, że te same trumienki są wnoszone na cmentarz na czele żałobnego orszaku po to, by jako pierwsze złożyć je we wspólnym żydowskim grobie... Poprzez umiejętną propagandę z 1946 roku — ubolewa dalej badacz — na Kielce i całą Polskę nałożono piętno »pogrobowców brunatnej zarazy«. Pięćdziesiąt lat później, ta sama propaganda, przy pomocy pióra Krystyny Kersten, utrwaliła w umysłach kielczan i wielu innych Polaków piętno i mit o »brutalnej ręce Polaka«. Mit ten jest tak silnie zakorzeniony u dzisiejszych kielczan, że nawet rzeczowe dowody (między innymi zdjęcia z kroniki filmowej), iż do grobu chowano puste lub cegłami wypełnione dziecięce trumienki, nic trafiają do przekonania. A dla chłodno i logicznie myślących Polaków pozostaje do rozwikłania zagadka: jeśli dla dekoracji pochowano na żydowskim kirkucie dwie dziecięce trumienki wypełnione cegłami, to ile dorosłych trumien nie zawierało nieboszczyków? ...Jesteśmy przekonani, że dalszy bieg rozprawy rehabilitacyjnej w Sądzie Najwyższym w Warszawie wyjaśni powyższe kieleckie tajemnice i zdejmie piętno barbarzyństwa z kielczan i wszystkich Polaków" („Teraz Polska", nr 1(98), 1998).
Dr Tadeusz Skowron, także pracownik naukowy istniejącego od 1988 roku PIH w USA, który problem „pogromu kieleckiego" zbadał, pisze co następuje:
„Szokiem było odkrycie, że korespondent londyńskiego „Timesa" powątpiewał w wiarygodność ofiar kieleckiej »ruchawki« (riots). W związku z tym, redaktorzy tego prożydowskiego pisma zamieścili krótki donos o kieleckich wypadkach na samym dole stronicy sportowej. Dziś na podstawie odnalezionych zdjęć »ofiar« w USA i raportów zachodnich korespondentów —którym pokazano »ofiary« w kostnicy i w szpitalu—twierdzimy, że pogrom nie był prowokacją ani masakrą, a inscenizacją i maskaradą... Wiele osób w kraju wzdryga się przed naszą hipotezą. Jednakże nawet bez naszych danych można powątpiewać o morderczym przebiegu pogromu. Wiadomo, że w lipcu 1946 roku rządom ZSSR-RP potrzebny był pogrom Żydów w Polsce. W dniu pogromu weszła na wokandę sądową sprawa Katynia. Po drugie, rząd ZSSR koniecznie chciał »wcisnąć« do Palestyny via Polska około 100 000 Żydów wychowanych w komunizmie w ZSSR. Palestyna miała być bazą ZSSR, wygodnie kontrolującą Morze Śródziemne i arabskie pola naftowe. Rząd Wielkiej Brytanii w żadnym wypadku nie chciał pozwolić na legalną imigrację Żydów, by nie zrażać sobie Arabów. ZSSR postanowił więc »wyemigrować« swoich agentów martyrologiczną metodą".
Jest to bardzo śmiała „hipoteza", która już dziś stała się „pewnikiem". Posłuchajmy dalej dr. Skowrona:
„W związku z tym aparat terroru w Polsce Ludowej sprowokował wiosną pogromy w Rzeszowie i Krakowie. Wyniki tych prowokacji były nadzwyczaj mizerne. W Rzeszowie pogrom się nie udał, w Krakowie pobito zaledwie jednego Żyda. W końcu czerwca UB sfałszował wyniki referendum. W Norymberdze Katyń miał być omawiany począwszy od czwartego lipca. Władze komunistyczne nie mogły ryzykować, że pogrom 4.07.1946 r. w Kielcach się nie uda. W Kielcach musiało być zagwarantowanym, że jak nie poleje się krew żydowska, to musi się polać krew bydlęca. I tak się stało—szczególnie na podwórku na ulicy Planty użyto nadmiaru krwi bydlęcej, dla użytku zachodnich korespondentów. Stała ona tam kałużami jeszcze następnego dnia po pogromie (zamiast być wdeptana przez tłum w ziemię). Dla zwiększenia realizmu kieleckiej maskarady (nie masakry!), po pokazowym procesie — na który dopuszczono tylko żydowskich korespondentów z Zachodu — rozstrzelano dziewięciu niewinnych Polaków, których 4.07.1946 r. wciągnięto w zakazane dla postronnych pole inscenizacji. Ci, którzy dali się sprowokować, by wejść na podwórze otoczone agentami, natychmiast zostali naznaczeni do późniejszego lub natychmiastowego aresztu" („Teraz Polska", jak wyżej).
Jeszcze jedna opinia z książki Stanisława Wysockiego Żydzi w dziejach Polski:
„W kwietniu 1946 roku odbył się I Zjazd Centralnego Komitetu Żydów w Polsce w Wałbrzychu (Dzierżoniów) z udziałem wszechwładnego wtedy rezydenta Stalina Jakuba Bermana. Obrady wałbrzyskie zbiegły się z oficjalną wizytą w naszym kraju Joska Tennenbauma — prezesa syjonistycznej Amerykańskiej i Światowej Federacji Żydów Polskich. „W czasie przyjęcia przez H. Bieruta —pisze St.Wysocki —Tennenbaum wysunął trzy postulaty: l) zorganizowanie procesów sądowych nad Polakami, którzy dopuścili się mordowania Żydów; 2) rozpatrzenie sprawy emigracji Żydów z Polski i 3) problem migracji Żydów ze Związku Radzieckiego do Polski i z Polski do krajów zachodnich. Po zdecydowanej odmowie B. Bieruta w kwestii pierwszej Tannenbaum opuścił Polskę, a działacze żydowscy najprawdopodobniej postanowili z całą świadomością i premedytacją zorganizować w naszym kraju głośną prowokację antysemicką, aby spowodować masową emigrację Żydów z Polski do Izraela. Nadmienić należy, że w końcu czerwca 1946 roku przybyły do Polski ostatnie transporty repatriantów żydowskich z ZSRR. W sumie stan liczbowy skupiska żydowskiego w Polsce wynosił blisko pół miliona osób. Wybrali oni do tego Kielce, gdzie narastać zaczęło niezadowolenie wśród ludności polskiej dyskryminowanej w porównaniu z zamieszkałymi tam Żydami pod względem zaopatrzenia w żywność, odzież i inne artykuły codziennego użytku. Istnieją poszlaki, że to poufne zadanie zostało powierzone Bronisławowi Gontarzowi zastępcy dowódcy jednostki KBW do spraw politycznych, stacjonującej w Kielcach. W dniu l lipca 1946 roku zaufany pracownik Gontarza zwabił 8-letniego chłopca z domu rodzicielskiego w Kielcach i wywiózł do leśniczówki oddalonej o 20 km, skąd po upływie 2 dni został przywieziony do Kielc. W międzyczasie puszczono w obieg plotkę, że chłopiec został porwany przez Żydów i zamknięty w piwnicy przy ulicy Planty 7, gdzie zamieszkiwali sami Żydzi. Żydzi ponoć grozili mu śmiercią, co sugerowało przygotowanie mordu rytualnego, ponieważ krew tego chłopca miała być potrzebna do tajemnych żydowskich praktyk religijnych...".
12 Polaków skazano na karę śmierci, wielu na długoletnie więzienie. Korzyści z tragedii kieleckiej odnieśli jedynie syjoniści. Ich zamierzony cel został osiągnięty, bowiem po wydarzeniach kieleckich rozpoczęła się masowa emigracja Żydów z Polski. W rezultacie z prawie pół milionowego skupiska żydowskiej społeczności w Polsce, wiosną 1947 roku pozostało około 100 tysięcy. W 1947 roku trwała intensywna rozbudowa aparatu służby bezpieczeństwa, w którego Ministerstwie blisko 80% zatrudnionych pracowników było pochodzenia żydowskiego. Obok Radkiewicza jego zastępcami byli Mietkowski i Romkowski... Niektórzy działacze żydowscy w obawie przed odpowiedzialnością za swoją przestępczą działalność w Polsce wyjechali z naszego kraju do Izraela lub krajów zachodnich. Do nich należał również Józef Światło (Izaak Fleiszfarb) zastępca dyrektora X Departamentu MBP, który zbiegł za granicę. Oblicza się, że w latach 1953-1956 opuściło nasz kraj legalnie i nielegalnie około 100 000 Żydów". Oto cała prawda o „pogromie kieleckim". Antysemityzm aktywny zarzuca się Polakom zwłaszcza dziś — choć wiadomo, że przy tzw. „okrągłym stole" uczestniczyli prawie sami Żydzi —tylko dziesięciu Polaków. Żydzi byli po obu stronach tego stołu, byli w przewadze na ministerialnych stanowiskach we wszystkich rządach III Rzeczypospolitej, w czasie których afery typu Bagsik-Gąsiorowski. obecnie obywateli Izraela, były (i są) sprawą codzienną. Wszystko to ujawnił Mikołaj Kozakiewicz marszałek Sejmu RP w książce wspomnieniowej Byłem marszałkiem kontraktowego...